poniedziałek, 26 września 2016

Rozdział 13



Pogoda okropna, dokładnie taka jak mój humor. Nawet nie miałam ochoty wstać i iść do szkoły. Budzik obudził mnie równo o 7, ale wyjrzałam za okno i spotkałam deszcz. Powiedział mi, żebym dała sobie dziś spokój i została w łóżku. Więc nie chciałam się z nim kłócić. Tak też leżę drugą godzinę lekcyjną i patrzę się w sufit. Mój telefon dzwoni co chwilę, ale ja nie odbieram, ponieważ wiem kto to. Nie mam ochoty z nim rozmawiać, a co dopiero słuchać jakiś głupich wyjaśnień. Wczoraj to zakończyłam, i zaczynam nowy rozdział. Jedyny telefon jaki dziś odebrałam, to był od Clar. Odsłuchała dopiero rano moją wiadomość głosową i chciała przyjechać. Wybiłam jej ten pomysł z głowy, ze względu na ważne zajęcia dziś. Jednak ona jak to ona, od razu po nich ma do mnie przyjechać. Więc teraz czekam na nią, żeby móc się wyżalić najważniejszej dla mnie osobie.

Jestem wdzięczna Lucasowi za wsparcie, które mi wczoraj dostarczył. Wzbudził moje zaufanie już tak na dobre. Myślę, że z takimi ludźmi obok zajdę daleko i wyleczę się z chorego związku. Czemu nie słuchałam innych wcześniej? Tylko teraz, kiedy stoję przed faktem dokonanym.. Będę sobie pluła w brodę do końca życia, iż pozwoliłam na takie traktowanie. Ale moje serce mówiło mi coś zupełnie innego, niż wszyscy pozostali. Dalej mi głupoty gada, lecz tym razem umysł wie lepiej. Nie dam się skrzywdzić w taki sposób ponownie. Mogę zostać sama do końca życia, jeśli mam do wyboru takiego chłopaka, a celibat. Wtedy druga opcja jest mile widziana.

-Eve, czy dobrze się czujesz? - Do pokoju weszła nasza gosposia. Podniosłam się do pozycji siedzącej, aby jakoś wyglądać. Poprawiłam kosmyk włosów i posłałam jej blady uśmiech.

-Poczuje się lepiej, jak dostanę zieloną herbatę – poprosiłam, na co Isabella skinęła głową i wyszła. W tym czasie zdążę wziąć prysznic i jakoś się rozbudzić. Wstałam z łóżka, żeby ponownie na nie usiąść. Kręcąc głową rozejrzałam się dookoła, żeby zlokalizować swoje cieplutkie kapcie. Jeden był ukryty w kocu, a drugi leżał pod półką nocną. Wzięłam po drodze z szafy dresy i sweterek. W łazience zapaliłam światło, żeby móc lepiej wszystko widzieć. Najpierw zabrałam się za mycie zębów, a w międzyczasie rozplątywałam gumkę z włosów. Skubana nie chciała wyjść, dopiero po chwili walki mogłam ją ściągnąć. Pozbyłam się piżamy i weszłam pod bieżącą cieplutką wodę. Zamknęłam oczy rozkoszując się ciepłem. Nie zauważyłam swoich łez, mieszających się w z wodą. Nalałam sobie na rękę trochę żelu owocowego i wcierałam go w ciało. Usłyszałam pukanie, więc zakręciłam wodę.

-To ja – usłyszałam głos przyjaciółki, więc wróciłam do mycia się. Zajęło mi to chwilę i mogłam do niej wyjść. Włosy owinęłam w ręcznik, a na siebie nałożyłam ciepłe ubrania.

Clari siedziała na moim łóżku trzymając kubek z ciepłym napojem. Widząc mnie odłożyła wszystko i pośpiesznie mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk, ponownie czując jak łzy zbierają się do wypłynięcia.

-Czyli to koniec?- Kiwnęłam biorąc z półki swoją herbatę i wracając pod kołdrę. Dziewczyna dołączyła do mnie.

-Więc, opowiadaj...

*

-Jak tylko go zobaczę, to skopie mu tyłek. Przysięgam – wszystko dokładnie opisałam brunetce, żeby wiedziała co takiego się stało.

-Mam ochotę wyjechać daleko, żeby go nie zobaczyć już nigdy – odparłam odstawiając pusty kubek.

-Możemy po maturach zrobić sobie małą wycieczkę – zaproponowała, na co ja chętnie się zgodziłam. Nie chcę siedzieć tutaj przez najbliższe miesiące, bo ostatnią osobą którą teraz chcę oglądać to właśnie on.

-Musisz poznać Luke, dzięki niemu się wczoraj nie załamałam.

-To na co czekasz? - spytała wybijając mnie z toku myślenia – zadzwoń do niego i spotkajmy się gdzieś na mieście.

Spojrzałam na nią jak na jakąś idiotkę, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że ona ma rację. Powinnam wyjść z cienia i cieszyć się wolnością. Ale to nie jest takie proste dzień po zerwaniu. Jeszcze jest początek tygodnia, to już w ogóle okropny czas.

-Już mu wysyłam SMS,a ty weź mi coś wyciągnij z garderoby. - Clari z uśmiechem na ustach ruszyła do pomieszczenia z ubraniami. Ja natomiast wystukałam krótką wiadomość do blondyna, żebyśmy mogli się spotkać za godzinę w jednej z galerii i pójść razem na kawę.

Przymknęłam na chwilę oczy, próbując uświadomić sobie, że życie idzie dalej i nie mogę się zatrzymywać w miejscu przez jedną osobą.

