Pierwszy raz obudziłam się koło jakiegoś mężczyzny. Nie wliczam w to nikogo z mojej rodziny. Nie ruszałam się odkąd otworzyłam oczy. Obserwowałam jego twarz i słuchałam oddechu. Zawsze myślałam, ze to Chris będzie koło mnie leżał, pewnego pięknego dnia. Jednak marzenia nie zawsze się spełniają. Jedyne czym teraz mogę się przejmować, to powrót rodziców i szkoła, którą mam tylko do jutra, bo w piątek jest zakończenie. Kto by się tego tak szybko spodziewał? Owszem, chciałam już mieć to wszystko za sobą, ale moi znajomi znikną z mojego punktu widzenia. Już w ogóle nie będę miała z kim gdzieś wychodzić oprócz Clari. Mam nadzieję, że Luke zostanie ze mną i razem wyjdziemy na studia. Przynajmniej jedna osoba będzie ze mną, dzielić wspólne zainteresowania.
Nie wiem czemu,
ale wczoraj nie mogłam zasnąć przez burzę. Próbowałam ze
wszystkich sił, ale nie wychodziło. Dlatego zagadałam na śmierć
Zayna. W pewnym momencie sama siebie usypiałam. Najważniejsze i
chyba najgłupsze to mu powiedziałam. A mianowicie wytłumaczyłam
mu tak minimalnie sprawę, między mną a Chrisem. Nie było to zbyt
mądre posunięcie, ale nie zagłębiałam się w szczegóły. Po
prostu wytłumaczyłam, że był zbyt agresywny jak dla mnie i to nie
miało sensu trwać dalej. Jakaś część prawdy w tym jest, ale
może kiedyś dokończę to opowiastkę...
Poruszył się,
a ja wstrzymała oddech. Zayn podrapał się po nosie i po chwili
ujrzałam brązowe tęczówki. Po dosłownie sekundzie, na jego
ustach pojawił się cudowny uśmiech.
Boże,
dziewczyno czy ty podkochujesz się w Panu Maliku?
-Długo
tak leżysz? - Wychrypiał nie zmieniając pozycji. Pokręciłam
głową, zakrywając się kołdrą. Tylko niech nie zobaczy moich
rumieńców. Mogłam się trochę lepiej pilnować, i udawać
drzemanie, a nie od razu się wydać. Głuptas ze mnie..
-Nie
miałam serca, żeby ci przerywać – odezwałam się podnosząc
telefon – O matko, zaraz spóźnię się na fakultety.
Wybiegłam
spod kołdry, nie zwracając uwagi na śmiech z mojego łóżka.
Znalazłam się momentalnie w łazience i spróbowałam w
błyskawicznym tempie umyć zęby i uczesać włosy. Mam dosłownie
30 minut. Nie zdążę, a może jednak?
-Evelyn,
zawiozę cię. I tak mam po drodze – powiedział przez drzwi.
-Okej!
- krzyknęłam plując pianą do zlewu.
Nie
ma po drodze, przecież jego firma jest w drugą stronę. Kompletnie
nie ta sama trasa... Czyżby chciał spędzić ze mną więcej czasu?
Włosy
musiałam podpiąć, bo nie chciały się ułożyć tak ja ja tego
chciałam. Odpuściłam sobie makijaż i w naturalnych warunkach,
wyszłam biegnąc do szafy. Wyciągnęłam granatowe rurki, szarą
koszulkę na ramiączkach i koszulę w kratę. Wróciłam do
pomieszczenia, gdzie spokojnie mogłam się ubrać. Zajęło mi to
jakieś 3 minuty. Śniadanie sobie dziś odpuszczę.
-Przepraszam,
że cię tak pośpieszam i nie zrobiłam jedzenia. Strasznie mi
zależy, żeby zdążyć – usprawiedliwiałam się zakładając
botki. Przystanęłam przed lustrem, jak to zawsze robię.
Sprawdziłam swój strój i w obcasach chwyciłam torebkę i zbiegłam
na dół. Zayn śmiał się idąc za mną. Mimo tego samego
garnituru, wygląda dalej bardzo męsko.
-Dzień
dobry - przywitałam w progu nasza gosposię. Mam nadzieję, że nie
będzie wypytywać o mojego znajomego, ani nic nie wspomni rodzicom.
