Całe szczęście
mama nastawiła budzik i mnie obudziła. Sądziłam, że mój telefon
mnie nie zawiedzie, a ten zaczął wariować.
Szybko wstałam
i zaczęłam się szykować. Mam tylko dwie godziny. Dobrze, że
włosy szybko mi schną, to prysznic postawi mnie na nogi. Jeszcze w
piżamie pognałam do łazienki, gdzie zrzuciłam ciuchy do prania, a
sama weszłam pod bieżącą ciepłą wodę. Namydliłam się
karmelowym żelem i użyłam truskawkowego szamponu. Zawsze mam
ochotę spróbować jak smakuje, ale w porę się opamiętuje.
Spłukałam pianę i jeszcze tylko użycie odżywki jabłkowej.
Wmasowałam ją w głowę i chwilę odczekałam, żeby się jej
pozbyć. Czuje się czysta, więc mogę biec dalej się ubierać.
Prawie jak na czyjeś wesele, każdy biega, ubrania są bardzo
eleganckie i do tego fryzury jakby dopiero od fryzjera wyszły. Całe
szczęście wczoraj sukienkę oraz wszystkie dodatki naszykowałam
tuż przed snem.
Powinnam udać
się na śniadanie, ale nie za bardzo teraz myślę o jedzeniu. Przed
takimi przyjęciami wolę się nie najadać. Nie wiem jak rodzicie
mogą tak spokojnie siedzieć i sobie rozmawiać. W sumie dla nich to
tylko kolejne wyjście do znajomych. Powinnam się już
przyzwyczaić, skoro wszędzie mnie zabierają odkąd zaczęłam
chodzić. Pewnie będąc w wózku też jeździłam z nimi.
-Kochanie załóż
jakąś narzutkę, bo na dworze nie jest ciekawie. Może potem się
poprawi. - Mama wkroczyła akurat, kiedy stałam w samym ręczniku.
Starałam się znaleźć w szafce buty, bo tylko je gdzieś
schowałam.
-Jasne, zaraz
coś znajdę – odpowiedziałam zarzucając na siebie tymczasowo
dużą koszulkę oraz dresy. Moja rodzicielka też siedziała jeszcze
w piżamie.
Muszę zająć
się makijażem, bo później nie zdążę na czas z niczym.
Usiadłam przed lustrem i wyjęłam wszystkie potrzebne kosmetyki.
Zaczęłam od kremu, który utrzymuje mi dłużej całą resztę.
Włosy były schowane pod turbanem, żeby szybko schły.
Z jednej strony
lubię być pomalowana, ale jeśli mam do wyboru więcej godzin snu,
to wybieram spanie. Nie przeszkadza mi dzień bez tego wszystkiego.
Ale na taką okazję wolę się „odstawić”, bo nie wiadomo kogo
tam zastaniemy.
*
-Evelyn! -
krzyczał tato wchodząc po schodach na górę. Właśnie skończyłam
robić włosy. Zostało mi tylko ubranie się i jestem gotowa do
wyjścia.
-Już idę! -
odparłam podbiegając do drzwi. Otworzyłam je, żeby mężczyzna
się nie fatygował.
-Ile można się
ubierać? Christian już czeka pod bramą.
Cholera.
Zapomniałam, że miał być trochę wcześniej. Powinien zadzwonić,
a nie czekać, aż ktoś go zauważy. Nałożyłam w pośpiechu
sukienkę, wcisnęłam buty. Miałam już wychodzić, ale lustro mnie
tak bardzo wzywało. Muszę się poprzeglądać przynajmniej parę
sekund. Moją manią jest sprawdzenie dokładnie każdej strony, czy
aby na pewno sukienka dobrze leży, bo może być brudna lub pogięta.
Całe szczęście wszystko ze sobą współgra, a kreacja jest
idealna. Tak jak sobie to wyobrażałam. Luke miał rację, muszę
zacząć bardziej w siebie wierzyć, bo wyglądam bardzo dobrze.