-Wolisz coś krótkiego czy jednak spodnie? - Otworzyłam oczy patrząc na dwie rzeczy, które trzyma brunetka. Pokręciłam głową wstając do niej. Schowałam sukienkę do szafy, a spodnie zamieniłam na te z dziurami. Do tego odnalazłam czarną bluzkę z dłuższym rękawem. Przebrałam się, a następnie musiałam wysuszyć jeszcze trochę mokre włosy. Nie chcę być chora, tuż przed wakacjami.

-Ja cie ładnie pomaluje i będziemy gotowe – Clari zniknęła w mojej garderobie, a ja poszłam do łazienki. Podłączyłam suszarkę i zaczęłam się suszyć.

-Możemy jechać – ostatni raz spojrzałam do torebki, żeby sprawdzić czy wszystkie potrzebne rzeczy wzięłam. Luke odpisał mi, że będzie na nas czekał.

Na dole znalazłam swoje kluczyki i parasolkę. Dobrze, że mój samochód stoi w garażu. Łatwo się tam przedostałyśmy. Otworzyłam garaż i wyjechałam na zewnątrz. Zapięłyśmy pasy, a bramę już miałam otwartą. Dziewczyna włączyła radio, w którym jak zwykle lecą super piosenki. Pośpiewując pod nosem kierowałam przez kolejne ulice...

-Tam jest wolne – wskazała na parking pod wejściem do galerii. Podjechałam tam i zgasiłam auto. Rozłożyłam parasolkę wychodząc i zamykając kluczykiem swój pojazd. Ruszyłyśmy do środka, gdzie okazało się być mnóstwo ludzi. Chyba jakieś promocje są, skoro tyle osób tutaj przyjechało.

Z daleka już zauważyłam znajome blond włosy.

-To on – wskazałam na chłopaka.

-Fajny – szturchnęła mnie w ramię idąc przodem. Lucas nas dostrzegł i wstał. Przywitałam się z nim długim misiakiem, a po tym przedstawiłam ich sobie. Zajęliśmy miejsce i zaczęłyśmy przeglądać kartę. Wybrałam zwykłą kawę z mlekiem, a Clari gorącą czekoladę.

-Jak się czujesz? - położył rękę na mojej. Spojrzałam w jego oczy blado się uśmiechając. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, jeśli każdy mnie będzie o to pytał to zwariuje.

-Lepiej – tyle z siebie wydusiłam i zabrałam ręce ze stolika.

Moi znajomi zaczęli ze sobą rozmawiać i chyba znaleźli wspólny język. Co jakiś czas pytali mnie o coś, albo sama od siebie udawałam, że uczestniczę w tej dyskusji. Rozmawiali o wszystkim co było wkoło. Chłopak zdał mi relacje z dnia w szkole. Nie robili nic ciekawego, więc nie mam czego żałować.

Starałam się być tutaj duszą i ciałem, ale nie mogłam, bo moje myśli uciekały do czegoś innego. Nie jest mi dane w tej chwili się skupić na jednej rzeczy.

-Przepraszam was na chwilę – wstałam kierując się do łazienki. Wchodząc tam zastała mnie ogromna kolejka. Więc wyszłam z restauracji i udałam się do jednej z toalet na piętrze. Tam całe szczęście nie było, aż tylu kobiet czekających na wolną kabinę. Szybko załatwiłam swoje potrzebny i wolnym krokiem szłam do przyjaciół.

Pewnie rozmawiają jak mi pomóc. Może na coś wpadną, albo po prostu będą i mi tyle starczy.

Nie patrząc pod nogi potknęłam się o jakiś przedmiot leżący na środku. Poleciałam na ścianę i wybuchłam śmiechem widząc kilka przerażonych twarzy. Poprawiłam włosy i rozejrzałam się dookoła. Napotkałam znane mi oczy, ale po chwili zniknęły gdzieś w tłumie ludzi. Zayn Malik był, ale po chwili się rozpłynął...

*

-Tak jak myślałem – podskoczyłam słysząc za sobą czyjś głos – to ciebie widziałem.

Odwróciłam się widząc Zayna idącego w moją stronę. - Przepraszam, że się nie przywitałem.

-A jednak nie jesteś taki zajęty – zaśmiałam się zamykając drzwi, które przed chwilą otworzyłam.

-Dla niektórych ludzi znajdę czas, nawet w napiętym grafiku – puścił mi oczko stając przede mną, nachylił się i pocałował mnie w policzek. Poczułam się zdezorientowana, ale nie dałam tego po sobie poznać. Posłałam mu uśmiech, nie wiedząc co mam zrobić. Chłopak zrobił krok w tył, widząc moje zmieszanie.

-Ostatnio też się widzieliśmy, prawda? - Spytałam przytaczając w głowie wspomnienie, kiedy to wracałam od Lucasa. Szatyn podrapał się po podbródku.

-Nie pamiętam – odpowiedział kręcąc głową – musiałem być bardzo zamyślony.

-Pewnie byłeś zajęty pracą.

-O tu jesteś! - Usłyszałam głos przyjaciółki. Biegła do mnie, a za nią podążał Luke. Oboje kazali mi iść do auta, a oni poszli na sklep kupić coś do jedzenia. Wymyślili wspólne popołudnie. Są kochani, ale nie chcę, żeby dla mnie zmieniali swoje plany.

