Dochodzi ta
godzina. Mój żołądek doznał takiego ścisku, jak nigdy w życiu.
Clar zostawiła mnie jakieś dwie godziny temu, żeby wrócić do
domu i wyjść niby ze mną do kina. Kochana zgodziła się na to.
Setny raz spoglądam w lustro, sprawdzając czy mój strój nie jest
elegancki, ani zbyt luźny. Tak trudno było mi przyporządkować dwa
różne style ze sobą. Ale w rezultacie zdecydowałam się na
podarte, jasne spodnie oraz niebieską koszulkę, która jest lekko
krótkawa. Na to mam zamiar narzucić skórkę i ubrać białe
adidasy. Włosy zostawiłam w nieładzie, a makijaż jest bardzo
lekki.
Całe
szczęście, że rodzice leżą u siebie w sypialni i nie zadawali mi
żadnych pytań. Pewnie teraz nawet nie mają na to siły. Nie dziwię
się im, ja najprawdopodobniej też bym nie miała po takiej
balandze.
Ciekawe czy
jest punktualny. Z tego co zdążyłam zauważy, to spóźnił się
kilka razy jak się spotykaliśmy. Więc jesteśmy odwrotni, ponieważ
ja nienawidzę się spóźniać ze względu na zasady mojego ojca. On
tego nie toleruje, więc ja mam we krwi punktualność. Jest ciężko
jak nie wiem co ubrać, ale zawsze się wyrabiam.
Wyjrzałam
przez okno i zobaczyłam pod bramą czarne auto. Serce mi tym razem
stanęło, bo przecież mamy domofon. Jedno kliknięcie i po mnie.
Biegiem wyleciałam z pokoju biorąc torebkę. Pokonywałam po trzy
schodki naraz – to cud, że mam całe nogi. Po raz pierwszy w kilka
sekund znalazła się na podwórku. Chłopak już stał i miał
zamiar zadzwonić, jednak dojrzał moją osobę. Stanęłam łapiąc
oddech i poprawiając włosy. Pewnym krokiem szłam przed siebie,
szukając w torebce kluczy od furtki. Stres wziął nad moimi rekami
władzę i zamiast trafić do dziurki, wypadły mi ona na drugą
stronę. Przygryzłam wargę i szybko się po nie schyliłam.
Druga próba
się powiodła. Odetchnęłam znajdując się za swoją posesją.
Malik stał przy samochodzie majstrując coś na telefonie. Przestał
czując moje spojrzenie na sobie.
-Witaj, Evelyn
– powiedział podchodząc i otwierając mi drzwi.
-Zayn –
kwiknęłam głową wsiadając. Szatyn okrążył pojazd i znalazł
się na kółkiem. Mogłam dokładnie się przyjrzeć jego ubiorowi.
Zwykłe ciemne spodnie, biała koszulka i na to czarna koszula w
kratę. Zadziwiająco normalnie jak na taką osobę. Słysząc różne
plotki na temat takich biznesmenów, sądziłam iż każdy nosi cały
czas garnitur. A jak nie, to jakaś biała koszula i eleganckie
spodenki. A tutaj taka miła niespodzianka.
Zagapiłam się
na chłopaka, bo nagle sprowadził mnie na ziemię jego szeroki
uśmiech. Potarł się po lekkim zaroście i spojrzał w moją
stronę. Spuściłam wzrok na swoje nogi i zapięłam pas.
-Jesteś
strasznie cicha i nieśmiała – zaczął jakoś panować nad
atmosferą między nami.
-A ty za to
lubisz mnie onieśmielać – zaryzykowałam bez namysłu. Odpowiedź
była błyskawiczna, bo całe auto rozbrzmiało jego śmiechem.
Uniosłam jedną brew patrząc na Mulata. Pokręcił głową
zmieniając bieg.
-Masz rację –
zatrzymał samochód na czerwonym świetle – bardzo lubię
onieśmielać kobiety. Wtedy widzę ich naturalne piękno i same
atuty. - Posłał mi oczko jadąc dalej.
Uciszył mnie
na moment, bo nie wiedziałam co mogę powiedzieć. Ta rozmowa nie
może zejść na zły tor, a już na pewno nie na taki.
-Gdzie
dokładnie jedziemy? - Spytałam widząc za oknem mijane wielkie
centra handlowe.
