piątek, 17 lutego 2017

Rozdział 17



Tak jak myślałam, willa ogromna. To nazbyt dziwne, że mieszka tu sam z psem. W sumie mężczyźni pewnie się nie boją, a ja myśląc o samotnej nocy w takim domu, mam ciarki. Do mojego już się przyzwyczaiłam, ale nie jestem zazwyczaj sama. Jakaś pomoc kuchenna, szofer, albo po prostu dwójka rodziców.
A co jak on jest seryjnym mordercom, i to wszystko to był pretekst, żeby mnie tutaj zwabić?

To strasznie głupie, Evelyn..
-Zapraszam – nawet nie zauważyłam kiedy Zayn otworzył mi drzwi – czy coś się stało?
-Eee – pokręciłam głową – po prostu za dużo myślę. - Uśmiechnęłam się i pewnie ruszyłam z nim w stronę domu. Zdecydowanie to wina mojej przyjaciółki. Ona kocha oglądać horrory, a ja jestem wtedy do tego zmuszana. Więc potem właśnie dzieje się w mojej głowie, to co przed chwilą.
Szatyn otworzył drzwi najpierw używając kodu, a następnie klucza. Przepuścił mnie pierwszą. Po chwili zapalił światło i mogłam teraz dojrzeć jego przyjaciela. Zwierzęta nie są mi straszne, a psy kocham. Szkoda, że moi rodzice nigdy nie chcieli kupić mi pieska. Na pewno jak wyjadę na studia, to sobie takiego małego kupię.

-Roki poznaj Evelyn – odezwał się chłopak, a jego pies momentalnie znalazł się przy jego boku. Zayn kucnął i głaskał psiaka. Oficjalnie stwierdzam, że nie ma lepszego widoku, niż seksowny chłopak bawiący się z psem. Cudo..

Rozmarzyłam się próbując nie zwrócić na siebie uwagi. Jednak Roki po chwili znudził się swoim Panem, i zaczął sprawdzać mnie. Nie obeszło się bez obwąchania mojego ciała. Potem odszedł i położył się kilka metrów dalej. W tym czasie mogłam ściągnąć płaszcz oraz buty.

Jezuuu jak dobrze być na bosaka..

-Wydaje mi się, że prawie cię lubi – wyszeptał do mojego ucha, odbierając ode mnie okrycie wierzchnie – coś do picia?
-A co proponujesz? - weszłam w głąb domu, aby się zaaklimatyzować.
-Wino? - pokiwałam głową i mogłam rozkoszować się pięknymi obrazami, które są wszędzie.
Nie posądzałam go o miłość do sztuki. Widząc te dzieła i ich ilość, moja mama była by zachwycana. Ona kocha oglądać wszystko co jest na płótnie lub po prostu ma to coś.
Czuje się jak w domu, więc bez pytania otworzyłam jakiś pokój. Weszłam do środka i zakochałam się. Na samym środku stoi piękne, czarne pianino. Musiałam podejść bliżej i go dotknąć. Może się nie obrazi, kiedy zagram jakiś kawałek.
Usiadłam i tak jak na swoim, położyłam ręce na klawiszach. Poczułam się tak swojsko, więc nacisnęłam pierwszy, później drugi i tak już poszło.
Powinnam znowu grać przynajmniej raz dziennie. Kiedyś to było moje wielkie hobby, ale podczas ostatniej klasy liceum zaniedbałam to. Owszem od czasu do czasu jadę na lekcję, a potem sobie gram. To nie to samo, jak mam wolny czas i mogę tak codziennie po kilka godzin.
Usłyszałam szczekanie psa, więc gwałtownie przestałam i zostawiłam pianino w spokoju. Odwróciłam się, żeby wyjść z pokoju, ale w progu stał Zayn. Przyglądał mi się z wielkim uśmiechem. Wzruszyłam ramionami i przygryzłam dolną wargę.
-Nie mogłam się powstrzymać – wyszeptałam nie wiedząc czy coś powie, albo czy zrobiłam coś złego.
-Ja tak samo, kiedy usłyszałem twoją grę – odpowiedział wypuszczając mnie w drzwiach - wino jest na stole.
Udałam się tam i przechwyciłam pierwszy kieliszek. Usiadłam wygodnie na czarnej sofie. Taka mięciutka, że mogę zasnąć na siedząco..
-Może to nie pianino, ale nie mogę tak bez muzyki – powiedział i włączył wieżę- jesteś może głodna? Mam obiad w lodówce..
-Coś dobrego? - spytałam, a on podrapał się po karku.

