-Możesz
przestać być tak podjarana? - spytałam Holly, która ciągnęła
mnie przez cały korytarz, by pokazać nowego chłopaka. Ona po
prostu nie rozumie, kiedy ktoś nie chce czegoś zrobić. Uwielbiam
ją, ale teraz chciałabym pójść po kawę, bo źle spałam.
-Nie! Bo wiem,
że Ci się spodoba – oznajmiła zatrzymując się w „bezpiecznej”
odległości.- To on – wskazała dyskretnie głową na wysokiego
blondyna z kolczykiem w wardze. Rozmawiał z Justinem i dobrze się
dogadywali z tego co widać. Kiedy nasz przyjaciel zauważył jak
stoimy na boku, przywołał mnie gestem dłoni. Holly ruszyła
pierwsza, a ja za nią.
-Lucas to jest
najlepsza, najsympatyczniejsza, najmądrzejsza i najpiękniejsza
dziewczyna jaką widzisz! - wykrzyczał Justin. Holly już wychodziła
przed szereg, ale Justin wskazał na mnie. Zaczerwieniłam się
spuszczając wzrok na swoje stopy.- I najbardziej nieśmiała –
dopowiedział.
-Nie żartuj –
odezwałam się cicho przygryzając wargę. Było mi głupio przez
tego kretyna, który zawsze mnie zawstydza przy kimś nowym.-Eve, nie obrażaj się – poczochrał mnie po głowie więc zaczęłam się śmiać.
-Masz ładny śmiech – odezwał się Luke patrząc na nasze zachowanie.
-Dziękuje, jestem Evelyn – podałam mu rękę, którą lekko uścisnął patrząc w moje oczy.
-Luke – uśmiechnął się szeroko.
-Holly pewnie już znasz jak ona Ciebie – puścił jej oczko Jus, a ta uderzyła go po głowie.
-Miło mi
poznać – odezwał się do niej blondyn. Zaczęli rozmawiać, a ja
słuchałam jakiś tam głupot o maturach. Dyskutowali o stresie,
zadaniach, studiach, nauczycielach i o dzisiejszych zajęciach, które
nie wiadomo czy się odbędą. Jak Ci nauczyciele chcą nas nauczyć
czegoś jeśli odwołują lekcje? Bez sensu potem będą mieć
pretensje, że obniżamy poziom szkoły itd.
-Li? -Słucham was, chyba – odpowiedziałam mieszając się.
-Nie słyszałaś dzwonka? - spytała dziewczyna śmiejąc się.
-Em jakoś tak wyszło – uśmiechnęłam się przepraszająco w ich stronę i ruszyliśmy do klasy. Holly poszła usiąść z jakąś dziewczyną, a Jus z Nickiem.
-Możemy usiąść razem? - spytał Luke błądząc po klasie wzrokiem.
-Jasne – odpowiedziałam zasiadając i czekając na naszego belfra. Siedzieliśmy w ciszy nie rozmawiając. Ja zajęłam się czytaniem książki, a on poznawał nowych znajomych. W końcu też wyciągnął książkę, którą zaczął czytać. Spojrzałam z uniesioną brwią w jego stronę. Nasze spojrzenia się spotkały.
-Nie tylko ty lubisz czytać – powiedział śmiejąc się.
Do klasy wszedł
profesor każąc wyjąć ćwiczenia i podręczniki by robić jakieś
zadania. Jak o coś pytał to zazwyczaj sama się odzywałam i
odpowiadałam zgodnie z prawdą. Jednak mówiłam cicho, bo trochę
się peszyłam. Mam tak, że nieśmiałość czasem bierze nade mną
górę. Jednak wszystkie odpowiedzi były zgodne z prawdą, co mnie
cieszyło. Całą lekcję tak dyskutowaliśmy robiąc na przemiennie
zadania i pisząc coś w zeszycie. Sądziłam, że mój lokator z
ławki nie jest mocny z tego o czym mówimy, ale jak zabrał głos to
wszystko się zmieniło. Okazało się, że za wcześnie go oceniłam
co do tej wiedzy. Słuchałam jego wypowiedzi jak jakiegoś wykładu.
Zaczarował mnie swoim wdziękiem i wiedzą. Kurde to takie
nieprawdopodobne, że zaaklimatyzował się w klasie już pierwszego
dnia. Jak usłyszeliśmy dzwonek to połowa klasy wybiegła, a ja
pomału spakowałam książki i też wyszłam.
