poniedziałek, 7 listopada 2016

Rozdział 15


Pierwszy raz obudziłam się koło jakiegoś mężczyzny. Nie wliczam w to nikogo z mojej rodziny. Nie ruszałam się odkąd otworzyłam oczy. Obserwowałam jego twarz i słuchałam oddechu. Zawsze myślałam, ze to Chris będzie koło mnie leżał, pewnego pięknego dnia. Jednak marzenia nie zawsze się spełniają. Jedyne czym teraz mogę się przejmować, to powrót rodziców i szkoła, którą mam tylko do jutra, bo w piątek jest zakończenie. Kto by się tego tak szybko spodziewał? Owszem, chciałam już mieć to wszystko za sobą, ale moi znajomi znikną z mojego punktu widzenia. Już w ogóle nie będę miała z kim gdzieś wychodzić oprócz Clari. Mam nadzieję, że Luke zostanie ze mną i razem wyjdziemy na studia. Przynajmniej jedna osoba będzie ze mną, dzielić wspólne zainteresowania.

Nie wiem czemu, ale wczoraj nie mogłam zasnąć przez burzę. Próbowałam ze wszystkich sił, ale nie wychodziło. Dlatego zagadałam na śmierć Zayna. W pewnym momencie sama siebie usypiałam. Najważniejsze i chyba najgłupsze to mu powiedziałam. A mianowicie wytłumaczyłam mu tak minimalnie sprawę, między mną a Chrisem. Nie było to zbyt mądre posunięcie, ale nie zagłębiałam się w szczegóły. Po prostu wytłumaczyłam, że był zbyt agresywny jak dla mnie i to nie miało sensu trwać dalej. Jakaś część prawdy w tym jest, ale może kiedyś dokończę to opowiastkę...

Poruszył się, a ja wstrzymała oddech. Zayn podrapał się po nosie i po chwili ujrzałam brązowe tęczówki. Po dosłownie sekundzie, na jego ustach pojawił się cudowny uśmiech.

Boże, dziewczyno czy ty podkochujesz się w Panu Maliku?

-Długo tak leżysz? - Wychrypiał nie zmieniając pozycji. Pokręciłam głową, zakrywając się kołdrą. Tylko niech nie zobaczy moich rumieńców. Mogłam się trochę lepiej pilnować, i udawać drzemanie, a nie od razu się wydać. Głuptas ze mnie..

-Nie miałam serca, żeby ci przerywać – odezwałam się podnosząc telefon – O matko, zaraz spóźnię się na fakultety.

Wybiegłam spod kołdry, nie zwracając uwagi na śmiech z mojego łóżka. Znalazłam się momentalnie w łazience i spróbowałam w błyskawicznym tempie umyć zęby i uczesać włosy. Mam dosłownie 30 minut. Nie zdążę, a może jednak?

-Evelyn, zawiozę cię. I tak mam po drodze – powiedział przez drzwi.

-Okej! - krzyknęłam plując pianą do zlewu.

Nie ma po drodze, przecież jego firma jest w drugą stronę. Kompletnie nie ta sama trasa... Czyżby chciał spędzić ze mną więcej czasu?

Włosy musiałam podpiąć, bo nie chciały się ułożyć tak ja ja tego chciałam. Odpuściłam sobie makijaż i w naturalnych warunkach, wyszłam biegnąc do szafy. Wyciągnęłam granatowe rurki, szarą koszulkę na ramiączkach i koszulę w kratę. Wróciłam do pomieszczenia, gdzie spokojnie mogłam się ubrać. Zajęło mi to jakieś 3 minuty. Śniadanie sobie dziś odpuszczę.

-Przepraszam, że cię tak pośpieszam i nie zrobiłam jedzenia. Strasznie mi zależy, żeby zdążyć – usprawiedliwiałam się zakładając botki. Przystanęłam przed lustrem, jak to zawsze robię. Sprawdziłam swój strój i w obcasach chwyciłam torebkę i zbiegłam na dół. Zayn śmiał się idąc za mną. Mimo tego samego garnituru, wygląda dalej bardzo męsko.

-Dzień dobry - przywitałam w progu nasza gosposię. Mam nadzieję, że nie będzie wypytywać o mojego znajomego, ani nic nie wspomni rodzicom. Nie zamykałam domu na klucz. Jedynie musiałam otworzyć bramę i poczekać na otwarcie samochodu.

-Spokojnie Evelyn mamy 15 minut. Dojedziesz chwilę przed dzwonkiem – przejechał ręką po moim ramieniu i ruszył. Zapięłam pas i błagałam w myślach, żeby zdąrzyć tam dojść. Nienawidzę się spóźniać, a na te zajęcia po prostu nie mogę. Pani od razu na mnie naskoczy, jak to ma w zwyczaju i nie będzie milusio. A w najgorszym wypadku mnie wyprosi z zajęć. Całe szczęście jutro mam ostatnie takie fakultety i w piątek koniec roku.

-Obiecuje, że wynagrodzę ci to śniadanie kiedyś – przerwałam nasza ciszę – dziś po prostu jak widzisz, jestem zbyt zakręcona.

-Na pewno będę czekać – odpowiedział i posłał mi najpiękniejszy uśmiech, jaki z rana mogę oglądać – wiesz jak możesz mi to wynagrodzić?

-Zamieniam się w słuch.

-Po rozdaniu w piątek dyplomów, mamy mini bankiet. Sami sponsorzy, jacyś biznes Manowie i tacy inni ludzie. Wybierz się ze mną.

Nie wiem co odpowiedzieć. Nigdy nawet nie myślałam, że takie coś istnieje i to jeszcze w naszej szkole. Przecież ja właśnie kończę z tymi murami, a nie dalej w nich zostaje. Zresztą pewnie rodzice będą chcieli uczcić moje świadectwo z dobrymi ocenami.

Myśl Eve!

-Emm – odchrząknęłam – bardzo chętnie. - Wypaliłam gryząc się w wargę. Bardzo chce mu towarzyszyć na takim przyjęciu, ale nie do końca mogę?

-Wspaniale, przyjadę po ciebie w piątek około 6. - Pokiwałam głową uśmiechając się szeroko.

-Już jesteśmy? - spojrzałam na zegarek i zostało mi 5 minut. Przed szkołą widziałam Holly palącą papierosa. Zayn wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi. - Dziękuje za wczoraj, i za podwózkę.

-Cała przyjemność po mojej stronie. -Nachylił się składając na moim policzku buziaka. Oddaliłam się szybko w stronę koleżanki. Jej mina była bezcenna. Papieros to jej wypadł z ręki, a oczy ze zdziwienia się rozszerzyły.

-Co to było?! -Krzyknęła doganiając mnie. Wzruszyłam ramionami pchając drewniane drzwi.

-To był Zayn Malik – odpowiedziałam – podwiózł mnie do szkoły.

-Widziałam! Ale jak? Kiedy? Co jest między wami? - za dużo pytań jak na tak wczesną porę.

-Nie rób z tego afery, pogadamy po zajęciach – powiedziałam wchodząc do klasy Zajęłam miejsce obok Luke, który odsunął mi krzesło. Podziękowałam wyjmując zeszyt i długopis.

-Jak było? - wyszeptał, a ja uniosłam w górę kciuka i szeroko się uśmiechnęłam. Poczochrał mnie po głowie i zaczął coś notować...

**

-Jeszcze niedawno nie byłaś zainteresowana nawet rozmowa na jego temat, a teraz nagle widzę was razem? - Holly wkurzyła się na mnie po krótkiej opowieści, na temat Zayna u mnie w domu. Nie zrobiłam przecież jej tego specjalnie, jakby chłopak był nią zainteresowany, to na pewno nie nocował by u mnie i nie zaprosiłby mnie na bankiet piątkowy.

-Przepraszam, jeśli cię to zabolało – wyszeptałam mieszając łyżeczka w swojej kawie.

-Głuptasie! - chwyciła mnie za rękę – nie przepraszaj, całe szczęście Chris zniknął z twojego życia – uśmiechnęła się dając mi otuchę.

-Już myślałam, że będziesz się gniewać- pokręciła głowa biorąc łyk swojego napoju.

-A teraz mi powiedz jedno – zaczęła patrząc mi w oczy – zerwałaś z chłopakiem. Jesteś wolna, nagle pojawia się Lucas, które jest nieziemski. I z drugiej strony najseksowniejszy biznesmen. - wstrzymała oddech udając rozmarzenie się na jego temat.

-Co mam ci powiedzieć? - udałam głupią, bo sama nie chcę znać odpowiedzi na takie pytanie.

-Będzie coś między wami? Bo wiesz jak nie, to ja chętnie przyjmę ich obu...

-Holly! - skarciłam ją – Luke jest moim dobrym kolegom, może mieć mnóstwo dziewczyn, a nie akurat taką mnie. A Zayn... - przerwałam zapominając literek. - Nic nie wiem..

-Spaliłaś buraka! - wypiszczała doprowadzając mnie do jeszcze większego zawstydzenia.

-Przestań – wyszeptałam pijąc kilka łyków kawy i wyjmując portfel – muszę lecieć.

Wyszłam zabierając kurtkę na zewnątrz. Słyszałam jak dziewczyna stara się mnie zatrzymać, ale wolałam już iść. Nie lubię niezręcznych rozmów, szczególnie kiedy nie myślę o takich tematach. Na prawdę, jeszcze ani razu nie pomyślałam o nowym związku. Przecież nie minął nawet tydzień od mojego zerwania. Trochę czasu każdy potrzebuje.

Ze względu na ładną pogodę i brak auta, muszę iść do domu spacerkiem. Przynajmniej się trochę dotlenię i pomyślę co by tu robić przez resztę dnia. Oczywiście mogę spędzić parę godzin leżąc i nadrabiając supernatural. Kocham ten serial i mogę go oglądać cały czas. Ale z drugiej strony od poniedziałku mam matury i może powinnam sobie przypomnieć cały materiał z chemii? Niby jutro mam jeszcze zajęcia z chemii, ale i tak powinnam się poduczyć. Posiedzę trochę nad książkami, albo będę z rodzicami. W końcu dziś już są w domu. Może nawet już są i czekają na mnie. Parę dni bez nich i czuję taką pustkę. Zawsze są w domu i rozmawiają ze mną. A tu nagle taki długi wyjazd i musiałam być sama. Dobrze, że na jedną noc miałam kogoś, żeby się nie bać. Na pewno Clari nie może się doczekać mojego telefonu, żeby wszystkiego się dowiedzieć. Chciałam ją trochę potrzymać i zobaczyć kiedy się złamie, ale sama dokładnie nie wiem co się wczoraj wydarzyło. Jak dla mnie to strasznie szybko zmienia mi się humor, a może to ze mną jest coś nie tak? Oglądałam kiedyś taki film, że dziewczynami uważała wszystkich wkoło za złych, a nie zauważyła tych wad i choroby u siebie. Kto wie co siedzi mi w głowie, może jakaś osoba, która przejmuje kontrolę w nieoczekiwanych momentach mojego życia. Mam nadzieję, że jedna zwariowałam i wymyślam na poczekaniu głupie historie.