-Przecież kazaliście mi iść... - westchnęłam patrząc na nią. Dziewczyna uniosła brwi do góry, pokazując dyskretnie na moje rozmówce. - Em, Zayn to jest moja przyjaciółka Clarissa, a to jest Zayn Malik – wskazałam na nich, więc podali sobie ręce. Lucas dołączył do nas i sam się przedstawił. Jednak widząc ich miny, jak to mężczyźni, nie zareagowali pozytywnie na poznanie się.

-Robisz coś dziś, Evelyn? - zwrócił się do mnie Malik. Clari zaczęła kręcić głową, żebym się zgodziła.

-W zasadzie nic szczególnego – przygryzłam dolną wargę czekając na rozwinięcie się tej sytuacji.

-Co powiesz na wspólną kolację? Przyjadę po ciebie jak ostatnio..

-Nie jestem pewn...

-Ona jest jak najbardziej za. Musi odreagować ostatnie wydarzenia. - Brunetka jak zawsze niezawodna, wie kiedy wtrącić swoje pięć groszy.- Evelyn lubi włoskie jedzenie – puściła mu oczko, a ten się uroczo zaśmiał.

-Dobrze, więc będę około 19 – pożegnał się i wsiadł do samochodu, który akurat po niego podjechał. Jak tylko zniknął z naszego pola widzenia, uderzyłam ją w ramię.

-Będziesz mi wdzięczna – wyszeptała wsiadając do tyłu.

Pokręciłam głową odpalając samochód i wyjeżdżając z parkingu. Luke nie odzywał się, najwidoczniej nie jest zainteresowany takimi pogaduszkami z dziewczynami. W sumie mu się nie dziwię, żaden chłopak nie lubi słuchać o innych chłopakach.

Musiałam wysiąść, żeby otworzyć bramę wjazdową. Nie wiem co się stało, ale chyba mój pilot się rozładował. Na moje nieszczęście, nie chciała zareagować na żadną możliwą siłę. Poprosiłam więc chłopaka o pomoc. Jemu od razu się udało i wjechałam na podwórko. Wróciłam do niego, żeby zamknąć na klucz. Niestety dla mnie, przed nami pojawił się Chris.

-Więc to tak spędzasz dzień beze mnie?! Z jakimś chłoptasiem?! - wykrzyczał zbliżając się. Poczułam skurcz żołądka, zapewne z obrzydzenia i strachu przed jego nieobliczalnymi ruchami.

-Mógłbyś się uspokoić? Evelyn nie chce z tobą rozmawiać – Luke stanął przede mną, aby mnie obronić.

-Kim ty w ogóle jesteś, żeby mi mówić takie rzeczy? Ona ma język i może sama mi powiedzieć..

-Idź stąd Christian. - Odezwałam się próbując się nie zająknąć.

-Kotek, nie pójdę nigdzie bez ciebie – zrobił kolejny krok będąc coraz bliżej. Boje się go po ostatnim razie, dlatego się cofnęłam. Poczułam obecność Luke obok, żeby mnie wspierać. Chwyciłam go za rękę nie wiedząc co zrobić. Mogłabym zadzwonić po policję, albo uciec do domu i czekać, aż sobie pójdzie.

-Stary, weź wypierdala stąd – nie wiem jak on to robi, że jest taki opanowany. Clari już by tu go zaczęła bić, ale poszła do domu, więc pewnie nic nie widzi.

-Kochanie, powiedz temu przybłędzie, żeby sam wypierdalał i zostawił sprawy w naszych rękach. Przecież kochamy się, powinniśmy się pogodzić..

Czemu ja wcześniej nie widziałam tych zagrywek? W moje słabe punkty uderza miłymi słówkami, które kiedyś działały. Teraz stałam się odporniejsza na nie, i na niego z czego się cieszę. Ale teraz czuje jak łzy zbierają się w moich oczach, prosząc o spokój. W głębi duszy miałabym ochotę się z nim pogodzić, pocałować i przytulić. Ale po chwili przypominam sobie obraz, który miał miejsce niedawno przed naszym rozstaniem. Zadrżałam pod wpływem wspomnień..

-Nie kocham cię – ledwo sama to usłyszałam, a co on ma powiedzieć stojąc dwa metry dalej? - I już nigdy nie będę potrafiła!

-Nie wierzę – kręcąc głową spojrzałam w jego oczy widząc jasne iskierki. Zaczynam balansować na krawędzi, ale nie przejmuje się tym. Chwyciłam przyjaciela i go pocałowałam. Poczułam jak się spiął, ale po chwili odwzajemnił pocałunek. Czując jego smaczne usta, opamiętałam się patrząc z powrotem na Chrisa.

-Teraz wierzysz? - Chłopak stał zamurowany, lecz nie długo. Po paru sekundach wymierzył cios w twarz Lucasa. Blondyn złapał się za wargę i oddał mu. Właśnie rozpętałam bójkę.

-Przestań! - krzyczałam do swojego byłego, widząc, że wpadł w jakiś szał. Zatrzymał się, ale tylko po to, żeby podejść do mnie i pociągnąć mnie za włosy. Zapiszczałam próbując się wyszarpać.

-Jesteś moja!

-Puść ją szmato! - moja przyjaciółka przybiegła i odepchnęła go ode mnie. Luke złapał go i nie pozwolił się ruszać. Wyrzucił go z mojego podwórka, a mnie zaprowadzili wspólnie do domu. Blondyn zamknął drzwi na klucz i pomógł mi dostać się na górę do sypialni. Nie poczułam kiedy łzy zaczęły się ze mną wylewać. Prosiły mnie o chwilę spokoju od tego, ale ich nie posłuchałam.

-Nienawidzę go.. siebie też.. całego świata – załkałam wtulając się w dziewczynę.