-Czekaj! -
zawołał za mną blondyn z kolczykiem. Zatrzymałam się widząc jak
biegnie w moja stronę trzymając moją książkę w ręce.
-Zostawiłaś – wystawił do mnie rękę z moim przedmiotem. -Jak? - zdjęłam z pleców plecak chowając do niej rzecz od Lucasa.
-Zapomniałaś
zapakować – odpowiedział idąc ze mną na następną lekcję.
Zaczęliśmy rozmawiać o tym, że to absurd przenosić się chwilę
przed testami do innej szkoły. Dla niego też to była nowa
sytuacja, ale rodzice tutaj dostali pracę. Poznawałam go z przerwy
na przerwę. Doszliśmy do tematu studiów i oboje chcemy iść na
ten sam uniwersytet w Los Angeles. Przynajmniej nie będę sama. Nie
mogę uwierzyć, że łączy nas tyle wspólnych cech. A jednak
byliśmy inni. On jest bardziej wyluzowanym młodym nastolatkiem, a
ja tą cichszą znajomą z klasy. Co chwilę podchodziła do nas
jakaś laska prosząc go o numer telefonu. Blondyn chętnie brał
numery, a żadnej swojego nie podyktował. Zdziwił mnie tym
zachowanie, ale mogłam stwierdzić, że będzie miał dziewczyn na
pęczki. Zostawiłam go z kolejną dziewczyną, a sama wyszłam ze
szkoły. W końcu pojechałam do domu. W drodze słuchałam radia i
śpiewałam sobie. Nie mogę nic powiedzieć Chrisowi o nowym
znajomym, bo będzie zaraz mnie woził do szkoły i przywoził. Albo
co gorsza pójdzie zakazać Lukowi się ze mną kontaktować.
Pierwszą i jedyną osobą, która się dowiedziała to Clari.
Napisałam jej wiadomość dotyczącą nowego chłopaka w klasie.
Była zadowolona, że przynajmniej mam z kim rozmawiać o medycynie.
Popisałyśmy na ten temat podczas obiadu, gdyż moi rodzice byli w
pracy do późna i byłam przy stole sama. Po skończeniu jedzenia
udałam się na górę przebrać w jakieś wygodne dresy by pójść
do pokoju ćwiczeń. Kiedy już byłam ubrana na sportowo, zadzwonił
mój telefon.
-Halo? -
odebrałam idąc przez korytarz do drzwi na końcu.
-Hej kochanie
co robisz? - usłyszałam głos Chrisa. -Hej, właśnie zabieram się za ćwiczenia, a ty? - weszłam otwierając na oścież drzwi. Dziś coś na brzuch i rowerek. Włączyłam telewizor słuchając chłopaka.
-Wróciłem do domu i się stęskniłem.
-Ja też tęsknie, ale do soboty damy radę – powiedziałam szukając filmiku, który dziś ma zmęczyć moje mięśnie.
-Nie wiem czy dam radę. Odliczam godziny – zaśmiał się, a ja z nim. Poruszył temat dzisiejszego dnia w szkole, więc nie powiedziałam zbyt dużo jeśli chodzi o nowego kolegę. Wolałam mieć to w sekrecie przynajmniej teraz. Rozmawialiśmy chwilę dopóki, a raczej na szczęście nie musiał kończyć i iść coś zjeść. Ja odłożyłam komórkę na półkę i zajęłam się wyginaniem na macie, którą sobie kupiłam jakiś czas temu.
**
-Jesteś tak
spocona, a okna otwarte – zganiła mnie mama widząc moje
przepocone
ciuchy. Ona z Ojcem weszli do domu i zasiedli do późnego
obiadu. Ja im nie towarzyszyłam, bo udałam się pod prysznic.
Włączyłam odtwarzacz DVD po czym włożyłam płytę Demi Lovato,
którą dostałam od Clari na urodziny i zamknęłam się w łazience.
Puściłam letnią wodę stając pod ciśnieniem chwilę spłukując
z siebie ten pot. W końcu mogłam się namydlić i dokładnie umyć.