-Jezuu musiałaś tyle czekać na przyjście do mnie? Przecież od kilkunastu godzin umieram z ciekawości i nie myślałam o niczym innym, tylko o twojej randce.

-Chwila, chwila o nie była randka. Tylko wyjście na kolację – chyba sama próbuje się okłamać. Po minie przyjaciółki widać, że nie wychodzą mi kłamstwa.

-Chcesz coś pić? Ja właśnie robię sobie kawkę – weszła za blat, a ja zajęłam miejsce przy blacie.

-Mi też zrób małą rozpuszczalną – poprosiłam odkładając telefon przede mną, żeby widzieć jakby ktoś dzwonił.

-Rodzicie już wrócili? - Spytała podając mi „mój” kubek.

-Mama pisała SMS, że będą pod wieczór – odpowiedziałam.

-To możemy posiedzieć i pogadać o tobie i panu Maliku – szturchnęłam mnie w ramię i odeszła na bok. Nie zdążyłam jej oddać. Wystawiła jej język i zajęłam się sprawdzaniem telefonu. Dostrzegłam jakąś wiadomość, ale nie chciałam jej czytać. Była od Chrisa. Myślałam, ze nie będzie się do mnie odzywał po wszystkim. Szczególnie jak widział mnie z Lucasem. Ja bym sobie dała spokój, po takiej sytuacji.

-Przemyślałem wszystko.. kocham cię – przeczytałam na głos, a brunetka nie wiedziała od kogo – twój Chris – dokończyłam, a ona wypluła napój na swoje spodnie.

-O chuj – wyszeptała i wybuchła śmiechem – ten to ma tupet.

-Oj tak, jeszcze mu nie mało – czyściłam skrzynkę odbiorczą i schowałam komórkę do kieszeni.

-Czyli z nim tak definitywnie skończyłaś? - Uniosłam w górę brew.

-Kochałam go, ale po tym jak uniósł na mnie rękę, to już wszystko przeminęło...

-Nie ma co się przejmować, zajmijmy się plotkowaniem o Zaynie, a przy okazji o Lucasie..

**

-Masz się ubrać seksownie! Musisz go kusić, a potem pójdzie z górki. Skoro spaliście razem, to już coś znaczy – przytuliła mnie na pożegnanie – a do Luke wrócimy jutro.

-Kocham, pa – wyszłam zamykając za sobą drzwi. Przesiedziałyśmy razem jakieś 3 godziny, ale muszę wracać do domu. Nie chcę iść po nocy, szczególnie przez park. A tak mogę jeszcze sobie pooglądać roślinki...

-Tęskniłam za wami – uściskałam mamę i tatę – jak podróż?

-Kotek jesteśmy zmęczeni, ale za to szczęśliwi, bo znów mamy córkę pod nosem – zaśmiał się ojciec – opowiadaj jak u ciebie?

Prawda czy fałsz?

-Matura nadchodzi, jestem zdenerwowana, ale wszystko w porządku – uśmiechnęłam się zapewniając ich o mojej szczerości. Mama pokiwała głową i wróciła do pisania czegoś. Tato zajął się przełączaniem kanałów, a ja postanowiłam iść do siebie. Wczesne pójście spać na pewno dobrze mi zrobi. Powinnam zmienić numer telefonu, ponieważ przez ostatnią godzinę dostałam z 10 SMS od Chrisa. Przeraża mnie to. Za niedługo będę wychodzić na zewnątrz z ochroniarzem, a tego raczej bym nie chciała.

Włączyłam wieżę i puściłam sobie muzyczkę do kąpieli.

Tanecznym krokiem ruszyłam do łazienki, gdzie puściłam wodę do wanny.

Oh Lord heaven knows we belong way down below...” śpiewałam pod nosem ściągając ubrania. Czując pod jedną stopą gorąc, zanurzyłam resztę ciała. Moja kochana wanna jest w sam raz, że mogę się wygodnie w niej położyć. Nie było trudne znaleźć taką, kiedy ma się niecało 163 cm wzrostu.

Nie spodziewam się dzisiaj już nikogo, więc ubranie zwykłych leginsów i dużej koszulki, brzmi całkiem dobrze. Spokojne popołudnie w swoim pokoju, oczywiście z książką od chemii, bo z nią mam do pogadania.

Wyszłam już z chłodnej wody chwytając za różowy ręcznik. Owinęłam się nim szczelnie i weszłam do sypialni.

-Boże! - zasłoniłam się podskakując ze strachu – co ty tu robisz?

Odpowiedzią był śmiech blondyna, a po chwili też mój. Emocje opadły i uspokoiłam się.

-Przyszedłem dać ci notatki, które chciałaś – wyciągnął z plecaka jakiś zeszyt, a ja sobie przypomniałam ten moment, kiedy go o to prosiłam.

-Przepraszam, zaraz wrócę – chwyciłam szybko ciuchy i wróciłam do łazienki. Zrzuciłam ręcznik, a następnie się ubrałam. Co za wyczucie czasu. Dobrze, że wyszłam w ręczniku, a nie bez niego. Wtedy już bym do niego nie wróciła.

-Nie byłam przygotowana na to, ze moi rodzice cię wpuszczą do mojego pokoju.

-Ja z twoich opowieści, tym bardziej byłem zaskoczony – zajęłam miejsce obok Luke na moim łóżku. Wzięłam od niego zeszyt i odłożyłam na szafce nocnej.

-Udała ci się randka, z tą dziewczyną od nas ze szkoły? - Zapytałam przeczesując ręką lekko wilgotne włosy. Lucas przez chwilę milczał, najwidoczniej nie poszło tak jak sobie wyobrażał. Widziałam ją raz, może dwa razy i wydawała się być naprawdę miłą osobą. Chyba, że nie znam się na dziewczynach i gustach swoich znajomych.

-Wiesz, było całkiem fajnie – skierował twarz w moją stronę – lecz nie jest taka, jak sobie wyobrażałem dziewczynę.

-Czyli to nie twoja księżniczka? - Prychnęłam, ale słysząc dźwięk przychodzącego sms, wstałam by sprawdzić kto tam do mnie pisze.

-Coś w tym stylu, bo jednak taką Evelyn to ciężko znaleźć – wpuściłam to jednym uchem, a drugim wypuściłam, sprawdzając zawartość wiadomości od nieznanego mi nadawcy.

Mam nadzieję, że nasze piątkowe wyjście jest dalej aktualne. Nie mogę przestać myśleć o wspólnie spędzonym czasie. Zayn.

Tego się nie spodziewałam. Czy ja mu dawałam mój numer telefonu? Chyba nie, chociaż nie dam sobie reki uciąć.

-Eve? - poczułam szturchnięcie w bok ciała.

-Hm? - potrząsnęłam głową zwracając uwagę na chłopaka – przepraszam, ale to Zayn. - Wystukałam krótką odpowiedź i wróciłam myślami do Luke.

-A twoje spotkanie z nim, jak było? Bo w szkole nie byłaś zbyt rozmowna – jego twarz zmieniła się na taką, nie „Lukową”? Ekspertem nie jestem od chłopaków, a co dopiero od przyjaźni damsko-męskich, ale mam nadzieję, że takowa istnieje i my właśnie będziemy tego dowodem. Jeśli jednak Holly ma rację, to będę między młotem, a kowadłem. Z takich sytuacji zazwyczaj wychodzi się cało, ale zostawiając za sobą mnóstwo ofiar..

-Cóż, było bajkowo i to dosłownie – wspomnienie restauracji wywołało szeroki uśmiech na moich ustach – dużo rozmawialiśmy, a potem pojechaliśmy do mnie, gdzie rozpętała się burza. Ze względu na strach przed brakiem światła, poprosiłam go o zostanie..

-Co za dżentelmen – jak bardzo da się wyczuć sarkazm? Najwidoczniej bardzo, szczególnie od niego.

-Na prawdę się boje zostać sama, kiedy zabierają prąd- wytłumaczyłam patrząc w jego oczy. Położył delikatnie rękę na moim kolanie, a ciało mi zadrżało. Wzruszyłam w jego stronę ramionami, na co odesłał mi blady uśmiech.

Wstałam gubiąc się w sytuacji, ale jednocześnie jakoś zatuszowałam swoje skrępowanie.

-Coś chcesz pić? - wskazałam na sok znajdujący się tuż przede mną.

-Dzięki wielkie, ale omówiłem się z mamą, że wrócę na wspólny późny obiad.

Wstał poklepując się po udach, a następnie zaczesał ręką włosy. Przygryzłam dolną wargę kiwając głową.

-To odprowadzę cię – wyszłam pierwsza, a Hemmings ruszył za mną. Po drodze nie spotkaliśmy moich rodziców, co było wspaniałe.

-Do zobaczenia jutro – pożegnaliśmy się buziakiem w policzek. Otworzyłam jeszcze mu na dworze bramę i wróciłam do swojej sypialni, gdzie będę teraz leżeć i myśleć...
.......
Coraz lepiej mi chyba idzie, z wyobraźnią i z ruszeniem do przodu :"D
Mam nadzieję, że nie tylko ja tak myślę xdd
Buziaki <33

niedziela, 23 października 2016

Rozdział 14


Moje ręce od jakiś 10 minut drżą, bo chłopak się spóźnia, a ja wolałabym już tam jechać. Jeszcze parę minut temu walczyłam ze sobą, żeby nie odwołać wszystkiego. Mój humor cały czas skacze i raz mam ochotę wyjść z domu, a potem wolałabym płakać pod kocem, zajadając się słodyczami. Nie mogę się zdecydować co dokładnie chcę.
Tak samo było z moim ubiorem. Na początku myślałam o spodniach i czymś normalnym, lecz po zastanowieniu się jednak weszłam w sukienkę. Skusiłam się też na beżowe szpilki i do tego ciemny płaszczyk. Mam nadzieję, że tym razem kolacja, to będzie naprawdę zwykłe spotkanie, bez atrakcji w postaci kręgli. Ponieważ teraz to bym mogła się zabić, w takim stroju biegając z kulą.
Moją uwagę zwróciły światła pod bramą. Po chwili usłyszałam domofon, więc byłam pewna, że muszę już iść. Zostawiłam jedno światło i zamknęłam dom na klucz. Jest już szaro i bezdeszczowo. Taką pogodę lubię.

Robiłam małe kroki, ze względu na kostkę brukową i obcasy. Wolę się nie wywrócić tuż przed mężczyzną.