-Nie mów tak! To nie twoja wina, po prostu popełniłaś gdzieś błąd.

Poczułam wibrację w tylnej kieszeni, więc leniwie wyciągnęłam telefon i odczytałam wiadomość od rodziców. Powiadomili mnie, że dziś nie wracają na noc, bo mają nagły wyjazd służbowy. Rzuciłam komórkę na bok, jeszcze bardziej się załamując. Właśnie tej nocy nie chciałam zostać sama, a tu bum i wszyscy przeciwko mnie. Nie będę moim przyjaciołom o tym mówić, bo i tak siedzę im na głowię od paru godzin.

-Zrobisz mi herbatę, zieloną? - poprosiłam brunetkę, która chętnie poszła na dół. Zostaliśmy sami, więc chłopak usiadł obok mnie. Oparłam się o niego, nie wiedząc co powiedzieć. Zrobiło mi się głupio, że wykorzystałam go wtedy. Nie powinnam tak robić, a w szczególności nie Lucasowi. Zamieszałam mu w głowie niepotrzebnym gestem. A chciałam mieć przyjaciela, chyba teraz nic z tego nie wyjdzie.

-Przepraszam cię za.. no wiesz...

-Już zapomniałem – poczochrał mnie po jeszcze bolącej głowie. Po tym szarpaniu, myślałam, że wszystkie włosy mi wypadły.

-Dzięki – wtuliłam się w jego tors spokojnie oddychając...

*

-Czemu ja tego nie widziałam?! No kurde – ochrzaniła mnie na do widzenia Clari. Musiałam jej opowiedzieć o pocałunku z Lacasem, bo sama bym sobie z tym nie poradziła. Niby zapomniał tak jak ja, lecz to dalej będzie siedziało w mojej głowie. Muszę się tego jakoś pozbyć, może ta dzisiejsza kolacja nie jest najlepszym rozwiązaniem?

-Powinnam odwołać kolację ? - Clarissa zatrzymała się i spiorunowała mnie wzrokiem.

-Wiem, że twój były to chory pojeb, jednak ty nie możesz przez niego tracić życia.

Więc proszę nie rób tego! Nie marnuj takiej okazji – zrobiła maślane oczka przytulając mnie na pożegnanie.

-Sama już nie wiem. Zastanowię się i dam ci znać - ucałowałam ją w policzek i wypuściłam. Zamknęłam się od razu na wszystkie możliwe zamknięcie, a wcześniej wspólnie sprawdziliśmy wszystkie okna i drzwi. Przesadzam trochę, z drugiej strony znam go i wiem jaki jest nieobliczalny. Nie chcę się obudzić jak na niektórych filmach, kiedy ktoś będzie stał nade mną z nożem lub jakimś innym narzędziem. Boję się takich sytuacji na ekranie, a co dopiero w swoim życiu.

Teraz brakuje mi rodzicielskiego ciepła. Szkoda, że moi rodzice akurat dziś musieli gdzieś wyjechać. Niby jutro wracają, ale to nie to samo. Będę sama całą noc, oprócz połowy wieczora, kiedy wyjdę na kolację. W sumie jeszcze sama nie wiem czy chcę tam iść. Niby będzie to jakieś oderwanie do tych strasznych sytuacji, ale z drugiej strony mogę się rozkleić, a tego znowu przy nim nie chcę. Nie powinnam robić takie wrażenia, na Zaynie Maliku. To nie estetyczne z mojej strony.

Patrząc na jedną ze ścian, gdzie mam umieszczone różne fotografie, dostrzegłam kilka znaczących zdjęć. Wstałam i jednym ruchem je wszystkie zrzuciłam. Zostało rozprzestrzenione po całej powierzchni paneli i dywanu. Znalazłam te, które są dla mnie najważniejsze. Natomiast złe wspomnienia zbierałam na inną kupkę. Złą część pamiątek zniosłam na dół, gdzie wszystkie po kolei cięłam na małe kawałeczki. Właśnie w taki sposób zawsze chciałam znosić rozstanie z chłopakiem. Brakuje mi czekolady i jakiejś smutnej muzyki. Oczywiście tego u mnie w domu nie brakuje, więc włączyłam radio, a w jednej ze słodkich szuflad, odnalazłam swoją ulubioną z nadzieniem karmelowym. Zabrałam się ponownie za rwanie i wycinanie. Niektóre nawet zaczęłam przypalać zapałkami, żeby dosłownie nie móc ich odtworzyć nigdy! Dobrze, że jutro wszystko wyniosę do śmietników, które trafią na wysypisko, aby moi rodzice się nie musieli martwić. Powiem im jak tylko wejdą do domu co się stało, ale powodu tego prawdziwego nie podam. Po co mają się martwić, skoro mogą się cieszyć z tego rozstania? Widzę już zadowolona minę taty, gdy nie patrzę na niego. On i Clari powinni sobie podać ręce, ze względu na szczęście z mojego nieszczęścia.

