piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 8



-Zapraszasz mnie do siebie? - przerwa na wdech – czy to jakiś postęp?-Wytrzeszczył oczy czekając na moją odpowiedź.

-Oczywiście, Luke. To już miłość – wyśmiałam go wsiadając do swojego samochodu. Chłopak nie jeździ do szkoły własnym pojazdem, więc wrócimy moim cudem. -Pasy.

Upomniałam go, gdy zasiadł na siedzeniu obok. Wybuchnął śmiechem, a następnie je zapiął. Włączyłam radio i ruszyłam. Dzień w szkole wykończy nas psychicznie, jak i fizycznie. Jeszcze tyle materiału naraz nigdy nie miałam. A to podobno już końcówka liceum. Czego tu można się jeszcze nauczyć pod koniec.

Dziś moi rodzice pracują do nocy, a Chris wyjechał z miasta po garnitur. Więc poprosiłam przyjaciółkę o przyjazd do mnie, ale ona już umówiła się z chłopakiem. Dlatego moją ostatnią deską ratunku jest Lucas, który musi mi pomóc z ubraniem na jutro. Nie traktuje go jako „przyjaciele geja” po prostu potrzebuje męskiego oka.

Zamknęłam bramę i samochód. Następnie pierwsza szłam w kierunku drzwi do domu. Otworzyłam je kluczami, a następnie wpuściłam znajomego do środka.

-Nie jesteś psychole? - spytałam ściągając buty.

-Za późno na takie pytania. - Zaśmiał się robiąc to samo co ja. Znalazłam swoje kapcie, a on nie chciał.

-Coś chcesz pić lub jeść?

-A co możesz mi zaoferować? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Nie lubię grać w takie gierki.

-Chyba mam spaghetti – szłam do kuchni, a chłopak podążał za mną. Otworzyłam lodówkę, gdzie tak jak myślałam był makaron. Wstawiłam czajnik na herbatę i zajęłam się podgrzewaniem obiadu. Na szczęście nie jest kupny, tylko nasza kochana gosposia go zrobiła dziś rano. Tak bardzo ją kocham za te pyszności. Zawsze wie co ugotować, aby mnie uszczęśliwić.

-Ładny masz ten dom. - Luke usiadł przy blacie i zaczął się bawić jabłkiem.

-Mogę cię oprowadzić, jeśli chcesz. - Pokiwał głową, więc wyszłam i skierowałam się do salonu. Są tam nasze rodzinne zdjęcia, dużo pamiątek ogólnie. Chłopak oglądał każde zdjęcie i śmiał się ze mnie. Następnie zaprowadziłam go do biblioteczki, gdzie czuć magię książek.

-Wow – skomentował biorąc do ręki pierwszą książkę – jakbym był w Narni.

Usłyszałam gwizdanie czajnika, więc pognałam biegiem do kuchni. Zostawiłam blondyna samego, może się nie zgubi.

Ściągnęłam z gazu czajnik, i zalałam przyszykowaną herbatę. Prawie przypaliłam jedzenia, gdyby nie gwizdek. Pewnie musielibyśmy zjeść kanapki, albo szybkie zupki.

-Luke! - Krzyknęłam stawiając na stole w jadalni dwa talerze i kubki z napojami.

-Chwila, bo nie wiem gdzie! - usłyszałam za ścianą. Kręcąc głową usiadłam i upiłam łyk zielonej herbaty. Dopiero po chwili dołączył do mnie Lucas, który najwidoczniej naprawdę się zgubił. Dla mnie jest to nie do pomyślenia, bo znam każdy zakątek na pamięć. Mogłabym dojść w wyznaczone miejsce z zamkniętymi oczami.

-Pyszne – skomentował pierwsze kęsy. Pokiwałam głową, bo zgadzam się z nim, Wszystko co ugotuje Isabella jest godne zachwytu.

-Te buty są ładniejsze – powiedział przekręcając się na moim łóżku – ale pokaż wreszcie tą sukienkę!