-Nie mam pojęcia, bo nie zaglądałem tam – odpowiedział, a ja wybuchnęłam śmiechem – ale możemy iść sprawdzić razm. - Poruszył brwiami, więc nie mogłam odmówić.
-Prowadź – wstałam i poczułam jego rękę na swojej talii. Na chwilę ją tam zatrzymał i tak jakby cały czas stanął, ale tylko na sekundę. Zrobiło mi się ciepło, a nawet gorąco. Mógłby tak częściej robić, wtedy czuję, że żyję. On ma coś takiego w sobie, że najdelikatniejszy dotyk, wprawia mnie w inny stan umysłu. Szłam pomału za nim rozglądając się dookoła. Usiadłam sobie na jednym ze stołków i obserwowałam jak otwiera lodówkę. Zajrzałam z daleka i dostrzegłam dużo jedzenia, chyba gosposia nieźle go ubezpiecza.
-Mam jakiś makaron – przerwał wyciągając półmisek – z mięsem i brokułami.
-Zjem chyba wszystko – odparłam obserwując jego ruchy.
-Jakby wiedział, że jesteś głodna to bym coś zamówił. A teraz musimy się zadowolić wczorajszym obiadem. - Wstawił obiad do mikrofali, wyciągnął dwa talerze, sztućce i w międzyczasie rzucił piłkę psu. 

-Widzę, że Pan sobie radzi w kuchni – upiłam dwa łyki wina – aż nazbyt dobrze.
-Jak się żyje bez kobiety, to trzeba sobie jakoś radzić – puścił mi oczko i wyciągnął gorącą potrawę. Rozdzielił na dwie osoby i usiadł koło mnie.
-Dziękuje – powiedziałam i zabrałam się za jedzenie. Pierwszy kęs i poczułam się jak w domu – niebo w gębie – ledwo wypowiedziałam, przez pełne usta. Usłyszałam tylko jego śmiech i po chwili poczułam kawałek serwetki na swoich ustach. Zdezorientowana przerwałam jedzenie i zatrzymałam się na jego oczach. Był skoncentrowany na wycieraniu sosu, z kącika moich ust. Speszyłam się i odwróciłam wzrok. Jednak jego ręka znalazła się na moim policzku, co spowodowało zwrócenie na niego mojej uwagi. Poczułam dziwny ucisk w żołądku, tak jakby odebrano mi dostęp do powietrza.

-Przepraszam – wyszeptał i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej – nie mogę o tym przestać myśleć, odkąd cię spotkałem pierwszy raz – był dosłownie kilka milimetrów ode mnie. Czułam jego oddech, a kiedy już byłam przygotowana... Wystraszona odskoczyłam, słysząc swój własny telefon. Kurwa...
Poczułam jak moje policzki strasznie mnie palą. Odwróciłam się na pięcie i uciekłam do salonu, gdzie zostawiłam komórkę. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi, kiedy biegłam zobaczyć kto dzwoni.