Podchodząc do wyjścia, z samochodu wyszedł On. Ubrany w garnitur obszedł pojazd i witając się ze mną buziakiem w policzek, otworzył drzwi.

-Dziękuje – wyszeptałam znajdując się w środku. Musiałam podskoczyć, bo najwidoczniej szatyn nie pomyślał o moich butach, i przyjechałam terenowym, wysokim samochodem. Jak dobrze widziałam, jest to Dodge Ram. Pokręciłam się na siedzenia, aż znalazłam odpowiednie miejsce. Zapięłam pas i odwróciłam wzrok w bok.

-Przepraszam za spóźnienie, ale musiałem zostać dłużej w firmie. - Spojrzałam na niego kątem oka. Był skupiony na wyjechaniu z naszej uliczki.

-Nic się stało – odpowiedziałam wracając do widoku za bocznym oknem. Nagle zachciało mi się płakać, tak po prostu. Albo moja psychika mi płata figle, albo to miesiączka nadchodzi, a wraz z nią wahania nastroju. Gorzej niż kobieta w ciąży. Zacisnęłam mocno powieki, aby tylko się nie rozkleić.

Myśl o ulubionym serialu, Dean i Sam....

Od razu mi się poprawiło widząc w myślach, jednego z głównych bohaterów bez koszulki. Czułam jak Zayn wywierca dziurę w mojej głowie, za każdym razem kiedy stajemy na czerwonych światłach. Chciałam już dojechać na miejsce, ale najwidoczniej mój fart się wyczerpał na jakiś czas.
-Coś się stało? Jesteś taka nieobecna – usłyszałam kiedy podjechaliśmy pod restaurację. Przygryzłam dolną wargę, nie wiedząc co mam powiedzieć. Przecież tak od razu nie mogę wypalić, że zerwałam z chłopakiem. To jak akt desperacji z mojej strony.
-Nie mam sił, aby o tym teraz rozmawiać.
-Rozumiem, nie naciskam – Wysiadł z auta i pomógł mi wyjść. Jakiś młody chłopak wziął od Zayna kluczyki i odjechał autem na parking. Złapałam się jego ramienia, żeby się nie potknąć.
-Tym razem nie ma żadnych niespodzianek? - Spytałam ściągając płaszcz. Szatyn zaśmiał się pomagając mi.

-Jeśli chcesz, to mogę coś załatwić. - Puścił mi oczko, a następnie podał kelnerowi swoje nazwisko.
-Proszę tędy – starszy pan skierował nas na wielką salę. Przeszliśmy kawałek, aby znaleźć się przy najlepszym stoliku w tym lokalu. Świece, kwiaty, piękny widok na miasto, oraz jest to taki cichy zakątek, bez ludzi obok nas.
-Podoba się? - Skinęłam głową oglądając pomieszczenie. Byłam tutaj raz z rodzicami na imieninach taty, ale nie przy tym stoliku. Dlatego jestem mile zaskoczona. Skoro tak wygląda kolacja z Zaynem Malikiem, to ja się pisze na więcej takich wyjść.
-Jeśli będą państwo czegoś potrzebować, proszę nacisnąć guzik – kelner zostawił nam na stole pilota, z jednym guzikiem. Zaśmiałam się oglądając przycisk.
-Tak bardzo śmieszy cię czerwony guzik? - Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. Pokręciłam głową odstawiając przedmiot na stolik.

-Po prostu, czuje się jak księżniczka na kolacji w zamku, a to – wskazałam na małą rzecz – sprawia, że jestem w jakimś science-fiction.
-Cóż, muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawe porównanie – uśmiechnął się – jak to psuje twoją wizję bajki, to możemy zmienić lokal, na bardziej bajkowy? 

Uniosłam w górę brew i wybuchłam śmiechem. Chłopak po chwili dołączył do mnie.
-Aż tak źle nie jest – skomentowałam biorąc kartę menu. Otworzyłam ją i zaczęłam szukać czegoś, na co mam ochotę. Przystawki, dania główne, desery, alkohole i wiele innych. Po przejrzeniu wszystkiego, nabrałam ochoty na makaron z sosem serowym, a do picia chyba zostanę przy tym, co wybierze mój towarzysz. Może będzie to coś wytrawnego, bo jak nie, to zostaję przy zielonej herbacie.

-Wybrałaś?
-Tak – podsunął mi małe urządzenie, które z szerokim uśmiechem wcisnęłam. Szatyn pokręcił głową, widząc moje zadowolenie z wykonywanej czynności. Przyszedł do nas ten sam mężczyzna, który nas tutaj zaczął obsługiwać. Złożyłam swoje zamówienie, a potem zrobił to mój partner.

-Evelyn, czy masz ochotę na jakieś wino?
-Jeśli wybierzesz coś dobrego, to czemu nie – usłyszałam tylko jeden z lepszych roczników i kelner odszedł zostawiając nas samych. Sprawdziłam z przyzwyczajenia telefon, gdzie oczywiście miałam kilka wiadomości od Clari. Pytała czy wyszłam na tą kolację oraz czy żyję, bo nie odpisuje od jakiegoś czasu. Zaśmiałam się i odpisałam. Dwie godziny niepełne ciszy, a ta już wpada w panikę. Zresztą nie dziwię się..

-Przepraszam, ale przyjaciółka się o mnie martwi – usprawiedliwiłam się widząc, jak Mulat mi się przygląda.
-A ma powody? - Zapytał biorąc łyk białego wina, które nie wiem skąd się tutaj wzięło.
-Nie, po prostu po ostatnim wydarzeniu zaczęła się o mnie bać – westchnęłam odkładając na stół telefon. - Może po kilku kieliszkach wina, będę w stanie ci o tym opowiedzieć.
-Mam taką nadzieję – posłał mi zniewalający uśmiech, który zapakowała bym w ozdobną ramkę. Jeśli są jakiś ankiety o najpiękniejszy męski uśmiech, to jego dla mnie wygrywa wszystkie pierwsze miejsca.

**

-Było pyszne – oparłam się najedzona o oparcie, aby odetchnąć po posiłku. Za nami już trzeci kieliszek białego nieba, a mi buzia zaczyna się otwierać na wszystkie strony. Mam ochotę gadać i nie przestawać, chociaż wiem jak to może zanudzić chłopaka.
-Mów dalej, co to było w tym przedszkolu? Jakaś ruda dziewczyna zabrała ci kanapkę? - wybuchnął śmiechem widząc moje zażenowanie. Spuściłam wzrok na swoje ręce, czując jak gorąco wychodzi na moje poliki.
-To nie moja wina, że jako małe dziecko byłam nieśmiała – odparłam wachlując się. Zayn wstał i otworzył obok nas okno, dzięki któremu poczułam świeże powietrze. Od razu lepiej zaczęło się oddychać i siedzieć.
-Nie zaprzeczam widząc cię teraz – postukał palcem wskazującym po brodzie – masz rodzinę gdzieś poza Londynem?
-Piszesz o mnie książkę? - zapytałam, ale pytanie wróciło do mnie, tak jakby nie chciał go usłyszeć. Wzruszyłam ramionami i zastanowiłam się chwilę nad swoją rodziną.
-W Anglii jesteśmy porozjeżdżani, ogólnie też w innych częściach świata. Więc moja rodzina jest spora i nie tylko tutaj w centrum.
-To podobnie do mojej – uniósł szklane naczynie w górę – wypijmy za poznanie i nasze rodziny.- Stuknęłam się z nim i upiłam duży łyk.
-Może teraz ty mi coś powiesz? Bo jak dalej pozwolisz mi mówić, skończy się to zaśnięciem – zachichotałam poprawiając kosmyk włosów.

-W moim zawodzie, nawet w najnudniejszych chwilach nie mogę zasnąć, więc jestem przyzwyczajony..
-Czy ty właśnie mnie obraziłeś? - Zadziwił mnie w tym momencie. Niby taki elokwentny, ale co do czego to widać w nim jakiś zarys życia towarzyskiego.
-Nie, nie miałem tego na celu – zmrużyłam oczy i pokręciłam głową, powstrzymując śmiech i kąśliwy komentarz.
-Ale mimo wszystko, chciałabym coś się o tobie dowiedzieć. Masz rodzeństwo? - Pierwsze pytanie jakie mi przyszło do głowy.. żenujące Eve. Najwidoczniej alkohol w dużych ilościach mi szkodzi, może dlatego, że nie spożywam go za często.

-Owszem, mam młodszą siostrę. Z tego co widzę, dogadałybyście się – z jednej strony wzięłam to za komplement, ale z drugiej wiedziałam, że Zayn uważa mnie teraz za rozgadaną nastolatkę. Może powinnam to zmienić? Tylko nie mam teraz tego na uwadze, pewnie kiedyś się postaram naprawić złą, jeśli taka jest, opinię na swój temat. Chociaż widząc jego szeroki uśmiech i szeroko otwarte oczy, podczas opowiadania, myślę iż nie jest tak tragicznie. Inaczej pewnie by sobie poszedł, albo zaproponował odwózkę do domu. A to się nie dzieje, więc ja nie muszę się martwić powrotem do pustego domu...
-Byłeś tam w tym samym czasie co ja – zauważyłam podczas jednej z wakacyjnych historii. Spędzanie dwóch tygodni na Dominikanie to najpiękniejsze chwile jednych z wielu wyjazdów.
-Widzisz? Nasze spotkanie to musi być przeznaczenie.
-Też tak myślę – zapatrzyłam się w jego oczy, aż w końcu spuściłam wzrok i się odsunęłam. Na wytłumaczenie nacisnęłam telefon, aby sprawdzić godzinę.
-Jesteśmy tutaj dobre 4 godziny – pokazałam mu swoją komórkę.
-Jak dobrze się z kimś rozmawia, to tak się właśnie kończy – poprawił swoją marynarkę – to co, zbieramy się?
-Jasne, rodziców nie ma więc nie muszę się martwić żadnym spóźnieniem – odparłam wstając i przy pomocy Mulata nałożyłam swój płaszczyk. Nawet nie wyciągałam portfelu, bo już widziałam jak na mnie spogląda, kiedy otwieram torebkę. Pokazałam mu tylko, że chowam telefon.

-Masz coś przeciwko odwózki, przeze mnie? Nie wypiłem za dużo i czuję się dobrze.
-Skoro tak twierdzisz, to ja nie mam nic przeciwko – wyszłam na chłód – Boże, jak zimno.

