czwartek, 3 września 2015

Rozdział 1..

PIĄTEK, 12 MARZEC 2015 rok.
 
-Jesteś posrana.
-Ja? Raczej ty- odpowiedziała robiąc tą swoją niby poważną minę. Przecież od razu widać, że nie może się powstrzymać od śmiechu.
-Przypomnieć ci kto wymyślił jakiś głupi zakład? -Przewróciłam się na plecy patrząc co teraz zrobi.
-To był wspólny pomysł, okej? - dobrze, że to tylko wideo rozmowa, inaczej już dawno bym dostała. Moja kochana Clar tak jak i ja uczy się u siebie w domu. Cóż tylko zrobiłyśmy sobie przerwę i z nudów zostało rzucone hasło „zakład”. A co pod tym się kryje? Jak zwykle coś niemoralnego. Zaproponowałam brak całowania, a ta od razu się zgodziła co było dziwne. Zazwyczaj toczymy chwilowe rozmyślenia na ten temat, aż w końcu i tak wychodzi na moje. Jednak był pewien haczyk. Moja przyjaciółka wymyśliła karę dla mnie. Jeśli dam się pocałować swojemu chłopakowi w usta to w ciągu pół roku mam stracić dziewictwo z kimkolwiek. Jest jej to obojętne, bo nie lubi Chris'a, więc byłaby szczęśliwa, gdyby był to ktoś inny. Jednak ja dla niej takiej kary nie mogłam wymyślić, bo przecież ona już ma to za sobą ze swoim chłopakiem.
-Niech Ci będzie kotku, a teraz narka, bo ty mnie rozpraszasz i ten telewizor. Buziaki – zakończyłam połączenie szukając pilota by pozbyć się kolorowych obrazków, które zwracały moją uwagę. Kiedy już go miałam w ręcę to zaciekawił mnie napis na pasku.
Wywiad z gościem specjalnym! Właściciel wielkiego przedsiębiorstwa u nas za minutę na żywo! „
Lubię oglądać wiadomości, dlatego pogłośniłam.
Jeszcze chwilka.
Pomyślałam zamykając podręcznik od chemii. Teraz kończymy ponownie mydła. Już mam dość powtarzania sobie tych wszystkich reakcji i ogólnie. Mam tego dość od pierwszej klasy, a już kończę liceum. No cóż, rozszerzenie z chemii i biologii to nic łatwego, jednak kocham te dwa przedmioty. Nie wyobrażam sobie uczyć się czegoś zupełnie innego i potem iść na inne studia, niż te wymarzone.
Medycyna to jest moja przyszłość. Od dziecka mam to wpajane przez moich domowych lekarzy (mama i tata). Za niecały rok będę w Los Angeles, daleko od rodziców i będę żyła samodzielnie bez całodobowego nadzoru.
-Dobry wieczór, przepraszam za opóźnienia, ale Pan Malik nie mógł wcześniej się zjawić – przestałam myśleć i popatrzyłam na telewizor wiszący na wprost mojego łoża.
-Witam Państwa – odezwał się siwy mężczyzna stojący obok dziennikarza.
-Spotykamy się z właścicielem jednej z najlepiej prosperujących firm w rankingu Wielkiej Brytanii, jak i za niedługo całego świata.
-Bez przesady, jeszcze parę miesięcy, zanim to się stanie prawdą.
-Jaki Pan skromny, jednak nie dałby Pan sobie rady sam, czyż nie mam racji? - właściciel tej firmy zastanowił się nad pytaniem i odpowiedział z nadąsaną mina.
-Oczywiście to zasługa mojej rodziny.
-A co do tej rodziny. Czy to prawda o powrocie Pańskiego syna z Irlandii po miesięcznej nieobecności? - tutaj zapadła niezręczna cisza, którą można było obserwować przez parę sekund, które zapewne są dużo warte w telewizji.
Pan Malik nie odzywał się myśląc nad czymś.
-Nie wiem co w tym dziwnego kiedy czyjeś dziecko wraca do domu po nieobecności. Zasłużył na wypoczynek w gronie znajomych po udanej transakcji.
-Rozumiemy, ale czy ten wyjazd nie był spowodowany problemami u pana syna? - nie chciałabym mieć nigdy takiego dociekliwego wywiadu. Przecież jak ktoś nie chce mówić czegoś o rodzinie to raczej nie ma na to ochoty. A ten facet dalej ciśnie, myśląc o odkrycie Bóg wie czego.
-Nie ma żadnych problemów – odpowiedział spokojnie łącząc swoje ręce za sobą.
-Zdjęcia znalezione w internecie mówią same za siebie..