-Boże – wyszeptałam i serce jednak się zatrzymało. Idealne wyczucie czasu.. Odrzuciłam połączenie, bo nie mam zamiaru z kimś takim rozmawiać. Nie dość, że popsuł mi przed chwilą taki moment, to pewnie chce powiedzieć jak to mnie kocha. A potem jego ręka znowu wyląduje na moim policzku, zostawiając wielki siniak.
Napisałam wiadomość do Clar, która momentalnie mi odpisała. Niby kazała się nie martwić, żebym olała Chrisa i dobrze się teraz bawiła. Ale nie wiem czy mogę. Niby się z nim nie widziałam kilka dni, uspokoiłam się, zapomniałam i żyje dalej. Ale to zawsze jakiś sentyment. Raczej głupota, ale coś w tym stylu. Zawsze coś musi mi popsuć humor. Nie mogę tego dać po sobie poznać.
Teraz to nie wiem czy mam tam wrócić, czy może jednak wyjdę po cichu. Może nie będę musiała się upokorzyć ZNOWU.
-Jedzenie stygnie – poczułam jak łapie mnie delikatnie za łokieć, żebym mogła na niego spojrzeć – nie musisz uciekać.
-To mój były – wyszeptałam i ruszyłam pierwsza. Zajęłam swoje miejsce i chwyciłam za widelec. Nie czując się już tak dobrze, zaczęłam ponownie jeść. Tym razem nie mam zamiaru się ubrudzić. Lepiej, żeby nie doszło do czegoś takiego ponownie. Ale jego słowa siedzą mi w głowie. Tak naprawdę ja też tego bardzo chciałam. Poczuć jego usta, ich smak...

Przestań! Już po wszystkim. Było i minęło..

-Dziękuje, było pyszne – odłożyłam naczynia do zmywarki i biorąc swój kieliszek wyszłam do salonu. Tam leży sobie Roki, więc wypiłam duszkiem wino udając taniec i usiadłam koło niego na podłodze.
-Ty to masz fajne życie – pogłaskałam go po głowie – jesz, śpisz, bawisz się i masz świetnego Pana. Tylko pozazdrościć...
-Ehem.. - odchrząknięcie Zayna zmusiło mnie do wstania – może naprawimy klimat, i zatańczymy?
Uniosłam w górę brew, ale zgodziłam się. Podgłośnił muzykę, gdzie leciała piękna piosenka „Say you won't let go”. Chwycił delikatnie moją dłoń, którą najpierw ucałował, a następnie położył sobie na ramieniu. Drugą złączył ze swoją. Patrząc w jego oczy kołysałam się w rytmie. Poczułam się jak przed telefonem Chrisa. Przypływ szczęścia spowodował, że położył głowę na ramieniu Zayna. On nawet nie drgnął, tylko dalej mnie prowadził.
-Przepraszam cię za to wcze...
-Nic nie mów. Wszystko da się naprawić – wyszeptał powodując dreszcze na moim ciele – tylko trzeba odpowiednio to rozegrać.
-Jesteś mistrzem w „naprawianiu klimatu” - zaśmiałam się widząc jego szeroki uśmiech. 
-Myślisz, że mogę spróbować drugi raz? - poprosił o pozwolenie, więc bez wahania pokiwałam głową. Okręcił mną. Wybił mnie z tropu, więc z uśmiechem powróciłam do niego i wtedy poczułam coś niespodziewanego. Nagły wybuch wulkanu z dodatkiem czegoś zajebiście słodkiego. Odwzajemniłam pocałunek jak tylko zdałam sobie sprawę, że to się właśnie dzieje. Wplotłam rękę w krótkie włosy szatyna, nie przerywając ani na chwilę. Czując, że zaraz zabraknie mi powietrza, chciałam być twarda, ale po prostu nie mogłam. Odsunęłam się oddychając głęboko. Przez cały czas nawet na chwilę się nie zatrzymał, a piosenka dobiegała końca jak i nasz taniec. Cisza w radiu, jak i między nami. Jedyne co udało mi się zrobić, to blado uśmiechnąć. Malik złączył nasze dłonie i tak bez słowa mnie przytulił. Kolejne zaskoczenie tego wieczoru.