Nie zamykałam domu na klucz. Jedynie musiałam otworzyć bramę i
poczekać na otwarcie samochodu.
-Spokojnie
Evelyn mamy 15 minut. Dojedziesz chwilę przed dzwonkiem –
przejechał ręką po moim ramieniu i ruszył. Zapięłam pas i
błagałam w myślach, żeby zdąrzyć tam dojść. Nienawidzę się
spóźniać, a na te zajęcia po prostu nie mogę. Pani od razu na
mnie naskoczy, jak to ma w zwyczaju i nie będzie milusio. A w
najgorszym wypadku mnie wyprosi z zajęć. Całe szczęście jutro
mam ostatnie takie fakultety i w piątek koniec roku.
-Obiecuje,
że wynagrodzę ci to śniadanie kiedyś – przerwałam nasza ciszę
– dziś po prostu jak widzisz, jestem zbyt zakręcona.
-Na
pewno będę czekać – odpowiedział i posłał mi najpiękniejszy
uśmiech, jaki z rana mogę oglądać – wiesz jak możesz mi to
wynagrodzić?
-Zamieniam
się w słuch.
-Po
rozdaniu w piątek dyplomów, mamy mini bankiet. Sami sponsorzy,
jacyś biznes Manowie i tacy inni ludzie. Wybierz się ze mną.
Nie
wiem co odpowiedzieć. Nigdy nawet nie myślałam, że takie coś
istnieje i to jeszcze w naszej szkole. Przecież ja właśnie kończę
z tymi murami, a nie dalej w nich zostaje. Zresztą pewnie rodzice
będą chcieli uczcić moje świadectwo z dobrymi ocenami.
Myśl Eve!
-Emm
– odchrząknęłam – bardzo chętnie. - Wypaliłam gryząc się w
wargę. Bardzo chce mu towarzyszyć na takim przyjęciu, ale nie do
końca mogę?
-Wspaniale,
przyjadę po ciebie w piątek około 6. - Pokiwałam głową
uśmiechając się szeroko.
-Już
jesteśmy? - spojrzałam na zegarek i zostało mi 5 minut. Przed
szkołą widziałam Holly palącą papierosa. Zayn wyszedł z
samochodu i otworzył mi drzwi. - Dziękuje za wczoraj, i za
podwózkę.
-Cała
przyjemność po mojej stronie. -Nachylił się składając na moim
policzku buziaka. Oddaliłam się szybko w stronę koleżanki. Jej
mina była bezcenna. Papieros to jej wypadł z ręki, a oczy ze
zdziwienia się rozszerzyły.
-Co
to było?! -Krzyknęła doganiając mnie. Wzruszyłam ramionami
pchając drewniane drzwi.
-To
był Zayn Malik – odpowiedziałam – podwiózł mnie do szkoły.
-Widziałam!
Ale jak? Kiedy? Co jest między wami? - za dużo pytań jak na tak
wczesną porę.
-Nie
rób z tego afery, pogadamy po zajęciach – powiedziałam wchodząc
do klasy Zajęłam miejsce obok Luke, który odsunął mi krzesło.
Podziękowałam wyjmując zeszyt i długopis.
-Jak
było? - wyszeptał, a ja uniosłam w górę kciuka i szeroko się
uśmiechnęłam. Poczochrał mnie po głowie i zaczął coś
notować...
**
-Jeszcze
niedawno nie byłaś zainteresowana nawet rozmowa na jego temat, a
teraz nagle widzę was razem? - Holly wkurzyła się na mnie po
krótkiej opowieści, na temat Zayna u mnie w domu. Nie zrobiłam
przecież jej tego specjalnie, jakby chłopak był nią
zainteresowany, to na pewno nie nocował by u mnie i nie zaprosiłby
mnie na bankiet piątkowy.
-Przepraszam,
jeśli cię to zabolało – wyszeptałam mieszając łyżeczka w
swojej kawie.
-Głuptasie!
- chwyciła mnie za rękę – nie przepraszaj, całe szczęście
Chris zniknął z twojego życia – uśmiechnęła się dając mi
otuchę.
-Już
myślałam, że będziesz się gniewać- pokręciła głowa biorąc
łyk swojego napoju.
