piątek, 26 sierpnia 2016

Rozdział 11



Dochodzi ta godzina. Mój żołądek doznał takiego ścisku, jak nigdy w życiu. Clar zostawiła mnie jakieś dwie godziny temu, żeby wrócić do domu i wyjść niby ze mną do kina. Kochana zgodziła się na to. Setny raz spoglądam w lustro, sprawdzając czy mój strój nie jest elegancki, ani zbyt luźny. Tak trudno było mi przyporządkować dwa różne style ze sobą. Ale w rezultacie zdecydowałam się na podarte, jasne spodnie oraz niebieską koszulkę, która jest lekko krótkawa. Na to mam zamiar narzucić skórkę i ubrać białe adidasy. Włosy zostawiłam w nieładzie, a makijaż jest bardzo lekki.

Całe szczęście, że rodzice leżą u siebie w sypialni i nie zadawali mi żadnych pytań. Pewnie teraz nawet nie mają na to siły. Nie dziwię się im, ja najprawdopodobniej też bym nie miała po takiej balandze.

Ciekawe czy jest punktualny. Z tego co zdążyłam zauważy, to spóźnił się kilka razy jak się spotykaliśmy. Więc jesteśmy odwrotni, ponieważ ja nienawidzę się spóźniać ze względu na zasady mojego ojca. On tego nie toleruje, więc ja mam we krwi punktualność. Jest ciężko jak nie wiem co ubrać, ale zawsze się wyrabiam.

Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam pod bramą czarne auto. Serce mi tym razem stanęło, bo przecież mamy domofon. Jedno kliknięcie i po mnie. Biegiem wyleciałam z pokoju biorąc torebkę. Pokonywałam po trzy schodki naraz – to cud, że mam całe nogi. Po raz pierwszy w kilka sekund znalazła się na podwórku. Chłopak już stał i miał zamiar zadzwonić, jednak dojrzał moją osobę. Stanęłam łapiąc oddech i poprawiając włosy. Pewnym krokiem szłam przed siebie, szukając w torebce kluczy od furtki. Stres wziął nad moimi rekami władzę i zamiast trafić do dziurki, wypadły mi ona na drugą stronę. Przygryzłam wargę i szybko się po nie schyliłam.

Druga próba się powiodła. Odetchnęłam znajdując się za swoją posesją. Malik stał przy samochodzie majstrując coś na telefonie. Przestał czując moje spojrzenie na sobie.

-Witaj, Evelyn – powiedział podchodząc i otwierając mi drzwi.

-Zayn – kwiknęłam głową wsiadając. Szatyn okrążył pojazd i znalazł się na kółkiem. Mogłam dokładnie się przyjrzeć jego ubiorowi. Zwykłe ciemne spodnie, biała koszulka i na to czarna koszula w kratę. Zadziwiająco normalnie jak na taką osobę. Słysząc różne plotki na temat takich biznesmenów, sądziłam iż każdy nosi cały czas garnitur. A jak nie, to jakaś biała koszula i eleganckie spodenki. A tutaj taka miła niespodzianka.

Zagapiłam się na chłopaka, bo nagle sprowadził mnie na ziemię jego szeroki uśmiech. Potarł się po lekkim zaroście i spojrzał w moją stronę. Spuściłam wzrok na swoje nogi i zapięłam pas.

-Jesteś strasznie cicha i nieśmiała – zaczął jakoś panować nad atmosferą między nami.

-A ty za to lubisz mnie onieśmielać – zaryzykowałam bez namysłu. Odpowiedź była błyskawiczna, bo całe auto rozbrzmiało jego śmiechem. Uniosłam jedną brew patrząc na Mulata. Pokręcił głową zmieniając bieg.

-Masz rację – zatrzymał samochód na czerwonym świetle – bardzo lubię onieśmielać kobiety. Wtedy widzę ich naturalne piękno i same atuty. - Posłał mi oczko jadąc dalej.

Uciszył mnie na moment, bo nie wiedziałam co mogę powiedzieć. Ta rozmowa nie może zejść na zły tor, a już na pewno nie na taki.

-Gdzie dokładnie jedziemy? - Spytałam widząc za oknem mijane wielkie centra handlowe.