-Chyba powinnam już iść – wyszeptałam robiąc krok w tył – moi rodzice pewnie czekają.
-Możesz zostać, jutro rano cię odwiozę – zaproponował, a ja byłam gotowa powiedzieć tak. Jednak coś mi podpowiedziało, że co za dużo to niezdrowo.
-Chętnie, ale muszę zdążyć pożegnać się z babcią – pogłaskałam ostatni raz Rokiego i wyszłam na korytarz. Tam szybko ubrałam buty oraz płaszcz.
-Odwiozę cię – ubrał się szybciej ode mnie i wspólnie wyszliśmy z domu. Weszłam do tego samego samochodu co wcześniej. Strasznie zimno i ciemno. Zayn włączył ogrzewanie i radio. Wyjechał spod swojego domu powoli kierując się do głównej ulicy. Spojrzałam w lewo czy nic nie jedzie. Kiedy wróciłam wzrokiem na chłopaka, on położył swoją rękę na mojej. Zrobiło mi się strasznie miło i ciepło, dlatego nie ruszałam się. Tylko go obserwowałam. Chciałam zatrzymać w tej chwili zegar, żeby czuć to dłużej, a raczej przebywać z nim dłużej? To takie bardzo dziwne, że poznałam go niedawno, a chyba się zauroczyłam? Mam nadzieję, że nie jestem jego zabawką i nie robi takich rzeczy z każdą napotkaną dziewczyną.
Clari pewnie już tylko czeka na telefon ode mnie. Jak jej wszystko powiem, to mi nie uwierzy. Zresztą ja sama nie wierzę, że Zayn Malik niecałą godzinkę temu mnie pocałował. To nie był zwykły buziak, tylko coś niesamowitego i magicznego...

-Masz jutro czas? -Zapytał, a ja skinęłam delikatnie głową – możemy się umówić na lunch? Powinienem być wolny jakoś o 10..
-Ja skończyłam szkołę, więc jestem wolna do matury – odpowiedziałam sprawdzając czy dalej trzyma mnie za rękę. Nic się całe szczęście nie zmieniło, a mi jest strasznie gorąco na serduszku. Czuje się jak kilka lat temu, kiedy zakochałam się w pewnym chłopaku, starszym ode mnie o trzy lata. To była taka licealna miłość. Wtedy właśnie się tak czułam, kiedy on na mnie patrzył. A teraz czuję się tak znowu, tylko z kimś wyjątkowym i nie tylko przez wzrok.
-Czyli jesteśmy umówieni?
-Tak jest, proszę Pana – odparłam puszczając mu oczko.

Rozejrzałam się i zauważyłam swój dom. Zayn wyszedł i pomógł mi ponownie wysiąść. Wyszłam, ale jak to ja potknęłam się. Poleciałam na barki chłopaka, przez co nie wylądowałam na ziemi. On tylko pokręcił głową i pocałował mnie. Tak po prostu, bez ceregieli, ale z taką samą empatią jak wcześniej.
-Do jutra – wyszeptał odchodząc z powrotem do pojazdu. Nic nie powiedziałam tylko dotknęłam ręką swoich ust. Weszłam na podwórku i pomału szłam w kierunku domu. Mam nadzieję, że nikt nie będzie o nic pytał. Powiedziałbym tylko babci, ale coś myślę, że ona już wyjechała. Wspomniała coś o lekarzu i jakimś kiermaszu wypieków. Ale nie mam zamiaru długo czekać, aż ją znowu zobaczę. Pisze tą cholerną maturę i uciekam od rzeczywistości.
-Witamy naszą maturzystkę – przywitała mnie mama z kieliszkiem białego wina w drzwiach – napijesz się z nami?
-Jak nalegasz – ściągnęłam buty i weszłam do salonu, gdzie znalazłam wolną lampkę na wino. Nalałam sobie do pełna i zrobiłam jeden duży łyk.
-Za naszą kochaną córeczkę! -Krzyknął tato, więc we trójkę wznieśliśmy toast.
-Myślałam, że ktoś zostanie na noc – rozejrzałam się po pokoju, ale nie zauważyłam nikogo obcego.
-Nie mieli tego w planach – odparł siadając na sofie – ale możemy cieszyć się wspólnym wieczorkiem – zaprosił mnie koło siebie, więc nie mogłam odmówić. Usiadłam i wtuliłam się w jego tors. Mam nadzieję, że Clari nie ma mi tego za złe, że jeszcze się nie odezwałam. Teraz to nie wyglądałoby zbyt dobrze, skoro wróciłam ze spotkania właśnie z nią.