-A
teraz mi powiedz jedno – zaczęła patrząc mi w oczy – zerwałaś
z chłopakiem. Jesteś wolna, nagle pojawia się Lucas, które jest
nieziemski. I z drugiej strony najseksowniejszy biznesmen. -
wstrzymała oddech udając rozmarzenie się na jego temat.
-Co
mam ci powiedzieć? - udałam głupią, bo sama nie chcę znać
odpowiedzi na takie pytanie.
-Będzie
coś między wami? Bo wiesz jak nie, to ja chętnie przyjmę ich
obu...
-Holly!
- skarciłam ją – Luke jest moim dobrym kolegom, może mieć
mnóstwo dziewczyn, a nie akurat taką mnie. A Zayn... - przerwałam
zapominając literek. - Nic nie wiem..
-Spaliłaś
buraka! - wypiszczała doprowadzając mnie do jeszcze większego
zawstydzenia.
-Przestań
– wyszeptałam pijąc kilka łyków kawy i wyjmując portfel –
muszę lecieć.
Wyszłam
zabierając kurtkę na zewnątrz. Słyszałam jak dziewczyna stara
się mnie zatrzymać, ale wolałam już iść. Nie lubię
niezręcznych rozmów, szczególnie kiedy nie myślę o takich
tematach. Na prawdę, jeszcze ani razu nie pomyślałam o nowym
związku. Przecież nie minął nawet tydzień od mojego zerwania.
Trochę czasu każdy potrzebuje.
Ze
względu na ładną pogodę i brak auta, muszę iść do domu
spacerkiem. Przynajmniej się trochę dotlenię i pomyślę co by tu
robić przez resztę dnia. Oczywiście mogę spędzić parę godzin
leżąc i nadrabiając supernatural. Kocham ten serial i mogę go
oglądać cały czas. Ale z drugiej strony od poniedziałku mam
matury i może powinnam sobie przypomnieć cały materiał z chemii?
Niby jutro mam jeszcze zajęcia z chemii, ale i tak powinnam się
poduczyć. Posiedzę trochę nad książkami, albo będę z
rodzicami. W końcu dziś już są w domu. Może nawet już są i
czekają na mnie. Parę dni bez nich i czuję taką pustkę. Zawsze
są w domu i rozmawiają ze mną. A tu nagle taki długi wyjazd i
musiałam być sama. Dobrze, że na jedną noc miałam kogoś, żeby
się nie bać. Na pewno Clari nie może się doczekać mojego
telefonu, żeby wszystkiego się dowiedzieć. Chciałam ją trochę
potrzymać i zobaczyć kiedy się złamie, ale sama dokładnie nie
wiem co się wczoraj wydarzyło. Jak dla mnie to strasznie szybko
zmienia mi się humor, a może to ze mną jest coś nie tak?
Oglądałam kiedyś taki film, że dziewczynami uważała wszystkich
wkoło za złych, a nie zauważyła tych wad i choroby u siebie. Kto
wie co siedzi mi w głowie, może jakaś osoba, która przejmuje
kontrolę w nieoczekiwanych momentach mojego życia. Mam nadzieję,
że jedna zwariowałam i wymyślam na poczekaniu głupie historie.
-Jezuu
musiałaś tyle czekać na przyjście do mnie? Przecież od
kilkunastu godzin umieram z ciekawości i nie myślałam o niczym
innym, tylko o twojej randce.
-Chwila,
chwila o nie była randka. Tylko wyjście na kolację – chyba sama
próbuje się okłamać. Po minie przyjaciółki widać, że nie
wychodzą mi kłamstwa.
-Chcesz
coś pić? Ja właśnie robię sobie kawkę – weszła za blat, a ja
zajęłam miejsce przy blacie.
-Mi
też zrób małą rozpuszczalną – poprosiłam odkładając telefon
przede mną, żeby widzieć jakby ktoś dzwonił.
-Rodzicie
już wrócili? - Spytała podając mi „mój” kubek.
-Mama
pisała SMS, że będą pod wieczór – odpowiedziałam.
-To
możemy posiedzieć i pogadać o tobie i panu Maliku – szturchnęłam
mnie w ramię i odeszła na bok. Nie zdążyłam jej oddać.
Wystawiła jej język i zajęłam się sprawdzaniem telefonu.
