-Co
takiego jest jutro? - zdziwiłam się na jego słowa. Mama
obserwowała nas jednym okiem, a drugim próbowała się skupić na
telewizji.
-Obiecałem
Jasperowi pożyczenie książki. Mam pracę, więc musisz mu ją
zanieść – naprawdę? Aż tak lubią mnie wkopywać w różne
spotkania z obcymi ludźmi? Po prostu genialnie, jak jeszcze będę
musiała rozmawiać o biznesie to się załamię. Przecież nie wejdę
i od razu nie wyjdę, to nie na miejscu. Dlatego będę zmuszona
wypić kawę i posiedzieć ze starszym mężczyzną. Westchnęłam
objeżdżając ciałem w dół na kanapie. Zamknęłam oczy, żeby
się skupić. -Zostaw ją na widoku, żebym rano się nie spóźniła, bo wiesz jak nie lubię tego robić – oznajmiłam patrząc na niego. Wstał idąc do naszej małej biblioteki. Wszyscy kochamy czytać, dlatego jeden z pokojów musieliśmy urządzić jako czytelnie. W środku jest tak magicznie. Po prostu wchodzisz i jesteś w innym świecie, przynajmniej ja tak mam. Książki są poukładane według kategorii i alfabetycznie. Można znaleźć wszystko czego się szuka. Najwięcej mamy ksiąg medycznych, bo w końcu lekarze. Potem już rożnie idzie, ale moje ulubione to oczywiście dramaty romantyczne i o podróżach. A tak to czytam to, na co w danym momencie mam ochotę. Potrafię zacząć rano, a skończyć około północy, jak tylko się zaprę.
-To one – wrócił i położył je na stole. Pokiwałam głową i zobaczyłam o czym jest jedna z nich. Przeczytałam na tyle krótki opis, i okazało się, że jest to medyczna książka o problemach z uzależnianiami. A druga natomiast opowiada o historii młodego biznesmena, jakiś kryminał.
-Ja idę się już położyć, do jutra – wstałam dając im po buziaku.
-Evelyn, jeszcze jedno – zaczął poważnie mój tato – Proszę cię, abyś jutro nie znajdowała się w pobliżu syna Jaspera.
Byłam już odwrócona
do nich plecami, więc nie widzieli mojej miny. Pokiwała nieznacznie
głową i ruszyłam na górę. Szłam co drugi stopień by znaleźć
się jak najszybciej w sypialni. Po wejściu zatrzasnęłam za sobą
drzwi zapalając światła. Stanęłam na środku i rozejrzałam się
po pomieszczeniu. Przydałoby się przemeblowanie. Może kolor ścian
zmienić? Chociaż jakieś 3 miesiące temu zostały zmienione na
właśnie te – fioletowe. Kocham ten kolor, ale jakoś tak ciągnie
mnie do niebieskiego. Tylko jak przemalować sypialnię to od razu
łazienkę i garderobę, innego sposobu nie widzę. Jestem zbyt
pedantyczną osobą, żeby mieć w jednym pokoju fiolet, a w drugim
np. czerwień. To nie jest dobre rozwiązanie dla mnie.
Skierowałam się do
biurka, żeby poukładać zeszyty na poniedziałek, a przy okazji
zobaczyć zadania domowe. Okazuje się, że bardzo nas lubią i nic
nam nie zadają. Pewnie jest to tylko pretekst, byśmy się zaczęli
bardziej przykładać do nauki. To i tak u niektórych nie działa,
ale zawsze warto próbować. Dochodzi już 10, powinnam iść się umyć i spać. Leniwie ruszyłam z jednego miejsca w stronę łóżka po piżamę. Włączyłam sobie muzykę i puściłam gorącą wodę do wanny. Nalałam zapachowego olejku, a w międzyczasie pozbyłam się ubrań i telefonu, który położyłam w pokoju na łóżku. Kiedy już wszystko miałam gotowe rozbełtałam wodę by powstała piana i weszłam do niebieskiej, emaliowanej wanny. Chwilę poczekałam by się przyzwyczaić do gorąca i się wygodnie wyłożyłam w przyjemnym zapachu unoszącym się w górę. Usłyszałam po krótkiej przerwie dźwięk przychodzącej wiadomości oraz jak ktoś do mnie dzwoni. Chciałam wyjść, bo może to coś ważnego, lecz zasługuję na chwilę przerwy od świata. A tu właśnie ją zyskuję. Taki mały azyl.
