poniedziałek, 16 stycznia 2017

Rozdział 16


-Nie mogę w to uwierzyć - zobaczyłam łzy w oczach mamy - moja córka właśnie kończy szkołę.
-Jeszcze wczoraj nie wiedziałaś, którą sukienkę ubrać na początek roku szkolnego - wspomniał tato wchodząc do mojej sypialni. Oderwał mamę od płaczu, prośbą o zawiązanie krawatu. Spoglądałam na siebie w lustrze. Widzę nową osobę, którą wykreowałam przez te trzy lata. Nie sądziłam, że stanę się lepsza wersją siebie, dzięki ludziom i szkole. Z jednej strony jestem bardzo szczęśliwa, że już kończę tą mękę, ale z drugiej będzie mi brakować wszystkiego. Nawet lekcji matematyki, których wprost nienawidzę. A już na pewno będę tęsknić za znajomymi, bo jak to w życiu bywa, pewnie się rozjedziemy i tyle z naszej przyjaźni.
-Zaraz wychodzimy - powiedział tato i wyszedł zostawiając mnie i mamę. Spojrzałam na nią, a ona na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko poprawiając loki.
-Ta sukienka jest idealna na taką uroczystość - podeszła do mnie, żeby przejechać ręką po moich włosach. Pewnie jak za kilka lat będę mamą, to zrozumiem to co teraz moja rodzicielka czuje.
Wzięłam z łóżka torebkę, "togę" i specjalną czapeczkę.
Na trzęsących się nogach weszła do samochodu, gdzie już wszyscy czekali. Zapięłam pasy i wyjęłam komórkę, żeby życzyć powodzenia Clar, która też ma dziś zakończenie. Uzyskałam natychmiast odpowiedź i komentarz, dotyczący mojego spotkania z Zaynem. Pokręciłam tylko głową zagryzając dolną wargę. Mam nadzieję, że moi rodzice nie będą chcieli na to jechać. Pewnie posiedzimy wspólnie w jakiejś restauracji, a potem będę mogła udać wyjazd do przyjaciółki.
Tak na prawdę, to chciałabym im powiedzieć co się dzieje w moim życiu. Ale wiem, że zawiodę ich tym. Nie wiem dlaczego, ale po prostu tak czuje. Może nie mamę, ale tato na pewno nie będzie zadowolony ze mnie. A jakoś nie wyobrażam sobie kłótni, tuż przed wyjazdem na studia. Oni mimo wszystko są moimi rodzicami, więc kocham ich nad życie. Nie wiem co musieliby zrobić, żeby zmieniła zdanie.
-Proszę - Feliks otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść.
-Dziękuje - posłałam mu uśmiech i poczekałam na rodziców. Kiedy byli koło mnie, ruszyliśmy w kierunku auli. Wszyscy byli na swoich miejscach, co chwilę ktoś dochodził.
-Leć do swoich - powiedział tato wskazując na Holly - a my zajmiemy miejsca i porozmawiamy z naszymi znajomymi.
Pokiwałam głową i zostawiłam ich w tyle. Przywitałam się z Holl i po chwili też dołączył do mnie Luke. Serce strasznie mi zaczęło walić, kiedy usiadłam wśród swojej klasy. Oczywiście ze względu na stanowisko, jakie pełnię w szkolę, jestem zmuszona do wypowiedzenia paru zdań. To jeszcze bardziej mnie zestresowało, ale miałam parę dni na wymyślenie czegoś sensownego. Tak też nauczyłam się wypowiedzi na pamięć, ale też mam spisane wszystko na karteczce. Nie chcę popełnić żadnej gafy. Zdenerwowana rozglądałam się po gościach, których z chwilą przybywało. Może nie interesowali mnie wszyscy, ale tylko jedna osoba? Nie widziałam go jeszcze, może się nie zjawi?
-Musi być, inaczej nie zaczną - wyszeptała Holly łapiąc moje spojrzenie - od razu widać.
Wzruszyłam ramionami i wróciłam do nerwowego poruszania nogą. Lucas po minucie złapał mnie za kolano i zatrzymał ruch. Spiorunowałam go wzrokiem, a ten tylko pokręcił głową. Nie puścił mnie, więc byłam zmuszona do siedzenie w bezruchu. W końcu na scenę weszła pani dyrektor w towarzystwie kilku nauczycieli.