Rodzice nie mieli okazji mnie zobaczyć, więc teraz nie będą mieli
nic do gadania, bo niestety nic na przebranie już nie mam. Do tego
mam buty oraz narzutkę. Dosłownie wszystko już zaplanowane.
Chociaż jeśli tacie coś nie podpasuje, będę pewnie zmuszona
zmienić strój. Znając jego, nie wypuści mnie z domu, jak nie
będzie po jego myśli. Przyzwyczaiłam się do jego humorów i mam
straszny respekt do jego zdania. Czasem zdaje sobie sprawę, że się
go boję i robię to co każe. Nie pamiętam żadnego dnia jak sama
podejmuję decyzję i ona się ziszcza. Dopiero po jego zatwierdzeniu
mogę zrobić to co chcę.
Sprawdziłam
czy w małej kopertówce mam kosmetyki, telefon oraz paczkę gum do
żucia. Zawsze je ze sobą noszę, na wypadek zatuszowania czegoś
lub dla świeżości.
Gotowa ruszyłam
do wyjścia. Pomału zeszłam po schodach, aby nie wylądować na
samym dole w kawałkach.
-Mówiłam ci
przecież o telefonie! – zobaczyłam chłopaka stojącego w holu.
Skrzywił się na moje słowa, ale spokojnie wciągnął powietrze.
-Zapomniałem
go spakować – odpowiedział zaciskając szczękę, podchodząc do
mnie – dałem im wszystko, tak jak mówiłaś. Wyglądali na
zadowolonych.
Ucałował mnie
w policzek i wszyscy wspólnie wyszliśmy do samochodu, który od
jakiejś godziny już na nas czekał. Nasz kamerdyner – Feliks –
otworzył nam drzwi. W środku zawsze jest tak czysto i przejrzyście.
Zajęłam miejsce przy oknie, bo strasznie lubię podziwiać widoki.
Reszta mojej rodziny dołączyła do naszej dwójki i mogliśmy
ruszać.
Czułam jak
Chris zaciska swoją rękę na moim udzie. Stresuje się ich
obecnością, albo chciałbym na mnie nawrzeszczeć za to, że go
okrzyczałam wcześniej. Jak zawsze zapowiada się piękny dzień.
Mama zaczęła
opowiadać coś o wczorajszym dniu, a ja udawałam iż wszystko
rozumiem. Tak naprawdę nie mam ochoty niczego słuchać tylko skupić
się na muzyce i opanowaniu przed bankietem. Jestem strasznie ciekawa
ile osób będzie, kto będzie i czy jedzenie znowu mi tak bardzo
zasmakuje. Ostatnim razem dali przepyszne babeczki z nadzieniem
czekoladowym. Rozpływały się w ustach, jak babcine ciastka. A
przystawki w formie małych muszelek, to było widowisko. Szynki
pokrojone w taki kształt. Ogólnie chyba hasło przewodnie to
„Morskie stworzenia”, gdyż nawet tort był zrobiony jako konik
morski. Zachwycać się można było cały czas, przeglądając
wszystkie potrawy. Moi rodzice postanowili też w tym roku zrobić
coś większego, ale nie znaleźli pomysłu. Musze się ich zapytać
czy już coś mają, bo taka impreza u nas w domu to coś wielkiego.
Wtedy mogłabym być jak księżniczka na swoim własnym balu.
Jeszcze zeszłabym tak specjalnie po schodach. Marzenia czasem się
mogą spełniać, nawet te z dzieciństwa.
Przypomniałam
sobie o o telefonie, który trzeba wyciszyć. Wyciągnęłam go z
torebeczki i w porę wyłączyłam dzwonki, bo dostałam wiadomość
od Lucasa. Zanim to odczytałam sprawdziłam co robi mój chłopak.
Był wyłączony i wpatrywał się przed siebie. Odblokowałam go
ponownie i weszłam w SMS.