-Myślałem nad tym godzinami, aż w końcu zdecydowałem się na kręgle. - Zaskoczona otworzyłam usta, ale momentalnie je zamknęłam przygryzając dolną wargę. Przecież ja nie umiem w to grać! Nigdy nie byłam na kręglach, więc nawet nie wiem jak się trzyma tą kulę. Tyle co z filmów, a tak żadnego doświadczenia nie mam. Aż właśnie przychodzi taki nieoczekiwany dzień i bum! Evelyn musisz grać, bo wyjdziesz na łamagę. I to jeszcze nie przed byle kim, ale samym Zaynem Malikiem. Przecież to jest mój pogrzeb..

-Czemu akurat tam? - Przeczesałam ręką włosy, trzymając je przez chwilę w górze.

-Ponieważ spotkanie nie miało być biznesowe, więc będzie można mile spędzić czas i porozmawiać – odpowiedział podjeżdżając pod duży budynek z napisem „Kręgle”. Znaleźliśmy parking, a następnie razem opuściliśmy auto. Nie czekałam, aż otworzy mi drzwi. Jestem w zbyt wielkim szoku, aby zwracać teraz na takie szczegóły uwagę.

Poczułam jego rękę na swoich plecach, na co przeszły mnie dreszcze.

-Spokojnie – szepnął pchając wielkie drewniane wrota i wpuszczając mnie pierwszą. Przywitała mnie woń butów i spoconych ludzi, których nie dało się nie słyszeć.

-Dzień dobry! - Usłyszałam mężczyznę, który jak się oglądnęłam stał za ladą z szerokim uśmiechem. Zayn spojrzał na mnie i zaczął zmierzać do mężczyzny.

-Dzień dobry, mieliśmy rezerwację na nazwisko Malik – wyciągnął z tylnej kieszeni portfel, a z niego dowód – na dwie osoby. - Dodał pokazując swoje dokumenty. Starszy pan coś zaczął szukać w komputerze, aż w reszcie odnalazł i posłał szatynowi jeszcze większy uśmiech.

-Oczywiście, tor na państwa czeka, obsługa jest do pańskiej dyspozycji. A wszystkie dodatki już czekają na stole – mój partner pokiwał głową – pański numer?

-42 – odpowiedział chowając wszystko z powrotem do kieszeni.

-A pańskiej towarzyszki? - dwie pary oczu skierowane zostały na moją osobę. Zrobiłam krok w przód zaglądając na pułki z butami.

-38 – odpowiedziałam obserwując poszukiwania pana za moimi tymczasowymi butami. Znalazł i je nam podał wraz z papierowymi „skarpetkami”. Żeby się niczym nie zarazić, lepiej je nałożyć na nogę i potem dopiero ubrać buty. Podziękowałam i zaczęłam iść z Malikiem. Widać, że chłopak jest tutaj obeznany. Najwidoczniej często tutaj bywa, lub po prostu był raz i zapamiętał wszystko.

Podziwiałam po drodze młode pary, które wspólnie rzucały kulami i się całowały po strąceniu wszystkiego. Najważniejsze to znać zasady, a te mam w mały palcu. Gdyby ktoś oglądał tyle romantycznych komedii co ja, to też wszystko by potrafił na takie tematy. Szczególnie jak prawie w co trzecim filmie, zakochani idą na randkę właśnie na kegle. Nie wiem czy jest to romantyczne spędzenie czasu, ale jeśli tak to dziś jestem w dupie. Zayn Malik nie jest moim chłopakiem, więc na nic „kochanego” nie mogę liczyć. Gdyby tu był Chris... ahhh nie chce na razie o nim myśleć.

Dupek nawet nie napisał mi SMS z przeprosinami. Chyba liczy na mój pierwszy krok. Hah na pewno się go doczeka. Kocham go, ale nigdy nie zaczynam takich rzeczy.

Usłyszałam rozsuwanie się drzwi, więc spojrzałam co się dzieje. Mulat stał i czekał, aż wejdę do środka. Zasunął je za nami, a ja dojrzałam ogromne dwa tory, wielki stół na boku z jedzeniem i piciem. A do tego przywitał nas kelner w kieliszkami białego wina.

-Nie masz mi za złe, że jest białe? - pokręciłam głową biorąc łyk i idąc dalej przed siebie. Zaskoczona nie wiedziałam gdzie patrzeć. A miało to być normalne spotkanie dwójki ludzi, bez żadnych gustownych rzeczy.

