-Wiem –
wyszeptałam słysząc przeprosiny ze strony Chrisa. Z samego rana,
kiedy tylko zaparkowałam pod swoją szkołą, stanął mi na drodze.
Nie chciałam z nim rozmawiać, zaczęłam się bać. Ale wysłuchałam
wszystkiego i z bólem, przebaczyłam mu. Nie do końca, bo wewnątrz
wciąż czuje strach, lecz nienawidzę się kłócić. Brunet
doskonale o tym wie, więc wykorzystuje moją naiwność.
-Kocham cię –
podszedł bliżej i przytulił się do mnie. Odwzajemniłam uścisk,
ale przerwał nam dzwonek. Ostatni tydzień w tej szkole. Trzeba się
pouczyć do końca i mieć z głowy.
-Muszę iść –
oznajmiłam odchodząc od niego. Jednak złapał mnie za nadgarstek,
tym samym ruchem każąc mi stanąć. Westchnęłam i spojrzałam w
jego oczy.
-Widzimy się
potem?
-Po szkole
jestem zajęta, może jutro dam radę...
-Unikasz mnie?
Teraz tak będzie?! - podniósł ton głosu, więc wyszarpałam się
i zrobiłam krok w tył. Dałam mu znak, że nie toleruje takiego
czegoś. -Przepraszam, ja nie wiem co mam robić. Nie chcę cię
stracić, a widzę co się dzieje..
-Chris, nic się
nie dzieje. Po prostu za tydzień mam maturę, chcę ją dobrze
napisać, tyle. - Odpowiedziałam patrząc na chłopaka. Pokiwał
minimalnie głową. Chciałam już iść, móc zostać sama i z nikim
nie rozmawiać.
-Okej, ale
wieczorem przyjadę do ciebie – zrezygnowana tylko powiedziałam
krótkie „dobra” i pobiegłam w stronę budynku. Kiedy drzwi się
zamknęły, odetchnęłam. Coraz bardziej zaczyna mnie irytować. Po
sobocie, między nami nie będzie rewelacyjnie. Nie wiem co musi
zrobić, abym mu przebaczyła całkowicie. Będzie ciężko, a jeśli
dalej będzie tak wybuchał.. Spotka nas niemiłe zakończenie.
Całe szczęście
w klasie mogłam siedzieć i tylko słuchać. Przez cały dzień
byłam nieprzytomna. Myślałam o sobocie, a jednocześnie niedzieli.
Zdecydowanie ostatni dzień weekendu, przypadł mi do gustu. Nigdy
nie spodziewałam się takiego wyjścia, jeszcze z taką osobą. Ale
takie miłe zaskoczenia uwielbiam.
-Idziesz z nami
na kawę? - spytał Justin wychodząc za mną ze szkoły.
-Dzięki, ale
nie mam sił – odparłam posyłając mu przepraszający uśmiech.
Odszedł ze smutną miną, ale zaraz obok mnie znalazł się Luke.
Widział jaki mam humor, więc nie ryzykował podczas lekcji. Teraz
chyba się stęsknił, bo stoi jakiś metr ode mnie nic nie mówiąc.
Wzruszyłam ramionami i wskazałam na samochód. Skinął i ruszył
do drzwi pasażera. Otworzyłam auto kluczem i oboje wsiedliśmy.
Położyłam głowę na kierownicy czekając, aż o coś zapyta.
Jednak on siedział cicho, dopóki się nie uspokoiłam. Oparłam się
wygodnie o zagłówek, dając mu znak, że może już coś
powiedzieć.
-Jak było w
sobotę? Nic nie mówisz, do nikogo się nie odzywasz.. coś się
wydarzyło?
Zamknęłam
oczy próbując znaleźć odpowiednie słowa. Nie powiem całkowitej
prawdy, owszem, chcę i to bardzo. Luke w moich oczach staje się być
osobą, której mogę zaufać. A takich ludzi uwielbiam mieć wkoło
siebie. Ale z drugiej strony, przestraszę go? Albo będzie chciał
spotkać się z Chrisem, tego pragnę uniknąć. Nikt z moich
przyjaciół nie wspomina dobrze takiego spotkania. Dosłownie nikt.