-Chwila, wszystko w sowim czasie. - Wzięłam obcasy i poszłam do łazienki. Ściągnęłam z siebie dzisiejszy ubiór, a następnie włożyłam sukienkę oraz wszystkie dodatki. Rozpuściłam włosy, które po obiedzie związałam w luźnego koka. Przejrzałam się w lustrze. Sukienka dopasowana idealnie podkreśla moje kształty.

-Evelyn! Umieram tuuu! - Otworzyłam drzwi i pokazałam się blondynowi. Zlustrował mnie wzrokiem od góry na sam dół. Zaklaskał i zagwizdał. Czuje wypieki na policzkach, ale postanowiłam nie zwracać na nie uwagi. Zawsze w takich sytuacjach, jak i każdej innej potrafię się zaczerwienić co jest do bani.

-Mogę tak jutro iść? - Spytałam okręcając się wokół własnej osi.

-Serio pytasz? - pokiwałam głową – przecież wyglądasz super. Nie wiem po co ja ci byłem, skoro pewnie sama widzisz siebie w lustrze.

-Żałujesz, ze spędzasz ze mną cały dzień? - prychnęłam – wiesz, wielkie dzięki „przyjacielu” - zrobiłam cudzysłów, a następnie wybuchnęłam śmiechem.

-Wiesz co mogłem dziś robić? Wyrywać laseczki, ale wolałem pomóc takiej jednej lasce, która wygląda PIĘKNIE! Jestem jebanym ideałem na męża.

-Sam w to nie wierzysz – przerwałam jego monolog, a on zwątpił na chwilę. Zrozumiał i posłał mi jeden ze swoich głupich uśmieszków.

-Twój chłopak nie ma nic przeciwko, że spędzam z jego dziewczyną cały dzień? W dodatku u niej w domu? - Wzruszyłam ramionami, bo nie mówiłam nic Chrisowi. Wiem jaka by była jego reakcja, gdyby się dowiedział o Lucasie. Chcę tego uniknąć szczególnie, że strasznie zaczynam lubić tego chłopaka. Jeszcze nic nie wspominałam mu o Christianie, bo na takie historie potrzeba dużo zaufania. Albo przynajmniej więcej czasu razem. Wtedy nie weźmie mnie za głupią zaślepioną dziewczynę.

-Li? - dotknął mojego ramienia, na co otrząsnęłam się – okej?

-Tak, wszystko super. - Uśmiechnęłam się wracając do łazienki, aby ubrać wygodne dresy. Sukienkę powiesiłam, żeby nic się jej do jutra nie stało, inaczej nie miałabym w czym iść. Musiałabym ubrać jakaś starą rzecz, albo iść w spodniach jak to przystało.

Kiedy wróciłam do swojej sypialni blondyna tam nie było. Rozejrzałam się po pokoju, aż w końcu zrezygnowana wyszłam na korytarz. Skoro zgubił się na dole, to na górze mógł naprawdę zaginąć. Nasz dom jest ogromny, naprawdę każdy kto nigdy tutaj nie był, może nie wiedzieć gdzie wyjść. Mamy mnóstwo korytarzy, małych przejść z jednego pokoju do drugiego, a w dodatku mnóstwo pomieszczeń. Sypialnia rodziców jest zamknięta, więc raczej tam nie wszedł. Następna jest łazienka, ale drzwi także są zamknięte. Weszłam do pokoju ćwiczeń, a on sobie siedział i przeglądał wszystkie moje płyty. Skrzyżowałam ręce na piersi i odchrząknęłam.

-Nie uczyli cię, żeby nie grzebać w czyiś rzeczach? -Spytałam podchodząc i zabierając mu moją własność.

-Nie bądź taka! Chciałem zobaczyć co ćwiczysz – bronił się gestykulując, więc oddałam mu płytę, a resztę odniosłam na półkę.

