środa, 25 maja 2016

Rozdział 6



-Możesz przestać być tak podjarana? - spytałam Holly, która ciągnęła mnie przez cały korytarz, by pokazać nowego chłopaka. Ona po prostu nie rozumie, kiedy ktoś nie chce czegoś zrobić. Uwielbiam ją, ale teraz chciałabym pójść po kawę, bo źle spałam.
-Nie! Bo wiem, że Ci się spodoba – oznajmiła zatrzymując się w „bezpiecznej” odległości.- To on – wskazała dyskretnie głową na wysokiego blondyna z kolczykiem w wardze. Rozmawiał z Justinem i dobrze się dogadywali z tego co widać. Kiedy nasz przyjaciel zauważył jak stoimy na boku, przywołał mnie gestem dłoni. Holly ruszyła pierwsza, a ja za nią.


-Lucas to jest najlepsza, najsympatyczniejsza, najmądrzejsza i najpiękniejsza dziewczyna jaką widzisz! - wykrzyczał Justin. Holly już wychodziła przed szereg, ale Justin wskazał na mnie. Zaczerwieniłam się spuszczając wzrok na swoje stopy.- I najbardziej nieśmiała – dopowiedział.
-Nie żartuj – odezwałam się cicho przygryzając wargę. Było mi głupio przez tego kretyna, który zawsze mnie zawstydza przy kimś nowym.
-Eve, nie obrażaj się – poczochrał mnie po głowie więc zaczęłam się śmiać.
-Masz ładny śmiech – odezwał się Luke patrząc na nasze zachowanie.
-Dziękuje, jestem Evelyn – podałam mu rękę, którą lekko uścisnął patrząc w moje oczy.
-Luke – uśmiechnął się szeroko.
-Holly pewnie już znasz jak ona Ciebie – puścił jej oczko Jus, a ta uderzyła go po głowie.

-Miło mi poznać – odezwał się do niej blondyn. Zaczęli rozmawiać, a ja słuchałam jakiś tam głupot o maturach. Dyskutowali o stresie, zadaniach, studiach, nauczycielach i o dzisiejszych zajęciach, które nie wiadomo czy się odbędą. Jak Ci nauczyciele chcą nas nauczyć czegoś jeśli odwołują lekcje? Bez sensu potem będą mieć pretensje, że obniżamy poziom szkoły itd.
-Li?
-Słucham was, chyba – odpowiedziałam mieszając się.
-Nie słyszałaś dzwonka? - spytała dziewczyna śmiejąc się.
-Em jakoś tak wyszło – uśmiechnęłam się przepraszająco w ich stronę i ruszyliśmy do klasy. Holly poszła usiąść z jakąś dziewczyną, a Jus z Nickiem.
-Możemy usiąść razem? - spytał Luke błądząc po klasie wzrokiem.
-Jasne – odpowiedziałam zasiadając i czekając na naszego belfra. Siedzieliśmy w ciszy nie rozmawiając. Ja zajęłam się czytaniem książki, a on poznawał nowych znajomych. W końcu też wyciągnął książkę, którą zaczął czytać. Spojrzałam z uniesioną brwią w jego stronę. Nasze spojrzenia się spotkały.
-Nie tylko ty lubisz czytać – powiedział śmiejąc się.

Do klasy wszedł profesor każąc wyjąć ćwiczenia i podręczniki by robić jakieś zadania. Jak o coś pytał to zazwyczaj sama się odzywałam i odpowiadałam zgodnie z prawdą. Jednak mówiłam cicho, bo trochę się peszyłam. Mam tak, że nieśmiałość czasem bierze nade mną górę. Jednak wszystkie odpowiedzi były zgodne z prawdą, co mnie cieszyło. Całą lekcję tak dyskutowaliśmy robiąc na przemiennie zadania i pisząc coś w zeszycie. Sądziłam, że mój lokator z ławki nie jest mocny z tego o czym mówimy, ale jak zabrał głos to wszystko się zmieniło. Okazało się, że za wcześnie go oceniłam co do tej wiedzy. Słuchałam jego wypowiedzi jak jakiegoś wykładu. Zaczarował mnie swoim wdziękiem i wiedzą. Kurde to takie nieprawdopodobne, że zaaklimatyzował się w klasie już pierwszego dnia. Jak usłyszeliśmy dzwonek to połowa klasy wybiegła, a ja pomału spakowałam książki i też wyszłam.
-Czekaj! - zawołał za mną blondyn z kolczykiem. Zatrzymałam się widząc jak biegnie w moja stronę trzymając moją książkę w ręce. -Zostawiłaś – wystawił do mnie rękę z moim przedmiotem.
-Jak? - zdjęłam z pleców plecak chowając do niej rzecz od Lucasa.