Nie ważne kogo się zapytam, ktoś i tak musi skrytykować mój
wybór.
-Po prostu
pokłóciłam się z chłopakiem – wyszeptałam patrząc na niego –
nie miałam nastroju na pogaduszki, a dziś rano przyszedł i...
-I straciłaś
humor? - Kiwnęłam głową, a blondyn przejechał dłonią po moim
ramieniu. Posłałam mu mały uśmiech i wróciłam chyba do siebie.
-Mój chłopak
jest specyficzny – wypaliłam wkładając kluczyki do stacyjki –
dlatego często psuje mi dzień.
Lucas zaśmiał
się, dzięki czemu rozluźniłam się. Blondyn zaproponował wypad
na lody. Nie chciałam się zgodzić, ale po namowie pękłam.
Ruszyłam w stronę lodziarni, którą uważam za najlepszą. Kocham
jeść tam każdy rodzaj lodów. Mam swoje ulubione, ale zawsze
próbuję nowości.
Usiedliśmy
przy stoliku, który zawsze zajmuję. Nie bywam tu codziennie,ale
przynajmniej raz na dwa tygodnie. Z Clar lub rodzicami.
-Jeśli to
twoja ulubiona lodziarnia, to wybieraj – podał mi kartkę, więc
bez wahania zamówiłam nam dwa inne przysmaki. W międzyczasie,
opowiedziałam Lukacowi o Chrisie. Nie wszystko, ale postanowiłam go
wtajemniczyć w małym stopniu. Niech wie z kim się zadaje. To
znaczy ja, to ja. Ale mam chłopaka, który nie jest dla każdego. Co
ja mówię, on nie jest dla nikogo. Przecież Chris nie toleruję
żadnych moich znajomych, a co dopiero moich kolegów. Ciężko jest
mu zaakceptować, że mam znajomych nie tylko wśród dziewczyn. Od
dziecka byłam wychowywana, żeby bawić się z każdym dzieckiem.
Zostało mi to do dziś, i nie żałuję swoich wyborów. Jednego
mogę bardzo żałować za jakiś czas, gdyż nie układa się nam
jak wcześniej. Mam nadzieję, iż wszystko wróci i mój chłopak
się poprawi. Jeśli zajdzie w nim chociaż malutka zmiana, będę
szczęśliwa.
Kelner
przyniósł nam pucharki z lodami, owocami oraz jakimiś innymi
dodatkami. Luke zaklaskał widząc takie arcydzieła. Tal jak
mówiłam, lubię tu przesiadywać i jeść. Potem się dziwie, że
przytyłam, skoro żywię się w takich miejscach.
-Są genialne –
ledwo zrozumiałam, przez ilość lodów w jego buzi. Wzięłam
chusteczkę i wytarłam mu nos, gdzie znajdowała się mała ilość
czekoladowych lodów. Puścił mi oczko, przez co go kopnęłam pod
stołem.
-Poprawiłeś
mój dzisiejszy dzień. - Oznajmiłam szeroko się uśmiechając.
-Polecam się
na przyszłość. - Odparł ładując swoją łyżeczkę do mojego
pucharka. Zrobiłam to samo, próbując jego deseru. Ja to jednak
znam się na słodyczach.
-Odwieźć cię
? - Spytałam kończąc jeść.
-Jak chcesz –
wzruszył ramionami.
Luke skończył
pierwszy jeść i wyciągnął portfel. Pokręciłam głową, bo to
ja chciałam zapłacić. Oczywiście mi nie pozwolił. Więc nie
protestowałam, bo to nie ma sensu. Jak chłopak się uprze w sprawie
płacenia, to niech już wyciąga pieniądze. Następnym razem ja
postawie mu jakieś jedzenie.
Ruszyliśmy w
kierunku jego domu. Na początku nie miałam pojęcia gdzie to jest,
ale po chwili namysłu skojarzyłam. Nie wiedziałam, ze mój kolega
mieszka na obrzeżach Londynu. Sądziłam, że mieszka bardziej w
centrum, niż w oddali.