Kilka godzin siedzenia się zaczyna...

-Witam wszystkich tu zgromadzonych w ten szczególny dzień dla naszych maturzystów. - Zwróciła się w nasza stronę.- Jest nam niezmiernie miło, że mogliśmy was uczyć przez te piękne trzy lata waszego życia. Mogliśmy oglądać jak każdy z was, otwierał się z dnia na dzień. Wszyscy staliście się dojrzalsi i odpowiedzialniejsi. Co roku musimy się żegnać z niektórymi, a teraz i przyszedł czas na was....
Chciałam bardzo słuchać, ale moją uwagę przykuł Zayn. Wszedł w połowie przemówienia, nie zwracając uwagi na nikogo. Po prostu szedł wpatrując się w swój telefon. Zajął miejsce trzy rzędy przede mną. Schował komórkę do spodni i zajął się słuchaniem, a ja poczułam wibrację w torebce. Wyjęłam urządzenie, które wydawało charakterystyczny dźwięk. Uśmiechnęłam się szeroko czytając wiadomość od niego.

Czy ominęło mnie coś szczególnego? ; )
Rozglądnęłam się dookoła, ale całe szczęście nikt nie zwracał uwagi na jedną uczennicę, która siedzi na telefonie, zamiast słuchać ostatniej przemowy pani dyrektor. Jedynie Luke szturchnął mnie w ramię, dając sygnał, że moi rodzice na mnie patrzą. Dyskretnie do nich pomachałam i wróciłam do pisania odpowiedzi.

Całe szczęście jeszcze nie.. xx
Słysząc słowa kończące początek całej ceremonii, wróciłam do patrzenia na scenę. Zaczęli rozdawanie dyplomów klasie A. Ja jestem w B, więc chwila moment i my tam będziemy mogli wejść, a następnie dojdzie do mojej przemowy. Mam nadzieję, że jest znośna i nadaje się do wygłoszenia. Czytałam ją kilka razy Clari, a ta nie narzekała. Może tylko raz coś powiedziała, ale raczej chodziło jej o to, że zbyt wiele razy słyszy to samo. Lecz mimo wszystko podobało jej się, więc każdy powinien się wsłuchać i nie zasnąć...
-A teraz zapraszamy klasę 3B - jednocześnie wszyscy wstali i według numerków w dzienniku, udaliśmy się w kierunku sali. Przechodząc obok rzędu dla specjalnych gości, nie spojrzałam na niego. Bardzo chciałam, ale coś mi mówiło, aby tego nie robić. Jestem na samym przodzie, więc po usłyszeniu swojego imienia zrobiłam kilka kroków do przodu. Pani dyrektor wręczyła mi dyplom. Z uśmiechem spojrzałam na rodziców i kątem oka na Zayna. Wróciłam do klasy i po rozdaniu wszystkich świadectw, został mi oddany głos.
Trzęsącymi rękoma złapałam za mikrofon i po wdechu zaczęłam mówić.