Śpiewałam każdą piosenkę lecącą za ścianą, aż po kilku z
nich wyszłam owijając się w ręcznik. Usiadłam na łóżku
zakładając piżamę, a ręcznikiem susząc włosy. Włączyłam
laptopa i weszłam na Facebooka gdzie miałam zaproszenie do
znajomych od Luka. Z uśmiechem na twarzy przyjęłam i przeglądnęłam
jego profil z czystej ciekawości. I tak jak mówił planuje studia
tam gdzie ja. Podoba mi się taki pomysł z zaprzyjaźnieniem się z
kimś, kto interesuje się tym samym oraz może wyjechać ze mną do
Ameryki w podążaniu za marzeniami.
Wyłączyłam
laptopa biorąc do ręki książkę od biologii. Zaczęłam czytać
wszystkie podkreślone przeze mnie definicje oraz ważne teksty. Moim
koszmarem będzie matematyka, której nienawidzę, ale jednak nie
idzie mi tak źle. No lecz stres zrobi swoje i pewnie zawalę. Proszę
tylko nie to! Jestem z Richardsonów! A oni zawsze odbijają się od
dna z podwójną siłą i wracają na prowadzenie! Więc nie mogę
myśleć inaczej niż moi rodzice, którzy mnie tego nauczyli. To i
tak dziwne, że przez ten okres przed maturami dali mi spokój z
dodatkowymi zadaniami. Bo tak to zazwyczaj mam tenisa, grę na
fortepianie, jakieś kółka dodatkowe z języków i kurs samoobrony
raz na tydzień. Jestem przemęczona tym wszystkim, ale z drugiej
strony zakochałam się w fortepianie odkąd mama kazała mi grać. A
samoobrona zawsze się przyda, natomiast obce języki opanowałam do
perfekcji. Jeśli uczysz się francuskiego od 3 roku życia to
naprawdę wszedł Ci w krew. Właśnie, fortepian. Muszę przypomnieć
rodzicom o jego kupnie. Obiecali mi go na urodziny, a do nich jeszcze
parę miesięcy. Jednak marzę by go już mieć w tym momencie,
mogłabym pójść i teraz pograć na odstresowanie. Zgasiłam
światła i weszłam do łóżka.
Próbowałam
zamknąć oczy, ale mi nie wyszło. Przekręcałam się z boku na bok
by tylko zasnąć. Kiedy patrząc na zegarek wybiła północ już
wiedziałam, że muszę iść po ciepłe mleko z miodem. Wtedy uda mi
się zasnąć jak należy. Wyszłam na palcach z pokoju nasłuchując
czy wszyscy śpią. Z sypialni rodziców wydobyło się głośne
chrapanie mojego taty. Zapaliłam światło idąc po schodach w dół.
Isabella wyszła do swojego domu, ale na szczęście nauczyła mnie
dużo jeśli chodzi o kuchnię. Znalazłam półprocentowe mleko,
które wlałam do kubeczka. Wsadziłam go do mikrofali i czekałam.
Podeszłam do okna ziewając. Okryłam się szczelnie szlafrokiem
obserwując noc. Nic się takiego nie dzieje. Pada sobie deszcz,
księżyc świeci, a po ludziach nie ma śladu. W sumie to kto o tej
porze chodzi po dworze? Ja umieram ze strachu w swoim pokoju, jak
jest ciemno. A co dopiero miałabym siedzieć teraz w jakimś parku.
Zawał murowany.
Pik!
Mikrofala się
wyłączyła. Wyjęłam ciepły kubek i dodałam sobie łyżeczkę
miodu. Pomieszałam, a następnie zgasiłam światła idąc w górę.
Weszłam do sypialni zamykając za sobą drzwi. Udałam się na
parapet gdzie usiadłam upijając mleko.
Powinno mi
pomóc, bo jest taki stereotyp o tym gorącym mleku, ale muszę
przyznać, że jak sobie takie wypije, to jednak po chwili zaczyna mi
się chcieć spać.