Musiałam
przyciszyć radio, ze względu na skupienie. Natomiast nic mi to nie
dało, bo słyszałam jak mój towarzysz, przyjemnie sobie nuci pod
nosem. Zaczęło mnie to irytować, ale po chwili się rozkręcił.
Chyba zapomniał o mnie, bo w samochodzie było słychać jego śpiew.
Zaśmiałam się, na co przestał.
-Śpiewaj, miło
się słucha – powiedziałam skręcając w odpowiednią uliczkę.
-To tutaj –
blondyn wskazał na duży, pomarańczowy budynek. Zatrzymałam się
tuż pod bramą. -Wejdziesz? Może jakaś herbata, kawa?
-Bardzo
chętnie, ale chyba muszę wracać.
-Eve, nie daj
się prosić – westchnęłam gasząc pojazd. Zaklaskał i wyszedł
pierwszy. Dołączyłam do niego i po chwili znalazłam się na jego
posesji. Musze przyznać, że nie jest jakaś malutka. Obok widać
same bogate domy. Willa za willą. Rozglądałam się dookoła
podziwiając ogród jego mamy, jak sądzę.
W środku
ładnie wszystko urządzone, wysprzątane, a do tego byliśmy sami.
Zastała nas głucha cisza, bo rodzice chłopaka, są w pracy do
wieczora,
-Przynajmniej
nie muszę siedzieć sam – oprowadził mnie po salonie – możesz
iść gdzie chcesz, a ja przygotuje nam coś do picia.
Pokiwałam
głową i poszłam na górę. Z ciekawości weszłam do pokoju, który
był otwarty. Od razu rozpoznałam sypialnię Lucasa. Nie, żebym tu
była wcześniej, albo się tym interesowała. Po prostu porozrzucane
bokserki w Batmana, dają dużo do myślenia, Chyba, że jego tato
takie lubi nosić. Wtedy mnie tu nie było.
Podniosłam
parę fotografii, na których był wesoły Luke z rodzicami, oraz
innymi dziećmi. Na jednej ścianie wisiał mały blondasek. Nie
mogłam się powstrzymać, przed zrobieniem zdjęcia. Będzie
pamiątka na jego urodziny.
Następnie
zwiedziłam górny pokój gościnny, bo także był otwarty. Nie
chciałam wchodzić, tam gdzie są zamknięte drzwi. To nie należy
do dobrych manier, ani do mojego wychowania. Jakoś tak nie lubię
szperać w czyiś rzeczach. Na dole zastał mnie piękny widok –
czarne pianino. Z zaskoczenia musiałam go dotknąć. Nacisnęłam
jeden klawisz, który doprowadził mnie do dreszczy. Tak za tym
tęsknie. Przez te wszystkie zaliczenia, zaniedbałam lekcję gry na
tym instrumencie. Korzystając z okazji, usiadłam na krzesełku i
zagrałam parę nutek. Wciągnęłam się i nim się obejrzałam, już
grałam swoje ulubione piosenki.
Z zamkniętymi
oczami, czuje się jak w innym wymiarze. W swoim takim mały świecie,
z muzyką i tym czego pragnę. Jedyne co mnie wybudziła z transu, to
klaskanie. Wystraszona przerwałam podnosząc się w górę.
Zauważyłam swojego kolegę, który stoi w przejściu i na mnie
patrzy.
-Nie sądziłem,
że jesteś tak dobra – wskazał bym szła za nim.
Znaleźliśmy
się w kuchni, gdzie czekała na mnie zielona herbata. Zaskoczona
wzięłam parę łyków.
-Skąd
wiedziałeś?
-Intuicja mi
podpowiadała – zaśmiał się pijąc swoją kawę – od kiedy
grasz?
-Eee jakoś od
dziecka. A ty?