Usiadłam obok niego i zajęłam się przeglądaniem telefonu. Weszłam na Facebook'a, żeby sprawdzić co słychach u innych. Tak jak zawsze, polubiłam kilka nowych zdjęć oraz dodałam parę komentarzy. Weszłam jeszcze na pocztę, żeby sprawdzić ktoś do mnie napisał. Jak zwykle głucho wszędzie. Wylogowałam się i wróciłam do świata żywych, a raczej półżywych, gdyż mój znajomy leżał na plecach z zamkniętymi oczami. Chyba nie było mnie dłuższą chwilę. Tak to już jest, kiedy internet cię wciąga na jedyne 5 minut, a robi się z tego 35.

Szturchnęłam go w bok, na co usłyszałam mruknięcie. Nie wierzę, on naprawdę zasnął. Z westchnięciem wstałam i zostawiłam go samego. Wróciłam do swojego pokoju gdzie wypakowałam plecak i pościłam sobie muzykę.

Isabella przyniosła mi dużo ubrań z prania, więc czas je poukładać na półki, bo strasznie wyglądają na moim krześle. Tego siedzenia przez kupę ubrań już nie widać. Otworzyłam szafę i zaczęłam wszystko składać. Oczywiście nie wszystko, bo tutaj są podręczne rzeczy, a w mojej garderobie dam całą resztę.

Z jednej strony jestem zadowolona, że mam garderobę, ale jest to dla mnie dwa razy więcej sprzątania. Oczywiście nasza gosposia mogłaby za mnie to wszystko robić, ale nie jest aż tak rozpieszczona, żeby nie poradzić sobie z własnymi rzeczami. A w dodatku nie jestem zapracowana całymi dniami. Oczywiście zdarza się bardzo ciężki tydzień w szkole, ale wtedy sprzątanie odkładam na jakiś weekend. W tym wypadku jutro mnie nie ma, więc skoro mam chwilę czasu to czemu by nie skorzystać? Przynajmniej będę miało czysto w sypialni..

*

-Mógłbyś już wstać? - potrząsałam lekko chłopakiem, który od dwóch godzin leży na dywanie i wygląda jak trup. Sprawdziłam kilka razy czy na pewno oddycha. Jego odpowiedzią było mlaskanie i obrócenie się na bok. Rodzice wracają dopiero w nocy, więc może tutaj spać, ale w razie niespodziewanych odwiedzin ze strony Chrisa? Byłoby bardzo źle, oj bardzo. Ponownie nim poruszyłam, na co tym razem otworzył zaspane oczy. Początkowo nie wiedział co się dzieje, a po chwili dopiero mnie dostrzegł. Usiadł i przetarł oczy.

-Co ja tu robię? -Wyjął telefon sprawdzając godzinę.

-Zasnąłeś jakiś czas temu, więc cię zostawiłam. - Przeczesał ręką włosy i wstał.

-Przepraszam cię za to, ale nieźle padnięty jestem po całym tygodniu.

-Może chcesz kawy? Ona zawsze pomaga. - zeszliśmy wspólnie na dół.

-Ja już chyba pójdę. Najchętniej zasnąłbym i wstał w niedzielę. - Ucałował mnie w policzek i wyszedł. Zamknęłam drzwi na klucz, oraz wpisałam hasło do alarmu.

Ponownie samotny wieczór spędzę na kanapie z laptopem i filmami. Wstawiłam mleko na gaz, aby zrobić sobie kakao. W międzyczasie ruszyłam do swojego pokoju, żeby uruchomić laptopa i nastawić jakiś ciekawy film. Przeglądałam notatki, gdzie mam zapisane różne tytułu. Padło na „6 years”. Oglądałam sobie kiedyś zdjęcia w Google i natrafiłam na taki tytuł. Obrazek zaciekawił mnie i zachęcił, tak też dziś obejrzę i ocenię. Uwielbiam siedzieć i oglądać wszystkie filmy, jakie tylko istnieją na tym świecie. Oczywiście są wyjątki, bo nie zniosę wszystkiego, ale większość toleruję lub kocham.