-Witam wszystkich zgromadzonych, jest to dla nas bardzo szczególny dzień. Nie tylko dlatego, że opuszczamy mury, do których chodziliśmy 3 lata. Ale zaczyna się całkiem nowy rozdział w naszym życiu - dorosłość. Każdy się tego boi, ale postaramy sobie dać radę. - Zdenerwowana uśmiechnęłam się do taty- na pewno każdy chociaż trochę zatęskni za liceum i kiedyś wróci, przynajmniej powspominać. Jedno jest pewne, będziemy gonić za naszymi marzeniami i zrobimy wszystko, czego nas nauczono. Będziemy świetnymi ludźmi, którzy będą szczęśliwi nawet na drugim końcu świata, gdzie może będą studiować. - Spojrzałam w stronę swojej klasy, gdzie wszyscy mnie słuchali - Przychodzi właśnie taki okres w życiu człowieka, kiedy zatrzymujemy się i pytamy " Co dalej?" Nie znam odpowiedzi, ale właśnie dzisiaj wielu z nas sobie zada lub już zdało to pytanie. Mam nadzieję, że wszyscy moi znajomi poradzą sobie z przeszkodami i dotrą do celów. Trzymam kciuki i do zobaczenia. Dziękuje.

Skinęłam głową w stronę Zayna, który jako pierwszy zaczął klaskać. Zeszłam ze ceny i znalazłam się obok Lucasa, który przytulił mnie na otuchę. Ochłonęłam, bo cały czas czułam ogromny stres. Kilka wdechów i wydechów doprowadziło mnie do równowagi. Złapałam przyjaciela za rękę i wspólnie zaczęliśmy iść na miejsca.
-Już po wszystkim - wyszeptał gładząc dłonią po moich plecach - zaraz się zwijamy do domu.
Pokiwałam głową i usiadłam słuchając ostatnich nazwisk które wychodziły po dyplomy. Parę minut jeszcze nam to zajęło, aż wreszcie Pani dyrektor zdzwoniła ostatni raz dla nas dzwonkiem.
Rzuciliśmy czapki w górę i z oklaskami zaczęliśmy opuszczać aulę. Chciałam uciec jak najszybciej, żeby nie rozmawiać z Zaynem przy rodzicach. Może się trochę obrazić za takie zachowanie, ale według mnie tak będzie lepiej. Nie tylko dla mnie, ale pewnie też dla niego.
-Evelyn - co za pech - wspaniałe przemówienie. Aż zacząłem wspominać swoje czasy
liceum.
-Emm.. dziękuje. Chciałam trafić do każdego serduszka..
-Do mojego na pewno trafiłaś - i ten jego uśmiech. Nogi jak z waty, ale zobaczyłam mamę, która zmierzała w moja stronę. Za nią szedł mój tato, który jeszcze nie zauważył mojego towarzysza. Nic oprócz uśmiechu nie przyszło mi na myśl. Stałam i czekałam na najgorsze...
-Kochanie jesteśmy tacy dumni! - Zostałam podniesiona w górę i okręcona kilka razy.
-Gratuluję córki - usłyszałam i chyba dostałam zwału. Mina moich rodziców = bezcenne.
Spojrzeli najpierw na niego, potem na siebie, aż wreszcie ich tęczówki spoczęły na mnie. Wzruszyłam dyskretnie ramionami i przygryzłam dolną wargę.
-Dziękujemy - odpowiedział tato - musimy już iść.

Odwrócili się na pięcie i tak jakby nie byli wychowani, po prostu odeszli. Moja szczęka wylądowała na podłodze. Musiałam pozbierać wszystkie zęby, żeby iść za nimi. Jednak zanim odeszłam zostałam złapana za ramię. Odwróciłam się do chłopaka.
-Do zobaczenia - nachylił się składając buziaka na moim policzku. Zarumieniona pokiwałam głową i prawie wybiegłam ze szkoły. Pragnęłam złapać oddech, ale bez przesady, bo moi kochani rodzice czekali na mnie. Najwidoczniej nie spodobał im się ten widok, ani komplement ze strony kogoś, kogo nie lubią.
Wolałam nie ciągnąć tematu, ani go nie zaczynać, więc zaczęłam machać dyplomem i wsiadłam do samochodu. Zapięłam pasy i z szerokim uśmiechem udawałam, że jestem bardzo zainteresowana oglądaniem swoich ocen. Spojrzałam tylko kątem oka na mamę, ale ta była zajęta przeglądaniem telefonu.
-Jesteśmy z Ciebie bardzo dumni - usłyszałam z ust taty, kiedy już byliśmy pod domem.

