środa, 3 lutego 2016

Rozdział 3.

-Wiesz właśnie wracam do domu. Możesz przyjechać po mnie o tej o, której się umawialiśmy, postaram się być już gotowa. Aaa i Chris czy mam ubrać się jakoś specjalnie?
-Nie, to zwykła impreza u znajomych. Dobrze, kochanie, więc będę odliczał czas-zaśmiałam się i rozłączyłam.
Zostawię rodzicom kartkę, że wychodzę do Clari, żeby się nie martwili. Droga powrotna do domu zajęła mi dłuższą chwilę ze względu na porę i korki na drodze.
Jak tylko byłam w domu to udałam się do siebie na górę. Ściągnęłam obcasy czując lekką ulgę. Często je zakładam, dlatego moje nogi nie cierpią już tak jak na początku. Założyłam swoje cieplutkie kapcie, wzięłam kartkę oraz długopis, po czym nabazgrałam coś i położyłam na swoje biurko, które było sterylnie posprzątane. Widać, że Isabella nudziła się dziś w domu. Ona jest taka kochana, zawsze kiedy nie było rodziców to zajmowała się mną i uczyła gotować oraz robiłyśmy mnóstwo innych rzeczy, których z mamą nie robiłam. Otrząsnęłam się ze wspomnień idąc do garderoby. Tam zatrzymałam się przed półką ze spodniami.
Teraz które wybrać? Te moje dylematy...
Zdecydowałam się na czarne rurki oraz niebieską koszulę z dekoltem w serek, a na to narzucę granatową kurtkę skórzaną. Wzięłam zestaw idąc do pokoju. Przebrałam się i usiadłam na swoim łóżku myśląc o dzisiejszej imprezie. Będę czuła się nieswojo, jak zawsze kiedy idę z Chrisem do jego znajomych.

Ehhh jesteś Eve bardzo aspołeczna..

Podpowiada moja podświadomość. Ale co poradzę, że jego koledzy są inni od moich? Są naprawdę bardzo odmienni. Jakoś nasze rozmowy się nie kleją, i ich tematy są takie nie dla mnie. Położyłam się wygodnie i przymknęłam oczy. Przemknął mi obraz z biura Malika. Mogłam zostać i skorzystać z pomocy, może bym się czegoś dowiedziała?

Musisz mniej myśleć, a więcej działać..
Gdyby to był takie proste to bym tak robiła...

**
-Wypiłam już dwa i dziękuje- Powiedziałam do kolegi mojego chłopaka, który już miał zamiar mi nalać kolejny kieliszek. Siedzimy tu od 19, a dochodzi już 22. Chris nieźle się wstawił, a mieliśmy być tu tylko chwilę. Widzę, że nici z wyjścia do restauracji, które mi obiecał. No nic, zajęłam się rozmową z jakąś rudą dziewczyną, która okazała się być kuzynką Roberta (tego co ma urodziny). Opowiedziała mi, że skończyła zawodówkę i poszła na fryzjerkę, więc jakbym kiedyś chciała to mogę wpaść zrobić sobie jakąś fryzurę. Skusiłam się na dwa drinki, które zaproponowała mi Lucy. Już nie wiedziałam gdzie jest mój chłopak, gdyż siedziałam na sofie, a on gdzieś poszedł. Powiedział, że idzie zapalić, ale tak bełkotał iż nie zrozumiałam reszty jego słów. Teraz właśnie chciałabym siedzieć u siebie w pokoju oglądając jakiś film i zajadając dobrą sałatkę przygotowaną przez Isabelle. A tak muszę tu być, martwić się o tego mojego idiotę oraz patrzeć czy czasem nikt mi czegoś nie doleje do alkoholu.
-Wiesz ja chyba pójdę już do domu - Powiedziałam wstając i wyciągając telefon z torebki. Chciałam zadzwonić, ale ktoś wyszarpał mi telefon z ręki.
-Gdzie się wybierasz?!

Czyli zaczyna się pierwsza faza...
-Chciałam iść do domu Christianie-odpowiedziałam zgodnie z prawdą patrząc na niego. W oczach już mi się kroiły łzy, bo wiem jak takie kłótnie się kończą po alkoholu.
-Na pewno?! Czy może chcesz pójść do jakiegoś fagasa! Może ten zakład to tylko głupi pomysł, na trzymanie mnie na dystans!?-Nie lubię się z nim kłócić w takich sytuacjach. Wszyscy patrzyli na nas, a ja byłam kompletnie zmieszana.
-Nie mam zamiaru iść do jakiegoś "fagasa" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu.- Jestem zmęczona i chcę wrócić do domu - W jego oczach pojawiły się jasne iskierki, które po chwili zgasły.
-Przepraszam, Perełko – oddał mi telefon przytulając mnie.

Faza druga – czas na miłość.
-Kocham cię moja Perełko – czuje jak moje ciało drży więc nic nie mówię tylko odwzajemniam i odchodzę jak najdalej.