-Myślałem nad
tym godzinami, aż w końcu zdecydowałem się na kręgle. -
Zaskoczona otworzyłam usta, ale momentalnie je zamknęłam
przygryzając dolną wargę. Przecież ja nie umiem w to grać!
Nigdy nie byłam na kręglach,
więc nawet nie wiem jak się trzyma tą kulę. Tyle co z filmów, a
tak żadnego doświadczenia nie mam. Aż właśnie przychodzi taki
nieoczekiwany dzień i bum! Evelyn musisz grać, bo wyjdziesz na
łamagę. I to jeszcze nie przed byle kim, ale samym Zaynem Malikiem.
Przecież to jest mój pogrzeb..
-Czemu
akurat tam? - Przeczesałam ręką włosy, trzymając je przez chwilę
w górze.
-Ponieważ
spotkanie nie miało być biznesowe, więc będzie można mile
spędzić czas i porozmawiać – odpowiedział podjeżdżając pod
duży budynek z napisem „Kręgle”. Znaleźliśmy parking, a
następnie razem opuściliśmy auto. Nie czekałam, aż otworzy mi
drzwi. Jestem w zbyt wielkim szoku, aby zwracać teraz na takie
szczegóły uwagę.
Poczułam
jego rękę na swoich plecach, na co przeszły mnie dreszcze.
-Spokojnie
– szepnął pchając wielkie drewniane wrota i wpuszczając mnie
pierwszą. Przywitała mnie woń butów i spoconych ludzi, których
nie dało się nie słyszeć.
-Dzień
dobry! - Usłyszałam mężczyznę, który jak się oglądnęłam
stał za ladą z szerokim uśmiechem. Zayn spojrzał na mnie i zaczął
zmierzać do mężczyzny.
-Dzień
dobry, mieliśmy rezerwację na nazwisko Malik – wyciągnął z
tylnej kieszeni portfel, a z niego dowód – na dwie osoby. - Dodał
pokazując swoje dokumenty. Starszy pan coś zaczął szukać w
komputerze, aż w reszcie odnalazł i posłał szatynowi jeszcze
większy uśmiech.
-Oczywiście,
tor na państwa czeka, obsługa jest do pańskiej dyspozycji. A
wszystkie dodatki już czekają na stole – mój partner pokiwał
głową – pański numer?
-42
– odpowiedział chowając wszystko z powrotem do kieszeni.
-A
pańskiej towarzyszki? - dwie pary oczu skierowane zostały na moją
osobę. Zrobiłam krok w przód zaglądając na pułki z butami.
-38
– odpowiedziałam obserwując poszukiwania pana za moimi
tymczasowymi butami. Znalazł i je nam podał wraz z papierowymi
„skarpetkami”. Żeby się niczym nie zarazić, lepiej je nałożyć
na nogę i potem dopiero ubrać buty. Podziękowałam i zaczęłam
iść z Malikiem. Widać, że chłopak jest tutaj obeznany.
Najwidoczniej często tutaj bywa, lub po prostu był raz i zapamiętał
wszystko.
Podziwiałam
po drodze młode pary, które wspólnie rzucały kulami i się
całowały po strąceniu wszystkiego. Najważniejsze to znać zasady,
a te mam w mały palcu. Gdyby ktoś oglądał tyle romantycznych
komedii co ja, to też wszystko by potrafił na takie tematy.
Szczególnie jak prawie w co trzecim filmie, zakochani idą na randkę
właśnie na kegle. Nie wiem czy jest to romantyczne spędzenie
czasu, ale jeśli tak to dziś jestem w dupie. Zayn Malik nie jest
moim chłopakiem, więc na nic „kochanego” nie mogę liczyć.
Gdyby tu był Chris... ahhh nie chce na razie o nim myśleć.
Dupek
nawet nie napisał mi SMS z przeprosinami. Chyba liczy na mój
pierwszy krok. Hah na pewno się go doczeka. Kocham go, ale nigdy nie
zaczynam takich rzeczy.
Usłyszałam
rozsuwanie się drzwi, więc spojrzałam co się dzieje. Mulat stał
i czekał, aż wejdę do środka. Zasunął je za nami, a ja
dojrzałam ogromne dwa tory, wielki stół na boku z jedzeniem i
piciem. A do tego przywitał nas kelner w kieliszkami białego wina.
-Nie
masz mi za złe, że jest białe? - pokręciłam głową biorąc łyk
i idąc dalej przed siebie. Zaskoczona nie wiedziałam gdzie patrzeć.