Dostrzegłam jakąś wiadomość, ale nie chciałam jej czytać. Była
od Chrisa. Myślałam, ze nie będzie się do mnie odzywał po
wszystkim. Szczególnie jak widział mnie z Lucasem. Ja bym sobie
dała spokój, po takiej sytuacji.
-Przemyślałem
wszystko.. kocham cię – przeczytałam na głos, a brunetka nie
wiedziała od kogo – twój Chris – dokończyłam, a ona wypluła
napój na swoje spodnie.
-O
chuj – wyszeptała i wybuchła śmiechem – ten to ma tupet.
-Oj
tak, jeszcze mu nie mało – czyściłam skrzynkę odbiorczą i
schowałam komórkę do kieszeni.
-Czyli
z nim tak definitywnie skończyłaś? - Uniosłam w górę brew.
-Kochałam
go, ale po tym jak uniósł na mnie rękę, to już wszystko
przeminęło...
-Nie
ma co się przejmować, zajmijmy się plotkowaniem o Zaynie, a przy
okazji o Lucasie..
**
-Masz
się ubrać seksownie! Musisz go kusić, a potem pójdzie z górki.
Skoro spaliście razem, to już coś znaczy – przytuliła mnie na
pożegnanie – a do Luke wrócimy jutro.
-Kocham,
pa – wyszłam zamykając za sobą drzwi. Przesiedziałyśmy razem
jakieś 3 godziny, ale muszę wracać do domu. Nie chcę iść po
nocy, szczególnie przez park. A tak mogę jeszcze sobie pooglądać
roślinki...
-Tęskniłam
za wami – uściskałam mamę i tatę – jak podróż?
-Kotek
jesteśmy zmęczeni, ale za to szczęśliwi, bo znów mamy córkę
pod nosem – zaśmiał się ojciec – opowiadaj jak u ciebie?
Prawda czy
fałsz?
-Matura
nadchodzi, jestem zdenerwowana, ale wszystko w porządku –
uśmiechnęłam się zapewniając ich o mojej szczerości. Mama
pokiwała głową i wróciła do pisania czegoś. Tato zajął się
przełączaniem kanałów, a ja postanowiłam iść do siebie.
Wczesne pójście spać na pewno dobrze mi zrobi. Powinnam zmienić
numer telefonu, ponieważ przez ostatnią godzinę dostałam z 10 SMS
od Chrisa. Przeraża mnie to. Za niedługo będę wychodzić na
zewnątrz z ochroniarzem, a tego raczej bym nie chciała.
Włączyłam
wieżę i puściłam sobie muzyczkę do kąpieli.
Tanecznym
krokiem ruszyłam do łazienki, gdzie puściłam wodę do wanny.
„ Oh
Lord heaven knows we belong way down below...” śpiewałam pod
nosem ściągając ubrania. Czując pod jedną stopą gorąc,
zanurzyłam resztę ciała. Moja kochana wanna jest w sam raz, że
mogę się wygodnie w niej położyć. Nie było trudne znaleźć
taką, kiedy ma się niecało 163 cm wzrostu.
Nie
spodziewam się dzisiaj już nikogo, więc ubranie zwykłych leginsów
i dużej koszulki, brzmi całkiem dobrze. Spokojne popołudnie w
swoim pokoju, oczywiście z książką od chemii, bo z nią mam do
pogadania.
Wyszłam
już z chłodnej wody chwytając za różowy ręcznik. Owinęłam się
nim szczelnie i weszłam do sypialni.
-Boże!
- zasłoniłam się podskakując ze strachu – co ty tu robisz?
Odpowiedzią
był śmiech blondyna, a po chwili też mój. Emocje opadły i
uspokoiłam się.
-Przyszedłem
dać ci notatki, które chciałaś – wyciągnął z plecaka jakiś
zeszyt, a ja sobie przypomniałam ten moment, kiedy go o to prosiłam.
-Przepraszam,
zaraz wrócę – chwyciłam szybko ciuchy i wróciłam do łazienki.
Zrzuciłam ręcznik, a następnie się ubrałam. Co za wyczucie
czasu. Dobrze, że wyszłam w ręczniku, a nie bez niego. Wtedy już
bym do niego nie wróciła.