Opatuliłam się szczelniej i szłam obok Zayna. Całe szczęście nasze auto podjechało po chwili pod wejście do restauracji, a w środku było cieplutko. Zapięłam pas i się odprężyłam. Wracam do pustego domu, gdzie pewnie jest zimno, a ja marzę tylko o spaniu. Najwyżej rozpalę w kominku i pójdę się położyć. Przynajmniej wieczór mile spędziłam, i całe szczęście nie odwołałam tej kolacji. Clari czasem ma rację, jestem w szoku, ale zdarza się jej.
-Pamiętasz jak ci nie chciałam powiedzieć, co się tak na prawdę stało?
-Pamiętam.
-Chyba zyskałeś moje zaufanie w jakimś stopniu – przerwałam odwracając wzrok i spojrzałam na niego. Siedział nie zmieniając swojej pozycji, wpatrując się w przednią szybę. - Może dla ciebie jest to błahostka, ale zerwałam z chłopakiem, a do tego jestem dziś sama w domu. Wszystko tak nagle na mnie spada i matura już w tym tygodniu. Po prostu cudownie się czuje.

Jestem tak bardzo głupia? Nigdy w życiu, nie zdarzyło mi się wygadać tak szczerze, przed osobą, która niedawno poznałam. Poczułam, że zaczynam go lubić i ufać, dokładnie jak w sytuacji z Lucasem. Zatkałam dłonią usta, zdając sobie z tego wszystkie sprawę.
-Przepraszam, bardzo przepraszam – ciemność mi sprzyja, bo chłopak nie widzi rumieńców powstałych wskutek wstydu – nie wiem co mi odbiło.

Poczułam jak jego ręka wędruje na moje udo. Zacisnął ją, próbując mnie uspokoić. Potrząsnęłam zdesperowana głową, powstrzymując łzy, które z tego wszystkiego nagle sobie przypomniały o moim humorku.
-Evelyn, nic nie zrobiłaś źle. Nie musisz przepraszać, za wygadanie się. Jestem człowiekiem, a nie tylko maszyną biznesową, wiem na czym polega normalność. A wiedz, że zapunktowałaś u mnie, za taką szczerość po kilku spotkaniach.
Zdezorientowana otarłam jedną samotną łezkę. Położyłam rękę na jego ręce i uśmiechnęłam się w ciemności. Odgarnęłam włosy do tyłu i spojrzałam w bok. Dostrzegłam, że stoimy pod moja posiadłością. Widząc pusty dom, nie miałam ochoty tam iść.

-Może chcesz wejść?

**Oczami Zayna**

Nie przepadam za dziewczynami, które mi się żalą na dzień dobry. Ale z nią jest jakoś inaczej, tak jakbym ją znał od dawna, i wiem co mnie czeka. A także mam wewnętrzne pragnienie, wysłuchania jej i pomagania. O co by nie poprosiła, powinienem się zgodzić. Ma coś w sobie czarującego, co mnie przyciąga, a już sądziłem, że żadna dziewczyna na świecie nie jest w stanie tak na mnie zadziałać.
Nie chciałem wchodzić, wiedząc że jest sama w domu. Większość takich spotkań kończy się jednoznacznie, jeśli chodzi o mnie.
-Eee – za jąkałem się patrząc w jej oczy – jeśli zrobisz mi mocną kawę.
-Najmocniejszą jaką mam – odpowiedziała i wyszła z samochodu. Zgasiłem pojazd głośno wypuszczając powietrze.

-Żebyś tego nie żałował – wyszeptałem wychodząc na zewnątrz do blondynki. Zamknąłem swoje cacuszko i bramę za nami. Pierwszy raz tu jestem, więc szedłem tuż za dziewczyną. Zatrzymaliśmy się pod drzwiami, żeby Evelyn mogła odnaleźć w torebce klucze. Zajęło to chwilę, ze względu na damskie torebki. Nie wiem co w nich jest, ale moja mama i siostra też nic nie mogą tam znaleźć.
-Na reszcie – usłyszałem i ujrzałem środek domu. Blondynka pozapalała wszędzie światła i kazała mi się rozgościć. Odwiesiłem marynarkę na wieszak i poluzowałem krawat, zawsze to robię, gdy jestem w domu. To już taki zwyczaj, że mogę odetchnąć, kiedy nikt na mnie nie patrzy. Brakuje mi tu tylko mojego psa i dosłownie jak u siebie.
-Nie masz zwierzaka? - Spytałem zatrzymując się przy jednej ze ścian, gdzie wiszą dyplomy i kilka nagród. Coś jak u moich rodziców. Tam też w każdym możliwym miejscu, znajdują się nasze nagrody ze szkół i studiów.
-Niestety, chciałam mieć pieska, ale tato nie przepada – wyłoniła się z innego pokoju- zapraszam na kawę.
-Już pędzę – odpowiedziałem posyłając jej szeroki uśmiech. Czuję jak zaczyna mi się chcieć spać. Mam nadzieję, że kawa jak zawsze, postawi mnie na nogi i spokojnie wrócę do domu. Całe szczęście jutro pośpię godzinę dłużej, bo przełożyli mi spotkanie z klientem. Czasem opłaca się mieć spotkania z kimś, kto mieszka bardzo daleko i opóźni się z przylotem.

Wszedłem do kuchni, a tam czekała już na mnie Eve z dwoma napojami.
-Musisz sobie sam posłodzić – podała cukierniczkę i łyżeczkę. Sama natomiast upiła łyk, jak zdążyłem zauważyć herbaty.
-Dziękuje – pomieszałem dwa razy w prawo i lewo. Dopiero po tym mogłem spróbować – faktycznie mocna – zachichotała obserwując mój każdy ruch.
-A ty masz jakiegoś psa? Albo inne zwierzątko?
-Nie wyobrażam sobie życia, bez takiego przyjaciela – wyciągnąłem telefon i po wpisaniu hasła pokazałem jej swoją tapetę.
-Jaki słodki – skomentowała zabierając mi komórkę – mogłabym go głaskać i nawet z nim spać.
-Niestety, nie da się z nim spać, bo chcę przejąć całe łóżko.
-Ktoś duży, potrzebuje dużo miejsca – wzruszyła zabawnie ramionami. Moją uwagę zwróciła żarówka, która zaczęła nagle dziwnie mrugać, a po chwili za oknem ujrzeliśmy błysk.

-Nie wierzę – wyszeptała podchodząc i wyglądając dokładnie za okno – jakby nie mogło być burzy jutro..

-Boisz się? - Prychnąłem przypominając sobie reakcję mojej siostry, na burze. Piszczała i płakała pod kołdrą, dopóki się z nią nie położyłem. Byłem jej takim stróżem podczas wyładowań atmosferycznych. Teraz mimo wyprowadzki, to muszę się opiekować Rokim, bo jak na psa przystało – boi się strasznie huków i błysków.
-Nie tak bardzo, żeby płakać, ale boje się ciemności. A pewnie za niedługo wyłączą prąd – przeraziła się i rozpoczęła szperanie po półkach. Wyciągnęła parę świeczek i zaczęła je po kolei odpalać.
-Dlaczego wy, dziewczyny tak boicie się prawie wszystkiego? - Pomogłem jej z kilkoma i porozstawiałem po pomieszczeniu.
-Też tego nie rozumiem, ale pająki, ciemność i duchy. To chyba najgorsze możliwe moje fobie – odparła z poważnym wyrazem twarzy.
Za oknem ponownie coś błysnęło i tym razem doszedł huk. Evelyn podskoczyła, a światło momentalnie zostało odłączone.
-Świetnie – wyszeptała – przepraszam cię za to, ale jak chcesz możesz wracać do siebie..

W sumie nie wiedziałem co mam zrobić. Z jednej strony mógłbym jechać i iść spać, ale z drugiej wiem, że jest sama i nie poprosi mnie o zostanie, bo to zbyt oczywiste. Ona nie jest do tego zdolna.
-Nie chcę, żebyś źle mnie odebrała, ale może mógłbym u ciebie zostać?
-Emm..
-Po prostu coś mi podpowiada, żebym cię nie zostawiał – powiedziałem zgodnie z prawdą sprawdzając godzinę. Jest akurat czas na położenie się spać.
-Nawet jakbyś miał spać w moim pokoju? Mam duże łóżko – przerwała najwidoczniej się pesząc. Urocze.
-Jeśli ty nie masz nic przeciwko, to ja tym bardziej.

Zaprowadziła mnie do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic i ubrałem jakąś bluzkę, którą mi dała. Chyba jej taty, skoro taka wielka i męskiego kroju. Ciężko było przy świeczkach cokolwiek znaleźć, ale jakoś dałem radę. Odświeżony wszedłem do pokoju, który mi wcześniej wskazała, jako swoją sypialnię. Stała w koszulce i nakładała spodnie. Zakryła się widząc mnie w progu.

-Przepraszam! - Odwróciłem się mówiąc, że nic nie widziałem. Prawda jest taka, że jest ciemno, więc na prawdę nic nie widziałem oprócz białej koszulki.
-Tak zawsze się mówi – usłyszałem sarkazm i nie mogłem się nie zaśmiać.- Już.

Zamknąłem za sobą drzwi i po omacku znalazłem się blisko łóżka. Ciuchy ułożyłem na ziemi obok, a telefon na szafce nocnej. Usiałem i poczułem bardzo miękki materac. Nie kłamała mówiąc, że ma duże łóżko. Na prawdę pomieści się tu kilka osób.
-Dobranoc – uszyłem gdzieś obok siebie.
-Dobranoc – odpowiedziałem obracając się na lewy bok. Zamknąłem oczy i próbowałem jak najszybciej zasnąć, żeby nie myśleć o swoim psie, który pewnie umiera ze strachu. Nagle coś uderzyło blisko nas, a moja „współlokatorka” podskoczyła.
-A może jednak pogadasz ze mną? - spytała przysuwając się bliżej. Poczułem zapach jej włosów i dostrzegłem niebieskie oczy.
-O czym tylko chcesz – ziewnąłem i kładąc się na plecach słuchałem monologu Evelyn...
.....................
Hej!
Wreszcie uporałam się z rozdziałem... był dla mnie jakiś taki ciężki, bo nie chciałam przesadzić, ani też ograniczyć się za bardzo ;-; wyszło co wyszło, chyba może być xdd Dajcie znać co sądzicie, wtedy będę wiedziała w jaką stronę się kierować. Bo ja już bym chciała tak rozdziałów kilka do przodu, żeby było super tak jak sobie to wyobrażam ! aaaa.... No cóż małymi kroczkami do celu <3
Co następnego! <33


poniedziałek, 26 września 2016

Rozdział 13



Pogoda okropna, dokładnie taka jak mój humor. Nawet nie miałam ochoty wstać i iść do szkoły. Budzik obudził mnie równo o 7, ale wyjrzałam za okno i spotkałam deszcz. Powiedział mi, żebym dała sobie dziś spokój i została w łóżku. Więc nie chciałam się z nim kłócić. Tak też leżę drugą godzinę lekcyjną i patrzę się w sufit. Mój telefon dzwoni co chwilę, ale ja nie odbieram, ponieważ wiem kto to. Nie mam ochoty z nim rozmawiać, a co dopiero słuchać jakiś głupich wyjaśnień. Wczoraj to zakończyłam, i zaczynam nowy rozdział. Jedyny telefon jaki dziś odebrałam, to był od Clar. Odsłuchała dopiero rano moją wiadomość głosową i chciała przyjechać. Wybiłam jej ten pomysł z głowy, ze względu na ważne zajęcia dziś. Jednak ona jak to ona, od razu po nich ma do mnie przyjechać. Więc teraz czekam na nią, żeby móc się wyżalić najważniejszej dla mnie osobie.