-Zapomniałaś zapakować – odpowiedział idąc ze mną na następną lekcję. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, że to absurd przenosić się chwilę przed testami do innej szkoły. Dla niego też to była nowa sytuacja, ale rodzice tutaj dostali pracę. Poznawałam go z przerwy na przerwę. Doszliśmy do tematu studiów i oboje chcemy iść na ten sam uniwersytet w Los Angeles. Przynajmniej nie będę sama. Nie mogę uwierzyć, że łączy nas tyle wspólnych cech. A jednak byliśmy inni. On jest bardziej wyluzowanym młodym nastolatkiem, a ja tą cichszą znajomą z klasy. Co chwilę podchodziła do nas jakaś laska prosząc go o numer telefonu. Blondyn chętnie brał numery, a żadnej swojego nie podyktował. Zdziwił mnie tym zachowanie, ale mogłam stwierdzić, że będzie miał dziewczyn na pęczki. Zostawiłam go z kolejną dziewczyną, a sama wyszłam ze szkoły. W końcu pojechałam do domu. W drodze słuchałam radia i śpiewałam sobie. Nie mogę nic powiedzieć Chrisowi o nowym znajomym, bo będzie zaraz mnie woził do szkoły i przywoził. Albo co gorsza pójdzie zakazać Lukowi się ze mną kontaktować. Pierwszą i jedyną osobą, która się dowiedziała to Clari. Napisałam jej wiadomość dotyczącą nowego chłopaka w klasie. Była zadowolona, że przynajmniej mam z kim rozmawiać o medycynie. Popisałyśmy na ten temat podczas obiadu, gdyż moi rodzice byli w pracy do późna i byłam przy stole sama. Po skończeniu jedzenia udałam się na górę przebrać w jakieś wygodne dresy by pójść do pokoju ćwiczeń. Kiedy już byłam ubrana na sportowo, zadzwonił mój telefon.

-Halo? - odebrałam idąc przez korytarz do drzwi na końcu.
-Hej kochanie co robisz? - usłyszałam głos Chrisa.
-Hej, właśnie zabieram się za ćwiczenia, a ty? - weszłam otwierając na oścież drzwi. Dziś coś na brzuch i rowerek. Włączyłam telewizor słuchając chłopaka.
-Wróciłem do domu i się stęskniłem.
-Ja też tęsknie, ale do soboty damy radę – powiedziałam szukając filmiku, który dziś ma zmęczyć moje mięśnie.
-Nie wiem czy dam radę. Odliczam godziny – zaśmiał się, a ja z nim. Poruszył temat dzisiejszego dnia w szkole, więc nie powiedziałam zbyt dużo jeśli chodzi o nowego kolegę. Wolałam mieć to w sekrecie przynajmniej teraz. Rozmawialiśmy chwilę dopóki, a raczej na szczęście nie musiał kończyć i iść coś zjeść. Ja odłożyłam komórkę na półkę i zajęłam się wyginaniem na macie, którą sobie kupiłam jakiś czas temu.

**
-Jesteś tak spocona, a okna otwarte – zganiła mnie mama widząc moje przepocone
ciuchy. Ona z Ojcem weszli do domu i zasiedli do późnego obiadu. Ja im nie towarzyszyłam, bo udałam się pod prysznic. Włączyłam odtwarzacz DVD po czym włożyłam płytę Demi Lovato, którą dostałam od Clari na urodziny i zamknęłam się w łazience. Puściłam letnią wodę stając pod ciśnieniem chwilę spłukując z siebie ten pot. W końcu mogłam się namydlić i dokładnie umyć. Śpiewałam każdą piosenkę lecącą za ścianą, aż po kilku z nich wyszłam owijając się w ręcznik. Usiadłam na łóżku zakładając piżamę, a ręcznikiem susząc włosy. Włączyłam laptopa i weszłam na Facebooka gdzie miałam zaproszenie do znajomych od Luka. Z uśmiechem na twarzy przyjęłam i przeglądnęłam jego profil z czystej ciekawości. I tak jak mówił planuje studia tam gdzie ja. Podoba mi się taki pomysł z zaprzyjaźnieniem się z kimś, kto interesuje się tym samym oraz może wyjechać ze mną do Ameryki w podążaniu za marzeniami.