**
-Gra w pytania
nie jest fajna – stwierdziłam siedząc przed salą od matematyki z
Lucasem. Wymyślił żebyśmy zagrali w grę. W ten sposób dowiemy
się czegoś więcej o sobie. Zgodziłam się niechętnie, ponieważ
mimo wszystko staram się uważać komu powierzam jakieś swoje
sekrety. Dowiedziałam się podstawowych informacji, natomiast on
wypytywał mnie o Chris'a i ogólnie o rodzinę. Kiedy chciał się
zagłębić w mój związek, ode chciało mi się gry w pytania. Na
szczęście zadzwonił dzwonek na ostatnią już lekcję tego dnia, a
to oznacza, że reszta środy jest wolna. Czyli kompletnie nie mam
nic zadane i mogę leżeć cały dzień w łóżku oglądając
serial. Muszę nadrobić parę odcinków słodkich kłamstewek. Ten 6
sezon jest coraz lepszy. Tylko nie spodziewałam się, że „A”
może być kimś takim. Kompletnie nie wchodziła ta osoba w skład
podejrzanych. Ale trudno, ten serial to moje drugie życie – prawie
jak Pamiętniki Wampirów. Może zamiast leżeć w łóżku wybiorę się na siłownię? Albo pobiegam trochę? I tak muszę zaliczyć trening, a bieganie jest piękną dyscypliną. W sumie jeszcze nie mam pomysłu. Tylko niech ta matematyka się już kończy. Na prawdę, nienawidzę tego przedmiotu. Od podstawówki miałam okropnych nauczycieli, którzy mnie tak naprawdę nie nauczyli tak jak trzeba, i teraz muszę chodzić na korepetycje.
-Li, idziemy
dziś na jakąś pizze? - spytała Holly przerywając moje bazgroły,
to rysunki figur geometrycznych, jakby ktoś pytał.
-Pizza? -
pokiwała szybko głową, a ja zrobiłam się głodna. - To daj mi
wrócić do domu, a potem się spotkamy na mieście. -Dobra, to tak po 4, bo później już umówiłam się z kuzynką na korepetycje..
Pokiwałam
głową wracając do poprzedniej czynności.
Cały czas
spoglądam na zegarek wiszący nad tablicą. Zostało tylko 5 minut.
Już mam dość, po prostu dwie chemie i dwie biologie, plus
matematyka i fizyka medyczna, to zdecydowanie za dużo. Czuję jak
mocno pulsuje moja głowa, prosząc o chwilę oddechu. Ale nieeee,
jeszcze 3 minuty. Jak ten czas się ciągnie..-Dobra, nie zadaje wam nic na jutro. Tylko przypomnijcie sobie funkcje – uprzedził nauczyciel wychodząc z klasy. Spakowałam się i szybko opuściłam szkołę. Stojąc na dworze zamknęłam oczy głęboko oddychając. Muszę wrócić do domu, a potem spotkać się z Hol. W sumie takie wyjście na miasto może mi dobrze zrobić, moje samopoczucie się poprawi, a senność odejdzie. Jakbym poszła teraz spać, to najprawdopodobniej spałabym do nocy, a potem znowu kłopot z zaśnięciem.
Pogoda dziś dopisuje, bo nie jest zimno, ani ciepło – tak w sam raz.
Idąc do
samochodu poczułam wibrowanie w tylnej kieszeni, więc wyjęłam z
niej swój telefon, który dzwonił. Z uniesioną brwią odebrałam.
-Halo –
zaczęłam nie wiedząc z kim rozmawiam.
-Nie jest łatwo
dostać twój numer – usłyszałam głos nowego kolegi z klasy.
Rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam go na końcu parkingu. Stał
i na mnie patrzył. -Jakbyś poprosił to byś go dostał ode mnie, a nie od kogoś z klasy – oznajmiłam podchodząc do swojej formuły. Otworzyłam kluczykami i wsadziłam do środka plecak, a sama jeszcze zostałam na zewnątrz spoglądając w stronę Luke.
-Próbowałem, ale nie zdążyłem. Co robisz wieczorem?
-Idę z Holly na pizze, a potem chyba jestem wolna – odpowiedziałam. Chłopak chwilę się zawiesił, a ja w tym czasie wsiadłam do samochodu. Zapięłam pas i odpaliłam silnik by jechać do domu.
-Może wybierzesz się ze mną na siłownie? - wybuchłam śmiechem.
Czy on coś
sugeruje? Jak idę na pizze, to nie oznacza od razu, że mam problemy
z wagą. Ma szczęście, że uwielbiam sport, i zawsze mam ochotę na
ćwiczenia.
-Skoro uważasz,
że potrzebuje siłowni to możemy iść. Spotkajmy się może o 6 u
mnie?-Będę – rozłączył się, a ja ruszyłam w kierunku domu. Jak zawsze towarzyszyła mi głośna muzyka, tylko by nie zasnąć i odstresować się po szkole.
Myślałam, że
cały dzień mam dla siebie, a co do czego to mam co robić. Nigdy
nie sądziłam, że będę miała dobrych znajomych, z którymi wyjdę
na miasto. W podstawówce byłam uważana za tą a-społeczną
dziewczynę, która ma tylko przyjaciółkę, i lekarzy w rodzinie.