-Nie proszę Pana, mój syn po prostu żyje ostatkami młodzieńczości. Ma już tyle lat, że ja nie mogę za niego odpowiadać. Da sobie radę i na pewno nie ma żadnych problemów- wyjaśnił uśmiechając się sztucznie do dziennikarza, który zmieszał się po jego wypowiedzi.
-Dobrze, więc my dziękujemy bardzo za ten wywiad. Życzymy sukcesów i mamy nadzieję, że ponownie Pan u nas zawita po osiągnięciu rankingu świata.
-Dziękuje, dobranoc – pożegnali się uściskiem dłoni i Pan Malik zniknął sprzed kamer.
Nie sądziłam, że zainteresuje się takim mężczyzną. Uwielbiam słuchać wywiadów z mądrymi ludźmi, którzy dużo osiągnęli, a ten Pan dołączył do grona moich ulubionych.
Wyłączyłam telewizor i wreszcie skupiłam się na nauce...
*
-Kochanie dziś po szkole zobaczymy się w tej nowej restauracji. Kupiłam Ci buty, które proszę, żebyś ubrała na obiad – odezwała się mama kończąc swoje śniadanie.
-Oczywiście – odpowiedziałam także kończąc. Jeszcze zostało mi kilka łyków gorącej herbatki, która pomaga mi na stres przed szkołą. Jak tylko skończyłam jeść odniosłam po sobie naczynia i wróciłam do stołu jeszcze na chwilę. Dostałam wiadomość od swojego chłopaka, że już czekam na mnie. Pożegnałam się z rodzicami i wyszłam biorąc torebkę z kluczami i długopisem.
Chris tak jak napisał już stał naprzeciw bramki wyjściowej z mojego podwórka. Wsiadłam do jego czarnego BMW zapinając od razu pasy, bo już dobrze wiem jak mój kochany wariat potrafi jeździć. A chciałabym dożyć do przynajmniej 60.
-Hej, pysiu – znowu to zdrobnienie. Na sam dźwięk tego słowa telepie mną. Zaczynam się czuć jak dziewczyna w pewnej książce co czytałam, kiedy słyszała jedno słowo na nią wypowiedziane. Wtedy się czułą okropnie, tak jak ja teraz. Tylko moje dreszcze są odnoście jego zachowania. Ponieważ mówi tak do mnie tylko wtedy kiedy się kłócimy, a on się unosi i zaczyna całą agresję. Tylko dlatego nienawidzę jak się tak do mnie ktokolwiek zwraca, powiedziałabym mu to, ale kurde to może zaboleć, a ja nie chcę nikogo ranić. Szczególnie nie chcę by osoba dla mnie bardzo ważna poczuła się urażona w jakiś sposób.
-Hej – ucałował mnie w policzek, bo nie pozwoliłam na usta. Zdziwił się, ale odpalił papierosa i ruszyliśmy w stronę szkoły. Piękny kwiecień, jeszcze tylko 2 miesiące i matury. A potem bal pomaturalny i koniec z liceum! Nie mogę się doczekać. Moja szkoła znajduje się jakieś 15 minut pieszo, dlatego czasem nie ma sensu jechać samochodem.
Jednak jak Christian się uprze, to musi tak być. Byliśmy już po 5 minutach (przez światła) na miejscu.
-Widzimy się jutro? - spytał, a ja zapomniałam co jest jutro.- Impreza?
-Aaa, wiesz zapomniałam się spytać rodziców. Dam ci znać wieczorem co i jak.
-Evelyn, błagam nie doprowadzaj do kłótni. Zawsze jak gdzieś chcę iść z tobą to musisz pytać rodziców. Masz 19 lat! - uderzył zdenerwowany ręką w kierownice.
No to naszą poranną kłótnie czas zacząć...
-Nie złość się na mnie. Oni są tacy jacy są i nie mogę tego zmienić. Nie widzą, że nie jestem już małą dziewczynką – bronie się jak tylko mogę, żeby to wyszło jakoś dyplomatycznie bez użycia krzyków i niepotrzebnych słów.
-Powinni już dawno to dostrzec – wyburczał niezadowolony.
-Dam znać – ucałowałam go w policzek i wyszłam z samochodu idąc do budynku. Tam od razu napadła mnie koleżanka z klasy krzycząc, że za 3 minuty zaczynają i spóźnimy się jak nie zaczniemy biec w tych obcasach! Miała rację już była 7:57, a my byłyśmy na parterze. Pierwsza lekcja jest w 106 czyli trzeba wejść po schodach. Biegłyśmy ja opętane mijając młodszych uczniów dziwnie na nas spoglądających. Na schodach trochę się zrobił korek. Równo z dzwonkiem zjawiłyśmy się pod klasą, gdzie Justin zaczął się z nas śmiać na cały korytarz. Poprawiłam roztrzepane włosy oraz koszulę i jako pierwsza weszłam do klasy udając się do swojej ławki. Nauczyciel rozdał nam sprawdziany i życzył powodzenia.