Wracając do kuchni, gdzie mleko prawie wykipiało natknęłam się na jedzenie. Jak ja dam rade siedzieć w pokoju przed laptopem bez podjadania? No właśnie teraz ciężko by było. Wzięłam kilka owoców, orzeszki ziemne oraz chrupki czekoladowe. Jak się bawić to po całości. Ledwo się zabrała, ale w jakiś sposób weszła do sypialni zamykając nogą drzwi. Kubek z gorącym napojem postawiłam na biurku, a inne przekąski rzuciłam na łóżko obok laptopa. Ściągnęłam z siebie spodnie i w samej koszulce oraz bieliźnie zaniosłam kakao na szafkę nocną. Sprawdziłam telefon, a następnie wygodnie się usadowiłam pomiędzy kilkoma poduszkami. Czuję się jak w klatce, ale bardzo wygodnej. Położyłam sobie laptopa na kolanach, zerknęłam na jego stan baterii. Na szczęście jest podpięty i się ładuje. Już w pełni gotowa nałożyłam na uszy słuchawki i włączyłam play...

Wiedziałam, że to tak się skończy. Jednak wierzyłam do końca, że jej nie zdradzi.. Faceci są tacy sami. Wystarczy go sobie owinąć wokół palca i bum! Potrafią zostawić długoletni związek za sobą. Ta ich miłość trwała 6 lat, a była tak bardzo chora. Niby się kochali, nie mogli bez siebie chwili wytrzymać, a momentami mnie przerażali. Nie wyobrażam sobie takiej kłótni między mną i Chrisem. Bójki w związku też nie są ciekawe.

Następnym razem przygotuje się psychicznie na taki film. Bo ciężko mi teraz go do końca przetrawić. Dlatego zamknęłam laptopa i wstałam zabierając rzeczy do zmywania na dół. Narzuciłam na siebie dług sweter, bo zaczyna się robić chłodno.

Nie lubię siedzieć sama tyle godzin, bo dostaję kręćka. Moi rodzice mają piękne zawody, ale dałabym wiele by wracali trochę wcześniej. Czułabym się bezpieczniej i lepiej, bo mogłabym z kimś porozmawiać. A tak mamy dla siebie tylko weekendy, lub jakieś wyjazdy. Wtedy są cali dla mnie, lecz nie do końca. Gdyż pacjenci wydzwaniają i się żalą.

Umyłam kubek po kakao i wstawiłam wodę na zieloną herbatę. Czuje się przesłodzona przez jedzenie i słodkie picie. Czekając na wodę wzięłam telefon i sprawdziłam czy ktoś do mnie pisał. Clari na Facebooku wysłała mi dwa zdjęcia. Odpisałam na nie i zajrzałam na główną stronę. Znajomi dodali jakieś nowe zdjęcia. W końcu mamy początek weekendu, więc większość wyjeżdża i odpręża się poza miastem. Muszę porozmawiać ze swoim chłopakiem, żeby też pojechać przed maturami nad jakieś jezioro, albo po prostu pojechać do dziadków. Nie zabrałam go tam nigdy, bo traktuje to miejsce jako azyl. A w takim „raju” nie potrzebuje nikogo bliskiego. Wystarczy mi babcia i jej pyszne ciasto. Dawno z nią nie rozmawiałam, więc muszę to jakoś naprawić.

-Halo – odebrałam niespodziewany telefon o Lucasa – coś się stało?

-Właśnie wstałem i zastanawiałem się co robisz. -Wyłączyłam czajnik i zalałam herbatę.

-Spędzam samotnie wieczór – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – czemu cię to interesuje?

-Czuje się winny, że cię zostawiłem – usłyszałam jak ziewa – naprawdę nie miałem na nic siły. Teraz też mam dość wszystkiego.

-Spokojnie, przecież nie jesteś do niczego zobowiązany. Idź lepiej spać, ja pooglądam jakieś filmy. - Ruszyłam z powrotem na górę, gdzie będę czekać na rodziców.

-Okej, to jutro baw się dobrze.