-W tym roku
minie 7 lat. - Uśmiechnął się pod nosem i wyjął wibrujący
telefon z kieszeni. Odrzucił przychodzące połączenie. Aż
sprawdziłam swoją komórkę, czy aby ktoś się do mnie nie
dobijał. Bo wyciszyłam wszystkie możliwe dzwonki. Miałam jedno
nieodebrane połączenie od Clar i wiadomość od swojego chłopaka.
Będę około
18 xx KC.
Przewróciłam
oczami i wybrałam numer do przyjaciółki. Nie odbierała, więc
zostawiłam jej wiadomość głosową. Jak dosłucha to oddzwoni,
jeśli to coś ważnego.
**
-Na
prawdę? - wybuchłam śmiechem, żegnając się z chłopakiem. Na
sam koniec rozśmieszył mnie do bólu brzucha. Spędziliśmy
wspólnie parę ładnych godzin, aż zaczęła się zbliżać godzina
spotkania z Chrisem. Musiałam jechać.
-Musimy
kiedyś tam pojechać – pokiwałam głową, bo to dobry pomysł.
Wesołe miasteczko zawsze jest czymś ciekawym. Szczególnie jak
słyszy się takie historie.
Przytuliłam
blondyna i wsiadłam do swojego samochodu. Wycofałam i ruszyłam do
przodu. Musze gdzieś zakręcić i wjechać na główną. Jedyną
możliwa opcją było podjechanie pod czyjąś bramę. Szybko
nakręciłam i odjeżdżając musiałam się minąć z innym
pojazdem. Za kółkiem siedział Zayn. Zdziwiona zaczesałam włosy
do tyłu. Mężczyzna był tak samo zdezorientowany jak ja. Malik
pomachał do mnie, na co odpowiedziałam tym samym. Najwidoczniej
trafiłam do miejsca jego zamieszkania, lub to czysty przypadek.
Wreszcie
dotarłam do domu. Oczywiście zajęło mi to trochę, przez korki.
Christian stał już pod bramą z bukietem kwiatów. Otworzyłam
bramę pilotem i wjechałam pod dom.
-Hej,
przepraszam za spóźnienie – zaczęłam się tłumaczyć,
jednocześnie próbując znaleźć klucze od domu – jeszcze te
korki. Ehhh..
-A
gdzie byłaś tyle czasu? - Zapytał łapiąc mnie za rękę, żebym
się uspokoiła.
-Eee
– zawahałam się otwierając dom – mój kolega zaprosił mnie do
siebie. Więc siedzieliśmy rozmawiając u niego.
Jego
twarz przybrała złą minę. Nie lubię jej, bo zaraz zacznie się
kłótnia, albo krzyki.
-Więc
wolałaś siedzieć z jakimś fagasem, niż spotkać się ze mną?!
To się
zaczęło. Który to już raz? Ahhh..
-To
jest mój kolega. Przepraszam jeśli to coś złego, że spędzam z
nim czas. Ale najwidoczniej nie potrafisz zaakceptować faktu, że
mogę mieć znajomych płci męskiej. - Poczułam na swoim policzku
mocne pieczenie. Złapałam się za to miejsce i spojrzałam na
osobę, która za tym stoi. Nie krzyknął. Nie złapał mnie
mocniej. Nic nie kazał mi robić. Ale wykonał coś, czego się nie
spodziewałam. W moich oczach został nikim. Zebrały mi się łzy,
którym pozwoliłam wypłynąć.
Hejka xx Przeprasza za opóźnienie, aż takie duże ;-; Ale szkoła się zaczęła.. co tu innego napisać.. Rozszerzenie z biologii i chemii nie jest łatwiutkie, więc poświęcam dużo na naukę ; <
Więc wybaczcie, jeśli będę dawała z takimi opóźnianiami ;cc
Ale nigdy nie zapomnę o rozdziale, obiecuje xx
Boże... dziś jest pechowy dzień w połowie.. telefon pierwszy raz upadł mi tak, że do połowy się rozlał.. Już kiedyś miał zderzenia z ziemią, nawet z 20 metrów mi spadł i nic. A dziś taki nieszczęśliwy traf...
Ahhhh.. a co u was? Jak sql ? :3
Buziaki ; ****
-Eve
– wyszeptał – ja-a.. sprowokowałaś mnie ii..