-Przecież wiem, nie musicie mi tego zawsze powtarzać - posłałam mu uśmiech i wysiadłam kierując się pierwsza do domu. Otworzył swoim kluczem i z ulgą weszłam do środka. Miałam ochotę zniknąć gdzieś w pokoju, i czekać do kolejnego wyjścia. Ale moje plany pokrzyżowało przyjęcie niespodzianka.

-Witamy absolwentkę! - Nasza gosposia wystrzeliła konfetti, a ja mogłam zaskoczona szybko zobaczyć, kto tam jest. Najważniejsza osoba w moim życiu, siedziała sobie spokojnie na fotelu popijając lampkę wina. Od razu pojawiły mi się łzy w oczach. Nie chciałam wyjść na dziecinną, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie pobiec do niej. Wtuliłam się w starszą kobietę i po prostu siedziałam na jej kolanach.
-Nie przyszła góra do Mahometa, Mahomet przyszedł do góry – powiedziała z dużym uśmiechem.
-To nie tak, obiecywałam, że przyjadę zaraz po zakończeniu roku – usprawiedliwiłam się – więc za niedługo będę u ciebie, babciu.
-Upiekę twoje ulubione ciasto – wyszeptała całując mój policzek. Pokiwałam głową i wstałam wycierając mokrą twarz. Postanowiłam przywitać się zresztą zaproszonych. Kilka ciotek, wujków, kuzyni, znajomi rodziców, aż w reszcie mogłam zająć się jedzeniem. Właśnie tego mi brakowało, słuchałam w ciszy gratulacji, i tylko dziękowałam. W końcu przyszedł moment, że mogłam zniknąć w swoim pokoju. Chwila przerwy mi się przyda. W końcu już zaraz matura i najdłuższe wakacje. Mam nadzieję, że uda się mój wyjazd z Clar do Chorwacji. Oczywiście mam mnóstwo planów związanych z wyjazdami. Muszę korzystać dopóki nie poszłam na studia. Potem to już będzie po jabłkach.

Położyłam się na łóżku i zaczęłam podziwiać sufit. Mogę już tak zostać do jutra?
Zawsze coś.. Teraz mój telefon zadzwonił, więc musiałam się podnieść i spojrzeć na sms. Zayn przypomniał mi, że będzie za dwie godziny pod moim domem.

Niech to szlag..
Biegiem ruszyłam do łazienki, gdzie wskoczyłam pod gorący prysznic. Umyłam się szybko, a następnie zaczęłam od nowa makijaż. Rzęsy, cień, róż, szminka. Tyle mi wystarczy. Blond włosy zostawię chyba takie jakie są z natury – proste. Kilka kosmyków, które odstawały postanowiłam załatwić prostownicą. Ona działa cuda. Wyglądając perfekcyjnie, weszłam w samej koronkowej bieliźnie do garderoby. Tam już mała zagwozdka. Sukienka, to na pewno. Tylko jaki kolor.. Na początku moje spojrzenie ukradła delikatna, pudrowa kreacja. Ale dekolt nie odpowiedni na taką okazję. Chociaż jakbym się uparła, to mogłabym ją nałożyć. Zaraz na następnym wieszaku pojawiło się kolejne cudo. Intensywny granatowy odcień, koronka, długość przed kolana, dekolt idealny, a plecy po prostu przepiękne. Dlaczego nie widziałam jej wcześniej? No tak, mam za dużo ubrań.
Wzięłam ją do pokoju, gdzie położyłam na łóżku. Myślę, że będzie dopasowana, więc muszę unikać swoich byłych nauczycieli. Niech zapamiętają mnie, jako tą pilną i cichą uczennicę.