Natomiast w gimnazjum stałam się lubiana, a nawet miałam dwie
dobre koleżanki, które na szczęście okazały się być fałszywe,
i nie utrzymuje z nimi kontaktu, bo nie potrzeba mi takich ludzi.
Ludzie zawsze przychodzą i odchodzą, lecz Clar jest zawsze i na
zawsze.
**
-Nie dmuchaj na
mnie – zganiłam koleżankę, która jak zwykle musi palić
papierosy przy mnie. Przed jedzeniem poszła zapalić, a także teraz
kiedy już skończyłyśmy. Nie miałam innego wyjścia, więc
musiałam z nią wyjść. -Planuje zmienić kolor, może na czarne? - wzięła w swoje ręce kilka kosmyków.
Dobrze jej w tym kolorze, ale może byłoby lepiej?
-Mamy jedno
życie, próbuj czegoś nowego – oznajmiłam biorąc do ust gumę
miętową. Ona jest uzależniona od nikotyny, a ja od gum do żucia.
Nie wyobrażam sobie dnia bez żucia, chociaż jednej małej gumy.
-Właśnie
życie jest jedno, a ty i Luke coś razem? - uniosła brew, a mnie
zamurowało. Po chwili dopiero doszło do mnie jej pytanie. Ona jest
niemożliwa, albo nienormalna. Znam ją już prawie 3 lata, mówię
jej o Chris'ie, ale po co słuchać ze zrozumieniem. -Kochana, ja mam chłopaka. Luke to tylko kolega – oznajmiłam jej idąc już w stronę swojego samochodu. Ona tylko dziwnie pokiwała głową i ruszyła za mną.
-Ja idę na busa, baw się dobrze z „kolegą” - zrobiła duży cudzysłów, na co dostała ode mnie w ramię. Śmiała się idąc w druga stronę, a ja zrezygnowana weszłam do auta. Jeśli ta wariatka tak myśli, to jutro wszyscy będą uważać, że ja i nowy chłopak w klasie to coś więcej. Tak, to już miłość. Znam go dwa dni, ale to już związek. W sumie niech sobie gadają, ważne by Chris się nie dowiedział.
Jadąc do domu
myślałam tylko, czy Luke wie gdzie mieszkam. Wspominałam mu coś,
ale nie dałam dokładnego adresu. Pewnie weźmie od kogoś z klasy.
Jestem lekko
zaskoczona, że moi rodzice jeszcze do mnie nie dzwonią. Skończyli
pracę jakoś godzinę temu, a ja zazwyczaj siedzę u siebie w pokoju
nad książkami. Cóż tak myśląc nad tym, może nawet nie weszli
do mojego pokoju. W sumie nie zdziwiłabym się, bo po pracy są
bardzo nieprzytomni. I jedyne co robią to jedzą, oglądają
telewizję i idą spać.
Przez tą pizze
jest mi niedobrze. Nie pozwolę następnym razem, żeby Holly
testowała nowe smaki na mnie. Mam zbyt wrażliwy żołądek, a
jeszcze mam iść się wypocić. Nie odwołam tego wyjścia, chwilę
przed planowaną godziną. „A teraz mamy coś dla miłośników dobrej zabawy! Flo Rida!” wykrzyczał koleś w radiu, a ja pogłośniłam, bo ta nowa piosenka jest super.
-Welcome to my
house! - zdzierałam swoje gardło, bo jak najbardziej to lubię. Nie
mam talentu do śpiewania, ale bardzo to lubię. Już widzę tych
ludzi za oknem, kiedy słyszą moje piski. Całe szczęście mam
wszystkie okna zamknięte, a oni tylko widzą moje dziwne ruchy.
Dojeżdżając
na swoje osiedle, zauważyłam obcy samochód stojący niedaleko
mojej bramy wjazdowej. Pewnie zaczęłabym się bać, ale wysiadł z
niego znany mi chłopak. Z uśmiechem zaparkowałam obok i wysiadłam.
Wzięłam z bagażnika swoją torbę, zamknęłam auto i ruszyłam w
stronę kolegi.
-Hej –
przywitałam się z Luke.
-Już myślałem,
że podali mi zły adres – zaśmiał się patrząc w stronę mojego
domu.-Jak widać, twoi informatorzy się nie mylą. To gdzie jedziemy?
