środa, 10 lutego 2016

Rozdział 4.

Otarłam ręką jedną błądzącą po moim poliku łzę. Z tego transu wyrwał mnie mój telefon. Spojrzałam na ekran i odebrałam.

-Halo  - załkałam do telefonu. -Eve, gdzie jesteś? - spytał zmartwionym głosem Chris.
-W parku, tym niedaleko kliniki mojego ojca – odpowiedziałam, a po drugiej stronie usłyszałam tylko dźwięk samochodu i zakończenie połączenia.
  Odłożyłam komórkę obok na ławkę i dalej sobie myślałam nad wszystkim. Akurat teraz potrzebuje kogoś kto mnie przytuli. Mam nadzieję, że Chris zaraz przyjedzie i pocieszy mnie, a później będzie dobrze tak jak to zazwyczaj, w moim życiu bywa. Niby mam wszystko i jestem za to wdzięczna, ale moi rodzice przytłaczają mnie swoimi wymaganiami oraz żądaniami, co do mojej osoby. Mam nadzieję, że jak zdam maturę to dostanę się na studia do Los Angeles jak najdalej od nich, a w najgorszym wypadku zostanę w Londynie i będę uczęszczać na tutejsze wykłady w uniwersytecie medycznym.
  Jeśli chodzi o matury to pamiętam studniówkę, która była kilka tygodni temu. Było niesamowicie szczególnie, że mogłam wziąć ze sobą Chrisa, który był przy mnie. Przetańczyłam całą noc z chłopakiem oraz znajomymi. Raz nawet udało mi się zatańczyć z Justinem, ale potem Chris zmienił co do niego nastawienie i mój kolega nie jest dla mnie kolegom. Ehhh. 
     
       - Nie daj się prosić Eve i choć na parkiet! - błagał mnie już od godziny o ten jeden głupi taniec, ale nie chciałam. Miałam swoje słuszne powody. Jednak teraz mój chłopak poszedł zapalić więc czemu nie?
Dobra – zgodziłam się idąc z nim na środek.
Justin to jeden z najbardziej pozytywnych osób, które mogłam poznać w liceum. Myślałam, ze nikogo nie polubię tak samo jak oni mnie. Bałam się odrzucenia. Jednak poznałam Holly – którą kocham prawie jak Clari. A potem zjawiła się Kate – kręcono włosa, mojego wzrostu. Jak się okazało ma chłopaki, który nie chodzi tu do szkoły, ale ma ze sobą właśnie Justina. Czyli przyjaciela od przedszkola. Już wiedziałam, że pokocham tę trójkę szajbusów, a do tego dołączyła Monic ze swoim chłopakiem- Sean'em. Oczywiście nie zapomnę o Nick'u, który zawsze mi pomagał z matmą. Kiedy już minęło trochę czasu, zauważyłam jak bardzo polubiłam nową szkołę. Przyszłam tu z nadzieją, że nikt mi nie będzie przeszkadzał i będę dążyć do celu – zdania jak najlepiej matury. A znajomi to miły dodatek do tego życia.
-Nie wiedziałam, że dobrze tańczysz – zaśmiał się Justin kiedy to muzyka z szybkiej zmieniła się w wolną.
-Jak to nie? A kto ze mną tańczy od drugiej klasy na ocenę? - uderzyłam go w ramię. Śmialiśmy się tańcząc jak to na lekcjach w-f. U nas w szkole tak już jest, że musimy tańczyć z jednym partnerem przez rok, aż do studniówki.
-Evelyn? - usłyszałam głos Chris'a za sobą. - Chyba musimy iść.
-Stary wyluzuj, my tylko spędzamy fajnie czas – usprawiedliwił Justin. Jednak mojemu chłopakowi nie było do śmiechu. Stałam w miejscu widząc jak się wkurza i wyciąga do mnie rękę. Nie po to bym ją chwyciła tylko zaczął mnie szarpać. Czuje się okropnie, widząc jak każdy uczeń może to obserwować. Zaczął mnie ciągnąć ze sobą. Jednak mój przyjaciel mi pomógł co skończyło się bójką. A potem byłam jego Perełką, Księżniczką i koniec złego Chris'a...