**
-Li! Kurwa gdzie ty
masz ten telefon!- wykrzyczał, a ja przełączyłam go na głośnik.
-Spokojnie, brałam
kąpiel-odpowiedziałam i położyłam telefon na półkę obok
zlewu, a sama nasmarowałam się balsamem oraz kremem do rąk i
twarzy. -Dobra, ale racz następnym razem odebrać. A teraz do rzeczy, spotykamy się jutro ?-Kurde, wiedziałam. Jak zwykle zapomniałam o czymś, i tym razem to coś istotnego.
-Wiesz, zapomniałaaam -przeciągnęłam- ale pozwolą mi tylko muszę zanieść książki w jedno miejsce - rzekłam rozczesując włosy. Po czym ubrałam się w piżamę składającą się z błękitnych dresów oraz czarnej koszulki z rysunkiem lwa.
-Jak mogłaś zapomnieć się zapytać...- zapadła cisza. Słyszałam jak w jego głowie powtarzają się słowa „idiotka”, ale nic nie mówiłam – ehh Evelyn, w takim razie będę jutro o 19 pod domem - powiedział niby spokojnie, ale czułam zdenerwowanie w jego głosie. To znaczy, że jak zwykle wystawiam jego nerwy na pokaz. Te nasze rozmowy, a raczej kłótnie są normą. Szczególnie jak nie zrobię czegoś co chce bym zrobiła. Jest dominujący w naszym związku, a czasem zbyt dominujący. To nie moja wina, tylko mojej pamięci, która czasem zawodzi. Nienawidzę czegoś zapomnieć. Jest to najgorsze co mogę komuś, albo sobie zrobić – zapomnieć.
-Będę czekać – odpowiedziałam przeglądając się w lusterku. Przyzwyczaiłam się do takich akcji więc jestem spokojna kiedy krzyczy, że nie odbiorę telefonu, choć często mnie to jeszcze zaskakuje i denerwuje.
-A gdzie musisz jutro iść?
Jeśli chodzi o zazdrość, to Chris jest o mnie bardzo zazdrosny. Nie ważne czy to moja przyjaciółka, przyjaciel, koleżanka, babcia, wujek czy ktoś obcy. Po prostu on musi wiedzieć gdzie idę i z kim będę. Taaa, przecież on tak pokazuje jak bardzo mnie kocha. Przynajmniej ja tak to sobie tłumaczę.
-Tato kazał mi zanieść
książki swojemu znajomemu-wytłumaczyłam kładąc się z pilotem
na łóżko.
-Ah, czy to starszy
kolega?-Yhymm.
-Dobrze kochanie, więc nie martwię się już. Kończę już myszko, bo muszę się wyspać-usłyszałam po drugiej stronie jak ziewa. Tak słodko zabrzmiał, tak niewinnie.
-Dobranoc misiu - wysłałam buziaka i się rozłączyłam. Odłożyłam komórkę na półkę nocną, a sama ułożyłam się pod kołdrą. Przykryłam się dokładnie i chwilę pooglądałam telewizor, bo natrafiłam na końcówkę komedii romantycznej „50 pierwszych randek”. Nie puszczają tego zbyt często, ale jak już leci to miło się ogląda...
Czy to deszcz?
Spojrzałam na okno w wielkim holu czekając na swój lot. Niee,
jednak to tylko ja i mój płacz. Nie mogę przestać się trząść.