-Gdybym wiedziała, to ubrałabym się.. inaczej? - Zasugerowałam stając przed wyższym ode mnie chłopakiem. Obserwowałam jak przykłada naczynie do ust i upija dwa duże łyki. Oblizał delikatnie usta i dotknął mojego ramienia.

-Wyglądasz perfekcyjnie na to miejsce – odpowiedział wymijając mnie – zaczynamy?

-A mamy inne wyjście? - Zaśmiał się stając przy jakimś urządzeniu, gdzie wpisał nasze imiona. Na obydwu ekranach pojawiły się napisy.

-Panie mają pierwszeństwo – kiwnął głową w kierunku kolorowych kul – proponuję na początek zieloną, jest najlżejsza.

-Dziękuje za uprzedzenie – posłałam mu krzywy uśmieszek biorąc tak jak powiedział, zieleń. Patrzyłam na nią przez chwilę, zastanawiając się jak mam ją chwycić. Poczułam za sobą czyjąś obecność, a następnie jego ręką chwyciła moją. Skierowała moje palce do odpowiednich dziurek. Spojrzałam w jego oczy, które tak bardzo są znajome.

-Ja też tak myślę – wyszeptał tak jakby właśnie usłyszał moje myśli. Zdezorientowana zrobiłam krok w tył i odwróciłam się. Stanęłam przed długim wybiegiem, na który muszę rzucić kulę. Zrobiłam zamach i... kula się ledwo zatoczyła do połowy. Zażenowana usłyszałam głośny śmiech chłopaka. Chciałam udać złą, ale ten dźwięk doprowadził i mnie do śmiechu.

-Patrz jak to się robi. - Wziął niebieską kulę i zwinnie ją popchnął w stronę kręgli. Toczyła się tak szybko, że wszystko zostało strącone. Prychnęłam sięgając po drugi szczęśliwy traf. Tym razem w myślach prosiłam o chociaż parę metrów dalej, żeby nie było takiego wstydu. Zrobiłam kilka kroków i wypuściłam ją z rąk. Poturlała się szybciej niż wcześniej, aż doleciała do końca i upadły dwa kręgle. Podskoczyłam, zadowolona klasnęłam w ręce.

-Szybko się uczysz – patrzyłam jak obok zostają ponownie strącone wszystkie kręgle, a on jak niewinne dziecko cieszy się. Ja z boku starałam się uczyć, a ten tylko się ze mnie śmiał..

-Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli odwiozę cię, ale taryfą? - spytał kiedy po długiej grze postanowiliśmy usiąść i coś przekąsić.

-Ważne, żebym trafiła do domu – puściłam w jego stronę oczko, biorąc kilka łyków zimnego drinka, który został przez niego zamówiony.

-Więc możemy porozmawiać o naszej nieznajomości – zaproponował popijając whisky. Przerwałam rozkoszowanie się alkoholem i spróbowałam się skupić na jego słowach. Od czego niby mamy zacząć? Przecież mogliśmy się poznać w przedszkolu, albo w podstawówce. Albo po prostu na jakimś spotkaniu i to tylko raz w życiu. Bo szczerze wątpię, aby moi rodzice zabierali mnie do niego, skoro są zrażeni przez coś.

-W końcu jesteśmy tu po to?

-Tak jakby – uśmiechnął się – moi rodzice znają doskonale twoich. Pytałem ich to mają same dobre wspomnienia. Natomiast jak pytam o ciebie, to cóż. Zastaje mnie cisza i niepewne wymówki.

Słuchałam dokładnie każdego słowa starając się coś wywnioskować, lecz nic mi dobrze nie szło.

-Może widzieliśmy się raz w życiu, bawiliśmy się i dlatego się „znamy”? - Zrobiłam cudzysłów kończąc swoją wypowiedź. Szatyn postukał się palcem po brodzie i nagle wybuchł śmiechem. Zaczesałam do tyłu włosy czekając, aż wyjaśni mi powód tego śmiechu. Jednak jemu się wcale nie śpieszyło, chyba lubi trzymać ludzi w niepewności. Odchrząknęłam zwracając na siebie jego pełną uwagę. Zamilkł skanując każdy milimetr mojej twarzy. Poczułam gorąco na polikach, więc musiałam odwrócić głowę w drugi bok.