-Będę, pa! - Zakończyłam połączenie wchodząc do sypialni. Zamknęłam drzwi i udałam się w kierunku łózka. Odłożyłam kubek, a sama poszłam zasłonić rolety. Dochodzi już 20, więc akurat jeden film oglądnę i rodzice będą w domu. Zjemy jakąś kolację i pewnie będą szli spać. Siedząc przed laptopem szukałam jakieś komedii, ale po wcześniejszym filmie, mam chyba chwilowo dość. Może wyszłabym na zewnątrz? Jakiś spacer by mi się przydał, albo chociaż 20 minut biegania. Nie mogę długo usiedzieć na tyłku, kiedy nie zaliczyłam treningu. Już tak mam od gimnazjum, że może wybić północ, ale jeśli nie ćwiczyłam to muszę to naprawić.

Wstałam i weszłam do swojej garderoby. Znalazłam się przy półkach zatytułowanych

Sport” i zaczęłam szukać spodni i bluzki. Odpowiednie dresy, stanik sportowy oraz bluzka na ramiączkach. Nad butami chwilę myślałam, aż wybrałam Nike. Do tego narzuciłam szarą bluzę i z telefonem wyszłam z pokoju. Pogasiłam światła, zostawiając jedno nad wejściem do domu. Uzbroiłam alarm i opuściłam podwórko. Nałożyłam na ramię odpowiedni przyrząd na telefon, który pomaga mi mierzyć kilometry oraz czas. Szłam rozgrzewając się. Doszłam do pewnego znaku i ruszyłam biegiem. Minęłam park, a następnie skręciłam w prawo. Znam już tą trasę na pamięć, bo biegam tutaj bardzo często. Po parku o tej porze nie polecam nikomu biegać. Rodzice mi zabraniają i ja sama bym nie chciała. Oczywiście z jakimś znajomym mogłabym, ale nigdy samemu.

Nie byłam pewna ile już minut biegnę i jakim tempem. Raz zwalniałam ze względu na pasy lub jadący rower z naprzeciwka. Mijając dom znajomych moich rodziców przystopowałam. Obejrzałam się za siebie i rozciągnęłam mięśnie nóg. Sprawdziłam telefon, gdzie miałam nieodebrane połączenie i SMS. Normując oddech odczytałam wiadomość od Chrisa

Jesteś w domu? Bo właśnie wracam z garniturem i chcę ci pokazać...”

Oczywiście połączenie też było od niego, więc wystukałam krótką wiadomość i zawróciłam do domu. Pewnie przyjedzie szybciej niż ja dobiegnę, ale trudno. Przyśpieszyłam na ostatniej prostej. Myślałam, że moje serce już wyskoczyło jakąś sekundę temu. Widząc już bramę do domu szeroko się uśmiechnęłam. Moim marzeniem aktualnie jest prysznic i woda do picia. Ile ja bym dała za nią. Mogłam wziąć ze sobą, ale nie lubię biegać i jednocześnie trzymać coś w ręku.

Otworzyłam bramkę i weszłam na podwórko. Nie zdążyłam dojść do domu, bo podjechał Chris. Zatrzymałam się czekając, aż wejdzie.

-Hej kochanie – uniósł mnie i pocałował w usta.

-Jestem spocona – uprzedziłam oddając pocałunek.

-Za bardzo tęskniłem, żeby teraz zwracać na to uwagę.

Ruszyłam pierwsza do drzwi i wpuściłam go do środka. Ściągnął od razu buty i znalazł „swoje” kapcie. Jesteśmy razem jakiś czas, więc chłopak czuje się jak u siebie. Większość czasu będąc razem spędzaliśmy w moim pokoju. U niego byłam bardzo rzadko, ale za każdym razem jego mama mówiła jak bardzo mnie kocha. Ogólnie jego rodzice traktują mnie jak swoje dziecko. Mimo, że ich też często nie ma, to wydają się być bardzo sympatyczni.

-Chcesz coś do picia? - Oderwałam swoje usta od butelki z wodą mineralną. Brunet zaśmiał się, ale sam podszedł do lodówki i wyjął sok pomarańczowy. Następnie nalał sobie do szklanki i opróżnił ją.

-Nie tylko ty umierałaś z pragnienia – puścił mi oczko i w reszcie pokazał na garnitur, który był ostrożnie zapakowany – zobaczysz?