Co się ze mną dzieje? Przecież wreszcie uwalniam się od
całodobowej ochrony. Marzyłam o tym od kilku lat. A teraz tchórzę?
O nie moja droga, tak nie będzie. Wyjeżdżasz do Ameryki, na
studia, będziesz lekarzem i wszystko się uda. Jednak coś mnie tu
trzyma. Czuje wewnątrz, że to coś poważnego, ale nie wiem co. A
może raczej kto? Chyba chodzi o Chris'a, bo kogo innego? Spoglądam
cały czas na drzwi wejściowe by go zobaczyć, czekam na kogoś, na
kim mi zależy.
-Nie
chodzi o Chris'a – podpowiada moja podświadomość załamując
mnie tym faktem.
Jak
nie on to kto?
Poczułam
jak ktoś łapie mnie za ramię. Przymykam oczy czując się
bezpiecznie. Chce na niego spojrzeć...
-Ahhh – otwieram szeroko oczy wycierając mokre czoło od potu. Rozglądam się po pokoju. Jestem w swoim łóżku. Jest wszystko dobrze.
Miałam wspaniały sen
o studiach i wyjeździe. Ale on nie był cudowny skoro płakałam i
kogoś wyczekiwałam. Chciałam przyjrzeć się dokładnie osobie
stojącej obok mnie, ale przerwał mi to budzik. Przetarłam zaspane
oczy. Wysunęłam obie nogi poza granice kołdry, po czym zrobiło
mi się strasznie zimno. Cofnęłam je na chwilę pod kołdrę.
Przygotowałam się mentalnie. Musiałam szybko wstać i udać się
do łazienki. Tak też zrobiłam, po czym od razu zrobiło mi się
cieplej. Przejrzałam się w lusterku co było złym pomysłem.
-Boże, wyglądasz
okropnie-ziewnęłam i odkręciłam zimną wodę. Przepłukałam oczy
i wyjęłam z szafki za lusterkiem szczoteczkę. Po umyciu udałam
się na dół w szybkim tempie, gdyż zaburczało mi w brzuchu. Jest
już późno, a mój tato do pracy z mamą wychodzą o 8. Weszłam
do kuchni gdzie napotkałam naszą kochaną gosposie przy kuchence.
Robiła moje ukochane naleśniczki! -Dzień dobry-powiedziałam podchodząc do niej by zobaczyć swoje śniadanie.
-Dzień dobry, siadaj
do stołu kochana -posłałam jej uśmiech i poszłam do jadalni. Już
po chwili miałam przed sobą grzanki, sałatkę, sok pomarańczowy
oraz naleśniki.-Smacznego-usłyszałam więc podziękowałam.
Zabrałam się za jedzenie, które było pyszne.
Najedzona wróciłam do
sypialni by przebrać się i umalować. Zrobiłam lekki makijaż, a
włosy ułożyłam jak zwykle spinając grzywkę w górę. Kiedy
wyglądałam elegancko mogłam wyjść. Po drodze z łóżka
chwyciłam wcześniej naszykowaną torebeczkę, w której miałam
portfel oraz telefon..
Po 30 minutach byłam
na miejscu. Spojrzałam na wielki budynek stojący przede mną.
Wielkie na przemian przyciemnione i przezroczyste szyby, które
ciągnęły się wyżej i wyżej. Nie widziałam końca budynku, to
jest jeden z tych słynnych drapaczy chmur. Z lekkim strachem
ruszyłam przed siebie. Weszłam przez automatyczne drzwi i stanęłam
rozglądając się w celu znalezienia jakiegoś pracownika.
Zobaczyłam ochroniarza więc do niego podeszłam.
-Dzień dobry, wie Pan,
na którym piętrze jest biuru Pana Jaspera Malika ?-Spytałam
zatrzymując się przed nim. -Musi pojechać Pani windą na 12 piętro, tam będzie sekretarka i dalej Panią pokieruje-odpowiedział i odszedł.