Jestem wdzięczna Lucasowi za wsparcie, które mi wczoraj dostarczył. Wzbudził moje zaufanie już tak na dobre. Myślę, że z takimi ludźmi obok zajdę daleko i wyleczę się z chorego związku. Czemu nie słuchałam innych wcześniej? Tylko teraz, kiedy stoję przed faktem dokonanym.. Będę sobie pluła w brodę do końca życia, iż pozwoliłam na takie traktowanie. Ale moje serce mówiło mi coś zupełnie innego, niż wszyscy pozostali. Dalej mi głupoty gada, lecz tym razem umysł wie lepiej. Nie dam się skrzywdzić w taki sposób ponownie. Mogę zostać sama do końca życia, jeśli mam do wyboru takiego chłopaka, a celibat. Wtedy druga opcja jest mile widziana.

-Eve, czy dobrze się czujesz? - Do pokoju weszła nasza gosposia. Podniosłam się do pozycji siedzącej, aby jakoś wyglądać. Poprawiłam kosmyk włosów i posłałam jej blady uśmiech.

-Poczuje się lepiej, jak dostanę zieloną herbatę – poprosiłam, na co Isabella skinęła głową i wyszła. W tym czasie zdążę wziąć prysznic i jakoś się rozbudzić. Wstałam z łóżka, żeby ponownie na nie usiąść. Kręcąc głową rozejrzałam się dookoła, żeby zlokalizować swoje cieplutkie kapcie. Jeden był ukryty w kocu, a drugi leżał pod półką nocną. Wzięłam po drodze z szafy dresy i sweterek. W łazience zapaliłam światło, żeby móc lepiej wszystko widzieć. Najpierw zabrałam się za mycie zębów, a w międzyczasie rozplątywałam gumkę z włosów. Skubana nie chciała wyjść, dopiero po chwili walki mogłam ją ściągnąć. Pozbyłam się piżamy i weszłam pod bieżącą cieplutką wodę. Zamknęłam oczy rozkoszując się ciepłem. Nie zauważyłam swoich łez, mieszających się w z wodą. Nalałam sobie na rękę trochę żelu owocowego i wcierałam go w ciało. Usłyszałam pukanie, więc zakręciłam wodę.

-To ja – usłyszałam głos przyjaciółki, więc wróciłam do mycia się. Zajęło mi to chwilę i mogłam do niej wyjść. Włosy owinęłam w ręcznik, a na siebie nałożyłam ciepłe ubrania.

Clari siedziała na moim łóżku trzymając kubek z ciepłym napojem. Widząc mnie odłożyła wszystko i pośpiesznie mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk, ponownie czując jak łzy zbierają się do wypłynięcia.

-Czyli to koniec?- Kiwnęłam biorąc z półki swoją herbatę i wracając pod kołdrę. Dziewczyna dołączyła do mnie.

-Więc, opowiadaj...

*

-Jak tylko go zobaczę, to skopie mu tyłek. Przysięgam – wszystko dokładnie opisałam brunetce, żeby wiedziała co takiego się stało.

-Mam ochotę wyjechać daleko, żeby go nie zobaczyć już nigdy – odparłam odstawiając pusty kubek.

-Możemy po maturach zrobić sobie małą wycieczkę – zaproponowała, na co ja chętnie się zgodziłam. Nie chcę siedzieć tutaj przez najbliższe miesiące, bo ostatnią osobą którą teraz chcę oglądać to właśnie on.

-Musisz poznać Luke, dzięki niemu się wczoraj nie załamałam.

-To na co czekasz? - spytała wybijając mnie z toku myślenia – zadzwoń do niego i spotkajmy się gdzieś na mieście.

Spojrzałam na nią jak na jakąś idiotkę, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że ona ma rację. Powinnam wyjść z cienia i cieszyć się wolnością. Ale to nie jest takie proste dzień po zerwaniu. Jeszcze jest początek tygodnia, to już w ogóle okropny czas.

-Już mu wysyłam SMS,a ty weź mi coś wyciągnij z garderoby. - Clari z uśmiechem na ustach ruszyła do pomieszczenia z ubraniami. Ja natomiast wystukałam krótką wiadomość do blondyna, żebyśmy mogli się spotkać za godzinę w jednej z galerii i pójść razem na kawę.

Przymknęłam na chwilę oczy, próbując uświadomić sobie, że życie idzie dalej i nie mogę się zatrzymywać w miejscu przez jedną osobą.

-Wolisz coś krótkiego czy jednak spodnie? - Otworzyłam oczy patrząc na dwie rzeczy, które trzyma brunetka. Pokręciłam głową wstając do niej. Schowałam sukienkę do szafy, a spodnie zamieniłam na te z dziurami. Do tego odnalazłam czarną bluzkę z dłuższym rękawem. Przebrałam się, a następnie musiałam wysuszyć jeszcze trochę mokre włosy. Nie chcę być chora, tuż przed wakacjami.

-Ja cie ładnie pomaluje i będziemy gotowe – Clari zniknęła w mojej garderobie, a ja poszłam do łazienki. Podłączyłam suszarkę i zaczęłam się suszyć.

-Możemy jechać – ostatni raz spojrzałam do torebki, żeby sprawdzić czy wszystkie potrzebne rzeczy wzięłam. Luke odpisał mi, że będzie na nas czekał.

Na dole znalazłam swoje kluczyki i parasolkę. Dobrze, że mój samochód stoi w garażu. Łatwo się tam przedostałyśmy. Otworzyłam garaż i wyjechałam na zewnątrz. Zapięłyśmy pasy, a bramę już miałam otwartą. Dziewczyna włączyła radio, w którym jak zwykle lecą super piosenki. Pośpiewując pod nosem kierowałam przez kolejne ulice...

-Tam jest wolne – wskazała na parking pod wejściem do galerii. Podjechałam tam i zgasiłam auto. Rozłożyłam parasolkę wychodząc i zamykając kluczykiem swój pojazd. Ruszyłyśmy do środka, gdzie okazało się być mnóstwo ludzi. Chyba jakieś promocje są, skoro tyle osób tutaj przyjechało.

Z daleka już zauważyłam znajome blond włosy.

-To on – wskazałam na chłopaka.

-Fajny – szturchnęła mnie w ramię idąc przodem. Lucas nas dostrzegł i wstał. Przywitałam się z nim długim misiakiem, a po tym przedstawiłam ich sobie. Zajęliśmy miejsce i zaczęłyśmy przeglądać kartę. Wybrałam zwykłą kawę z mlekiem, a Clari gorącą czekoladę.

-Jak się czujesz? - położył rękę na mojej. Spojrzałam w jego oczy blado się uśmiechając. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, jeśli każdy mnie będzie o to pytał to zwariuje.

-Lepiej – tyle z siebie wydusiłam i zabrałam ręce ze stolika.

Moi znajomi zaczęli ze sobą rozmawiać i chyba znaleźli wspólny język. Co jakiś czas pytali mnie o coś, albo sama od siebie udawałam, że uczestniczę w tej dyskusji. Rozmawiali o wszystkim co było wkoło. Chłopak zdał mi relacje z dnia w szkole. Nie robili nic ciekawego, więc nie mam czego żałować.

Starałam się być tutaj duszą i ciałem, ale nie mogłam, bo moje myśli uciekały do czegoś innego. Nie jest mi dane w tej chwili się skupić na jednej rzeczy.

-Przepraszam was na chwilę – wstałam kierując się do łazienki. Wchodząc tam zastała mnie ogromna kolejka. Więc wyszłam z restauracji i udałam się do jednej z toalet na piętrze. Tam całe szczęście nie było, aż tylu kobiet czekających na wolną kabinę. Szybko załatwiłam swoje potrzebny i wolnym krokiem szłam do przyjaciół.

Pewnie rozmawiają jak mi pomóc. Może na coś wpadną, albo po prostu będą i mi tyle starczy.

Nie patrząc pod nogi potknęłam się o jakiś przedmiot leżący na środku. Poleciałam na ścianę i wybuchłam śmiechem widząc kilka przerażonych twarzy. Poprawiłam włosy i rozejrzałam się dookoła. Napotkałam znane mi oczy, ale po chwili zniknęły gdzieś w tłumie ludzi. Zayn Malik był, ale po chwili się rozpłynął...

*

-Tak jak myślałem – podskoczyłam słysząc za sobą czyjś głos – to ciebie widziałem.

Odwróciłam się widząc Zayna idącego w moją stronę. - Przepraszam, że się nie przywitałem.

-A jednak nie jesteś taki zajęty – zaśmiałam się zamykając drzwi, które przed chwilą otworzyłam.

-Dla niektórych ludzi znajdę czas, nawet w napiętym grafiku – puścił mi oczko stając przede mną, nachylił się i pocałował mnie w policzek. Poczułam się zdezorientowana, ale nie dałam tego po sobie poznać. Posłałam mu uśmiech, nie wiedząc co mam zrobić. Chłopak zrobił krok w tył, widząc moje zmieszanie.

-Ostatnio też się widzieliśmy, prawda? - Spytałam przytaczając w głowie wspomnienie, kiedy to wracałam od Lucasa. Szatyn podrapał się po podbródku.

-Nie pamiętam – odpowiedział kręcąc głową – musiałem być bardzo zamyślony.

-Pewnie byłeś zajęty pracą.

-O tu jesteś! - Usłyszałam głos przyjaciółki. Biegła do mnie, a za nią podążał Luke. Oboje kazali mi iść do auta, a oni poszli na sklep kupić coś do jedzenia. Wymyślili wspólne popołudnie. Są kochani, ale nie chcę, żeby dla mnie zmieniali swoje plany.

-Przecież kazaliście mi iść... - westchnęłam patrząc na nią. Dziewczyna uniosła brwi do góry, pokazując dyskretnie na moje rozmówce. - Em, Zayn to jest moja przyjaciółka Clarissa, a to jest Zayn Malik – wskazałam na nich, więc podali sobie ręce. Lucas dołączył do nas i sam się przedstawił. Jednak widząc ich miny, jak to mężczyźni, nie zareagowali pozytywnie na poznanie się.

-Robisz coś dziś, Evelyn? - zwrócił się do mnie Malik. Clari zaczęła kręcić głową, żebym się zgodziła.

-W zasadzie nic szczególnego – przygryzłam dolną wargę czekając na rozwinięcie się tej sytuacji.