Siedząc jakiś niecały metr od niego, nie daje mi możliwości unikania jego wzroku. Poczułam ciepłą dłoń na policzku, więc wróciłam spojrzeniem na poprzednie miejsce. Na chwilę zamarliśmy patrząc w swoje oczy. Ja tylko analizowałam ich cudowny kolor, a on? Nie mam pojęcia o czym myślał. Nie jest dla mnie do przejrzenia, bardzo tajemnicza postać mi się trafiła do rozgryzienia.

-Jestem od ciebie starszy. Nie wiem czy mogliśmy się jakoś bawić, ale w sumie? Możemy tego nie pamiętać – Zabrzmiał tak bardzo spokojnie. Skinęłam cofając głowę. Zauważył mój ruch i zabrał rękę sięgając po kubek z alkoholem.

-Może następna kolejka? - Wskazał na kule, a ja podniosłam się z siedzenia. Nagle dostałam jakiejś motywacji, aby wygrać. Złapałam tym razem za różową kulę i poturlałam ją do celu. Trzymałam kciuki i w końcu kula zbiła wszystkie pionki. Nie wierząc musiałam spojrzeć na telewizorek, gdzie doliczyło mi 10 punktów.

-OMG – wyszeptałam – patrz! Udało się! - zaczęłam się szeroko uśmiechać i coraz głośniej śmiać. Zayn znalazł się obok mnie, aby udawać robienie zdjęć. Szturchnęłam go w ramię chwytając kolejną kulę. Chyba kolor mojego dzieciństwa przynosi mi szczęście. Poczekałam chwilę i oddałam rzut, ale ty razem kula przeleciała na tor Malika. Złapałam się za głowę patrząc na chłopaka. Moje szczęście strąciło mu wszystko. Chłopak stał dalej koło mnie. Załamana odchyliłam głowę do tyłu.

-Dzięki – powiedział widząc moją zniesmaczoną minę – uczysz się naprawdę bardzo szybko. - Dopowiedział, a ja się roześmiałam. Spojrzałam na niego. Tak samo jak ja umierał ze śmiechu..

*

Skoro on cały czas bierze niebieską i trafia, to czemu by nie spróbować? Już na ostatni rzut postanowiłam właśnie użyć tej kuli. Położyłam na niej ostrożnie rękę i podniosłam. Poczułam jej ciężar i idąc z nią potknęłam się. Wylądowałam na tyłku, a kula poleciała gdzieś za mnie.

-Mówiłem, nie bierz niebieskiej. Po co się posłuchać? - kucnął przy mnie patrząc czy nic mi nie jest -Przynajmniej nie strąciłaś moich kręgli. - Uśmiechnął się i dotknął ręką mojego nosa. Zaśmiałam się, ale po chwili przestałam. Ten ruch był taki... znajomy?

-Przepraszam – podał mi rękę i oboje byliśmy już na nogach – to był taki odruch, nie wiem nawet skąd.

-Spokojnie, to nic. - pomasowałam się ponownie po plecach i wspólnie udaliśmy się do wyjścia.

Kompletnie nie pilnowałam czasu, ani tym bardziej telefonu. Kiedy wsiadłam do samochodu spojrzałam na telefon. Kilka nieodebranych od Clar, Luka i Chrisa.. Westchnęłam chowając telefon do kieszeni.

-Coś nie tak? - Zauważył moją zmianę nastroju. Chciałam powiedzieć, że wszystko dobrze, ale mi nie wyszło..

-Po prostu mój chłopak dzwonił. Pewnie chce mnie przeprosić – zatrzymałam się biorąc duży wdech – ale nie wiem czy jestem gotowa.

-To nie oddzwaniaj. Poczekaj, aż przyjdzie i naprawdę cię zacznie błagać o wybaczenie. Ja na jego miejscu bym się bardzo postarał.

-Chris i staranie – prychnęłam wycierając pojedynczą łezkę lecącą po policzku. Potrząsnęłam głową i spojrzałam w bok, gdzie przewijał się krajobraz. Pan kierowca nic do nas nie mówił, tylko przyjął adres i ruszył. Oboje siedzieliśmy z tyłu, dotykając się ramionami.