Ruszyłam w stronę
windy. Nie czekałam długo na transport w górę. Ahh ta góra. Mam
lęk wysokości, który próbuje przełamać. Na dodatek jadę sama.
Ta podróż w górę ciągnęła się. Przed otworzeniem się drzwi
poprawiłam jeszcze włosy i wyszłam. Spojrzałam w lewo znajdując
wzrokiem jakąś kobietę za biurkiem. Ubrana była elegancko, włosy
zaczesane w koka, a sama była bardzo młoda.
-Dzień dobry, ja do
Pana Jaspera- powiedziałam niepewnie podchodząc do niej.-Dzień dobry, Pańskie imię? - spytała wyciągając duży czarny notes spod biurka.
-Emm, nie byłam umówiona, ale proszę powiedzieć, że Evelyn Richardson przyszła - Odpowiedziałam i zaczekałam, aż kobieta wykręci numer do swojego szefa. Po krótkiej pogawędce wstała i kazała iść za sobą. Musieliśmy wsiąść do windy i pojechać na 18 piętro.
Po
prostu super! Jeszcze wyżej..
echałyśmy w ciszy.
Jak zatrzymałyśmy się na miejscu odetchnęłam ulgą. Kobieta
podprowadziła mnie do drzwi, które były dwa razy większe ode
mnie. Myślałam, że ich nie otworzę, ale co do czego okazały się
być w miarę „lekkie”. Na środku było duże ciemne biurko, a
tam siedział siwy mężczyzna robiąc coś na laptopie. -Dzień dobry - rozejrzałam się by wiedzieć gdzie jestem.
-Witaj Evelyn. Masz dla
mnie te książki? - dalej siedział i coś robił.
-Tak oczywiście, po to
tu jestem-odparłam podchodząc i wyciągając z torebki przedmioty.
Podałam je Panu i miałam już wychodzić. Jednak ten zamknął
laptopa.-Proszę usiądź, może się czegoś napijesz?-zaproponował. Przymknęłam oczy i odwróciłam się w jego stronę z uśmiechem.
-Bardzo chętnie napiłabym się małej kawy-uśmiechnęłam się, a on zadzwonił do swojej sekretarki z prośbą o dwie małe kawy. W między czasie rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, które było ładnie wyposażone.
-Co zamierzasz robić
po liceum? - zapytał słodząc swoją kawę, aż trzema łyżeczkami
cukru!
-Poszłam w ślady
rodziców i za rok wybieram się na studia medyczne - podał mi
cukierniczkę, lecz ja nie słodzę.
-Wszystko zostaje w
rodzinie-powiedział sam do siebie. Między nami zapadła chwilowa
cisza, która dla mnie była bardzo nieprzyjemna. Nagle zadzwonił
telefon firmowy. Pan Jasper podszedł do biurka i odebrał. Rozmawiał
z kimś chwilę, po czym się zdenerwował.-Przepraszam cię, ale mam
ważną sprawę do rozwiązania.
-Dobrze, rozumiem.
Miłego czytania - powiedziałam wstając i kierując się do
wyjścia. -Do widzenia Evelyn - odwróciłam się i miałam już otworzyć drzwi, ale ktoś mnie wyprzedził i uderzył nimi na szczęście nie mocno w moją głowę. Potknęłam się i poleciałam na ścianę. Wystraszona oparłam się o nią widząc jak do pomieszczenia wchodzi wysoki szatyn w garniturze.
-Musiałeś mi kazać iść rozmawiać z tymi ludźmi? Przecież wiesz, że oni są nie do wytrzymania-nie zauważył mnie i szedł w stronę swego szefa pewnym i szybkim krokiem. Otrząsnęłam się i dotknęłam obolałego miejsca.