Doszłam do końca czekolady, jak i wszystkich zdjęć. Wróciłam na górę, gdzie dopiero spojrzałam na zegarek. Już nie ma odwrotu od tej kolacji, ponieważ mam 40 minut na przyjazd Malika. Muszę wziąć szybki prysznic i się jakoś pomalować, oraz ubrać..
........
Hejo misie xx
Jakoś wreszcie się za niego wzięłam i o to jest xd
Nie wiem co się ze mną dzieje, ale jakoś tak nie mam czasu prawie na nic... ehhhh tylko szkołą żyję i to jest do d... Ale postaram się jakoś nadrabiać w wolnych chwilach (takich mam mało xdd ) ale wszystko dla was <3
Buziaki i do następnego xx

sobota, 10 września 2016

Rozdział 12



-Wiem – wyszeptałam słysząc przeprosiny ze strony Chrisa. Z samego rana, kiedy tylko zaparkowałam pod swoją szkołą, stanął mi na drodze. Nie chciałam z nim rozmawiać, zaczęłam się bać. Ale wysłuchałam wszystkiego i z bólem, przebaczyłam mu. Nie do końca, bo wewnątrz wciąż czuje strach, lecz nienawidzę się kłócić. Brunet doskonale o tym wie, więc wykorzystuje moją naiwność.

-Kocham cię – podszedł bliżej i przytulił się do mnie. Odwzajemniłam uścisk, ale przerwał nam dzwonek. Ostatni tydzień w tej szkole. Trzeba się pouczyć do końca i mieć z głowy.

-Muszę iść – oznajmiłam odchodząc od niego. Jednak złapał mnie za nadgarstek, tym samym ruchem każąc mi stanąć. Westchnęłam i spojrzałam w jego oczy.

-Widzimy się potem?

-Po szkole jestem zajęta, może jutro dam radę...

-Unikasz mnie? Teraz tak będzie?! - podniósł ton głosu, więc wyszarpałam się i zrobiłam krok w tył. Dałam mu znak, że nie toleruje takiego czegoś. -Przepraszam, ja nie wiem co mam robić. Nie chcę cię stracić, a widzę co się dzieje..

-Chris, nic się nie dzieje. Po prostu za tydzień mam maturę, chcę ją dobrze napisać, tyle. - Odpowiedziałam patrząc na chłopaka. Pokiwał minimalnie głową. Chciałam już iść, móc zostać sama i z nikim nie rozmawiać.

-Okej, ale wieczorem przyjadę do ciebie – zrezygnowana tylko powiedziałam krótkie „dobra” i pobiegłam w stronę budynku. Kiedy drzwi się zamknęły, odetchnęłam. Coraz bardziej zaczyna mnie irytować. Po sobocie, między nami nie będzie rewelacyjnie. Nie wiem co musi zrobić, abym mu przebaczyła całkowicie. Będzie ciężko, a jeśli dalej będzie tak wybuchał.. Spotka nas niemiłe zakończenie.

Całe szczęście w klasie mogłam siedzieć i tylko słuchać. Przez cały dzień byłam nieprzytomna. Myślałam o sobocie, a jednocześnie niedzieli. Zdecydowanie ostatni dzień weekendu, przypadł mi do gustu. Nigdy nie spodziewałam się takiego wyjścia, jeszcze z taką osobą. Ale takie miłe zaskoczenia uwielbiam.

-Idziesz z nami na kawę? - spytał Justin wychodząc za mną ze szkoły.

-Dzięki, ale nie mam sił – odparłam posyłając mu przepraszający uśmiech. Odszedł ze smutną miną, ale zaraz obok mnie znalazł się Luke. Widział jaki mam humor, więc nie ryzykował podczas lekcji. Teraz chyba się stęsknił, bo stoi jakiś metr ode mnie nic nie mówiąc. Wzruszyłam ramionami i wskazałam na samochód. Skinął i ruszył do drzwi pasażera. Otworzyłam auto kluczem i oboje wsiedliśmy. Położyłam głowę na kierownicy czekając, aż o coś zapyta. Jednak on siedział cicho, dopóki się nie uspokoiłam. Oparłam się wygodnie o zagłówek, dając mu znak, że może już coś powiedzieć.

-Jak było w sobotę? Nic nie mówisz, do nikogo się nie odzywasz.. coś się wydarzyło?

Zamknęłam oczy próbując znaleźć odpowiednie słowa. Nie powiem całkowitej prawdy, owszem, chcę i to bardzo. Luke w moich oczach staje się być osobą, której mogę zaufać. A takich ludzi uwielbiam mieć wkoło siebie. Ale z drugiej strony, przestraszę go? Albo będzie chciał spotkać się z Chrisem, tego pragnę uniknąć. Nikt z moich przyjaciół nie wspomina dobrze takiego spotkania. Dosłownie nikt. Nie ważne kogo się zapytam, ktoś i tak musi skrytykować mój wybór.

-Po prostu pokłóciłam się z chłopakiem – wyszeptałam patrząc na niego – nie miałam nastroju na pogaduszki, a dziś rano przyszedł i...

-I straciłaś humor? - Kiwnęłam głową, a blondyn przejechał dłonią po moim ramieniu. Posłałam mu mały uśmiech i wróciłam chyba do siebie.

-Mój chłopak jest specyficzny – wypaliłam wkładając kluczyki do stacyjki – dlatego często psuje mi dzień.

Lucas zaśmiał się, dzięki czemu rozluźniłam się. Blondyn zaproponował wypad na lody. Nie chciałam się zgodzić, ale po namowie pękłam. Ruszyłam w stronę lodziarni, którą uważam za najlepszą. Kocham jeść tam każdy rodzaj lodów. Mam swoje ulubione, ale zawsze próbuję nowości.

Usiedliśmy przy stoliku, który zawsze zajmuję. Nie bywam tu codziennie,ale przynajmniej raz na dwa tygodnie. Z Clar lub rodzicami.