A miało to być normalne spotkanie dwójki ludzi, bez żadnych
gustownych rzeczy.
-Gdybym
wiedziała, to ubrałabym się.. inaczej? - Zasugerowałam stając
przed wyższym ode mnie chłopakiem. Obserwowałam jak przykłada
naczynie do ust i upija dwa duże łyki. Oblizał delikatnie usta i
dotknął mojego ramienia.
-Wyglądasz
perfekcyjnie na to miejsce – odpowiedział wymijając mnie –
zaczynamy?
-A
mamy inne wyjście? - Zaśmiał się stając przy jakimś urządzeniu,
gdzie wpisał nasze imiona. Na obydwu ekranach pojawiły się napisy.
-Panie
mają pierwszeństwo – kiwnął głową w kierunku kolorowych kul –
proponuję na początek zieloną, jest najlżejsza.
-Dziękuje
za uprzedzenie – posłałam mu krzywy uśmieszek biorąc tak jak
powiedział, zieleń. Patrzyłam na nią przez chwilę, zastanawiając
się jak mam ją chwycić. Poczułam za sobą czyjąś obecność, a
następnie jego ręką chwyciła moją. Skierowała moje palce do
odpowiednich dziurek. Spojrzałam w jego oczy, które tak bardzo są
znajome.
-Ja
też tak myślę – wyszeptał tak jakby właśnie usłyszał moje
myśli. Zdezorientowana zrobiłam krok w tył i odwróciłam się.
Stanęłam przed długim wybiegiem, na który muszę rzucić kulę.
Zrobiłam zamach i... kula się ledwo zatoczyła do połowy.
Zażenowana usłyszałam głośny śmiech chłopaka. Chciałam udać
złą, ale ten dźwięk doprowadził i mnie do śmiechu.
-Patrz
jak to się robi. - Wziął niebieską kulę i zwinnie ją popchnął
w stronę kręgli. Toczyła się tak szybko, że wszystko zostało
strącone. Prychnęłam sięgając po drugi szczęśliwy traf. Tym
razem w myślach prosiłam o chociaż parę metrów dalej, żeby nie
było takiego wstydu. Zrobiłam kilka kroków i wypuściłam ją z
rąk. Poturlała się szybciej niż wcześniej, aż doleciała do
końca i upadły dwa kręgle. Podskoczyłam, zadowolona klasnęłam w
ręce.
-Szybko
się uczysz – patrzyłam jak obok zostają ponownie strącone
wszystkie kręgle, a on jak niewinne dziecko cieszy się. Ja z boku
starałam się uczyć, a ten tylko się ze mnie śmiał..
-Nie
będziesz miała nic przeciwko, jeśli odwiozę cię, ale taryfą? -
spytał kiedy po długiej grze postanowiliśmy usiąść i coś
przekąsić.
-Ważne,
żebym trafiła do domu – puściłam w jego stronę oczko, biorąc
kilka łyków zimnego drinka, który został przez niego zamówiony.
-Więc
możemy porozmawiać o naszej nieznajomości – zaproponował
popijając whisky. Przerwałam rozkoszowanie się alkoholem i
spróbowałam się skupić na jego słowach. Od czego niby mamy
zacząć? Przecież mogliśmy się poznać w przedszkolu, albo w
podstawówce. Albo po prostu na jakimś spotkaniu i to tylko raz w
życiu. Bo szczerze wątpię, aby moi rodzice zabierali mnie do
niego, skoro są zrażeni przez coś.
-W
końcu jesteśmy tu po to?
-Tak
jakby – uśmiechnął się – moi rodzice znają doskonale twoich.
Pytałem ich to mają same dobre wspomnienia. Natomiast jak pytam o
ciebie, to cóż. Zastaje mnie cisza i niepewne wymówki.
Słuchałam
dokładnie każdego słowa starając się coś wywnioskować, lecz
nic mi dobrze nie szło.
-Może
widzieliśmy się raz w życiu, bawiliśmy się i dlatego się
„znamy”? - Zrobiłam cudzysłów kończąc swoją wypowiedź.
Szatyn postukał się palcem po brodzie i nagle wybuchł śmiechem.
Zaczesałam do tyłu włosy czekając, aż wyjaśni mi powód tego
śmiechu. Jednak jemu się wcale nie śpieszyło, chyba lubi trzymać
ludzi w niepewności. Odchrząknęłam zwracając na siebie jego
pełną uwagę. Zamilkł skanując każdy milimetr mojej twarzy.