On tak czasem ma. W jednym momencie mógłby mnie uderzyć, a w drugim całuje i mówi, że kocha. Tak, to się nazywa zaburzenie osobowości. I właśnie Chris chyba na to choruje. Jest to absurdalne i zawsze ryzykowne, ale w końcu miłość chyba może przetrwać wszystko, co nie? Tak mi się bynajmniej teraz wydaje. Na filmach jest to takie proste, a w moim życiu jest trochę pod górkę. Postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki.
-Co jest mała? - Spytała po odebraniu.
-Chris znowu miał jazdę..
**
-Według mnie jest dupkiem i tyle. Kiedyś już Ci mówiłam, że zasługujesz na lepszego, ale ty nie i dalej brniesz w ten związek coraz intensywniej - Powiedziała upijając łyk swojego napoju.
-Clari, mówiłam już Ci, że ja go..
-Tak, kochasz bla bla bla. Zmieńmy temat, bo kurwicy dostanę. Poznałaś Zayn'a Malika? - Spytała znienacka zmieniając temat.
-Em nie do końca. Byłam tam, ale on wszedł i uderzył mnie drzwiami i ja wyszłam. Takie zrządzenie losu - szybko wyjaśniłam, żeby się nie zaczerwienić jak wtedy.
-Co zrobił? Ty to masz szczęście – zaśmiałyśmy się.
-Szczęście?
-Widziałam jego zdjęcia na necie. Stara on ma taką klatę, że zapominam, kto to jest Josh! A jego twarz! Więc tak, miałaś szczęście go widząc- Zapiszczała podniecona. Zaśmiałam się i zrobiło się o wiele lepiej. Zawsze tak sobie poprawiałyśmy humor. W końcu nie bez powodu jesteśmy przyjaciółkami.

***
-Halo – odebrałam odkładając kubek z gorącą herbatą.
-Evelyn, kompletnie zapomniałem powiedzieć byś wczoraj wyciągnęła z tej książki jeden ważny papierek. Miałem tam numer do swojej pacjentki!- Powiedział na jednym tchu mój ojciec.- Musisz pójść znowu do Jaspera i odzyskać to.
-Tato, dopiero wstałam i...- nie dał mi dokończyć.
-Dobrze wiesz, że mam pracę i nie mam czasu! - nie mam ochoty nigdzie dziś wychodzić. Nie lubię jak on stawia mnie w sytuacji bez wyjścia. A jego gabinet znajduje się jakieś 6 budynków za firmą Pana Jaspera. Ehhh tak trudno mu wyjść na minut parę by załatwić swoje sprawy, a ja muszę w tych korkach stać.
-Rozumiem, już jadę – wstałam posyłając mamie spojrzenie typu „nie chce mi się” i poszłam nałożyć trampki. Mam na sobie dziurawe spodnie i luźną koszulkę, a na nią narzuciłam koszulę w kratkę. Musze na wierzch ubrać kurtkę, i tylko kluczyki zostały do odnalezienia. Wiszą jak zawsze na haczyku. Wyszłam otwierając pilotem samochód i jednocześnie bramę wyjazdową. Zapięłam pas, włączyłam radio i wyjechałam. Jednak na drodze nie ma takiej tragedii. Po kilkunastu minutach byłam na parkingu. Zamknęłam swoje autko i udałam się do środka. Tym razem już nie pytałam, na które piętro. Od razu pojechałam windą na 18 i tam poszłam do biura. Jedna z sekretarek tylko na mnie zerknęła, ale była czymś tak zajęta, że nie zatrzymywała mnie. Wszyscy tam dosłownie biegali od drzwi do drzwi. Nie słyszałam żadnych rozmów, więc otworzyłam ciężkie drzwi mocnym pchnięciem. Weszłam do środka rozglądając się za siwym mężczyzną. Nie znalazłam go nigdzie. Złapałam się za głowę w celu zastanowienia, gdzie on może być. Przygryzłam dolną wargę i postanowiłam się wycofać. Chciałam złapać za klamkę, ale ktoś mnie wyprzedził, o mały włos i bym dostała znowu w głowę .. Zdezorientowana spojrzałam na wysokiego Mulata.

Znowu?! Serio?!..