„Baw się
dobrze i lśnij! Buźka – Luke”
Uśmiechnęłam
się wystukując krótkie podziękowania. Schowałam komórkę
zajmując się poprzednią czynnością, czyli czekaniem na dojazd.
-Bądź
na miejscu, Feliksie. - Mój tato kazał mu zostać tutaj, dopóki
nie będziemy wracać. Biedny będzie zmuszony siedzieć cały dzień
i wieczór przed domem. Chyba, że służba ma specjalne miejsce dla
siebie. Jednak nasz kamerdyner jest przyzwyczajony do wymagań mojego
ojca i matki. Podziękowałam za otwarcie drzwi, a następnie
chwyciłam się ramienia Christiana.
Willa
nic się nie zmieniła. Dalej ogromna, jedynie widać nowe piękne
kwiaty i właścicieli, którzy wyszli po nas na zewnątrz.
-Witajcie!
Nie mogliśmy się już was doczekać. - Mężczyźni podali sobie
rękę, a moją i mamy pan Goldberg ucałował. Tak samo zrobił tato
z dłonią pani Goldberg. Pokierowali nas do wejścia, gdzie zabrano
nasze płaszcze i zaprowadzono do stołu. Każdy miał ustalone swoje
miejsce. Całe szczęście to tylko chwilowe, ponieważ po mowie
powitalnej i tak każdy będzie chodził po cały domu, tańczył, na
taras wyjdą ludzie palący, a do tego ich piękny ogród trzeba
zwiedzić.
Państwo
Goldberg mają dwójkę dzieci. Syn jest jest ode mnie o pięć lat
starszy, a córka o rok młodsza. Będąc w podstawówce spędzaliśmy
ze sobą dużo czasu. Potem zaczęło się gimnazjum i nasze drogi
się rozeszły. Dawno ich nie widziałam, nawet na przyjęciach
wyprawianych tutaj. Jestem co roku, a ich nie ma. Może wyjechali do
innego kraju się uczyć, albo jeżdżą w tym okresie na wczasy do
dziadków. Mają ich w Stanach Zjednoczonych, więc wcale się nie
dziwię, że spędzają tam czas. Sama chętnie bym wyjeżdżała
mając tam rodzinę.
-Czuję
się nie komfortowo – otrząsnęłam się słysząc głos Chrisa.
-Dlaczego?
Przecież to tylko ludzie – odparłam upijając łyk białego wina.
-Może
dla ciebie są normalni, ale dla mnie to tylko zadufane snoby –
wyszeptał, tak by inni nie usłyszeli. Wywołał dziwne emocje u
mnie tymi słowami. Może dlatego, że ja w przyszłości też będą,
jak on to ujął „zadufanym snobem”.
-Czyli
mnie też masz na myśli? Albo moich rodziców? - nie wytrzymałabym
siedząc obok niego i nic na ten temat nie powiedzieć. Poczułam się
urażona jego słowami, nawet jeśli to dotycz obcych ludzi. Chociaż
nie wszyscy są nieznani. Parę osób kojarzę i wcale nie uważam
tak jak mój chłopak. Większość z nich na co dzień ratuje wiele
ludzi, udziela się charytatywnie i po prostu pomaga.
-Kotek,
nie mówię o tobie. Mam prawo powiedzieć to co myślę, a ty nie
powinnaś się ze mną kłócić.
Zostawiłam
to bez komentarza, ze względu na niechęć do mini wojny w takim
towarzystwie.
Obserwowałam
stół i jedzenie znajdujące się na nim Już mi ślinka cieknie na
sam widok. Odwróciłam wzrok ze słodkości na osoby wchodzące na
salę. Chwilowo nikogo nie znam, ale pewnie za niedługo poznam.
Na
stołach były kremowe obrusy, serwetki zwinięte na kształt
łabędzia. Firany zwisały do samej podłogi w kolorze brzoskwini.