-Proszę tylko nie płacz – przejechał ręką po moich włosach – jeśli przez kogoś ronisz łzę, on nie jest ciebie wart.

Jego słowa mnie dotknęły. Rozkleiłam się na tyle taryfy przy obcych mi mężczyznach. Nie chciała tego, szczególnie w te dzień na spotkaniu z Zaynem. Co on sobie o mnie myśli? Gówniara, która nie potrafi zahamować swoich emocji. Właśnie wyszłam na niedojrzałą dziewczynę.

Jego ruch mnie zaskoczył. Odpiął się i przysunął do mnie. Pociągnął moje ciało w swoją stronę, tak że wtuliłam się w jego tors. Załkałam czując jak jego serce przyśpieszyło, a te silne perfumy napełniają mój nos. Jakoś tak inaczej się poczułam.. bezpieczniej? Coś w tym stylu. Nie wiem czemu, ale zostałabym tak, jak najdłużej. Jednak moje chwilowe zaspokojenie przerwał przyjazd pod znany mi dom. Podniosłam się cicho przepraszając i wychodząc z taksówki. Mulat wyszedł za mną. Starałam się znaleźć kluczyki, a następnie otworzyć furtkę. Złapał mnie za rękę co zmusiło mnie do spojrzenia na niego. Mimo ciemności, to dzięki latarni mogłam go doskonale widzieć.

-Nie mogę cię zostawić w takim stanie – pociągnęłam nosem i otarłam rozmazany makijaż.

-Dam sobie radę. Nie raz dawałam, ale dziękuje.

-To ja dziękuje. Mam nadzieję, że do zobaczenia? - skinęłam głową i po chwili poczułam mokre usta no swoim lewym policzku...


**Oczami Zayna**

Od pierwszego spotkania, poczułem w niej kogoś znajomego. Główkowałem nad tym jakąś chwilę i do niczego nie doszedłem. Więc kiedy spotkaliśmy się ponownie, a potem znowu – to coś do mnie przemówiło. Skoro na siebie wpadamy, to musi być w tym ręka przeznaczenia. To ono nam coś próbuje przekazać, a my powinniście się z tym uporać. Niby nie powinienem wierzyć w takie brednie, ale co do czego, to ufam losowi. Bo zawsze zdarza się coś, najmniej oczekiwanego.

Nie jestem typem faceta, który ciągnie każdą kobietę do łóżka, albo też typem miłego kolesia, który wyznaje co chwilę swoje uczucia. Jedynie moją zasadą jest szacunek do kobiet, więc zajście na przyjęciu mnie zszokowało. Jak mężczyzna może tak traktować swoją ukochaną? Jest to dla mnie nie do pomyślenia.. Musiałem zareagować i nie żałuję, bo spędziłem z nią kilka ładnych godzin. Mogłem ją poznać. Najbardziej zapamiętam jej szeroki, piękny uśmiech.

Na pewno się za niedługo znowu spotkamy, bo nie lubię wypaść komuś z pamięci. A tej dziewczynie nie mogę dać spokoju, za bardzo ją polubiłem? Jeśli tak można, przez niecały dzień.

Kiedy się popłakała, nie mogłem siedzieć i patrzeć. Coś mi podpowiedziało, żeby ją przytulić. Pierwszy raz poczułem jej ciepło z tak bliska. Dlatego też ciężko mi było ją zostawić, ale była bezpieczna na swoim terytorium. Ja natomiast musiałem jeszcze poczekać chwilę, zanim znalazłem się na obrzeżach w swojej willi. Zapłaciłem z napiwkiem kierowcy, ponieważ nie zadawał pytań. A takich ludzi lubię najbardziej – są cicho, nie przeszkadzają i nic nie muszą wiedzieć. Jak na złość zaczęło kropić, więc musiałem szybko odblokować alarmy i wejść do środka. Tam jak zwykle czekał na mnie mój kumpel – Roki. Piękny owczarek niemiecki. Dostałem go jakiś ładnych parę lat temu, kiedy zamieszkałem tutaj. Skoro nie mam dziewczyny, to mam kogoś do towarzystwa. Nie muszę się czuć osamotniony.