-Pokazuj! - Klasnęłam w ręce czekając, aż rozsunie suwak i ukaże się strój jaki sobie sam kupił. Nie wiem czemu nie zabrał mnie ze sobą, wtedy byłoby łatwiej.

-Ta dam.

Garnitur jak dla jakieś tajnego agenta. Idealnie czarny, a do tego granatowy krawat. Przynajmniej będziemy w jakiś sposób do siebie pasować. Kiwałam głową przyglądając się materiałowi, który nie wygląda na tani.

-Jest śliczny – skomentowałam całując go w policzek – będzie idealny na jutro.

-Właśnie, a o której być po ciebie? - Zasunął pokrowiec i odłożył garnitur na krzesło obok.

-Bądź o 12:30. Tam mamy być jakoś przed 13, więc na spokojnie pojedziemy.

-Dobra, to podjadę po księżniczkę na białym koniu. - Zaśmiałam się na samo wyobrażenie bruneta na takim zwierzaku. W sumie na takiej uroczystości nie byłoby to czymś szokującym. Sama śmietanka lekarzy oraz inni znaczący ludzie. Każdy z nim nie raz jeździł na biały koniu, a na pewno na taką imprezę.

-Pojedziemy limuzyną z rodzicami, okej? Czy jednak wolisz jechać swoim samochodem? -Wyrzuciłam już pustą butelkę po wodzie do śmietnika, a następnie otworzyłam lodówkę. Umieram z głodu przez to bieganie..

-Limuzyna brzmi interesująco.. a twoi rodzice nie zjedzą mnie? - Uniósł w górę brew, a ja chwilę się musiałam zastanowić nad odpowiedzią. Nie przepadają za nim, ale oni za żadnym chłopakiem w moim otoczeniu nie przepadają.

-Jesteśmy razem już długo, więc przyzwyczaili się pewnie do ciebie. Przynieś mamie czerwone róże, a tacie dobre wino. Wtedy będą twoi na jakiś czas. - Idealny pomysł na zdobycie moich rodziców. Chociaż tato uwielbia też cygara, a mama kwiaty i czekoladki. Ale jeśli im coś takiego da, to też będą mili. Lubią dostawać prezenty, dlatego łatwo można zdobyć ich serce.

-Ty to masz kochanie zawsze świetne pomysły. - Złapał mnie w pasie i przyciągnął na swoje kolana. Wtuliłam się w jego tors słuchając bicia serca. Siedzieliśmy nic nie mówią, tylko słuchając swoich oddechów nawzajem.

-Nawet nie wiesz co bym chciał teraz z tobą zrobić – wypalił znienacka. Poczułam rumieniec na swoich policzkach.

-Jeszcze trochę poczekaj – odpowiedziałam chowając twarz w jego klatce. Spotkałam się z westchnieniem. Zacisnął mocniej ręce no mojej tali, zaczęło boleć. Syknęłam, na co poluzował uścisk i „zrzucił” mnie ze swoich kolan.

-Będę leciał – pocałował mnie w policzek i wyszedł. Szłam pomału za nim, czekając aż nałoży buty. Chciałam dać mu buziaka na pożegnanie, ale trzasnął mi przed nosem drzwiami. Ze zdziwienia uniosłam w górę brew, ale otrząsnęłam się wpisując kod do alarmu. Mogłam się tego po nim spodziewać. Coś nie idzie po jego myśli, więc ucieka i zostawia wiele pytań. Wróciłam do kuchni gdzie zaczęłam przyrządzać sobie coś do jedzenia. Moi rodzice chyba znowu wrócą później niż zwykle, więc położę się zaraz spać..
........
Hej!! Dziękuje za komentarze :'D I przepraszam, ze tak długo, ale byłam w Bułgarii i wróciłam 12.. Akurat w swoje urodziny, więc świętowałam 17 ^^ A dopiero wieczorem zabrałam się za pisanie. I w jakiś sposób skończyłam go dziś i dodaję <3
Do następnego! Buziaki ;3