Przypomniałam sobie wczorajsze uczenie i już znałam pierwszą odpowiedź.
Bułka z masłem!

Rozwiązałam wszystkie zamknięte w okamgnieniu przechodząc od razu do otwartych. Tam trochę się musiałam po zastanawiać, ale w końcu skończyłam chwilę przed czasem i wyszłam z klasy. Wszyscy dyskutowali o odpowiedziach co mnie drażniło. Po prostu tak nie lubię po teście mówić o tym teście i o odpowiedziach jakie kto miał, bo zaczynam się denerwować, że w końcu nic nie mam dobrze. Natomiast jak oddają sprawdziany to uspokajam się, bo miałam dobrze, a oni wprowadzali mnie w błąd.
Dlatego wolałam iść kupić sobie kawę do maszyny i usiąść w holu niż słuchać ich wywodów na ten temat. Przysiadłam się do jakiś pierwszoklasistek, które rozmawiały o jakimś chłopaku z mojej klasy. Pewnie chodzi o Justin'a, bo jest jedynym najprzystojniejszym mężczyzną na biol-chemie w 3 klasie. Jednak ktoś zwrócił moją uwagę. Z gabinetu Pani dyrektor wyszedł wysoki blondyn z kolczykiem w wardze. Nie widziałam go tutaj nigdy wcześniej. Zapatrzony w jakieś kartki kierował się do wyjścia. Wypiłam swój gorący napój i dołączyłam do klasy, która czekała na zajęcia z biologii. Weszliśmy i od razu nasza wychowawczyni przeszła do tematu i długiej notatki. Dziś mamy dwie biologie czyli szalejemy.
-Eve, idziemy na piwko po lekcjach idziesz z nami? - spytała Hol jak kończyliśmy naszą drugą lekcje biolki. Dziś tylko 3 lekcje i do domku. To jest piękne w piątki.
-Wiecie, że nie jestem zwolenniczką alkoholu – odparłam krzywiąc się na wspomnienie smaku piwa.
-Nie daj się prosić – wyrwał się Jus słysząc naszą rozmowę.- Nie musisz pić dużo, jedno małe za przyszłe matury – zaśmiał się widząc jak nauczycielka przysłuchuje się naszej rozmowie. Nic nie powiedziała tylko udała, że to nie miało wcale miejsca w jej obecności.
-Okej, jedno małe – zgodziłam się gestykulując palcem, a oni zaczęli triumfować. Pokręciłam głową pakując swoje rzeczy.
-Jeszcze jedno moja klaso. Od poniedziałku macie nowego kolegę, przyjmijcie go dobrze na te 2 miesiące do matur – oznajmiła Pani pakując swojego laptopa do torby – Miłego weekendu wam życzę – wyszliśmy dziękując i rozmawiając kto może przenieść się do innej szkoły tuż przed maturami i końcem roku szkolnego? Nie mieści mi się to chwilowo w głowie, bo ja nie chciałabym zmieniać środowiska na chwilę, a potem i tak bym wyjechała na studia. Pewnie to musi być spowodowane pracą rodziców, albo przeprowadzką. Może tym i tym. To jedyne wytłumaczenia takie, które teraz mi przychodzą do głowy. Na szczęście mamy bardzo miłą klasę, sądzę iż odnajdzie tu jakoś się i zaaklimatyzuje się jakoś. Nim się obejrzała już siedzieliśmy w pobliskim barze pijąc alkohol. Zeszliśmy na głupie tematy, takie jakie powinny mieć nastolatki w naszym wieku. Bo nie rozumiem jak ktoś może iść do baru ze znajomymi i rozmawiać na jakiś bardzo poważne tematy typu operacje serca. No kurde, bez przesady. Znam takiego jednego chłopaka, który jest mniej lubiany, ale właśnie potrafi takie rzeczy mówić przy piwie.
Justin jak zacznie gadać to może tak paplać do znudzenia. Oni tak szybko pili to piwo, że ja jeszcze nie skończyłam swojego, a oni już byli przy 3. Widać tą małą różnicę między nami. Jestem tą osobą bardziej hmm rygorystycznie wychowaną. Po prostu rodzicie nie preferują takich miejsc jak to i alkoholu by mi nigdy nie dali. Jak już to kieliszek wytrawnego wina do obiadu lub kolacji. Jestem w tych sprawach pilnowana, więc się im nie narażam. To tak jakby mnie zobaczyli z papierosem. Dobrze, że nie palę, bo miałabym przechlapane potem do końca życia.