-Nie
byłam przygotowana na to, ze moi rodzice cię wpuszczą do mojego
pokoju.
-Ja
z twoich opowieści, tym bardziej byłem zaskoczony – zajęłam
miejsce obok Luke na moim łóżku. Wzięłam od niego zeszyt i
odłożyłam na szafce nocnej.
-Udała
ci się randka, z tą dziewczyną od nas ze szkoły? - Zapytałam
przeczesując ręką lekko wilgotne włosy. Lucas przez chwilę
milczał, najwidoczniej nie poszło tak jak sobie wyobrażał.
Widziałam ją raz, może dwa razy i wydawała się być naprawdę
miłą osobą. Chyba, że nie znam się na dziewczynach i gustach
swoich znajomych.
-Wiesz,
było całkiem fajnie – skierował twarz w moją stronę – lecz
nie jest taka, jak sobie wyobrażałem dziewczynę.
-Czyli
to nie twoja księżniczka? - Prychnęłam, ale słysząc dźwięk
przychodzącego sms, wstałam by sprawdzić kto tam do mnie pisze.
-Coś
w tym stylu, bo jednak taką Evelyn to ciężko znaleźć –
wpuściłam to jednym uchem, a drugim wypuściłam, sprawdzając
zawartość wiadomości od nieznanego mi nadawcy.
Mam
nadzieję, że nasze piątkowe wyjście jest dalej aktualne. Nie mogę
przestać myśleć o wspólnie spędzonym czasie. Zayn.
Tego
się nie spodziewałam. Czy ja mu dawałam mój numer telefonu? Chyba
nie, chociaż nie dam sobie reki uciąć.
-Eve?
- poczułam szturchnięcie w bok ciała.
-Hm?
- potrząsnęłam głową zwracając uwagę na chłopaka –
przepraszam, ale to Zayn. - Wystukałam krótką odpowiedź i
wróciłam myślami do Luke.
-A
twoje spotkanie z nim, jak było? Bo w szkole nie byłaś zbyt
rozmowna – jego twarz zmieniła się na taką, nie „Lukową”?
Ekspertem nie jestem od chłopaków, a co dopiero od przyjaźni
damsko-męskich, ale mam nadzieję, że takowa istnieje i my właśnie
będziemy tego dowodem. Jeśli jednak Holly ma rację, to będę
między młotem, a kowadłem. Z takich sytuacji zazwyczaj wychodzi
się cało, ale zostawiając za sobą mnóstwo ofiar..
-Cóż,
było bajkowo i to dosłownie – wspomnienie restauracji wywołało
szeroki uśmiech na moich ustach – dużo rozmawialiśmy, a potem
pojechaliśmy do mnie, gdzie rozpętała się burza. Ze względu na
strach przed brakiem światła, poprosiłam go o zostanie..
-Co
za dżentelmen – jak bardzo da się wyczuć sarkazm? Najwidoczniej
bardzo, szczególnie od niego.
-Na
prawdę się boje zostać sama, kiedy zabierają prąd- wytłumaczyłam
patrząc w jego oczy. Położył delikatnie rękę na moim kolanie, a
ciało mi zadrżało. Wzruszyłam w jego stronę ramionami, na co
odesłał mi blady uśmiech.
Wstałam
gubiąc się w sytuacji, ale jednocześnie jakoś zatuszowałam swoje
skrępowanie.
-Coś
chcesz pić? - wskazałam na sok znajdujący się tuż przede mną.
-Dzięki
wielkie, ale omówiłem się z mamą, że wrócę na wspólny późny
obiad.
Wstał
poklepując się po udach, a następnie zaczesał ręką włosy.
Przygryzłam dolną wargę kiwając głową.
-To
odprowadzę cię – wyszłam pierwsza, a Hemmings ruszył za mną.
Po drodze nie spotkaliśmy moich rodziców, co było wspaniałe.
-Do
zobaczenia jutro – pożegnaliśmy się buziakiem w policzek.
Otworzyłam jeszcze mu na dworze bramę i wróciłam do swojej
sypialni, gdzie będę teraz leżeć i myśleć...
.......Coraz lepiej mi chyba idzie, z wyobraźnią i z ruszeniem do przodu :"D
Mam nadzieję, że nie tylko ja tak myślę xdd
Buziaki <33