Wyłączyłam laptopa biorąc do ręki książkę od biologii. Zaczęłam czytać wszystkie podkreślone przeze mnie definicje oraz ważne teksty. Moim koszmarem będzie matematyka, której nienawidzę, ale jednak nie idzie mi tak źle. No lecz stres zrobi swoje i pewnie zawalę. Proszę tylko nie to! Jestem z Richardsonów! A oni zawsze odbijają się od dna z podwójną siłą i wracają na prowadzenie! Więc nie mogę myśleć inaczej niż moi rodzice, którzy mnie tego nauczyli. To i tak dziwne, że przez ten okres przed maturami dali mi spokój z dodatkowymi zadaniami. Bo tak to zazwyczaj mam tenisa, grę na fortepianie, jakieś kółka dodatkowe z języków i kurs samoobrony raz na tydzień. Jestem przemęczona tym wszystkim, ale z drugiej strony zakochałam się w fortepianie odkąd mama kazała mi grać. A samoobrona zawsze się przyda, natomiast obce języki opanowałam do perfekcji. Jeśli uczysz się francuskiego od 3 roku życia to naprawdę wszedł Ci w krew. Właśnie, fortepian. Muszę przypomnieć rodzicom o jego kupnie. Obiecali mi go na urodziny, a do nich jeszcze parę miesięcy. Jednak marzę by go już mieć w tym momencie, mogłabym pójść i teraz pograć na odstresowanie. Zgasiłam światła i weszłam do łóżka.

Próbowałam zamknąć oczy, ale mi nie wyszło. Przekręcałam się z boku na bok by tylko zasnąć. Kiedy patrząc na zegarek wybiła północ już wiedziałam, że muszę iść po ciepłe mleko z miodem. Wtedy uda mi się zasnąć jak należy. Wyszłam na palcach z pokoju nasłuchując czy wszyscy śpią. Z sypialni rodziców wydobyło się głośne chrapanie mojego taty. Zapaliłam światło idąc po schodach w dół. Isabella wyszła do swojego domu, ale na szczęście nauczyła mnie dużo jeśli chodzi o kuchnię. Znalazłam półprocentowe mleko, które wlałam do kubeczka. Wsadziłam go do mikrofali i czekałam. Podeszłam do okna ziewając. Okryłam się szczelnie szlafrokiem obserwując noc. Nic się takiego nie dzieje. Pada sobie deszcz, księżyc świeci, a po ludziach nie ma śladu. W sumie to kto o tej porze chodzi po dworze? Ja umieram ze strachu w swoim pokoju, jak jest ciemno. A co dopiero miałabym siedzieć teraz w jakimś parku. Zawał murowany.

Pik!

Mikrofala się wyłączyła. Wyjęłam ciepły kubek i dodałam sobie łyżeczkę miodu. Pomieszałam, a następnie zgasiłam światła idąc w górę. Weszłam do sypialni zamykając za sobą drzwi. Udałam się na parapet gdzie usiadłam upijając mleko.
Powinno mi pomóc, bo jest taki stereotyp o tym gorącym mleku, ale muszę przyznać, że jak sobie takie wypije, to jednak po chwili zaczyna mi się chcieć spać.