-Nie
wierzę – pokręciłam głową – a ty dalej swoje.
-Kotek,
daj spokój..
-Daj
spokój?! Słyszy siebie?! - prychnęłam łapiąc się za głowę –
nie mów już tak do mnie, okej? Między nami koniec. Podziękuj
samemu sobie, kotek.
Chciałam
zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale uniemożliwił mi to. Nie
chciałam się z nim siłować, bo przez łzy nic nie widziałam, a
do tego straciłam siły.
-Nie
wiesz co mówisz, jesteś w szoku. - Wybuchnął nagłym śmiechem,
co mnie przeraziło. - Ochłoń i jutro pogadamy. Kocham cię
skarbie, nie możesz odejść, po prostu nie możesz – nachylił
się chcąc mnie pocałować. Odsunęłam się i zatrzasnęłam
drzwi. Przekręciłam klucz, mając nadzieję, że odejdzie.
Natomiast on zaczął walić ręką po oknach i drzwiach. Przerażona
wykręciłam numer co Clari. Nie odbierała, więc kolejną osobą
był Lucas.
-Jus
tęsknisz? - spytał odbierając telefon.
-Luke
– wytarłam pojedynczą łzę – możesz przyjechać do mnie?
Proszę..
-Co
się stało? - widziałam jego przerażenie, ale też usłyszałam
jak zbiega po schodach.
-Proszę,
wytłumaczę ci jak będziesz..
Usiadłam
pod wejściem bezradna. Płakałam i cały czas widziałam, ten
moment w swojej głowie. Chciałam się uspokoić, lecz chłopak
dalej stał pod moim domem, próbując wywołać mnie na zewnątrz.
Oczywiście zatkałam uszy dłońmi, błagając, aby przestał i
zniknął. Kocham go, kochałam go.. sama już nie wiem. Mogłabym mu
dużo wybaczyć, jednak to było już za dużo jak na mnie. Nigdy nie
posądzałam go o takie coś. Wiem, że Chris jest wybuchowy,
nerwowy, ale jego ręka nie wylądowała na moim ciele, ani razu...
Załamana
podniosłam się, słysząc domofon. Zaglądnęłam za okno, gdzie
zauważyłam obcy samochód. Otworzyłam bramę i dom. Czekałam na
schodach, aż Luke przyjdzie. Niepewnie wszedł do środka, cały
zdyszany. Widząc mnie, stanął w miejscu rozglądając się.
Wstałam
i mocno go przytuliłam. Gładził moje plecy, i coś szeptał pod
nosem. Zaciskając wargi, starałam się zapanować nad łzami. Dalej
sobie pojedyncze wypływały, nawet jak jego już nie było. Poszedł
sobie jakoś przed Lucasem. Całe szczęście..
-Co
się stało? - Odsunęłam się i wróciłam na schody. Usiadłam
podkurczając nogi. Wskazałam na swój policzek, który jest jeszcze
zaczerwieniony. Blondyn przejechał ręką po nim. Spojrzał mi w
oczy, a ja pokiwałam.
-Zerwałam
z chłopakiem – wyszeptałam, próbując się uśmiechnąć.
-Nie
wierzę – pokręcił głową. Oparłam się o jego bark. Właśnie
teraz potrzebuje czyjegoś wsparcia. Chciałabym, aby to Clar tu
siedziała ze mną, jednak nie odbiera. Więc moje zaufanie do Lucasa
wzrasta coraz bardziej, ze spotkania na spotkanie.
Jestem
na skraju załamania, więc pewnie opowiem mojemu towarzyszowi, w
jakim związku żyje od jakiegoś czasu..
*
-Nie
chcę cię zostawiać – spróbował się podnieść, ale moje ciało
mu uniemożliwiło.
Leżałam
na nim od godziny, wycierając oczy i opowiadając wszystko od
początku, aż do dnia dzisiejszego. Oczywiście musiał złożyć
przysięgnę, na małego paluszka.