Trochę boli mnie to, że ktoś kogo kocham nie akceptuje moich znajomych. Każdy kogo darzę uczuciem dyryguje mną. Zaczyna mnie to strasznie boleć.
  Nie spodziewałam się, że dotrze tu w tak ekspresowym tempie. Jak go zobaczyłam to wstałam i wskoczyłam w jego ramiona.
-Ciii, co się stało? - spytał unosząc mnie w górę i gładząc po plecach. To mnie uspokajało kiedy byłam w takim stanie - czyli po kłótni z Ojcem, ale do tego dochodzi raz na ruski rok. Na prawdę jesteśmy rodziną nie kłócącą się, ponieważ zawsze przystaje na ich propozycje i zgadzam się z ich zdaniem. Boże czemu już tak jest?!
-Wiesz czasem mam go dość – powiedziałam siadając na tej samej ławce co przedtem. Chris usiadł naprzeciwko mnie po turecku i patrzył wyczekująco na mnie.
-Wiem – odpowiedział. -Mówiłem Ci co o nich myślę, a o co tym razem poszło?

Powiedzieć, czy nie?

-Mój ojciec kazał mi zanieść książkę do swojego znajomego co nie?- pokiwał głową przypominając sobie to co mu mówiłam. - I ten znajmy ma syna. I mój ojciec nie chce, żebym miała coś wspólnego z tym Synem -przygryzłam dolną wargę z chwilą zastanowienia- I dziś z nim rozmawiałam, a Ojciec się wkurzył - Twarz mojego chłopaka zaczęła się diametralnie zmieniać. Widziałam gniew, który jeszcze nie był taki tragiczny.
-Kim jest ten syn? - spytał zaciskając pięści.
-Zayn Malik – odpowiedziałam, a on zastanowił się minutkę, jakby kojarzył skądś to nazwisko i imię.


-Akurat teraz zgadzam się z twoim ojcem. Nie chcę, żebyś się widywała i kontaktowała z takim skurwysynem jak ten biznesmen! - krzyknął wstając z miejsca. Spojrzałam dookoła czy nikogo nie ma. Na szczęście nikt nie będzie słyszał naszej ponownej kłótni.
-Ludzie co wy do niego macie?! - nie wytrzymałam napięcia i wykrzyczałam. Pożałowałam trochę tego, gdyż Chris złapała mnie mocno za ramię i pociągnął bym wstała. Od razu do mojego mózgu dotarła informacja o bólu i zaczęłam płakać.-To boli Chris!- Poluzował uścisk widząc łzy na moich policzkach i się odsunął ode mnie. Jego oczy z czarnych przeobraziły się z powrotem w te które tak kocham. Spojrzał na mnie i na swoje ręce. 