-Co powiesz na wspólną kolację? Przyjadę po ciebie jak ostatnio..

-Nie jestem pewn...

-Ona jest jak najbardziej za. Musi odreagować ostatnie wydarzenia. - Brunetka jak zawsze niezawodna, wie kiedy wtrącić swoje pięć groszy.- Evelyn lubi włoskie jedzenie – puściła mu oczko, a ten się uroczo zaśmiał.

-Dobrze, więc będę około 19 – pożegnał się i wsiadł do samochodu, który akurat po niego podjechał. Jak tylko zniknął z naszego pola widzenia, uderzyłam ją w ramię.

-Będziesz mi wdzięczna – wyszeptała wsiadając do tyłu.

Pokręciłam głową odpalając samochód i wyjeżdżając z parkingu. Luke nie odzywał się, najwidoczniej nie jest zainteresowany takimi pogaduszkami z dziewczynami. W sumie mu się nie dziwię, żaden chłopak nie lubi słuchać o innych chłopakach.

Musiałam wysiąść, żeby otworzyć bramę wjazdową. Nie wiem co się stało, ale chyba mój pilot się rozładował. Na moje nieszczęście, nie chciała zareagować na żadną możliwą siłę. Poprosiłam więc chłopaka o pomoc. Jemu od razu się udało i wjechałam na podwórko. Wróciłam do niego, żeby zamknąć na klucz. Niestety dla mnie, przed nami pojawił się Chris.

-Więc to tak spędzasz dzień beze mnie?! Z jakimś chłoptasiem?! - wykrzyczał zbliżając się. Poczułam skurcz żołądka, zapewne z obrzydzenia i strachu przed jego nieobliczalnymi ruchami.

-Mógłbyś się uspokoić? Evelyn nie chce z tobą rozmawiać – Luke stanął przede mną, aby mnie obronić.

-Kim ty w ogóle jesteś, żeby mi mówić takie rzeczy? Ona ma język i może sama mi powiedzieć..

-Idź stąd Christian. - Odezwałam się próbując się nie zająknąć.

-Kotek, nie pójdę nigdzie bez ciebie – zrobił kolejny krok będąc coraz bliżej. Boje się go po ostatnim razie, dlatego się cofnęłam. Poczułam obecność Luke obok, żeby mnie wspierać. Chwyciłam go za rękę nie wiedząc co zrobić. Mogłabym zadzwonić po policję, albo uciec do domu i czekać, aż sobie pójdzie.

-Stary, weź wypierdala stąd – nie wiem jak on to robi, że jest taki opanowany. Clari już by tu go zaczęła bić, ale poszła do domu, więc pewnie nic nie widzi.

-Kochanie, powiedz temu przybłędzie, żeby sam wypierdalał i zostawił sprawy w naszych rękach. Przecież kochamy się, powinniśmy się pogodzić..

Czemu ja wcześniej nie widziałam tych zagrywek? W moje słabe punkty uderza miłymi słówkami, które kiedyś działały. Teraz stałam się odporniejsza na nie, i na niego z czego się cieszę. Ale teraz czuje jak łzy zbierają się w moich oczach, prosząc o spokój. W głębi duszy miałabym ochotę się z nim pogodzić, pocałować i przytulić. Ale po chwili przypominam sobie obraz, który miał miejsce niedawno przed naszym rozstaniem. Zadrżałam pod wpływem wspomnień..

-Nie kocham cię – ledwo sama to usłyszałam, a co on ma powiedzieć stojąc dwa metry dalej? - I już nigdy nie będę potrafiła!

-Nie wierzę – kręcąc głową spojrzałam w jego oczy widząc jasne iskierki. Zaczynam balansować na krawędzi, ale nie przejmuje się tym. Chwyciłam przyjaciela i go pocałowałam. Poczułam jak się spiął, ale po chwili odwzajemnił pocałunek. Czując jego smaczne usta, opamiętałam się patrząc z powrotem na Chrisa.

-Teraz wierzysz? - Chłopak stał zamurowany, lecz nie długo. Po paru sekundach wymierzył cios w twarz Lucasa. Blondyn złapał się za wargę i oddał mu. Właśnie rozpętałam bójkę.

-Przestań! - krzyczałam do swojego byłego, widząc, że wpadł w jakiś szał. Zatrzymał się, ale tylko po to, żeby podejść do mnie i pociągnąć mnie za włosy. Zapiszczałam próbując się wyszarpać.

-Jesteś moja!

-Puść ją szmato! - moja przyjaciółka przybiegła i odepchnęła go ode mnie. Luke złapał go i nie pozwolił się ruszać. Wyrzucił go z mojego podwórka, a mnie zaprowadzili wspólnie do domu. Blondyn zamknął drzwi na klucz i pomógł mi dostać się na górę do sypialni. Nie poczułam kiedy łzy zaczęły się ze mną wylewać. Prosiły mnie o chwilę spokoju od tego, ale ich nie posłuchałam.

-Nienawidzę go.. siebie też.. całego świata – załkałam wtulając się w dziewczynę.

-Nie mów tak! To nie twoja wina, po prostu popełniłaś gdzieś błąd.

Poczułam wibrację w tylnej kieszeni, więc leniwie wyciągnęłam telefon i odczytałam wiadomość od rodziców. Powiadomili mnie, że dziś nie wracają na noc, bo mają nagły wyjazd służbowy. Rzuciłam komórkę na bok, jeszcze bardziej się załamując. Właśnie tej nocy nie chciałam zostać sama, a tu bum i wszyscy przeciwko mnie. Nie będę moim przyjaciołom o tym mówić, bo i tak siedzę im na głowię od paru godzin.

-Zrobisz mi herbatę, zieloną? - poprosiłam brunetkę, która chętnie poszła na dół. Zostaliśmy sami, więc chłopak usiadł obok mnie. Oparłam się o niego, nie wiedząc co powiedzieć. Zrobiło mi się głupio, że wykorzystałam go wtedy. Nie powinnam tak robić, a w szczególności nie Lucasowi. Zamieszałam mu w głowie niepotrzebnym gestem. A chciałam mieć przyjaciela, chyba teraz nic z tego nie wyjdzie.

-Przepraszam cię za.. no wiesz...

-Już zapomniałem – poczochrał mnie po jeszcze bolącej głowie. Po tym szarpaniu, myślałam, że wszystkie włosy mi wypadły.

-Dzięki – wtuliłam się w jego tors spokojnie oddychając...

*

-Czemu ja tego nie widziałam?! No kurde – ochrzaniła mnie na do widzenia Clari. Musiałam jej opowiedzieć o pocałunku z Lacasem, bo sama bym sobie z tym nie poradziła. Niby zapomniał tak jak ja, lecz to dalej będzie siedziało w mojej głowie. Muszę się tego jakoś pozbyć, może ta dzisiejsza kolacja nie jest najlepszym rozwiązaniem?

-Powinnam odwołać kolację ? - Clarissa zatrzymała się i spiorunowała mnie wzrokiem.

-Wiem, że twój były to chory pojeb, jednak ty nie możesz przez niego tracić życia.

Więc proszę nie rób tego! Nie marnuj takiej okazji – zrobiła maślane oczka przytulając mnie na pożegnanie.

-Sama już nie wiem. Zastanowię się i dam ci znać - ucałowałam ją w policzek i wypuściłam. Zamknęłam się od razu na wszystkie możliwe zamknięcie, a wcześniej wspólnie sprawdziliśmy wszystkie okna i drzwi. Przesadzam trochę, z drugiej strony znam go i wiem jaki jest nieobliczalny. Nie chcę się obudzić jak na niektórych filmach, kiedy ktoś będzie stał nade mną z nożem lub jakimś innym narzędziem. Boję się takich sytuacji na ekranie, a co dopiero w swoim życiu.

Teraz brakuje mi rodzicielskiego ciepła. Szkoda, że moi rodzice akurat dziś musieli gdzieś wyjechać. Niby jutro wracają, ale to nie to samo. Będę sama całą noc, oprócz połowy wieczora, kiedy wyjdę na kolację. W sumie jeszcze sama nie wiem czy chcę tam iść. Niby będzie to jakieś oderwanie do tych strasznych sytuacji, ale z drugiej strony mogę się rozkleić, a tego znowu przy nim nie chcę. Nie powinnam robić takie wrażenia, na Zaynie Maliku. To nie estetyczne z mojej strony.

Patrząc na jedną ze ścian, gdzie mam umieszczone różne fotografie, dostrzegłam kilka znaczących zdjęć. Wstałam i jednym ruchem je wszystkie zrzuciłam. Zostało rozprzestrzenione po całej powierzchni paneli i dywanu. Znalazłam te, które są dla mnie najważniejsze. Natomiast złe wspomnienia zbierałam na inną kupkę. Złą część pamiątek zniosłam na dół, gdzie wszystkie po kolei cięłam na małe kawałeczki. Właśnie w taki sposób zawsze chciałam znosić rozstanie z chłopakiem. Brakuje mi czekolady i jakiejś smutnej muzyki. Oczywiście tego u mnie w domu nie brakuje, więc włączyłam radio, a w jednej ze słodkich szuflad, odnalazłam swoją ulubioną z nadzieniem karmelowym. Zabrałam się ponownie za rwanie i wycinanie. Niektóre nawet zaczęłam przypalać zapałkami, żeby dosłownie nie móc ich odtworzyć nigdy! Dobrze, że jutro wszystko wyniosę do śmietników, które trafią na wysypisko, aby moi rodzice się nie musieli martwić. Powiem im jak tylko wejdą do domu co się stało, ale powodu tego prawdziwego nie podam. Po co mają się martwić, skoro mogą się cieszyć z tego rozstania? Widzę już zadowolona minę taty, gdy nie patrzę na niego. On i Clari powinni sobie podać ręce, ze względu na szczęście z mojego nieszczęścia.

Doszłam do końca czekolady, jak i wszystkich zdjęć. Wróciłam na górę, gdzie dopiero spojrzałam na zegarek. Już nie ma odwrotu od tej kolacji, ponieważ mam 40 minut na przyjazd Malika. Muszę wziąć szybki prysznic i się jakoś pomalować, oraz ubrać..
........
Hejo misie xx
Jakoś wreszcie się za niego wzięłam i o to jest xd
Nie wiem co się ze mną dzieje, ale jakoś tak nie mam czasu prawie na nic... ehhhh tylko szkołą żyję i to jest do d... Ale postaram się jakoś nadrabiać w wolnych chwilach (takich mam mało xdd ) ale wszystko dla was <3
Buziaki i do następnego xx

sobota, 10 września 2016

Rozdział 12



-Wiem – wyszeptałam słysząc przeprosiny ze strony Chrisa. Z samego rana, kiedy tylko zaparkowałam pod swoją szkołą, stanął mi na drodze. Nie chciałam z nim rozmawiać, zaczęłam się bać. Ale wysłuchałam wszystkiego i z bólem, przebaczyłam mu. Nie do końca, bo wewnątrz wciąż czuje strach, lecz nienawidzę się kłócić. Brunet doskonale o tym wie, więc wykorzystuje moją naiwność.