Poczułam gorąco na polikach, więc musiałam odwrócić głowę w
drugi bok.
Siedząc
jakiś niecały metr od niego, nie daje mi możliwości unikania jego
wzroku. Poczułam ciepłą dłoń na policzku, więc wróciłam
spojrzeniem na poprzednie miejsce. Na chwilę zamarliśmy patrząc w
swoje oczy. Ja tylko analizowałam ich cudowny kolor, a on? Nie mam
pojęcia o czym myślał. Nie jest dla mnie do przejrzenia, bardzo
tajemnicza postać mi się trafiła do rozgryzienia.
-Jestem
od ciebie starszy. Nie wiem czy mogliśmy się jakoś bawić, ale w
sumie? Możemy tego nie pamiętać – Zabrzmiał tak bardzo
spokojnie. Skinęłam cofając głowę. Zauważył mój ruch i zabrał
rękę sięgając po kubek z alkoholem.
-Może
następna kolejka? - Wskazał na kule, a ja podniosłam się z
siedzenia. Nagle dostałam jakiejś motywacji, aby wygrać. Złapałam
tym razem za różową kulę i poturlałam ją do celu. Trzymałam
kciuki i w końcu kula zbiła wszystkie pionki. Nie wierząc musiałam
spojrzeć na telewizorek, gdzie doliczyło mi 10 punktów.
-OMG
– wyszeptałam – patrz! Udało się! - zaczęłam się szeroko
uśmiechać i coraz głośniej śmiać. Zayn znalazł się obok
mnie, aby udawać robienie zdjęć. Szturchnęłam go w ramię
chwytając kolejną kulę. Chyba kolor mojego dzieciństwa przynosi
mi szczęście. Poczekałam chwilę i oddałam rzut, ale ty razem
kula przeleciała na tor Malika. Złapałam się za głowę patrząc
na chłopaka. Moje szczęście strąciło mu wszystko. Chłopak stał
dalej koło mnie. Załamana odchyliłam głowę do tyłu.
-Dzięki
– powiedział widząc moją zniesmaczoną minę – uczysz się
naprawdę bardzo szybko. - Dopowiedział, a ja się roześmiałam.
Spojrzałam na niego. Tak samo jak ja umierał ze śmiechu..
*
Skoro
on cały czas bierze niebieską i trafia, to czemu by nie spróbować?
Już na ostatni rzut postanowiłam właśnie użyć tej kuli.
Położyłam na niej ostrożnie rękę i podniosłam. Poczułam jej
ciężar i idąc z nią potknęłam się. Wylądowałam na tyłku, a
kula poleciała gdzieś za mnie.
-Mówiłem,
nie bierz niebieskiej. Po co się posłuchać? - kucnął przy mnie
patrząc czy nic mi nie jest -Przynajmniej nie strąciłaś moich
kręgli. - Uśmiechnął się i dotknął ręką mojego nosa.
Zaśmiałam się, ale po chwili przestałam. Ten ruch był taki...
znajomy?
-Przepraszam
– podał mi rękę i oboje byliśmy już na nogach – to był taki
odruch, nie wiem nawet skąd.
-Spokojnie,
to nic. - pomasowałam się ponownie po plecach i wspólnie udaliśmy
się do wyjścia.
Kompletnie
nie pilnowałam czasu, ani tym bardziej telefonu. Kiedy wsiadłam do
samochodu spojrzałam na telefon. Kilka nieodebranych od Clar, Luka i
Chrisa.. Westchnęłam chowając telefon do kieszeni.
-Coś
nie tak? - Zauważył moją zmianę nastroju. Chciałam powiedzieć,
że wszystko dobrze, ale mi nie wyszło..
-Po
prostu mój chłopak dzwonił. Pewnie chce mnie przeprosić –
zatrzymałam się biorąc duży wdech – ale nie wiem czy jestem
gotowa.
-To
nie oddzwaniaj. Poczekaj, aż przyjdzie i naprawdę cię zacznie
błagać o wybaczenie. Ja na jego miejscu bym się bardzo postarał.
-Chris
i staranie – prychnęłam wycierając pojedynczą łezkę lecącą
po policzku. Potrząsnęłam głową i spojrzałam w bok, gdzie
przewijał się krajobraz. Pan kierowca nic do nas nie mówił, tylko
przyjął adres i ruszył. Oboje siedzieliśmy z tyłu, dotykając
się ramionami.