-Co powiesz jutro na wspólne drugie śniadanie? -Zaproponowała mama sprawdzając swój terminarz.
-Ja mam zawsze czas dla rodziny – odpowiedział tato spoglądając na telewizor.
-Co powiecie na 9?
-Mam pacjentów – odpowiedział wyciągając swoją komórkę – może 10? Wtedy mam chwilową przerwę.
Czy oni to robią specjalnie? Dlaczego akurat jutro i na tą godzinę? Nie mogę odwołać spotkania z Zaynem, nie po dzisiejszych wydarzeniach.
-Nie mogę – powiedziałam – umówiłam się już z kimś na lunch..
-Dopiero co skończyła szkołę, a teraz zaczyna zostawiać rodziców w tyle.. Jak te dzieci rosną – pokręcił głową, ale ucałował mnie w czubek głowy i tym chyba pozwolił iść na górę – ale nie powiedziałaś z kim?
-Ze znajomym z klasy – pierwsze lepsze co mi przyszło na myśl. Nic nie powiedział, więc uciekłam do pokoju. Szybko zamknęłam za sobą drzwi i puściłam muzykę, żeby nie usłyszeli mojej pogawędki z przyjaciółką. Wzięłam piżamę i weszłam jeszcze do łazienki, gdzie puściłam gorącą wodę do wanny. W międzyczasie rozebrałam się i wykręciłam numer do przyjaciółki. Zanim ona odebrała to zdążyłam zmyć makijaż i nałożyć sobie na twarz maseczkę. Kocham to u niej..

-Umieram z ciekawości – pierwsze co mnie przywitało – opowiadaj!
-Co tu dużo mówić – zaczęłam, ale sama nie mogłam wytrzymać – w szkole było tak nudno, że zaproponował pojechanie do niego. Więc tam było miło, zjedliśmy, potem już wiesz o Chrisie.
-Ten to zawsze umie popsuć super wieczór – przerwała – ale potem było dobrze? Czy wszystko się przez to popsuło?
-Było beznadziejnie, ale Zayn potrafi poprawić nastrój – przygryzłam dolną wargę słysząc w radiu za drzwiami, tą samą piosenkę, do której tańczyliśmy – poprosił mnie do tańca, a potem mnie pocałował...
Cisza... głucha cisza, jakbym coś powiedziała, a ta wiadomość powróciła do mnie echem..
-Co?! Wiedziałam! Jejuuu – słyszałam jak skacze i piszczy, gorzej ode mnie, ale w sumie gdyby nie wanna, to też bym skakała ze szczęście po raz dziesiąty. Odsunęłam na chwilę telefon od ucha, żebym nie ogłuchła przez nią.
-Bo wcześniej prawie było blisko, ale telefon nam przerwał – zaczęłam zmywać maseczkę i spokojnie dalej jej opowiadać- odwiózł mnie i zaprosił jutro na lunch. Ale mało tego, bo na pożegnanie mnie znowu pocałował.
-Evelyn! To jest chyba to o czym myślę od samego początku! - ponownie zapiszczała, a mnie zabolał brzuch.
-Weź, bo mnie brzuszek boli jak o tym myślę.
-I bardzo dobrze! Jutro musisz mi wszystko opowiedzieć, a najlepiej to przyjdę do ciebie na noc. Jak ja się cieszę.
-Tylko pamiętaj, że moi rodzice nie wiedzą nic o Zaynie – powiedziałam całkiem poważnie – ale też się cieszę bardzo!

Brak komentarzy

Prześlij komentarz