-Jeśli to twoja ulubiona lodziarnia, to wybieraj – podał mi kartkę, więc bez wahania zamówiłam nam dwa inne przysmaki. W międzyczasie, opowiedziałam Lukacowi o Chrisie. Nie wszystko, ale postanowiłam go wtajemniczyć w małym stopniu. Niech wie z kim się zadaje. To znaczy ja, to ja. Ale mam chłopaka, który nie jest dla każdego. Co ja mówię, on nie jest dla nikogo. Przecież Chris nie toleruję żadnych moich znajomych, a co dopiero moich kolegów. Ciężko jest mu zaakceptować, że mam znajomych nie tylko wśród dziewczyn. Od dziecka byłam wychowywana, żeby bawić się z każdym dzieckiem. Zostało mi to do dziś, i nie żałuję swoich wyborów. Jednego mogę bardzo żałować za jakiś czas, gdyż nie układa się nam jak wcześniej. Mam nadzieję, iż wszystko wróci i mój chłopak się poprawi. Jeśli zajdzie w nim chociaż malutka zmiana, będę szczęśliwa.

Kelner przyniósł nam pucharki z lodami, owocami oraz jakimiś innymi dodatkami. Luke zaklaskał widząc takie arcydzieła. Tal jak mówiłam, lubię tu przesiadywać i jeść. Potem się dziwie, że przytyłam, skoro żywię się w takich miejscach.

-Są genialne – ledwo zrozumiałam, przez ilość lodów w jego buzi. Wzięłam chusteczkę i wytarłam mu nos, gdzie znajdowała się mała ilość czekoladowych lodów. Puścił mi oczko, przez co go kopnęłam pod stołem.

-Poprawiłeś mój dzisiejszy dzień. - Oznajmiłam szeroko się uśmiechając.

-Polecam się na przyszłość. - Odparł ładując swoją łyżeczkę do mojego pucharka. Zrobiłam to samo, próbując jego deseru. Ja to jednak znam się na słodyczach.

-Odwieźć cię ? - Spytałam kończąc jeść.

-Jak chcesz – wzruszył ramionami.

Luke skończył pierwszy jeść i wyciągnął portfel. Pokręciłam głową, bo to ja chciałam zapłacić. Oczywiście mi nie pozwolił. Więc nie protestowałam, bo to nie ma sensu. Jak chłopak się uprze w sprawie płacenia, to niech już wyciąga pieniądze. Następnym razem ja postawie mu jakieś jedzenie.

Ruszyliśmy w kierunku jego domu. Na początku nie miałam pojęcia gdzie to jest, ale po chwili namysłu skojarzyłam. Nie wiedziałam, ze mój kolega mieszka na obrzeżach Londynu. Sądziłam, że mieszka bardziej w centrum, niż w oddali.

Musiałam przyciszyć radio, ze względu na skupienie. Natomiast nic mi to nie dało, bo słyszałam jak mój towarzysz, przyjemnie sobie nuci pod nosem. Zaczęło mnie to irytować, ale po chwili się rozkręcił. Chyba zapomniał o mnie, bo w samochodzie było słychać jego śpiew. Zaśmiałam się, na co przestał.

-Śpiewaj, miło się słucha – powiedziałam skręcając w odpowiednią uliczkę.

-To tutaj – blondyn wskazał na duży, pomarańczowy budynek. Zatrzymałam się tuż pod bramą. -Wejdziesz? Może jakaś herbata, kawa?

-Bardzo chętnie, ale chyba muszę wracać.

-Eve, nie daj się prosić – westchnęłam gasząc pojazd. Zaklaskał i wyszedł pierwszy. Dołączyłam do niego i po chwili znalazłam się na jego posesji. Musze przyznać, że nie jest jakaś malutka. Obok widać same bogate domy. Willa za willą. Rozglądałam się dookoła podziwiając ogród jego mamy, jak sądzę.

W środku ładnie wszystko urządzone, wysprzątane, a do tego byliśmy sami. Zastała nas głucha cisza, bo rodzice chłopaka, są w pracy do wieczora,

-Przynajmniej nie muszę siedzieć sam – oprowadził mnie po salonie – możesz iść gdzie chcesz, a ja przygotuje nam coś do picia.

Pokiwałam głową i poszłam na górę. Z ciekawości weszłam do pokoju, który był otwarty. Od razu rozpoznałam sypialnię Lucasa. Nie, żebym tu była wcześniej, albo się tym interesowała. Po prostu porozrzucane bokserki w Batmana, dają dużo do myślenia, Chyba, że jego tato takie lubi nosić. Wtedy mnie tu nie było.

Podniosłam parę fotografii, na których był wesoły Luke z rodzicami, oraz innymi dziećmi. Na jednej ścianie wisiał mały blondasek. Nie mogłam się powstrzymać, przed zrobieniem zdjęcia. Będzie pamiątka na jego urodziny.

Następnie zwiedziłam górny pokój gościnny, bo także był otwarty. Nie chciałam wchodzić, tam gdzie są zamknięte drzwi. To nie należy do dobrych manier, ani do mojego wychowania. Jakoś tak nie lubię szperać w czyiś rzeczach. Na dole zastał mnie piękny widok – czarne pianino. Z zaskoczenia musiałam go dotknąć. Nacisnęłam jeden klawisz, który doprowadził mnie do dreszczy. Tak za tym tęsknie. Przez te wszystkie zaliczenia, zaniedbałam lekcję gry na tym instrumencie. Korzystając z okazji, usiadłam na krzesełku i zagrałam parę nutek. Wciągnęłam się i nim się obejrzałam, już grałam swoje ulubione piosenki.

Z zamkniętymi oczami, czuje się jak w innym wymiarze. W swoim takim mały świecie, z muzyką i tym czego pragnę. Jedyne co mnie wybudziła z transu, to klaskanie. Wystraszona przerwałam podnosząc się w górę. Zauważyłam swojego kolegę, który stoi w przejściu i na mnie patrzy.