**
-Gra w pytania nie jest fajna – stwierdziłam siedząc przed salą od matematyki z Lucasem. Wymyślił żebyśmy zagrali w grę. W ten sposób dowiemy się czegoś więcej o sobie. Zgodziłam się niechętnie, ponieważ mimo wszystko staram się uważać komu powierzam jakieś swoje sekrety. Dowiedziałam się podstawowych informacji, natomiast on wypytywał mnie o Chris'a i ogólnie o rodzinę. Kiedy chciał się zagłębić w mój związek, ode chciało mi się gry w pytania. Na szczęście zadzwonił dzwonek na ostatnią już lekcję tego dnia, a to oznacza, że reszta środy jest wolna. Czyli kompletnie nie mam nic zadane i mogę leżeć cały dzień w łóżku oglądając serial. Muszę nadrobić parę odcinków słodkich kłamstewek. Ten 6 sezon jest coraz lepszy. Tylko nie spodziewałam się, że „A” może być kimś takim. Kompletnie nie wchodziła ta osoba w skład podejrzanych. Ale trudno, ten serial to moje drugie życie – prawie jak Pamiętniki Wampirów.
Może zamiast leżeć w łóżku wybiorę się na siłownię? Albo pobiegam trochę? I tak muszę zaliczyć trening, a bieganie jest piękną dyscypliną. W sumie jeszcze nie mam pomysłu. Tylko niech ta matematyka się już kończy. Na prawdę, nienawidzę tego przedmiotu. Od podstawówki miałam okropnych nauczycieli, którzy mnie tak naprawdę nie nauczyli tak jak trzeba, i teraz muszę chodzić na korepetycje.

-Li, idziemy dziś na jakąś pizze? - spytała Holly przerywając moje bazgroły, to rysunki figur geometrycznych, jakby ktoś pytał.
-Pizza? - pokiwała szybko głową, a ja zrobiłam się głodna. - To daj mi wrócić do domu, a potem się spotkamy na mieście.
-Dobra, to tak po 4, bo później już umówiłam się z kuzynką na korepetycje..

Pokiwałam głową wracając do poprzedniej czynności.
Cały czas spoglądam na zegarek wiszący nad tablicą. Zostało tylko 5 minut. Już mam dość, po prostu dwie chemie i dwie biologie, plus matematyka i fizyka medyczna, to zdecydowanie za dużo. Czuję jak mocno pulsuje moja głowa, prosząc o chwilę oddechu. Ale nieeee, jeszcze 3 minuty. Jak ten czas się ciągnie..
-Dobra, nie zadaje wam nic na jutro. Tylko przypomnijcie sobie funkcje – uprzedził nauczyciel wychodząc z klasy. Spakowałam się i szybko opuściłam szkołę. Stojąc na dworze zamknęłam oczy głęboko oddychając. Muszę wrócić do domu, a potem spotkać się z Hol. W sumie takie wyjście na miasto może mi dobrze zrobić, moje samopoczucie się poprawi, a senność odejdzie. Jakbym poszła teraz spać, to najprawdopodobniej spałabym do nocy, a potem znowu kłopot z zaśnięciem.
Pogoda dziś dopisuje, bo nie jest zimno, ani ciepło – tak w sam raz.

Idąc do samochodu poczułam wibrowanie w tylnej kieszeni, więc wyjęłam z niej swój telefon, który dzwonił. Z uniesioną brwią odebrałam.

-Halo – zaczęłam nie wiedząc z kim rozmawiam.
-Nie jest łatwo dostać twój numer – usłyszałam głos nowego kolegi z klasy. Rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam go na końcu parkingu. Stał i na mnie patrzył.
-Jakbyś poprosił to byś go dostał ode mnie, a nie od kogoś z klasy – oznajmiłam podchodząc do swojej formuły. Otworzyłam kluczykami i wsadziłam do środka plecak, a sama jeszcze zostałam na zewnątrz spoglądając w stronę Luke.
-Próbowałem, ale nie zdążyłem. Co robisz wieczorem?
-Idę z Holly na pizze, a potem chyba jestem wolna – odpowiedziałam. Chłopak chwilę się zawiesił, a ja w tym czasie wsiadłam do samochodu. Zapięłam pas i odpaliłam silnik by jechać do domu.
-Może wybierzesz się ze mną na siłownie? - wybuchłam śmiechem.

Czy on coś sugeruje? Jak idę na pizze, to nie oznacza od razu, że mam problemy z wagą. Ma szczęście, że uwielbiam sport, i zawsze mam ochotę na ćwiczenia.
-Skoro uważasz, że potrzebuje siłowni to możemy iść. Spotkajmy się może o 6 u mnie?
-Będę – rozłączył się, a ja ruszyłam w kierunku domu. Jak zawsze towarzyszyła mi głośna muzyka, tylko by nie zasnąć i odstresować się po szkole.