-Jaa... przepraszam... kochanie, czemu mnie prowokujesz? – wymamrotał biorąc mnie w mocny uścisk. Zaskoczona odwzajemniłam.-Nie rób tak, bo nie chcę cię krzywdzić. I proszę, tylko nie odchodź..
-Chris, nigdzie się nie wybieram. Nie musisz być zazdrosny o kogoś, kogo nawet  nie znam – nie chciałam, żeby znowu wpadł w szał. Jestem pewna, że uderzyłby mnie jakbym coś powiedziała o Maliku. Już wolałam zachować pozory i nic nie wspominać na ten temat. Czemu wszyscy coś wiedzą czego ja nie wiem?! Gdzie jest ten haczyk, którego nie mogę znaleźć? Przytulił mnie mocno do siebie, a ja próbowałam się rozluźnić, bo się wystraszyłam jego zachowania. Usiedliśmy razem na ławce i dyskutowaliśmy sobie o wszystkich głupotach omijając temat naszej kłótni i oczywiście imprezy wczorajszej gdzie to znowu mój chłopak miał napad szału, ale było minęło. Po kilkugodzinnej pogawędce i w międzyczasie byliśmy na gofrach to Chris postanowił mnie odwieść do domu. Najpierw nie chciałam, bo miałam w planach spacer, ale jednak wolałam nie odmawiać, bo nie wiadomo co by mu odbiło. Jechaliśmy pomału do domu w ciszy. Słuchałam radia i w zastanawiałam się czy ojciec zdążył poskarżyć się mamie. Przychodzą takie dni kiedy mam go dość. Jest taki opiekuńczy i nadgorliwy.
-Li, kocham cię – powiedział znienacka na podjeździe.
-Ja ciebie też – pocałował mnie w usta, a ja właśnie w tym momencie przegrałam zakład z moją przyjaciółką. Niech to szlag.
-Zobaczymy się za niedługo? - spytał z nadzieją w głosie, a ja nie mogłam zaprzeczyć.
-Za niedługo, chyba w następną sobotę jest bankiet ,na który muszę iść z osobą towarzyszącą.
-Więc idziemy razem. Okej to daj jak coś znać – pożegnaliśmy się i wyszłam z samochodu, a on odjechał.
 Stałam przez chwilę na dworze, aż w końcu weszłam do środka. Nie było jeszcze taty w domu więc poszłam na górę. Wolałam siedzieć u siebie w ciszy niż się kłócić z rodzicami.
**
-Jeszcze raz przepraszam – otarłam łzę spływającą po moim policzku. Przeprosiłam ich za swoje jednorazowe zachowanie. Jeszcze nigdy, odkąd wybuchają czasem kłótnie między nami, moi rodzice nie byli tak wściekli na mnie jak dziś. Nie widziałam nigdy, żeby mój tato uderzył w coś przy mnie z taką siłą. A do tego lekko mną potrząsł. Wystraszyłam się własnego ojca, jednak wiem, że to tylko moja wina. Wybaczyli mi na szczęście i kazali iść do siebie.  Tak naprawdę nie wiem co niby takiego zrobiłam? Odezwałam się do zakazanego „obiektu”? Na prawdę, ta sytuacja jest dziwna.


Odetchnęłam ulgą dopiero w pokoju opierając się plecami o drzwi, które jak najszybciej zamknęłam za sobą. Ruszyłam w stronę łózka i weszłam na laptopa by zobaczyć co się dzieje. Napisałam do Clari o tym wszystkim co dziś się stało. Oczywiście nie obyło się bez jej „a nie mówiłam, że on taki jest?”. Była wesoła, że wygrała zakład. Niestety, nie mogłam nie pozwolić się pocałować. Wtedy na pewno byłby zły, a to nic dobrego nie wróży. Całe szczęście pogodziłam się z rodzicami i jest jak na razie wszystko unormowane. Leżałam sobie z laptopem słuchając jakiejś muzyki na Spotify, akurat preferuje każdy rodzaj, lecz moi rodzice lubią jak słucham czegoś z klasycznych muzyków. Jak np. Chopin, Armstrong, Elton i innych takich spokojnych i starych. W sumie to lubię niektóre z ich piosenek, ale ile mogę? Przez całe dzieciństwo zostałam wychowana na takich piosenkach. Dzieci w przedszkolu się ze mnie śmiały pamiętam jak do teraz …

-Eve słucha tego pianisty, a nie Jonas Brother! - krzyknęła piegowata dziewczynka patrząc w mój telefon, który dostałam nie dawno na komunię. Miałam już płakać, ale przyszła Clari i zawsze mi pomagała z takimi rudzielcami. To się zaczęło w Londynie, bo w Bradford wszyscy byli jakoś inni.
Pewnego dnia zauważyłam niskiego szatyna naprzeciwko mojego domu. Bawiłam się lakami na parapecie kiedy dostrzegłam, że chłopczyk wyjmuje rower z garażu i rusza w drogę. Był wysoki i umiał jeździć na dwóch kółkach. Też bym tak chciała. Może go poproszą o pomoc?
-Evelyn, skarbie idziemy na plac zabaw – doszedł do mnie głos mamy więc zbiegłam szczęśliwa z parapetu po lalkę i pobiegłam do nich..