-Nie sądziłem, że jesteś tak dobra – wskazał bym szła za nim.

Znaleźliśmy się w kuchni, gdzie czekała na mnie zielona herbata. Zaskoczona wzięłam parę łyków.

-Skąd wiedziałeś?

-Intuicja mi podpowiadała – zaśmiał się pijąc swoją kawę – od kiedy grasz?

-Eee jakoś od dziecka. A ty?

-W tym roku minie 7 lat. - Uśmiechnął się pod nosem i wyjął wibrujący telefon z kieszeni. Odrzucił przychodzące połączenie. Aż sprawdziłam swoją komórkę, czy aby ktoś się do mnie nie dobijał. Bo wyciszyłam wszystkie możliwe dzwonki. Miałam jedno nieodebrane połączenie od Clar i wiadomość od swojego chłopaka.

Będę około 18 xx KC.

Przewróciłam oczami i wybrałam numer do przyjaciółki. Nie odbierała, więc zostawiłam jej wiadomość głosową. Jak dosłucha to oddzwoni, jeśli to coś ważnego.

**

-Na prawdę? - wybuchłam śmiechem, żegnając się z chłopakiem. Na sam koniec rozśmieszył mnie do bólu brzucha. Spędziliśmy wspólnie parę ładnych godzin, aż zaczęła się zbliżać godzina spotkania z Chrisem. Musiałam jechać.

-Musimy kiedyś tam pojechać – pokiwałam głową, bo to dobry pomysł. Wesołe miasteczko zawsze jest czymś ciekawym. Szczególnie jak słyszy się takie historie.

Przytuliłam blondyna i wsiadłam do swojego samochodu. Wycofałam i ruszyłam do przodu. Musze gdzieś zakręcić i wjechać na główną. Jedyną możliwa opcją było podjechanie pod czyjąś bramę. Szybko nakręciłam i odjeżdżając musiałam się minąć z innym pojazdem. Za kółkiem siedział Zayn. Zdziwiona zaczesałam włosy do tyłu. Mężczyzna był tak samo zdezorientowany jak ja. Malik pomachał do mnie, na co odpowiedziałam tym samym. Najwidoczniej trafiłam do miejsca jego zamieszkania, lub to czysty przypadek.

Wreszcie dotarłam do domu. Oczywiście zajęło mi to trochę, przez korki. Christian stał już pod bramą z bukietem kwiatów. Otworzyłam bramę pilotem i wjechałam pod dom.

-Hej, przepraszam za spóźnienie – zaczęłam się tłumaczyć, jednocześnie próbując znaleźć klucze od domu – jeszcze te korki. Ehhh..

-A gdzie byłaś tyle czasu? - Zapytał łapiąc mnie za rękę, żebym się uspokoiła.

-Eee – zawahałam się otwierając dom – mój kolega zaprosił mnie do siebie. Więc siedzieliśmy rozmawiając u niego.

Jego twarz przybrała złą minę. Nie lubię jej, bo zaraz zacznie się kłótnia, albo krzyki.

-Więc wolałaś siedzieć z jakimś fagasem, niż spotkać się ze mną?!

To się zaczęło. Który to już raz? Ahhh..

-To jest mój kolega. Przepraszam jeśli to coś złego, że spędzam z nim czas. Ale najwidoczniej nie potrafisz zaakceptować faktu, że mogę mieć znajomych płci męskiej. - Poczułam na swoim policzku mocne pieczenie. Złapałam się za to miejsce i spojrzałam na osobę, która za tym stoi. Nie krzyknął. Nie złapał mnie mocniej. Nic nie kazał mi robić. Ale wykonał coś, czego się nie spodziewałam. W moich oczach został nikim. Zebrały mi się łzy, którym pozwoliłam wypłynąć.


-Eve – wyszeptał – ja-a.. sprowokowałaś mnie ii..

-Nie wierzę – pokręciłam głową – a ty dalej swoje.

-Kotek, daj spokój..

-Daj spokój?! Słyszy siebie?! - prychnęłam łapiąc się za głowę – nie mów już tak do mnie, okej? Między nami koniec. Podziękuj samemu sobie, kotek.

Chciałam zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale uniemożliwił mi to. Nie chciałam się z nim siłować, bo przez łzy nic nie widziałam, a do tego straciłam siły.

-Nie wiesz co mówisz, jesteś w szoku. - Wybuchnął nagłym śmiechem, co mnie przeraziło. - Ochłoń i jutro pogadamy. Kocham cię skarbie, nie możesz odejść, po prostu nie możesz – nachylił się chcąc mnie pocałować. Odsunęłam się i zatrzasnęłam drzwi. Przekręciłam klucz, mając nadzieję, że odejdzie. Natomiast on zaczął walić ręką po oknach i drzwiach. Przerażona wykręciłam numer co Clari. Nie odbierała, więc kolejną osobą był Lucas.

-Jus tęsknisz? - spytał odbierając telefon.

-Luke – wytarłam pojedynczą łzę – możesz przyjechać do mnie? Proszę..

-Co się stało? - widziałam jego przerażenie, ale też usłyszałam jak zbiega po schodach.

-Proszę, wytłumaczę ci jak będziesz..