-Proszę
tylko nie płacz – przejechał ręką po moich włosach – jeśli
przez kogoś ronisz łzę, on nie jest ciebie wart.
Jego
słowa mnie dotknęły. Rozkleiłam się na tyle taryfy przy obcych
mi mężczyznach. Nie chciała tego, szczególnie w te dzień na
spotkaniu z Zaynem. Co on sobie o mnie myśli? Gówniara, która nie
potrafi zahamować swoich emocji. Właśnie wyszłam na niedojrzałą
dziewczynę.
Jego
ruch mnie zaskoczył. Odpiął się i przysunął do mnie. Pociągnął
moje ciało w swoją stronę, tak że wtuliłam się w jego tors.
Załkałam czując jak jego serce przyśpieszyło, a te silne perfumy
napełniają mój nos. Jakoś tak inaczej się poczułam..
bezpieczniej? Coś w tym stylu. Nie wiem czemu, ale zostałabym tak,
jak najdłużej. Jednak moje chwilowe zaspokojenie przerwał przyjazd
pod znany mi dom. Podniosłam się cicho przepraszając i wychodząc
z taksówki. Mulat wyszedł za mną. Starałam się znaleźć
kluczyki, a następnie otworzyć furtkę. Złapał mnie za rękę co
zmusiło mnie do spojrzenia na niego. Mimo ciemności, to dzięki
latarni mogłam go doskonale widzieć.
-Nie
mogę cię zostawić w takim stanie – pociągnęłam nosem i
otarłam rozmazany makijaż.
-Dam
sobie radę. Nie raz dawałam, ale dziękuje.
-To
ja dziękuje. Mam nadzieję, że do zobaczenia? - skinęłam głową
i po chwili poczułam mokre usta no swoim lewym policzku...
**Oczami
Zayna**
Od
pierwszego spotkania, poczułem w niej kogoś znajomego. Główkowałem
nad tym jakąś chwilę i do niczego nie doszedłem. Więc kiedy
spotkaliśmy się ponownie, a potem znowu – to coś do mnie
przemówiło. Skoro na siebie wpadamy, to musi być w tym ręka
przeznaczenia. To ono nam coś próbuje przekazać, a my powinniście
się z tym uporać. Niby nie powinienem wierzyć w takie brednie, ale
co do czego, to ufam losowi. Bo zawsze zdarza się coś, najmniej
oczekiwanego.
Nie
jestem typem faceta, który ciągnie każdą kobietę do łóżka,
albo też typem miłego kolesia, który wyznaje co chwilę swoje
uczucia. Jedynie moją zasadą jest szacunek do kobiet, więc zajście
na przyjęciu mnie zszokowało. Jak mężczyzna może tak traktować
swoją ukochaną? Jest to dla mnie nie do pomyślenia.. Musiałem
zareagować i nie żałuję, bo spędziłem z nią kilka ładnych
godzin. Mogłem ją poznać. Najbardziej zapamiętam jej szeroki,
piękny uśmiech.
Na
pewno się za niedługo znowu spotkamy, bo nie lubię wypaść komuś
z pamięci. A tej dziewczynie nie mogę dać spokoju, za bardzo ją
polubiłem? Jeśli tak można, przez niecały dzień.
Kiedy
się popłakała, nie mogłem siedzieć i patrzeć. Coś mi
podpowiedziało, żeby ją przytulić. Pierwszy raz poczułem jej
ciepło z tak bliska. Dlatego też ciężko mi było ją zostawić,
ale była bezpieczna na swoim terytorium. Ja natomiast musiałem
jeszcze poczekać chwilę, zanim znalazłem się na obrzeżach w
swojej willi. Zapłaciłem z napiwkiem kierowcy, ponieważ nie
zadawał pytań. A takich ludzi lubię najbardziej – są cicho, nie
przeszkadzają i nic nie muszą wiedzieć. Jak na złość zaczęło
kropić, więc musiałem szybko odblokować alarmy i wejść do
środka. Tam jak zwykle czekał na mnie mój kumpel – Roki. Piękny
owczarek niemiecki. Dostałem go jakiś ładnych parę lat temu,
kiedy zamieszkałem tutaj. Skoro nie mam dziewczyny, to mam kogoś do
towarzystwa. Nie muszę się czuć osamotniony.