I teraz chętnie bym poszła na ten plac gdzie kiedyś się huśtałam ze swoją lalką. Odwiedziłabym babcię, która nie widziała mnie rok. Jutro już nie pojadę i za tydzień też nie, ale jakoś po maturach już mam wolne, więc pojadę na parę dni pobyć normalną dziewczyną, bez opiekuńczych rodziców nad uchem.  Moja babcia jest kochana i uwielbia moich znajomych. Ona jako pierwsza dowiedziała się o moim chłopaku. Bałam się jak cholera powiedzieć o tym mamie, a co dopiero tacie, który nigdy nie chciał bym się z kimś spotykała. Wtedy kiedy Christian zapytał mnie o chodzenie zgodziłam się, ale wystraszona weszłam do domu i zamknęłam się w pokoju, gdzie wykręciłam numer do babci. Pytała jak u mnie, czy coś się stało i czy kogoś mam. Zawsze tak pytała, aż w końcu powiedziałam, że znalazłam swoją miłość. Opowiedziałam jej wszystko, a ta tylko powiedziała, że mam jej wsparcie i bym się nie bała powiedzieć mamie. Tak też zrobiłam. Ścisnęłam swoją bransoletkę od babci i poszłam do kuchni, gdzie siedziała mama robiąc coś na laptopie. Powiedziałam jej, a ta była szczęśliwa i kazała go zaprosić na obiado-kolację. Wtedy też dowiedział się mój tato, który nie był zadowolony. I jakoś się potoczyło. Dlatego zawdzięczam mojej babci wszystko co dobre.
-Muszę się spakować – mruknęłam pod nosem i wstałam podchodząc do plecaka. Miałam tam dwa zeszyty więc dopakowałam jakieś dwa i piórnik plus podręcznik. Już sporadycznie coś robimy w książkach. Teraz tylko liczą się matury i ich zdanie, bo nie będzie ciekawie jak zawalimy. Więc dają nam luzy jeśli chodzi o naukę i zadania domowe, ale do testów przygotowują nas pełną parą codziennie nie marnują nawet chwili, przechodzą od razu do tematów z jakimi możemy się spotkać. Z jednej strony to dobrze, bo cały materiał mam w paluszku dzięki temu i przez rodziców, którzy w dzieciństwie kazali mi się uczyć. Więc nie miałam chwili wytchnienia nawet jako dziecko. Oni są strasznie wymagający jeśli chodzi o mnie i moją przyszłość. Zależy im na tym bym poszła w ich ślady. Już są pewni, że mi się uda,  a ja wiem co chcę robić.
**
Pik! Pik! Pik! Wyłączyłam to cholerstwo przekręcając się na drugi bok...
-Kochanienka, nie idziesz dziś do szkoły? - usłyszałam pukanie do swoich drzwi. Zerwałam się na równe nogi patrząc na zegarek gdzie dochodziła 7:43. Pobiegłam umyć zęby i w tym samym czasie ubierałam jeansy i bieliznę. Kiedy wyplułam piane i popłukałam usta szybko uczesałam włosy w wysokiego kuca wypuszczając parę pasemek. Rzuciłam szczotkę na półkę i ruszyłam do szafy po jakąś bluzę z logo Supermana. Zdążyłam jeszcze użyć maskary na oczy i wybiegłam biorąc plecak ze sobą oraz telefon.
-Spóźnię się! Nie wierzę, jak mogłam zaspać?! - krzyczałam zbiegając po schodach. Na dole tylko przywitałam się z gosposią i pobiegłam założyć trampki. Do ręki wzięłam skórę i swoje kluczyki. Otworzyłam auto, które zostało dla mnie wyciągnięte przed dom. Swoje manele położyłam na miejscu pasażera i zapinając pas ruszyłam do wyjazdu. Otworzyłam pilotem bramę.