-Kocham cię – podszedł bliżej i przytulił się do mnie. Odwzajemniłam uścisk, ale przerwał nam dzwonek. Ostatni tydzień w tej szkole. Trzeba się pouczyć do końca i mieć z głowy.

-Muszę iść – oznajmiłam odchodząc od niego. Jednak złapał mnie za nadgarstek, tym samym ruchem każąc mi stanąć. Westchnęłam i spojrzałam w jego oczy.

-Widzimy się potem?

-Po szkole jestem zajęta, może jutro dam radę...

-Unikasz mnie? Teraz tak będzie?! - podniósł ton głosu, więc wyszarpałam się i zrobiłam krok w tył. Dałam mu znak, że nie toleruje takiego czegoś. -Przepraszam, ja nie wiem co mam robić. Nie chcę cię stracić, a widzę co się dzieje..

-Chris, nic się nie dzieje. Po prostu za tydzień mam maturę, chcę ją dobrze napisać, tyle. - Odpowiedziałam patrząc na chłopaka. Pokiwał minimalnie głową. Chciałam już iść, móc zostać sama i z nikim nie rozmawiać.

-Okej, ale wieczorem przyjadę do ciebie – zrezygnowana tylko powiedziałam krótkie „dobra” i pobiegłam w stronę budynku. Kiedy drzwi się zamknęły, odetchnęłam. Coraz bardziej zaczyna mnie irytować. Po sobocie, między nami nie będzie rewelacyjnie. Nie wiem co musi zrobić, abym mu przebaczyła całkowicie. Będzie ciężko, a jeśli dalej będzie tak wybuchał.. Spotka nas niemiłe zakończenie.

Całe szczęście w klasie mogłam siedzieć i tylko słuchać. Przez cały dzień byłam nieprzytomna. Myślałam o sobocie, a jednocześnie niedzieli. Zdecydowanie ostatni dzień weekendu, przypadł mi do gustu. Nigdy nie spodziewałam się takiego wyjścia, jeszcze z taką osobą. Ale takie miłe zaskoczenia uwielbiam.

-Idziesz z nami na kawę? - spytał Justin wychodząc za mną ze szkoły.

-Dzięki, ale nie mam sił – odparłam posyłając mu przepraszający uśmiech. Odszedł ze smutną miną, ale zaraz obok mnie znalazł się Luke. Widział jaki mam humor, więc nie ryzykował podczas lekcji. Teraz chyba się stęsknił, bo stoi jakiś metr ode mnie nic nie mówiąc. Wzruszyłam ramionami i wskazałam na samochód. Skinął i ruszył do drzwi pasażera. Otworzyłam auto kluczem i oboje wsiedliśmy. Położyłam głowę na kierownicy czekając, aż o coś zapyta. Jednak on siedział cicho, dopóki się nie uspokoiłam. Oparłam się wygodnie o zagłówek, dając mu znak, że może już coś powiedzieć.

-Jak było w sobotę? Nic nie mówisz, do nikogo się nie odzywasz.. coś się wydarzyło?

Zamknęłam oczy próbując znaleźć odpowiednie słowa. Nie powiem całkowitej prawdy, owszem, chcę i to bardzo. Luke w moich oczach staje się być osobą, której mogę zaufać. A takich ludzi uwielbiam mieć wkoło siebie. Ale z drugiej strony, przestraszę go? Albo będzie chciał spotkać się z Chrisem, tego pragnę uniknąć. Nikt z moich przyjaciół nie wspomina dobrze takiego spotkania. Dosłownie nikt. Nie ważne kogo się zapytam, ktoś i tak musi skrytykować mój wybór.

-Po prostu pokłóciłam się z chłopakiem – wyszeptałam patrząc na niego – nie miałam nastroju na pogaduszki, a dziś rano przyszedł i...

-I straciłaś humor? - Kiwnęłam głową, a blondyn przejechał dłonią po moim ramieniu. Posłałam mu mały uśmiech i wróciłam chyba do siebie.

-Mój chłopak jest specyficzny – wypaliłam wkładając kluczyki do stacyjki – dlatego często psuje mi dzień.

Lucas zaśmiał się, dzięki czemu rozluźniłam się. Blondyn zaproponował wypad na lody. Nie chciałam się zgodzić, ale po namowie pękłam. Ruszyłam w stronę lodziarni, którą uważam za najlepszą. Kocham jeść tam każdy rodzaj lodów. Mam swoje ulubione, ale zawsze próbuję nowości.

Usiedliśmy przy stoliku, który zawsze zajmuję. Nie bywam tu codziennie,ale przynajmniej raz na dwa tygodnie. Z Clar lub rodzicami.

-Jeśli to twoja ulubiona lodziarnia, to wybieraj – podał mi kartkę, więc bez wahania zamówiłam nam dwa inne przysmaki. W międzyczasie, opowiedziałam Lukacowi o Chrisie. Nie wszystko, ale postanowiłam go wtajemniczyć w małym stopniu. Niech wie z kim się zadaje. To znaczy ja, to ja. Ale mam chłopaka, który nie jest dla każdego. Co ja mówię, on nie jest dla nikogo. Przecież Chris nie toleruję żadnych moich znajomych, a co dopiero moich kolegów. Ciężko jest mu zaakceptować, że mam znajomych nie tylko wśród dziewczyn. Od dziecka byłam wychowywana, żeby bawić się z każdym dzieckiem. Zostało mi to do dziś, i nie żałuję swoich wyborów. Jednego mogę bardzo żałować za jakiś czas, gdyż nie układa się nam jak wcześniej. Mam nadzieję, iż wszystko wróci i mój chłopak się poprawi. Jeśli zajdzie w nim chociaż malutka zmiana, będę szczęśliwa.

Kelner przyniósł nam pucharki z lodami, owocami oraz jakimiś innymi dodatkami. Luke zaklaskał widząc takie arcydzieła. Tal jak mówiłam, lubię tu przesiadywać i jeść. Potem się dziwie, że przytyłam, skoro żywię się w takich miejscach.

-Są genialne – ledwo zrozumiałam, przez ilość lodów w jego buzi. Wzięłam chusteczkę i wytarłam mu nos, gdzie znajdowała się mała ilość czekoladowych lodów. Puścił mi oczko, przez co go kopnęłam pod stołem.

-Poprawiłeś mój dzisiejszy dzień. - Oznajmiłam szeroko się uśmiechając.

-Polecam się na przyszłość. - Odparł ładując swoją łyżeczkę do mojego pucharka. Zrobiłam to samo, próbując jego deseru. Ja to jednak znam się na słodyczach.

-Odwieźć cię ? - Spytałam kończąc jeść.

-Jak chcesz – wzruszył ramionami.

Luke skończył pierwszy jeść i wyciągnął portfel. Pokręciłam głową, bo to ja chciałam zapłacić. Oczywiście mi nie pozwolił. Więc nie protestowałam, bo to nie ma sensu. Jak chłopak się uprze w sprawie płacenia, to niech już wyciąga pieniądze. Następnym razem ja postawie mu jakieś jedzenie.

Ruszyliśmy w kierunku jego domu. Na początku nie miałam pojęcia gdzie to jest, ale po chwili namysłu skojarzyłam. Nie wiedziałam, ze mój kolega mieszka na obrzeżach Londynu. Sądziłam, że mieszka bardziej w centrum, niż w oddali.

Musiałam przyciszyć radio, ze względu na skupienie. Natomiast nic mi to nie dało, bo słyszałam jak mój towarzysz, przyjemnie sobie nuci pod nosem. Zaczęło mnie to irytować, ale po chwili się rozkręcił. Chyba zapomniał o mnie, bo w samochodzie było słychać jego śpiew. Zaśmiałam się, na co przestał.

-Śpiewaj, miło się słucha – powiedziałam skręcając w odpowiednią uliczkę.

-To tutaj – blondyn wskazał na duży, pomarańczowy budynek. Zatrzymałam się tuż pod bramą. -Wejdziesz? Może jakaś herbata, kawa?

-Bardzo chętnie, ale chyba muszę wracać.

-Eve, nie daj się prosić – westchnęłam gasząc pojazd. Zaklaskał i wyszedł pierwszy. Dołączyłam do niego i po chwili znalazłam się na jego posesji. Musze przyznać, że nie jest jakaś malutka. Obok widać same bogate domy. Willa za willą. Rozglądałam się dookoła podziwiając ogród jego mamy, jak sądzę.

W środku ładnie wszystko urządzone, wysprzątane, a do tego byliśmy sami. Zastała nas głucha cisza, bo rodzice chłopaka, są w pracy do wieczora,

-Przynajmniej nie muszę siedzieć sam – oprowadził mnie po salonie – możesz iść gdzie chcesz, a ja przygotuje nam coś do picia.

Pokiwałam głową i poszłam na górę. Z ciekawości weszłam do pokoju, który był otwarty. Od razu rozpoznałam sypialnię Lucasa. Nie, żebym tu była wcześniej, albo się tym interesowała. Po prostu porozrzucane bokserki w Batmana, dają dużo do myślenia, Chyba, że jego tato takie lubi nosić. Wtedy mnie tu nie było.

Podniosłam parę fotografii, na których był wesoły Luke z rodzicami, oraz innymi dziećmi. Na jednej ścianie wisiał mały blondasek. Nie mogłam się powstrzymać, przed zrobieniem zdjęcia. Będzie pamiątka na jego urodziny.

Następnie zwiedziłam górny pokój gościnny, bo także był otwarty. Nie chciałam wchodzić, tam gdzie są zamknięte drzwi. To nie należy do dobrych manier, ani do mojego wychowania. Jakoś tak nie lubię szperać w czyiś rzeczach. Na dole zastał mnie piękny widok – czarne pianino. Z zaskoczenia musiałam go dotknąć. Nacisnęłam jeden klawisz, który doprowadził mnie do dreszczy. Tak za tym tęsknie. Przez te wszystkie zaliczenia, zaniedbałam lekcję gry na tym instrumencie. Korzystając z okazji, usiadłam na krzesełku i zagrałam parę nutek. Wciągnęłam się i nim się obejrzałam, już grałam swoje ulubione piosenki.

Z zamkniętymi oczami, czuje się jak w innym wymiarze. W swoim takim mały świecie, z muzyką i tym czego pragnę. Jedyne co mnie wybudziła z transu, to klaskanie. Wystraszona przerwałam podnosząc się w górę. Zauważyłam swojego kolegę, który stoi w przejściu i na mnie patrzy.