Wracam wzrokiem na środek salonu i dostrzegam ogromne, czarne
pianino. Chyba dopiero je wyczyszczono, bo strasznie się błyszczy.
Chęć zagrania na nim wzrasta z każdą sekundą patrzenia w tamta
stronę. Ze smutkiem odwróciłam głowę w drugą stronę, aby dalej
podziwiać. Kelnerzy jak zawsze w eleganckich strojach plus każdy
miał beżowe muszki, przyczepione na szyjach. Chodzą z uśmiechem
na ustach i każdemu podają lampkę wina, oczywiście do wyboru jest
kilka rodzai win. Ja uwielbiam różowe i białe. To są moje
ulubione. Jeszcze jeśli mają rocznik 1958 to już w ogóle
marzenie. Raz babcia mnie nim poczęstowała i uznałam, że
zakochałam się w tym smaku. Im starsze tym lepsze, ale jakoś ten
rok najbardziej przypadł mi do gustu. Nie będę się ich pytać, bo
nie należy to do ich pracy, żeby znać jakie wina mają na tacy.
Oni muszą mi dać takie na jakie mam ochotę i z uśmiechem odejść.
Nie
mogę się doczekać, aż wszyscy zajmą swoje miejsca i będzie
można zacząć się bawić. Pragnę udać się do ogrodu i podziwiać
wszystkie kwiaty. Pani Goldberg ma wszystkie kolory róż, a to jest
mój ukochany kwiat. Mogę wyjść na pospolitą dziewczynę, której
wystarczy czerwona róża, lecz ja wolę niebieskie lub różowe. Ale
czerwoną też nie pogardzę, ważne iż chłopak coś przyniesie.
Zawsze mówiłam swoim bliskim, że jeden kwiatek jest dla mnie
idealnym prezentem, nie trzeba się jakoś starać by zyskać u mnie
empatię. To, że jestem z dobrego domu i mogę mieć wszystko, nie
oznacza że jestem zakochaną w pieniądzach egoistką. Bardzo
chętnie jadam w przydrożnych barach i nie muszę co tydzień jechać
do gorących krajów.
Miałam
w prywatnym gimnazjum takie laski, które tylko mówiły gdzie to one
nie jadą i gdzie one nie były. Każdy był tym znudzony już za
drugim razem. Dobrze, że Clari nie jest tak pusta jak one i mogę
zawsze z nią iść na burgera.
-Witam
Pana Malika – zwróciłam uwagę na ostatnią osobę, która
przekroczyła próg salonu. Moja szczęka chyba wylądowała na
ziemi, a oczy rozszerzyły się jak po użyciu narkotyków.
-Przepraszam
za spóźnienie, ale praca strasznie zatrzymuje ludzi. - Rozglądnął
się po pomieszczeniu i usiadł bardziej na prawo, tak że nie mógł
mnie zauważyć od razu. Jak by się zaczął rozglądać to
znalazłabym się na linii ognia.
Pan
tego domu postukał łyżeczką o swój kieliszek i tym kazał nam
wszystkim wstać. Uniosłam swoje naczynie i nie ruszałam głową,
aby przypadkiem nie natrafić na Zayna Malika. Chyba mój tato nie
przemyślał listy gości, którzy mogą się zjawić u jego
znajomych.
-Chciałem
państwu bardzo podziękować za przyjście. Jest to nasz coroczny
bankiet na cześć organizacji charytatywnej mojej żony – tu
wszyscy zaczęli klaskać. Pani Goldberg otworzyła organizację do
walki z rakiem, po śmieci jej siostry na złośliwy nowotwór. - Jak
za każdym razem jest okazja do wylicytowania kilku drogocennych
przedmiotów, a pieniążki zostaną przesłane na cel charytatywny.
Proszę się bawić, smakować, i oczywiście zwiedzać na zewnątrz
cały majątek mojej żony.