Kucnąłem
do niego i na przywitanie go wygłaskałem. A pies jak zawsze pobiegł
po swoją zabawkę, którą ja przynajmniej dwa razy muszę mu
rzucić. To nasz mały rytuał. Po przywitaniu, ściągnąłem buty
oraz okrycie wierzchnie. W skarpetkach ruszyłem do kuchni. W
międzyczasie wysłałem wiadomość do jednego z moich pracowników,
żeby odebrał mój wóz z miasta.
Jak
na biznesmena przystało, nie mam jednej maszyny w garażu, tylko 6
pięknych dzieciątek. Planuje ich mieć o wiele więcej, ale brak
miejsca mi to uniemożliwił.
Wstawiłem
czajnik na kawę i zabieram się za pracę papierkową. Kiedy woda
się gotowała poszedłem do garderoby, aby ubrać jakieś wygodne
dresy i zmienić koszulkę. Roki towarzyszył mi przez chwilę, ale
kiedy dostał jedzenie to sobie poszedł. Włączyłem laptopa i
zalałem sobie kawę. Zasiadłem w salonie sprawdzając swoją
pocztę. Jak zwykle dużo wiadomości od wspólników i nowych
kontrahentów. Teraz po przejęciu firmy, mam niezły zapierdziel.
Ojciec uprzedzał mnie, ale skąd mogłem wiedzieć? Nie było mnie
parę miesięcy ze względu na mój mały problem. Całe szczęście
już go nie mam, i spokojnie wróciłem do siebie.
-Kochanie,
przyjedź do nas jutro na obiad, twoja siostra się stęskniła –
usłyszałem w swojej poczcie głosowej. Zaśmiałem się, bo tak
naprawdę to mama za mną tęskni, a nie siostra. Moja rodzicielka
mówi tak, żeby mieć jakiś pretekst do sprowadzenia mnie do domu.
Czyli muszę jutro jakoś popołudniu wygospodarować sobie trzy
godzinki, na pobyt w domu. Potem pewnie spędzę cały wieczór w
firmie lub na jakimś spotkaniu.
Niby
wydaje się, że jak mam pieniądze to nic nie robię. Prawda jest
inna. Codziennie zapieprzam od rana do wieczora, może to nie jest
jakaś strasznie męcząca fizycznie praca. Lecz psychicznie wykańcza
mnie każda godzina spędzona nad papierami.
No
cóż widząc te wszystkie pliki, sądzę iż mam zaplanowaną każdą
minutę, aż do drugiej w nocy. Może wtedy się uwinę i pójdę
spać...
............Heej xx Tak jak chciała moja kochana czytelniczko, oto tej z perspektywy Zayna xdd
Nie wiem czy jest dobrze itd... ale ogólnie zawsze tak mam, że te początki są okropne xd Lecz już pomału się tutaj zacznie rozwijać xx
Czekam na jakieś komy i opinie xx
Buziaki!! <3
To jest takie abxvhsjsbsjbsb ^^ xd A ten rozdział taki romantyczny ;3 Nic dodać, nic ująć *-* Wcale pov Zayna nie wyszła Ci źle. Cicho liczę na to, że będzie się pojawiać coraz częściej xd Myślę, że taka jej długość jest odpowiednia, bo można się dowiedzieć jak to wygląda z perspektywy innego bohatera, a dzięki dosyć krótkiemu tekstowi zachowuje się tajemniczość (idk jak to inaczej ująć, po prostu tak jest świetnie, więc też nie przesadzaj z tym, bo będzie nudno xd) Według mnie super piszesz, a z czasem będzie jeszcze lepiej :* Nie poddawaj się i poprawiaj jeśli coś Ci nie będzie pasowało. Pamiętaj, że zawsze możesz liczyć na swoich czytelników :** Duuużo weny, kochana, bo czekam na kolejny rozdział xx
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCześć, pomagam jednej dziewczynie zdobyć czytelników. Ta historia nie jest o "One Direction" ale o nowym serialu "Soy Luna". Uwielbiam czytać tą historię i moim zadaniem jest naprawdę jest uniwersalna. Nawet jak historia nie przypadnie Ci do gustu prosiłabym abyś skomentowała choć jeden rozdział i dodała się do obserwatorów :)
OdpowiedzUsuńBLOG LIVI : http://story-by-livia.blogspot.com
Mam nadzieje że pomożesz 😉