Chwyciłam czarne szpilki i byłam gotowa. Spakowałam kilka podręcznych rzeczy do torebki i ubrałam sukienkę. Musiałam uważać, bo koronka jest strasznie delikatna. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam, że moje diety i ćwiczenia coś dają. Przejechałam ręką po włosach, dając im lekki nieład. Popsikałam się ulubionymi perfumami i z płaszczem i butach w ręce wyszłam z pokoju. Zeszłam powoli oddychając. Wszyscy są w salonie, więc może nie zauważą mojego wyjścia. Stanęłam na ostatnim stopniu i patrząc po bokach zeszłam dalej do przedpokoju. Ubrałam się i z bijącym sercem nacisnęłam na klamkę.
-Gdzie idziesz? - Usłyszałam i podskoczyłam. Zaklęłam w duchu i odwróciłam się do taty z uśmiechem.
-Obiecałam Clari, że będziemy dziś świętować koniec szkoły – powiedziałam tak, jak wcześniej zaplanowałam. Dziękowałam Bogu, że zapięłam jeden guzik w płaszczu, dzięki czemu tacie nie rzuciła się w oczy krótka sukienka.
-Rozumiem – podrapał się po karku – tylko nie wracaj za późno. - Pocałowałam go w policzek i wesoła wyszłam na zewnątrz. Akurat dostrzegłam światła pod bramą.
Udałam się w tamtą stronę, a naprzeciw wyszedł mi szatyn.
-Hej – przywitałam się z mężczyzną, który otworzył przede mną drzwi. Weszłam do środka i zapięłam pasy. Czułam jak moje serce trochę przyśpiesza, ale to bardzo miłe uczucie. Zayn włączyłam radio i podkręcił ogrzewanie, widząc moje gołe nogi. Podziękowałam mu w duchu, bo jestem strasznym zmarzluchem. Jednak wolę lato i gorące dni.
-Powinniśmy zdążyć na sam początek – powiedział wycofując spod mojej posesji.
-Byłeś już na takim przyjęciu? - Pokiwał delikatnie głową.
-Niestety – odpowiedział spoglądając na mnie. Wzruszyłam ramionami i mogłam się tylko domyślać, że zawsze jest nudno, albo nie tak jak on by tego chciał. Ale czego się spodziewać po bankiecie w szkole. Musi być sztywno, a co za tym idzie, nie jest to dla młodych osób. Więc będę musiała się szybko ewakuować...