Unieśliśmy
do ust kieliszki i każdy zrobił łyk. Po czym rozbrzmiały się
gromkie brawa. Przez bitą minute wszyscy stali i klaskali. Państwo
Goldberg podziękowali i kazali zacząć muzyką grać. Ktoś
powinien wykorzystać to pięknie pianino, a nie biedne stoi i czeka
na czyjeś dłonie. Po kolejnych dwóch kieliszkach sama chętnie tam
zasiądę i zagram coś swojego. Zazdroszczę im, że mają własne
cudo. Ja na swoje jeszcze muszę trochę poczekać, bo pokój muszą
mi specjalnie wyremontować na instrumenty. Nie zmieszczę go w
swojej sypialni, bo zajmie zbyt dużo miejsca. A ja potrzebuje mieć
przestrzeń, by czuć się swobodnie. Więc po dłuższych
negocjacjach na dole, w małym pokoiku znajdzie się miejsce. Tylko
muszę poczekać parę dni na remont. Czyli zmianę farby na ścianach
i poprzesuwanie wszystkich tam znajdujących się mebli.
-Idziemy
zatańczyć? - Spytał Chris podając mi rękę. Spojrzałam na
parkiet widząc parę par poruszających się. Wstałam i razem tam
poszliśmy. Moi rodzice już od jakiejś chwili zniknęli ze swoimi
znajomymi na parę kieliszeczków whisky i magicznej nalewki.
Będąc
na uboczu parkietu, owinęłam ręce wokół karku chłopaka, a on
położył swoje na moich biodrach. Muzyka grana jest dość wolno,
czyli tylko kołysanie wchodzi w grę. Patrzyłam w oczy bruneta, a
on zjeżdżał rękami w dół na moje pośladki. Uniosłam w górę
brew nie wiedząc co on zamierza. Rozejrzałam się po innych osobach
i na szczęście nikt nas nie obserwował. Pokręciłam głową i
zrobiłam krok do tyłu.
-Kotek,
tutaj jest dużo osób – wytłumaczyłam się widząc jego krzywe
spojrzenie. Jesteśmy razem od jakiejś godzinki i nie wybuchnął.
Zaczyna robić postępy, albo po prostu nie chce pokazywać obcym
osobom swojego charakteru. Teraz też nic nie zrobił tylko pokiwał
głową ponownie mnie do siebie przysuwając.
-O
to i jest, piękna córka Richardsona! - zamierzałam zjeść kawałek
ciasta, ale podszedł do mnie pan Goldberg.
-Tak
to ja – zaśmiałam się do niego.
-Przypominasz
mi bardzo moje dzieci. Ze względu, że się bawiliście w
dzieciństwie razem – dotknął mojego policzka i uszczypnął go,
dokładnie jak robi moja babcia.
-Strasznie
mnie zastanawia gdzie oni są? Nie widziałam ich już tyle lat..
-Kochana,
sądziłem że wiesz wszystko – uśmiechnął się blado – Thom
wkroczył do wojska, a Monic wyjechała do Paryża, gdzie uczy się o
sztuce.
To
mnie zaskoczył. Przez moment mnie zatkało, bo zawsze wierzyłam iż
Thomas będzie adwokatem, a Monic zostanie genialnym weterynarzem.
Kochała zwierzęta jak jeszcze żadna osoba, którą poznałam.
Najwidoczniej coś się jej odwidziało i robi coś co bardziej
pokochała.
-Jestem
w szoku, ale pozytywnym szoku – wrócił do naszego stolika Chris,
który od razu zmierzył miłego starszego pana wzrokiem zabójcy.
Położył rękę na moim biodrze przyciągając mnie do siebie.
-Nie
będę przeszkadzał, bawcie się dobrze. - Pożegnałam go i
spiorunowałam wzrokiem chłopaka. Zrzuciłam jego rękę i chciałam
odejść, ale zatrzymał mnie. Mocno zacisnął dłoń wokół mojego
nadgarstka i wyprowadził na zewnątrz. Nie patrzyłam na nikogo,
gdyż nie chciałam pokazać swojego strachu. Czułam czyjś wzrok na
sobie, ale nie poświęciłam tej osobie nawet sekundy. Znalazłam
się na dworze, ale jemu nie wystarczyło. Kręci się zbyt wiele
osób, a skoro Chris traci panowanie to nie chce świadków.