-Nie sądziłem, że jesteś tak dobra – wskazał bym szła za nim.

Znaleźliśmy się w kuchni, gdzie czekała na mnie zielona herbata. Zaskoczona wzięłam parę łyków.

-Skąd wiedziałeś?

-Intuicja mi podpowiadała – zaśmiał się pijąc swoją kawę – od kiedy grasz?

-Eee jakoś od dziecka. A ty?

-W tym roku minie 7 lat. - Uśmiechnął się pod nosem i wyjął wibrujący telefon z kieszeni. Odrzucił przychodzące połączenie. Aż sprawdziłam swoją komórkę, czy aby ktoś się do mnie nie dobijał. Bo wyciszyłam wszystkie możliwe dzwonki. Miałam jedno nieodebrane połączenie od Clar i wiadomość od swojego chłopaka.

Będę około 18 xx KC.

Przewróciłam oczami i wybrałam numer do przyjaciółki. Nie odbierała, więc zostawiłam jej wiadomość głosową. Jak dosłucha to oddzwoni, jeśli to coś ważnego.

**

-Na prawdę? - wybuchłam śmiechem, żegnając się z chłopakiem. Na sam koniec rozśmieszył mnie do bólu brzucha. Spędziliśmy wspólnie parę ładnych godzin, aż zaczęła się zbliżać godzina spotkania z Chrisem. Musiałam jechać.

-Musimy kiedyś tam pojechać – pokiwałam głową, bo to dobry pomysł. Wesołe miasteczko zawsze jest czymś ciekawym. Szczególnie jak słyszy się takie historie.

Przytuliłam blondyna i wsiadłam do swojego samochodu. Wycofałam i ruszyłam do przodu. Musze gdzieś zakręcić i wjechać na główną. Jedyną możliwa opcją było podjechanie pod czyjąś bramę. Szybko nakręciłam i odjeżdżając musiałam się minąć z innym pojazdem. Za kółkiem siedział Zayn. Zdziwiona zaczesałam włosy do tyłu. Mężczyzna był tak samo zdezorientowany jak ja. Malik pomachał do mnie, na co odpowiedziałam tym samym. Najwidoczniej trafiłam do miejsca jego zamieszkania, lub to czysty przypadek.

Wreszcie dotarłam do domu. Oczywiście zajęło mi to trochę, przez korki. Christian stał już pod bramą z bukietem kwiatów. Otworzyłam bramę pilotem i wjechałam pod dom.

-Hej, przepraszam za spóźnienie – zaczęłam się tłumaczyć, jednocześnie próbując znaleźć klucze od domu – jeszcze te korki. Ehhh..

-A gdzie byłaś tyle czasu? - Zapytał łapiąc mnie za rękę, żebym się uspokoiła.

-Eee – zawahałam się otwierając dom – mój kolega zaprosił mnie do siebie. Więc siedzieliśmy rozmawiając u niego.

Jego twarz przybrała złą minę. Nie lubię jej, bo zaraz zacznie się kłótnia, albo krzyki.

-Więc wolałaś siedzieć z jakimś fagasem, niż spotkać się ze mną?!

To się zaczęło. Który to już raz? Ahhh..

-To jest mój kolega. Przepraszam jeśli to coś złego, że spędzam z nim czas. Ale najwidoczniej nie potrafisz zaakceptować faktu, że mogę mieć znajomych płci męskiej. - Poczułam na swoim policzku mocne pieczenie. Złapałam się za to miejsce i spojrzałam na osobę, która za tym stoi. Nie krzyknął. Nie złapał mnie mocniej. Nic nie kazał mi robić. Ale wykonał coś, czego się nie spodziewałam. W moich oczach został nikim. Zebrały mi się łzy, którym pozwoliłam wypłynąć.


-Eve – wyszeptał – ja-a.. sprowokowałaś mnie ii..

-Nie wierzę – pokręciłam głową – a ty dalej swoje.

-Kotek, daj spokój..

-Daj spokój?! Słyszy siebie?! - prychnęłam łapiąc się za głowę – nie mów już tak do mnie, okej? Między nami koniec. Podziękuj samemu sobie, kotek.

Chciałam zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale uniemożliwił mi to. Nie chciałam się z nim siłować, bo przez łzy nic nie widziałam, a do tego straciłam siły.

-Nie wiesz co mówisz, jesteś w szoku. - Wybuchnął nagłym śmiechem, co mnie przeraziło. - Ochłoń i jutro pogadamy. Kocham cię skarbie, nie możesz odejść, po prostu nie możesz – nachylił się chcąc mnie pocałować. Odsunęłam się i zatrzasnęłam drzwi. Przekręciłam klucz, mając nadzieję, że odejdzie. Natomiast on zaczął walić ręką po oknach i drzwiach. Przerażona wykręciłam numer co Clari. Nie odbierała, więc kolejną osobą był Lucas.

-Jus tęsknisz? - spytał odbierając telefon.

-Luke – wytarłam pojedynczą łzę – możesz przyjechać do mnie? Proszę..

-Co się stało? - widziałam jego przerażenie, ale też usłyszałam jak zbiega po schodach.

-Proszę, wytłumaczę ci jak będziesz..

Usiadłam pod wejściem bezradna. Płakałam i cały czas widziałam, ten moment w swojej głowie. Chciałam się uspokoić, lecz chłopak dalej stał pod moim domem, próbując wywołać mnie na zewnątrz. Oczywiście zatkałam uszy dłońmi, błagając, aby przestał i zniknął. Kocham go, kochałam go.. sama już nie wiem. Mogłabym mu dużo wybaczyć, jednak to było już za dużo jak na mnie. Nigdy nie posądzałam go o takie coś. Wiem, że Chris jest wybuchowy, nerwowy, ale jego ręka nie wylądowała na moim ciele, ani razu...

Załamana podniosłam się, słysząc domofon. Zaglądnęłam za okno, gdzie zauważyłam obcy samochód. Otworzyłam bramę i dom. Czekałam na schodach, aż Luke przyjdzie. Niepewnie wszedł do środka, cały zdyszany. Widząc mnie, stanął w miejscu rozglądając się.

Wstałam i mocno go przytuliłam. Gładził moje plecy, i coś szeptał pod nosem. Zaciskając wargi, starałam się zapanować nad łzami. Dalej sobie pojedyncze wypływały, nawet jak jego już nie było. Poszedł sobie jakoś przed Lucasem. Całe szczęście..

-Co się stało? - Odsunęłam się i wróciłam na schody. Usiadłam podkurczając nogi. Wskazałam na swój policzek, który jest jeszcze zaczerwieniony. Blondyn przejechał ręką po nim. Spojrzał mi w oczy, a ja pokiwałam.

-Zerwałam z chłopakiem – wyszeptałam, próbując się uśmiechnąć.

-Nie wierzę – pokręcił głową. Oparłam się o jego bark. Właśnie teraz potrzebuje czyjegoś wsparcia. Chciałabym, aby to Clar tu siedziała ze mną, jednak nie odbiera. Więc moje zaufanie do Lucasa wzrasta coraz bardziej, ze spotkania na spotkanie.

Jestem na skraju załamania, więc pewnie opowiem mojemu towarzyszowi, w jakim związku żyje od jakiegoś czasu..

*

-Nie chcę cię zostawiać – spróbował się podnieść, ale moje ciało mu uniemożliwiło.

Leżałam na nim od godziny, wycierając oczy i opowiadając wszystko od początku, aż do dnia dzisiejszego. Oczywiście musiał złożyć przysięgnę, na małego paluszka.

-Moi rodzice zaraz wracają – spojrzałam na zegarek. Dochodzi 20, więc właśnie wsiadają do samochodów. -Będzie niezręcznie, jak cię tu zastają o tej porze.

-Lepiej, żebym był to ja niż ten chuj. - Stwierdził tym razem już wstając. Wysmarkałam nos i wstałam za nim. Za szybko się podniosłam, ponieważ o razu wróciłam na poprzednie miejsce, łapiąc się za głowę. Czarny obraz wszędzie. Duży oddech i ponowna próba. Niezgrabnie odnalazłam kapcie i ruszyłam na dół. Nie chcę wiedzieć, jak bardzo źle wyglądam.

Podkrążone oczy, czerwony nos, rozwalone włosy i cała w dresie. Obserwowałam na siedząco jak Luke ubiera buty i kurtkę. Nie śpieszył się. Pociągałam nosem co chwilę. Kiedy już się zebrał wstałam i go przytuliłam. Poczułam jak mocno owija swoje ręce, wokół mojego słabego ciała.

-Dziękuje – wyszeptałam robiąc krok w tył.

-To ja dziękuje, że mi zaufałaś.

Zamknęłam drzwi za nim na klucz, tak samo postąpiłam z bramką, jak tylko opuścił moje podwórko.

Nie wiedząc co ze sobą zrobić, poszłam do kuchni. Najlepszym pomysłem jest gorąca herbata z cytryną, oraz prysznic. Najpierw picie, a potem mogę pójść się wymyć z tego dnia. W międzyczasie próbowałam dzwonić do przyjaciółki, jednak dalej nie odbierała, zostawiłam jej kilka wiadomości. Może jak odsłucha to przyjedzie do mnie. A tymczasem posiedzę sama, czekając na rodziców. Jutro nie wiem czy pojadę do szkoły. Znając życie, Christian będzie czekał na mnie. A nie chcę go spotkać, a już na pewno z nim rozmawiać. Poproszę Lucasa, żeby przyjechał po mnie. Myślę, że się zgodzi na niańczenie mnie przez pewien czas.

Kocham siedzieć na parapecie i obserwować miasto. Moje ulubione zajęcie, kiedy nie mam humoru na nic. A dziś właśnie tak jest, po prostu mam dość wszystkiego i wszystkich. I jeszcze herbata mi się skończyła, cudownie.. Wstałam z miejsca, okryta kocem i szurając nogami kierowałam się do łazienki. Nie patrząc w lustro, pozbyłam się ubrań i weszłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę, zatrzymując się w miejscu. Spłukiwałam z siebie wspomnienia dzisiejszego dnia...
.....
Hejka xx Przeprasza za opóźnienie, aż takie duże ;-; Ale szkoła się zaczęła.. co tu innego napisać.. Rozszerzenie z biologii i chemii nie jest łatwiutkie, więc poświęcam dużo na naukę ; <
Więc wybaczcie, jeśli będę dawała z takimi opóźnianiami ;cc
Ale nigdy nie zapomnę o rozdziale, obiecuje xx
Boże... dziś jest pechowy dzień w połowie.. telefon pierwszy raz upadł mi tak, że do połowy się rozlał.. Już kiedyś miał zderzenia z ziemią, nawet z 20 metrów mi spadł i nic. A dziś taki nieszczęśliwy traf...
Ahhhh.. a  co u was? Jak sql ? :3
Buziaki ; ****