*
-Zawsze tak na ciebie patrzą? - Wyszeptałam odpinając płaszcz. Pomógł mi i podał kieliszek szampana. Od razu wzięłam łyk rozglądając się po ludziach. Zayn uśmiechał się do każdego i kiwał głową na przywitanie. Nie podchodził do nikogo, to każdy przychodził do niego.
-Przeważnie, ale dziś nie jestem sam – odparł łapiąc mnie za rękę. Nie dałam po sobie poznać, że prawie się zaczęłam krztusić napojem. Uśmiechnął się do mnie.
-Wyglądasz zjawiskowo – zjechał wzrokiem na sam dół i wrócił na moje usta, gdzie się zatrzymał. Przygryzłam dolną wargę, a jego oczy uległy rozszerzeniu. Czułam już rumieńce, ale w porę odwrócił się do kobiety, która do nas podeszła.
-Zayn – powiedziała.
-Kim – odparł bez żadnych emocji w głosie. Kobieta starsza ode mnie, wyższa, brunetka. Kompletna odwrotność mnie, ale nie odrywała od niego wzroku. Pewnie nawet nie zauważyła, że ktoś stoi obok niego. Dopiero kiedy jej wzrok zszedł niżej, zauważyła, że Zayn trzyma czyjąś rękę. Jak się okazało, to była moja część ciała. Spiorunowała mnie wzrokiem, na co się przestraszyłam. Mogłaby mnie zabić, gdyby miała jakieś czarne moce. Mulat zasłonił mnie swoim ciałem, tak jakby też o tym pomyślał.
-Nie przedstawisz nas sobie? - Spytała unosząc bardzo cienką brew w górę. Usłyszałam jak mój towarzysz wzdycha.
-Evelyn to jest Kim, moja dawna..
-Dziewczyna – dokończyła za chłopaka, a mnie zaskoczyła. Najwidoczniej nie rozstali się w dobrych relacjach.
-Witam Pana Malika – uratowała nas Pani dyrektor, która zmierzała w naszą stronę. Ukryłam się całkowicie za jego ciałem i odwróciłam plecami. Chciałam puścić jego rękę, ale zacisnął nasz uścisk. Spróbowałam jeszcze raz, i chyba podziałało. Nie spojrzałam na niego, ponieważ był zajęty rozmową z moją byłą nauczycielką. Nie chce się narażać na plotki, ani potem jakieś nieporozumienia.
-Witam Panią – szatyn ucałował jej dłoń, a Kim odeszła od nas kilka kroków dalej. Czułam jak wypala mi dziurę w plecach. Już chyba mam dość tego przyjęcia. Wypiłam duszkiem napój i poprosiłam o jeszcze jeden kieliszek. Kelner po chwili mi go przyniósł, więc podziękowałam i odeszłam od rozmawiającej dwójki. Ostatni raz postanowiłam pójść i pooglądać dyplomy za różne olimpiady i klasowe zdjęcia. Skrzyżowałam ręce i chodziłam od ściany do ściany czytając nazwiska. Czułam się taka wyróżniona, widząc na kilku swoje własne nazwisko. Niby szkoła nie jest niczym super dla uczniów, ale kiedy się ją kończy, to chce się wrócić do początku. Aby poznać znowu tych samych wspaniałych ludzi i spędzić interesująco z nimi czas.
-Też ci się nudzi? - podskoczyłam czując czyjś oddech na swoim karku.
-Aż tak to widać? - Zaśmiałam się odwracając do chłopaka. Prychnął dając mi zbyt jasną odpowiedź – Strasznie szybko się pozbyłeś Pani dyrektor – skomentowałam dopijając szampana.
-Nie chciałem zostawiać swojej partnerki samej – odparła biorąc ode mnie pusty kieliszek -Pokazałem się, więc możemy uciec tyłem – zaproponował ciągnąc mnie za sobą – nie będą tęsknić, a my przynajmniej nie zaśniemy z nudów.
Po drodze napotkał jednego z kelnerów, któremu wręczył naczynie.
Szłam trzymając się jego ręki. Najpierw poszedł po nasze płaszcze, a następnie wróciliśmy do głównego holu, gdzie udało nam się wyjść bez zwrócenia czyjejkolwiek uwagi. Będąc już w aucie mogłam wybuchnąć śmiechem. Nie spodziewałam się tego po nim. Wywarł na mnie dobre wrażenie.
-Wyglądasz zbyt ślicznie, żeby wrócić teraz do domu – powiedział wyjeżdżając z parkingu – co powiesz na pojechanie do mnie?

Dobrze się zastanów..
-Jestem za – odpowiedziałam sprawdzając godzinę. Minęły niecałe dwie godziny odkąd wyszłam z domu. Rodzice pewnie są zajęci rozmowami z rodziną i znajomymi, więc nie zwrócą uwagi na mój powrót. Pewnie połowa naszych bliskich zostanie na noc. Mam nadzieję, że zdążę się pożegnać z babcią. Strasznie jestem z nią zżyta, zaraz po maturze znikam i zaszywam się w Bradford.
-Nie boisz się psów? - Spytał zjeżdżając w już znaną mi ulicę. Pokręciłam głową patrząc w bok, gdzie minęliśmy dom Lucasa.
-Dlaczego pytasz?
-Ponieważ moim jedynym przyjacielem w domu jest Roki. - Zastanowiłam się jaka to rasa, jedyne co mi przyszło od razu do głowy to jakiś duży pies. Może Owczarek, albo Labrador...