Pokonałam całą drogę w rekordowym czasie. Pod szkołą zaparkowałam dokładnie za dwie ósma. Wyszłam z auta zabierając swoje rzeczy i zamykając pojazd.
-Na reszcie! - krzyknęła Holly czekając na mnie przed budynkiem rzucając papierosa
-Przepraszam, ale zaspałam i tak wyszło – przywitałyśmy się, ale nie weszłyśmy do środka.
-Nie mamy dziś lekcji tylko jakieś filmy oglądamy – powiedziała widząc moje zmieszanie. -I nie uwierzysz jak Ci coś powiem!
-No słucham – ruszyłam jednak do szkoły by przekonać się czy jest tak jak mówi.
-Wiesz kto dziś jest u dyrektora? Sam Zayn Malik! - wykrzyczała mi do ucha na co zadrżałam. - Pan Malik był sponsorem naszej szkoły, a teraz pałeczka idzie do Zayna – mówiła i mówiła tak szybko, że ledwo co analizowałam jej słowa.
-Czyli on będzie naszym sponsorem? - zapytałam jeszcze raz.
-Evelyn! Dziś przyjechał podpisać papiery dotyczące jakiś tam pieniędzy na nasze szkolne wydatki. A do tego któryś z uczniów uszkodził wczoraj jedno z jego aut. Więc pewnie uzgadnia z dyrektorem co dalej.– odpowiedziała rozglądając się dookoła jakby on zaraz miał się tam zjawić. Przypomniałam sobie kłótnie z moim tatą oraz jak Chris zareagował więc wolałam ruszyć do klasy na jakiś film. Dziewczyna niechętnie poszła ze mną. Na szczęście żadnego nauczyciela nie było tylko siedzieliśmy sami przeglądając jakąś komedię. Jednak byłam ciekawa kto rozwalił auto ważnego biznesmena? Musiał być albo pijany albo naćpany. Jedno z dwóch lub co najgorsza to i to. Nie skupiłam się na filmie tylko na Justinie, który rozśmieszał mnie do łez. Udawało mu się, bo od razu miałam lepszy humor od tego zaspania do szkoły. Minęła jakąś godzina, aż w końcu przyszedł do nas nauczyciel.
-Możecie iść do domu – powiedział zadowolony więc nic nie mówiąc wyszliśmy ciesząc się wolnym dniem. Szłam rozmawiając z Holly i Justinem, który pożegnał się ze mną i pobiegł na autobus. Natomiast moja koleżanka powiedziała, że będzie czekać na Malika. Życzyłam jej powodzenia i ruszyłam w stronę mojego samochodu. Zaczęłam szukać po kieszeniach kluczyków. Nie było ich więc otworzyłam plecak. W każdej kieszonce przeszukałam. Zaczęłam się denerwować, aż rozejrzałam się po ziemi i zobaczyłam różowego misia przyczepionego do moich skarbów. Poszłam i kucnęłam, ale ktoś mnie wyprzedził.
-Czy to Pani klucze? - spytał, a ja spojrzałam w jego oczy.
Brawo Evelyn, chcesz uniknąć problemów, a one same cię znajdują..

....................
Miłego czytania ^^ I oczywiście miłego komentowania ; *
Ja zaraz kończę ferie ;< I nic mi się nie chce ;/ A czekają mnie 3 testy jej! ehhhh
Byle do wakacji ! ^^
Pozdrawiam ; 3

Brak komentarzy

Prześlij komentarz