-Spokojnie, Zayn. Musisz uważać jak chodzisz, mam gościa, którego właśnie stratowałeś - Teraz odwrócił się w moją stronę i zlustrował mnie wzrokiem. Czułam się jeszcze bardziej nie komfortowo. Nie wiem co gorsze ból głowy czy wzrok Mulata? Trzymałam się kurczowo za bolące miejsce na czole, masując siniaka by powstrzymać ból. Tak bardzo nie lubię mieć siniaków i czuć takiego bólu.
-Panna Richardson przyniosła dla mnie książki, które mam zamiar czytać na emeryturze - Powiedział Pan Jasper patrząc na mnie. To dlatego chciał mieć coś do czytania. W sumie to wygląda już na takiego, kto wybiera się na emeryturę, tylko czemu w telewizji nic o tym nie mówią? Oglądam wiadomości codziennie i nic nie słyszałam na ten temat.
Obaj przyglądali mi się z daleka. Poczułam wypieki na policzkach, więc spuściłam wzrok na stopy. Mam ochotę uciec stąd.
-Przepraszam za swoje maniery Panno Richardson - Odezwał się w końcu Zayn. Spojrzałam w jego oczy. Duże, czekoladowe, piękne oczy. Każda kobieta zapewne chce by na nią patrzył choć przez chwilę. Podszedł by mi pomóc.
-Nic nie szkodzi Panie Malik, ja i tak już muszę iść - odeszłam, ale lekko się zachwiałam łapiąc ściany, a przy okazji głowy. Wstrząs? Nieee, drzwi nie są takie olbrzymie.
-Może jednak zawieść
Panią do szpitala? - zapytał podchodząc i z daleka przyglądając
się mojej ranie, która zapewne zrobiła się już filetowa.
-Raczej do ojca –
skomentował Pan Jasper obserwując moją osobę. -Dziękuje bardzo za pomoc, ale wszystko zostaje w rodzinie, tak więc poradzę sobie doskonale – zaśmiałam się widząc uśmiech Pana Jaspera. Złapałam głęboki oddech i ruszyłam do drzwi, które otworzył mi Zayn Malik.
-Do widzenia – powiedział.
-Do widzenia –
odwróciłam się do obydwu kiwając głową.
Kiedy zamknął drzwi
szybko podbiegłam do widny, na szczęście była już otwarta i
czekała. Wsiadłam wybierając odpowiedni numerek. Przyjrzałam się
obolałemu miejscu. Musze przyznać, że nieźle mi przywalił. Ale
nie będzie tak tragicznie jak kiedyś z moim kolanem.
Jakoś rok temu na wf,
nasz wspaniały nauczyciel kazał nam zaliczyć bieg wahadłowy.
Wszystko szło wspaniale, biegnę te 4 razy jak trzeba, bardzo
chciałam dostać celującą ocenę. Dziewczyny głośno dopingowały
mnie jak i każdą inną. Ostatni woreczek już mam kłaść i
upadłam rozpędzona na prawe kolano kładąc ten klocek w kółko.
Przejechałam pół sali gimnastycznej na kolanach. Odwracam się, a
ten głupi przedmiot wyleciał, bo odbił się od paneli. Myślałam,
że mnie coś trafi, bo zamiast dostać szóstkę, dał mi czwórkę.
To i tak najmniejsze co mnie spotkało, bo po chwili zaczęłam
strasznie płakać z bólu kolana. Myślałam, że sobie zdarłam do
krwi skórę z tego miejsca. Wieczorem dopiero zobaczyłam
wielgachnego sińca na pół nogi i wszystko było jasne. Ale
poprawiłam ocenę na piątkę i było wszystko super, no oprócz
właśnie lekkiej rany.
Dlatego też to co mam
na głowie, jest tylko 1/4 tego co miała rok temu na nodze..
Wena powróciła i to z mocnym kopniakiem!Super się czyta i nadrobiłam wszystko! ;) Zapraszam do mnie na kolejny i czekam na komentarze http://closetoeachother.blogspot.com/2015/12/rozdzia-ii.html
OdpowiedzUsuń