Głupia
byłam jakąś godzinę temu, skoro oceniłam jego postęp na plus.
Nie mogę się popłać. Każdy dostrzeże rozpływający się tusz i
zaczerwienione oczy. Obcym mogę skłamać o alergii, natomiast moich
rodziców nie da się w taki sposób oszukać.
Brunet
doszedł do wybranego przez siebie miejsca i popchnął mnie w stronę
ławki. Nie usiadłam na niej, tylko odwróciłam się do niego
plecami. Zaczynam się go bać. Z każdym kolejnym takim wybrykiem,
nie wiem co o nim myśleć i o nas.
Chłopak
stał i nic nie mówił. Dopiero po chwili odwrócił mnie do siebie
przodem. Położył rękę na moim policzku i delikatnie ją muskał.
Pojawił się stary Chris, którego pokochałam. Ten stan nie trwał
zbyt długo, bo jego ręką powędrowała do moich włosów. Kilka
kosmyków wisi luzem, co ułatwiło mu szarpnięcie mnie za nie.
Poleciałam głową do przodu. Poczułam okropny ból właśnie w tym
miejscu, gdzie chyba wyrwał mi garść włosów, a do tego zmusił
mnie do gwałtownego zgięcia w pół. Mój kręgosłup przeżywał
załamanie, bo nie wiedział co się dzieje. Tak samo i ja.
Wyprostowałam się ze łzami w oczach. Chciałam go ze złości
uderzyć, już się zamachnęłam, ale złapał mnie za ramię
uniemożliwiając dany krok. Patrzył czarnymi oczami w moje, tak
jakby wpadł w trans.
-Czemu
mi tak działasz na nerwy?! Chcę jak najlepiej, a ty cały czas masz
coś do powiedzenia, albo nie pozwalasz mi na dotykanie twojego
ciała.. Co jest nie tak, Eve?! Co ja kurwa zrobiłem?!
Krzyczał
tak kropnie, że nie słyszałam głosu swojego chłopaka. Przede mną
stoi obca osoba, która przyjęła jego posturę. Głos obcego
kolesia z filmu o przemocy.
Nic
nie odpowiedziałam, więc przejechał ręką po moich plecach i
przysunął się do mnie. Stałam w bezruchu nie mogąc niczym
ruszyć. Sparaliżowało mnie to co powiedział i zrobił. Po wyżyciu
się fizycznie, zaczął psychicznie. Teraz czas na miłość i
obwinienie mnie za całe zajście..
-Kocham
cię – wyszeptał do mojego ucha próbując zjechać na pośladki.
Nie powstrzymałam go więc zacisnął je z całej siły. Pisnęłam
najciszej jak tylko potrafię. Nie czuje żadnej przyjemności z
tego, a chyba powinnam się czuć jakoś podniecona?
-Zróbmy
to, tutaj – dalej szeptał zjeżdżając ustami na moją szyję.
Przyssał się i zaczął robić malinki. Pokręciłam głową i
musiałam się odsunąć. Mam za mało siły, aby od razu odszedł.
Stał i czułam go na swojej szyi, dopiero po chwili zebrania
odpowiedniej siły, popchałam go na metr od siebie. Złapałam się
w to miejsce i wymasowałam, bo nie chce mieć żadnego widocznego
śladu. Natomiast jemu się to nie spodobało, stoi i z zaciśniętymi
pięściami patrzy w moją stronę.
-Nie
chcę – powiedziałam zbierając odwagę – to nie czas i miejsce.
Odchrząknęłam
przygryzając wargę i patrząc na jego reakcję.