-Moi
rodzice zaraz wracają – spojrzałam na zegarek. Dochodzi 20, więc
właśnie wsiadają do samochodów. -Będzie niezręcznie, jak cię
tu zastają o tej porze.
-Lepiej,
żebym był to ja niż ten chuj. - Stwierdził tym razem już
wstając. Wysmarkałam nos i wstałam za nim. Za szybko się
podniosłam, ponieważ o razu wróciłam na poprzednie miejsce,
łapiąc się za głowę. Czarny obraz wszędzie. Duży oddech i
ponowna próba. Niezgrabnie odnalazłam kapcie i ruszyłam na dół.
Nie chcę wiedzieć, jak bardzo źle wyglądam.
Podkrążone
oczy, czerwony nos, rozwalone włosy i cała w dresie. Obserwowałam
na siedząco jak Luke ubiera buty i kurtkę. Nie śpieszył się.
Pociągałam nosem co chwilę. Kiedy już się zebrał wstałam i go
przytuliłam. Poczułam jak mocno owija swoje ręce, wokół mojego
słabego ciała.
-Dziękuje
– wyszeptałam robiąc krok w tył.
-To
ja dziękuje, że mi zaufałaś.
Zamknęłam
drzwi za nim na klucz, tak samo postąpiłam z bramką, jak tylko
opuścił moje podwórko.
Nie
wiedząc co ze sobą zrobić, poszłam do kuchni. Najlepszym pomysłem
jest gorąca herbata z cytryną, oraz prysznic. Najpierw picie, a
potem mogę pójść się wymyć z tego dnia. W międzyczasie
próbowałam dzwonić do przyjaciółki, jednak dalej nie odbierała,
zostawiłam jej kilka wiadomości. Może jak odsłucha to przyjedzie
do mnie. A tymczasem posiedzę sama, czekając na rodziców. Jutro
nie wiem czy pojadę do szkoły. Znając życie, Christian będzie
czekał na mnie. A nie chcę go spotkać, a już na pewno z nim
rozmawiać. Poproszę Lucasa, żeby przyjechał po mnie. Myślę, że
się zgodzi na niańczenie mnie przez pewien czas.
Kocham
siedzieć na parapecie i obserwować miasto. Moje ulubione zajęcie,
kiedy nie mam humoru na nic. A dziś właśnie tak jest, po prostu
mam dość wszystkiego i wszystkich. I jeszcze herbata mi się
skończyła, cudownie.. Wstałam z miejsca, okryta kocem i szurając
nogami kierowałam się do łazienki. Nie patrząc w lustro, pozbyłam
się ubrań i weszłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę,
zatrzymując się w miejscu. Spłukiwałam z siebie wspomnienia
dzisiejszego dnia...
.....Hejka xx Przeprasza za opóźnienie, aż takie duże ;-; Ale szkoła się zaczęła.. co tu innego napisać.. Rozszerzenie z biologii i chemii nie jest łatwiutkie, więc poświęcam dużo na naukę ; <
Więc wybaczcie, jeśli będę dawała z takimi opóźnianiami ;cc
Ale nigdy nie zapomnę o rozdziale, obiecuje xx
Boże... dziś jest pechowy dzień w połowie.. telefon pierwszy raz upadł mi tak, że do połowy się rozlał.. Już kiedyś miał zderzenia z ziemią, nawet z 20 metrów mi spadł i nic. A dziś taki nieszczęśliwy traf...
Ahhhh.. a co u was? Jak sql ? :3
Buziaki ; ****
W końcu rozdział *-* Nie będę bić za opóźnienie xd Rozumiem jak to jest ze szkołą, bo sama muszę się teraz dwa razy więcej uczyć języków i historii. Jedynie moja klasa utrzymuje mnie przy życiu xd Będę to pisać tak długo, aż popadniesz w samozachwyt, ale świetnie piszesz. Można czytać twoje rozdziały po kilka razy ;3 Liczę na szybkiego next'a i dużo, dużo pana Zayna 😍😍😍 Wiadro weny (xd) i powodzenia w szkole :**
OdpowiedzUsuń