Usiadłam pod wejściem bezradna. Płakałam i cały czas widziałam, ten moment w swojej głowie. Chciałam się uspokoić, lecz chłopak dalej stał pod moim domem, próbując wywołać mnie na zewnątrz. Oczywiście zatkałam uszy dłońmi, błagając, aby przestał i zniknął. Kocham go, kochałam go.. sama już nie wiem. Mogłabym mu dużo wybaczyć, jednak to było już za dużo jak na mnie. Nigdy nie posądzałam go o takie coś. Wiem, że Chris jest wybuchowy, nerwowy, ale jego ręka nie wylądowała na moim ciele, ani razu...

Załamana podniosłam się, słysząc domofon. Zaglądnęłam za okno, gdzie zauważyłam obcy samochód. Otworzyłam bramę i dom. Czekałam na schodach, aż Luke przyjdzie. Niepewnie wszedł do środka, cały zdyszany. Widząc mnie, stanął w miejscu rozglądając się.

Wstałam i mocno go przytuliłam. Gładził moje plecy, i coś szeptał pod nosem. Zaciskając wargi, starałam się zapanować nad łzami. Dalej sobie pojedyncze wypływały, nawet jak jego już nie było. Poszedł sobie jakoś przed Lucasem. Całe szczęście..

-Co się stało? - Odsunęłam się i wróciłam na schody. Usiadłam podkurczając nogi. Wskazałam na swój policzek, który jest jeszcze zaczerwieniony. Blondyn przejechał ręką po nim. Spojrzał mi w oczy, a ja pokiwałam.

-Zerwałam z chłopakiem – wyszeptałam, próbując się uśmiechnąć.

-Nie wierzę – pokręcił głową. Oparłam się o jego bark. Właśnie teraz potrzebuje czyjegoś wsparcia. Chciałabym, aby to Clar tu siedziała ze mną, jednak nie odbiera. Więc moje zaufanie do Lucasa wzrasta coraz bardziej, ze spotkania na spotkanie.

Jestem na skraju załamania, więc pewnie opowiem mojemu towarzyszowi, w jakim związku żyje od jakiegoś czasu..

*

-Nie chcę cię zostawiać – spróbował się podnieść, ale moje ciało mu uniemożliwiło.

Leżałam na nim od godziny, wycierając oczy i opowiadając wszystko od początku, aż do dnia dzisiejszego. Oczywiście musiał złożyć przysięgnę, na małego paluszka.

-Moi rodzice zaraz wracają – spojrzałam na zegarek. Dochodzi 20, więc właśnie wsiadają do samochodów. -Będzie niezręcznie, jak cię tu zastają o tej porze.

-Lepiej, żebym był to ja niż ten chuj. - Stwierdził tym razem już wstając. Wysmarkałam nos i wstałam za nim. Za szybko się podniosłam, ponieważ o razu wróciłam na poprzednie miejsce, łapiąc się za głowę. Czarny obraz wszędzie. Duży oddech i ponowna próba. Niezgrabnie odnalazłam kapcie i ruszyłam na dół. Nie chcę wiedzieć, jak bardzo źle wyglądam.

Podkrążone oczy, czerwony nos, rozwalone włosy i cała w dresie. Obserwowałam na siedząco jak Luke ubiera buty i kurtkę. Nie śpieszył się. Pociągałam nosem co chwilę. Kiedy już się zebrał wstałam i go przytuliłam. Poczułam jak mocno owija swoje ręce, wokół mojego słabego ciała.

-Dziękuje – wyszeptałam robiąc krok w tył.

-To ja dziękuje, że mi zaufałaś.

Zamknęłam drzwi za nim na klucz, tak samo postąpiłam z bramką, jak tylko opuścił moje podwórko.

Nie wiedząc co ze sobą zrobić, poszłam do kuchni. Najlepszym pomysłem jest gorąca herbata z cytryną, oraz prysznic. Najpierw picie, a potem mogę pójść się wymyć z tego dnia. W międzyczasie próbowałam dzwonić do przyjaciółki, jednak dalej nie odbierała, zostawiłam jej kilka wiadomości. Może jak odsłucha to przyjedzie do mnie. A tymczasem posiedzę sama, czekając na rodziców. Jutro nie wiem czy pojadę do szkoły. Znając życie, Christian będzie czekał na mnie. A nie chcę go spotkać, a już na pewno z nim rozmawiać. Poproszę Lucasa, żeby przyjechał po mnie. Myślę, że się zgodzi na niańczenie mnie przez pewien czas.

Kocham siedzieć na parapecie i obserwować miasto. Moje ulubione zajęcie, kiedy nie mam humoru na nic. A dziś właśnie tak jest, po prostu mam dość wszystkiego i wszystkich. I jeszcze herbata mi się skończyła, cudownie.. Wstałam z miejsca, okryta kocem i szurając nogami kierowałam się do łazienki. Nie patrząc w lustro, pozbyłam się ubrań i weszłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę, zatrzymując się w miejscu. Spłukiwałam z siebie wspomnienia dzisiejszego dnia...
.....
Hejka xx Przeprasza za opóźnienie, aż takie duże ;-; Ale szkoła się zaczęła.. co tu innego napisać.. Rozszerzenie z biologii i chemii nie jest łatwiutkie, więc poświęcam dużo na naukę ; <
Więc wybaczcie, jeśli będę dawała z takimi opóźnianiami ;cc
Ale nigdy nie zapomnę o rozdziale, obiecuje xx
Boże... dziś jest pechowy dzień w połowie.. telefon pierwszy raz upadł mi tak, że do połowy się rozlał.. Już kiedyś miał zderzenia z ziemią, nawet z 20 metrów mi spadł i nic. A dziś taki nieszczęśliwy traf...
Ahhhh.. a  co u was? Jak sql ? :3
Buziaki ; ****