-Ja-ja przepraszam za najście, wczoraj zapomniałam zabrać numeru z książki - Usprawiedliwiłam się jąkając, patrząc jak czekoladowe tęczówki wypalają dziurę w mojej głowie.
-My się chyba spotkaliśmy już, prawda? - spytał nie odrywając ode mnie swojego wzroku.
-Wczoraj - odpowiedziałam uciekając wzrokiem w dół na swoje nogi.
-No tak, przepraszam za swoje maniery i za potrącenie Pani drzwiami. - Przyjrzałam się mu, miał na sobie jak wczoraj garnitur w granatowej barwie, czarne buty wypastowane oraz lekki zarost, który dodawał seksapilu oraz wieku. Po chwili zauważyłam na jego marynarce dużą plamę.
-Nic się nie stało, ale czy mógłby mi Pan pomóc w celu znalezienia tej książki? - Spytałam poprawiając opadające na moje czoło blond kosmyki.
-Oczywiście, ale najpierw muszę to ściągnąć - Rzekł podchodząc do biurka, na którym była sterta segregatorów oraz papierów. Odwiązał krawat, a następnie pozbył się ubrania wierzchniego. Pod spodem miał ciemną koszulę, w której wyglądał bardzo przystojnie. Mój wzrok bez zahamowania poleciał na tył szatyna. Dobrze, że nie patrzył na mnie, bo pewnie spaliłam buraka. Zajrzał do jednej z szuflad i wyciągnął dobrze mi znaną rzecz.
-To ona? - Spytał, a ja pokiwałam głową i podeszłam by znaleźć karteczkę.
-Tak! - Lekko krzyknęłam chowając papierek do kieszeni swojej kurtki.
-Widzę, że to coś ważnego - Głos chłopaka wybudził mnie z transu.
-Tak, to jest potrzebne memu Ojcu - odpowiedziałam i zdałam sobie sprawę, że miałam być już u taty.- Muszę iść. Jestem umówiona, przepraszam - Powiedziałam wycofując się do wyjścia zagryzając z nerwów wargę. Przyjrzał mi się dokładnie i oblizał usta.
-Czy przynajmniej mogę dowiedzieć się jak masz na imię, od Ciebie? - zdziwiło mnie to pytanie, ale wróciłam do niego wystawiając rękę na przywitanie.
-Evelyn Richardson.
-Zayn Malik – kiedy uścisnął moją dłoń, poczułam coś dziwnego. Jakby to już miało kiedyś miejsce. - My na pewno się nie znamy? - pokręciłam sprzecznie głową. Puścił mnie więc udałam się do wyjścia.
-Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się spotkać, Panno Richardson - Dobiegł mnie bardzo ciężki i seksowny głos. Ostatni raz na niego zerknęłam i otworzyłam drzwi.
-Do zobaczenia - Odwróciłam się żegnając z nim. Nie oglądałam się za siebie, gdyż wolałam szybko zniknąć już z tego budynku. Zjechałam windą i od razu wyszłam. Skręciłam w prawo idąc do gabinetu mojego Ojca. Doszłam tam po 5 minutach. Tylko 5 minut, a on nie mógł sam się tam wybrać.
Weszłam grzecznie się witając z ludźmi w poczekalni. Zapukałam do drzwi i po usłyszeniu słowa „proszę” weszłam do środka.
-Mówiłaś chwile, a minęło trochę więcej niż chwila. Zagadałaś się z Jasperem?- Spytał odbierając ode mnie karteczkę.
-Z jego synem - Odpowiedziałam, a tato zachłysnął się powietrzem. Ugryzłam się w język, ale było za późno.
-Przecież mówiłem byś się od niego trzymała jak najdalej!
-Wiem, ale sam mnie uczyłeś, że jak ktoś pyta to się odpowiada. Tak było w tym przypadku. Spokojnie nie mam zamiaru utrzymywać z nim kontaktów- Wyjaśniłam nie unosząc głosu jak on.
-Evelyn, nie mogę Ci powtarzać o takich sprawach!- Oburzony aż wstał z miejsca podchodząc do okna. Widziałam, że był już podminowany więc postanowiłam wyjść z gabinetu jak najszybciej. - Zaczekaj - zatrzymałam się.- Zabraniam Ci nawet patrzeć na tego mężczyznę - I to we mnie uderzyło. Chciałam krzyknąć, uderzyć w coś zrobić cokolwiek, ale ... nie mogłam.
-Tato, nie jestem już małą dziewczynką. Umiem o siebie zadbać i decydować czy się z kimś spotkam! -Wy piszczałam nerwowo przeskakując z nogi na nogę.
-Nie wiesz co mówisz. Ten człowiek nie jest partią dla tak spokojnej i poukładanej dziewczyny jak ty. - Nie odezwałam się tylko odwróciłam na pięcie i wyszłam. .

 
...................
Hej : >
Chyba już poprawiłam tak jak chciałam większość rozdziałów i mogę zacząć z wami ponownie się "spotykać" ; P
Tak jakoś ostatnio zabrakło mi moich kochanych czytelników i musiałam coś napisać na bloga Od przyjaźni do miłości. Po prostu musiałam coś mnie tam ciągnęło xx
Ale już tutaj zaczynam od nowa funkcjonować, i trochę zmienia mi się koncepcja na opowiadanie :D
Będzie super jak będę je pisać na bieżąco : ) Bo inaczej nie mam szans na coś fajnego xx
Buziaki ! ^^

Brak komentarzy

Prześlij komentarz