Myślałam, że cały dzień mam dla siebie, a co do czego to mam co robić. Nigdy nie sądziłam, że będę miała dobrych znajomych, z którymi wyjdę na miasto. W podstawówce byłam uważana za tą a-społeczną dziewczynę, która ma tylko przyjaciółkę, i lekarzy w rodzinie. Natomiast w gimnazjum stałam się lubiana, a nawet miałam dwie dobre koleżanki, które na szczęście okazały się być fałszywe, i nie utrzymuje z nimi kontaktu, bo nie potrzeba mi takich ludzi. Ludzie zawsze przychodzą i odchodzą, lecz Clar jest zawsze i na zawsze.

**
-Nie dmuchaj na mnie – zganiłam koleżankę, która jak zwykle musi palić papierosy przy mnie. Przed jedzeniem poszła zapalić, a także teraz kiedy już skończyłyśmy. Nie miałam innego wyjścia, więc musiałam z nią wyjść.
-Planuje zmienić kolor, może na czarne? - wzięła w swoje ręce kilka kosmyków.
Dobrze jej w tym kolorze, ale może byłoby lepiej?

-Mamy jedno życie, próbuj czegoś nowego – oznajmiłam biorąc do ust gumę miętową. Ona jest uzależniona od nikotyny, a ja od gum do żucia. Nie wyobrażam sobie dnia bez żucia, chociaż jednej małej gumy.
-Właśnie życie jest jedno, a ty i Luke coś razem? - uniosła brew, a mnie zamurowało. Po chwili dopiero doszło do mnie jej pytanie. Ona jest niemożliwa, albo nienormalna. Znam ją już prawie 3 lata, mówię jej o Chris'ie, ale po co słuchać ze zrozumieniem.
-Kochana, ja mam chłopaka. Luke to tylko kolega – oznajmiłam jej idąc już w stronę swojego samochodu. Ona tylko dziwnie pokiwała głową i ruszyła za mną.
-Ja idę na busa, baw się dobrze z „kolegą” - zrobiła duży cudzysłów, na co dostała ode mnie w ramię. Śmiała się idąc w druga stronę, a ja zrezygnowana weszłam do auta. Jeśli ta wariatka tak myśli, to jutro wszyscy będą uważać, że ja i nowy chłopak w klasie to coś więcej. Tak, to już miłość. Znam go dwa dni, ale to już związek. W sumie niech sobie gadają, ważne by Chris się nie dowiedział.

Jadąc do domu myślałam tylko, czy Luke wie gdzie mieszkam. Wspominałam mu coś, ale nie dałam dokładnego adresu. Pewnie weźmie od kogoś z klasy.

Jestem lekko zaskoczona, że moi rodzice jeszcze do mnie nie dzwonią. Skończyli pracę jakoś godzinę temu, a ja zazwyczaj siedzę u siebie w pokoju nad książkami. Cóż tak myśląc nad tym, może nawet nie weszli do mojego pokoju. W sumie nie zdziwiłabym się, bo po pracy są bardzo nieprzytomni. I jedyne co robią to jedzą, oglądają telewizję i idą spać.
Przez tą pizze jest mi niedobrze. Nie pozwolę następnym razem, żeby Holly testowała nowe smaki na mnie. Mam zbyt wrażliwy żołądek, a jeszcze mam iść się wypocić. Nie odwołam tego wyjścia, chwilę przed planowaną godziną.
A teraz mamy coś dla miłośników dobrej zabawy! Flo Rida!” wykrzyczał koleś w radiu, a ja pogłośniłam, bo ta nowa piosenka jest super.

-Welcome to my house! - zdzierałam swoje gardło, bo jak najbardziej to lubię. Nie mam talentu do śpiewania, ale bardzo to lubię. Już widzę tych ludzi za oknem, kiedy słyszą moje piski. Całe szczęście mam wszystkie okna zamknięte, a oni tylko widzą moje dziwne ruchy.

Dojeżdżając na swoje osiedle, zauważyłam obcy samochód stojący niedaleko mojej bramy wjazdowej. Pewnie zaczęłabym się bać, ale wysiadł z niego znany mi chłopak. Z uśmiechem zaparkowałam obok i wysiadłam. Wzięłam z bagażnika swoją torbę, zamknęłam auto i ruszyłam w stronę kolegi.