-Możemy pójść pobiegać? Czy wolisz się wybrać na siłownię? - zastanowiłam się chwilę, bo z jednej strony uwielbiam biegać wieczorami. A na siłowni nie byłam już dwa miesiące. Ale jednak pierwsza opcja jest lepsza.
-Daj mi w takim razie 5 minut na ubranie dresu i możemy iść biegać – posłałam mu uśmiech i pobiegłam na swoje podwórko. Musiałam wpisać hasło, żeby wejść na nasze „terytorium”. Oczywiście był to zwykły pin, ale nie zbyt łatwy, bo w końcu rodzice go wymyślili, a nie bez powodu zostali lekarzami.
Kiedy już
znalazłam się w domu, tam nikogo nie było. Krzyknęłam kilka
razy, ale dosłownie echo odbiło się od ścian. Zdziwienie na mojej
twarzy było ogromne. Zatrzymałam się na chwilę, aby pomyśleć.
Otrząsnęłam się widząc pustkę. Pewnie są jeszcze w pracy.
Ruszyłam w stronę swojego pokoju, gdzie ściągnęłam jeansy, a
założyłam dresy. Zmieniłam stanik z fiszbinami, na sportowy.
Narzuciłam krótki top, związałam włosy w kucyka i wybiegłam w
skarpetkach na dół. Tam znalazłam sportowe buty, które
najwidoczniej schowano na sam koniec szafy. Kiedy znalazły się na
moich nogach, poczułam się tak jakoś dobrze. Zamknęłam na klucz
dom i mogłam wrócić do chłopaka.
-Szybka jesteś
– zaśmiał się patrząc na mnie. Wzruszyłam ramionami i
skierowałam dłonie do kieszeni.
-Kurde, nie
wzięłam telefonu – miałam się wracać, ale już mi się nie
chciało. -Nie chcesz iść?
-Szkoda marnować czasu – uśmiechnęłam się i zaczęłam rozgrzewkę. Kiedyś naciągnęłam sobie mięsień, bo właśnie zapomniałam o rozgrzewce. Więc teraz poświęcam przynajmniej 5 minut na to.
-Gotowa? - pokiwałam głową i ruszyłam za blondynem. Dobiegłam do niego i wpasowałam się w jego rytm. Nie biegliśmy nie wiadomo jak szybko, bo byśmy padli po paru minutach, a przecież nie na tym to polega.
Czując ból w
nogach, uśmiechałam się szeroko. Jednak jedyne co mogło mnie
zasmucić, to brak telefonu i możliwość spotkania Chris'a. Wtedy
nie byłoby tak wesoło. Dlatego kiedy mijaliśmy jakiegoś
mężczyznę, dokładnie się na niego patrzyłam. Luke śmiał się
z mojej reakcji, ale on jeszcze nie zna całej historii. Więc
chwilowo tak jest lepiej, bo po co mam na niego zrzucać taki ciężar
wiadomości?
Kiedy lepiej
się poznamy, to na pewno się dowie o wszystkim.
-Chwila
przerwy? - spytał blondyn zatrzymując się przy ławce w parku.
-Jasne –
stanęłam obok niego i normowałam oddech. -Nie mam pojęcia dlaczego, oglądasz się za każdym kolesiem, ale może chcesz mi o tym opowiedzieć? - ja to zawsze coś wykrakać muszę.
-Po prostu nie chciałam, aby ktoś nas zobaczył...
-Evelyn?
Oczy jak pięć
złoty, nogi jak z waty. Ledwo obróciłam się w stronę mężczyzny,
który wypowiedział moje imię. Nie spodziewała się takiego
spotkania...
Hej, hej hello! <3
Nowy rozdział, nowy miesiąc już zaraz czerwiec!! xdd I wakacje ^^
Ahhh kocham wakacje! <3
A teraz do rzeczy..
Zaprasza was TUTAJ i TUTAJ.
Są to dwa linki na waatpada, a tam jest ten blog pisany, torchę inaczej, bo zmienione pierwsze rozdziały. Oraz.. tum tum tum. Zaczynam pisać 2 część od przyjaźni do miłości <3 Tylko na wattpadzie, zaczynam wiec 60 rozdziałów pierwszej części przed nami xx
ZAPRASZAM!! <33
Czekam na więcej *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej *-*
OdpowiedzUsuń