Kucnąłem do niego i na przywitanie go wygłaskałem. A pies jak zawsze pobiegł po swoją zabawkę, którą ja przynajmniej dwa razy muszę mu rzucić. To nasz mały rytuał. Po przywitaniu, ściągnąłem buty oraz okrycie wierzchnie. W skarpetkach ruszyłem do kuchni. W międzyczasie wysłałem wiadomość do jednego z moich pracowników, żeby odebrał mój wóz z miasta.

Jak na biznesmena przystało, nie mam jednej maszyny w garażu, tylko 6 pięknych dzieciątek. Planuje ich mieć o wiele więcej, ale brak miejsca mi to uniemożliwił.

Wstawiłem czajnik na kawę i zabieram się za pracę papierkową. Kiedy woda się gotowała poszedłem do garderoby, aby ubrać jakieś wygodne dresy i zmienić koszulkę. Roki towarzyszył mi przez chwilę, ale kiedy dostał jedzenie to sobie poszedł. Włączyłem laptopa i zalałem sobie kawę. Zasiadłem w salonie sprawdzając swoją pocztę. Jak zwykle dużo wiadomości od wspólników i nowych kontrahentów. Teraz po przejęciu firmy, mam niezły zapierdziel. Ojciec uprzedzał mnie, ale skąd mogłem wiedzieć? Nie było mnie parę miesięcy ze względu na mój mały problem. Całe szczęście już go nie mam, i spokojnie wróciłem do siebie.

-Kochanie, przyjedź do nas jutro na obiad, twoja siostra się stęskniła – usłyszałem w swojej poczcie głosowej. Zaśmiałem się, bo tak naprawdę to mama za mną tęskni, a nie siostra. Moja rodzicielka mówi tak, żeby mieć jakiś pretekst do sprowadzenia mnie do domu. Czyli muszę jutro jakoś popołudniu wygospodarować sobie trzy godzinki, na pobyt w domu. Potem pewnie spędzę cały wieczór w firmie lub na jakimś spotkaniu.

Niby wydaje się, że jak mam pieniądze to nic nie robię. Prawda jest inna. Codziennie zapieprzam od rana do wieczora, może to nie jest jakaś strasznie męcząca fizycznie praca. Lecz psychicznie wykańcza mnie każda godzina spędzona nad papierami.

No cóż widząc te wszystkie pliki, sądzę iż mam zaplanowaną każdą minutę, aż do drugiej w nocy. Może wtedy się uwinę i pójdę spać...
............
Heej xx Tak jak chciała moja kochana czytelniczko, oto tej z perspektywy Zayna xdd
Nie wiem czy jest dobrze itd... ale ogólnie zawsze tak mam, że te początki są okropne xd Lecz już pomału się tutaj zacznie rozwijać xx
Czekam na jakieś komy i opinie xx
Buziaki!! <3

3 komentarze

  1. To jest takie abxvhsjsbsjbsb ^^ xd A ten rozdział taki romantyczny ;3 Nic dodać, nic ująć *-* Wcale pov Zayna nie wyszła Ci źle. Cicho liczę na to, że będzie się pojawiać coraz częściej xd Myślę, że taka jej długość jest odpowiednia, bo można się dowiedzieć jak to wygląda z perspektywy innego bohatera, a dzięki dosyć krótkiemu tekstowi zachowuje się tajemniczość (idk jak to inaczej ująć, po prostu tak jest świetnie, więc też nie przesadzaj z tym, bo będzie nudno xd) Według mnie super piszesz, a z czasem będzie jeszcze lepiej :* Nie poddawaj się i poprawiaj jeśli coś Ci nie będzie pasowało. Pamiętaj, że zawsze możesz liczyć na swoich czytelników :** Duuużo weny, kochana, bo czekam na kolejny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć, pomagam jednej dziewczynie zdobyć czytelników. Ta historia nie jest o "One Direction" ale o nowym serialu "Soy Luna". Uwielbiam czytać tą historię i moim zadaniem jest naprawdę jest uniwersalna. Nawet jak historia nie przypadnie Ci do gustu prosiłabym abyś skomentowała choć jeden rozdział i dodała się do obserwatorów :)


    BLOG LIVI : http://story-by-livia.blogspot.com

    Mam nadzieje że pomożesz 😉

    OdpowiedzUsuń