-Hej – przywitałam się z Luke.
-Już myślałem, że podali mi zły adres – zaśmiał się patrząc w stronę mojego domu.
-Jak widać, twoi informatorzy się nie mylą. To gdzie jedziemy?
-Możemy pójść pobiegać? Czy wolisz się wybrać na siłownię? - zastanowiłam się chwilę, bo z jednej strony uwielbiam biegać wieczorami. A na siłowni nie byłam już dwa miesiące. Ale jednak pierwsza opcja jest lepsza.
-Daj mi w takim razie 5 minut na ubranie dresu i możemy iść biegać – posłałam mu uśmiech i pobiegłam na swoje podwórko. Musiałam wpisać hasło, żeby wejść na nasze „terytorium”. Oczywiście był to zwykły pin, ale nie zbyt łatwy, bo w końcu rodzice go wymyślili, a nie bez powodu zostali lekarzami.

Kiedy już znalazłam się w domu, tam nikogo nie było. Krzyknęłam kilka razy, ale dosłownie echo odbiło się od ścian. Zdziwienie na mojej twarzy było ogromne. Zatrzymałam się na chwilę, aby pomyśleć. Otrząsnęłam się widząc pustkę. Pewnie są jeszcze w pracy. Ruszyłam w stronę swojego pokoju, gdzie ściągnęłam jeansy, a założyłam dresy. Zmieniłam stanik z fiszbinami, na sportowy. Narzuciłam krótki top, związałam włosy w kucyka i wybiegłam w skarpetkach na dół. Tam znalazłam sportowe buty, które najwidoczniej schowano na sam koniec szafy. Kiedy znalazły się na moich nogach, poczułam się tak jakoś dobrze. Zamknęłam na klucz dom i mogłam wrócić do chłopaka.

-Szybka jesteś – zaśmiał się patrząc na mnie. Wzruszyłam ramionami i skierowałam dłonie do kieszeni.
-Kurde, nie wzięłam telefonu – miałam się wracać, ale już mi się nie chciało.
-Nie chcesz iść?
-Szkoda marnować czasu – uśmiechnęłam się i zaczęłam rozgrzewkę. Kiedyś naciągnęłam sobie mięsień, bo właśnie zapomniałam o rozgrzewce. Więc teraz poświęcam przynajmniej 5 minut na to.
-Gotowa? - pokiwałam głową i ruszyłam za blondynem. Dobiegłam do niego i wpasowałam się w jego rytm. Nie biegliśmy nie wiadomo jak szybko, bo byśmy padli po paru minutach, a przecież nie na tym to polega.

Czując ból w nogach, uśmiechałam się szeroko. Jednak jedyne co mogło mnie zasmucić, to brak telefonu i możliwość spotkania Chris'a. Wtedy nie byłoby tak wesoło. Dlatego kiedy mijaliśmy jakiegoś mężczyznę, dokładnie się na niego patrzyłam. Luke śmiał się z mojej reakcji, ale on jeszcze nie zna całej historii. Więc chwilowo tak jest lepiej, bo po co mam na niego zrzucać taki ciężar wiadomości?

Kiedy lepiej się poznamy, to na pewno się dowie o wszystkim.

-Chwila przerwy? - spytał blondyn zatrzymując się przy ławce w parku.
-Jasne – stanęłam obok niego i normowałam oddech.
-Nie mam pojęcia dlaczego, oglądasz się za każdym kolesiem, ale może chcesz mi o tym opowiedzieć? - ja to zawsze coś wykrakać muszę.
-Po prostu nie chciałam, aby ktoś nas zobaczył...
-Evelyn?

Oczy jak pięć złoty, nogi jak z waty. Ledwo obróciłam się w stronę mężczyzny, który wypowiedział moje imię. Nie spodziewała się takiego spotkania...
..........................
Hej, hej hello! <3
Nowy rozdział, nowy miesiąc już zaraz czerwiec!! xdd I wakacje ^^
Ahhh kocham wakacje! <3
A teraz do rzeczy..
Zaprasza was TUTAJ i TUTAJ.
Są to dwa linki na waatpada, a tam jest ten blog pisany, torchę inaczej, bo zmienione pierwsze rozdziały. Oraz.. tum tum tum. Zaczynam pisać 2 część od przyjaźni do miłości <3 Tylko na wattpadzie, zaczynam wiec 60 rozdziałów pierwszej części przed nami xx
ZAPRASZAM!! <33