-Nigdy
nie jest czas! Czy ty mnie jeszcze kochasz?! - zrobił krok w moją
stronę i potrząsnął mną. Łzy już automatycznie zaczęły
spływać, a ja błagałam aby nie spotkać rodziców.
-Czy
wszystko w porządku, Evelyn? - usłyszałam ciężki męski głos.
Chris puścił mnie i objął ramieniem. Po raz kolejny w mojej
głowie zapanował chaos i nie wiedza na temat tego co on właśnie
wyprawiał.
-Nie
wiem skąd pan zna imię mojej dziewczyny, ale proszę dać nam
spokój. To ona wpadła w lekką histerię, a ja starał..
-Widziałem
to trochę inaczej. To pan krzyczał na nią, a do tego zaczął ją
szarpać.
Zayn
Malik w prawdziwej postaci.. Stara się pomóc damie wyjść z
opałów. Christian nie ma szans, a do tego on wszystko widział...
Teraz już w ogóle powinnam usiąść pod drzewkiem i zalać się
łzami. Nie powie rodzicom, bo jeśli oni za nim nie przepadają, to
raczej on za nimi też. Lecz może wspomnieć swojemu ojcu, a wtedy
droga do mojego jest po linii prostej.
-Słuchaj,
jeśli nie chcesz mieć problemów to zawróć i zapomnij. My sami
rozwiążemy sprawę, która jest naszą osobistą rozmową.
-Powiedział Chris zaciskając swój uścisk w stosunku do mnie
jeszcze mocniej. Starałam się jakoś uwolnić, ale nie mogłam.
Mulat cały czas obserwował moje zachowanie. Teraz schowałabym się
pod kołdrę, ponieważ makijaż mi spływa i wyglądam okropnie tak
jak się czuję. Niech mnie zabierze od bruneta, po prostu na dziś
mam go dość. Jest moim chłopakiem, ale jesteśmy w takim miejscu,
że powinien zachować spokój nawet jak bardzo go zirytowałam.
Jednak ja tak wcale nie uważam, żebym była w jakiś sposób
okropna w stosunku do niego. Wyraziłam swoje zdanie, może to go
bardzo zdenerwowało. Chyba powinnam siedzieć całe życie jak mysz
pod miotłą i zgadzać się z każdym jego słowem, to trochę
przesada. Nie żyjemy w takich czasach.
-Nie
wydaje mi się, aby Evelyn jakoś podobał się sposób waszej
rozmowy – zaczął Malik podchodząc do nas bliżej – dlatego
proszę ją puścić, bo będę zmuszony wezwać ochronę, a to już
nie będzie należało do miłej rozmowy.
Mocne
słowa, ale przynajmniej bez przemocy. Chris skoczyłby mu do gardła
jeśli by miał możliwość, albo jeśli ten by zaczął.
Poczułam
jak jego ręce zostawiają moje ciało w spokoju. Korzystając z
okazji odbiegłam od niego zakrywając usta. Zatrzymałam się przy
swoim „rycerzu”.
-Chcę,
żebyś opuścił to przyjęcie natychmiast – powiedziałam pewnie
do swojego chłopaka. Nic więcej nie chciałam słyszeć, ani mówić.
Na dziś wykończył mnie we wszystkich możliwych sposobach. Dalej
nie wiem co się stało jakiś czas temu, ale to nigdy nie jest do
zrozumienia. To trzeba przeżyć. Dlatego ruszyłam w następną
alejkę, gdzie stoi duża drewniana altanka. Będę tam siedzieć,
dopóki mi nie przejdzie stan roztrzęsienia, albo dopóki mnie nie
zabiorą..
Jeju, Zayn takim bohaterem *-* Szkoda tylko, że to wszystko się tak wolno dzieje, pzez co jest odczuwalny niedosyt. Tak się zaczytałam, że nie zauważyłam żadnych błędów, więc plus dla Ciebie. Czekam na następny, pozdrawiam i życzę dużo weny xx
OdpowiedzUsuń