Nie wiem jak moi znajomi mogą tak o pić, palić, przeklinać. Mnie najwidoczniej na to nie stać. Nie potrafię.
**
-Szybciej! - krzyknęłam do samochodu jadącego przede mną. Jadę swoim pojazdem na obiad z rodzicami i za 5 minuty będę spóźniona, a mój tato nie jest zwolennikiem spóźnialskich. Jeszcze tylko ten głupi zakręt i dojadę. No dalej!
Matko, jakie te miasta są okropne w tych godzinach popołudniowych, bo to ludzie wracają z pracy i zaczynają się nasze piękne orki uliczne. Jak nie dojadę na czas to mogę się założyć, że tato przez cały pobyt tam będzie mi wypominać spóźnienie, i to, że tak nie powinno się robić. Skręciłam na parking i biegiem ruszyłam w stronę nowo wybudowanej restauracji. Przywitał mnie młody kelner zabierający mój płaszcz. Rozejrzałam się dookoła w celu znalezienia moich bliskich. Dostrzegłam ich w koncie. Szybkim krokiem przemieściłam się w tamtą stronę. W końcu dotarłam i mogłam odetchnąć, bo jestem parę sekund przed czasem.
-Jak zwykle, na ostatnią chwilę – upomniał mnie ojciec odsuwając moja krzesło.
-Przepraszam, ale napotkały mnie zakorkowane ulice – uśmiechnęłam się przepraszająco. Podano mi menu bym sobie coś wybrała do jedzenia. Zdecydowałam się po chwili na krem z brokuł na pierwsze danie, a drugie to rybka z ziemniakami i surówkami. A do picia to co zwykle czyli moja najpyszniejsza zielona herbata.
-Jak w pracy? - spytałam i już po chwili usłyszałam super historie ze szpitala u taty. Miał ważna operację i liczyła się każda sekunda by ocalić czyjeś życie. Kocham słuchać jak moi rodzice opowiadają o różnych operacjach, to logiczne, że nie mówią imion i nazwisk, bo nie mogą. Lecz mogą mi zawsze powiedzieć jaka to byłą operacja i mówią mi zazwyczaj szczegóły tego dotyczące, które są najlepsze. Nasze dania zostały nam podane po kilkunastu minutach. Zajęliśmy się jedzeniem i teraz ja opowiadałam o dniu w szkole, pomijając mały wątek wyskoku na malutkie piwko i na dodatek potem prowadziłam samochód. Spokojnie nie jestem pijana, i nie mam tyle procentów we krwi, żeby mnie zatrzymać.
Rodzice uważnie słuchali mojej wypowiedzi, a ja szczegółowo opowiedziałam test i potem inne dwie lekcje. Po skończonym temacie zaczęliśmy rozmawiać tak ogólnie jak na co dzień. Mama pytała o jakiś koncert, tata zasugerował opere ale ja bym wolała jak już to filharmonię. Toczyliśmy krótką walkę na co iść. Oni wybrali operę, więc się wycofałam i postanowiłam zostać w domu.
Skończyliśmy już jeść, aż nagle dobiegł nas krzyk mężczyzny rozmawiającego przez telefon.
-Miałeś tutaj do cholery być 15 minut temu! Kontrahenci już czekają i się niecierpliwią! Nie interesuje mnie to, mas tu zaraz być – spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam tego Pana co wczoraj występował w telewizji.
-Jasper? - spytał mój tato wstając do mężczyzny.
-Jack? - wyciągnęli do siebie ręce.
-Dawno się nie widzieliśmy od tego bankietu u Goldenberg'ów – zaśmiali się na to wspomnienie. Wtedy nie jechałam z nimi, bo musiałam się uczyć do testu z angielskiego. Chyba straciłam ciekawy bankiet.- Choć usiądź z nami.
-Chętnie, bo czekam na syna, który jak zwykle się spóźnia – powiedział zdenerwowany idąc w stronę naszego stolika. Przywitał się z mamą, a na końcu ze mną. Miło się uśmiechnęłam i przedstawiłam. Z rozmowy mężczyzn można wywnioskować, że znają się dość długo, a co najdziwniejsze wspominali coś o Bradford, czyli musieliśmy mieszkać koło tego Pana. Nie słuchałam dalej ich pogawędki tylko zajęłam się kończeniem herbaty. Podziękowałam za obiad i pożegnałam się ze wszystkimi. Pan Malik przyglądał mi się bardo dokładnie, a jak odeszłam musiał coś mówić na mój temat mamie i tacie.
Dostałam swój płaszcz przy wyjściu i już ubrana wyszłam na zewnątrz. Zapatrzona w telefon szłam przed siebie i uderzyłam ramieniem w kogoś obok. Przestraszona mało co nie upuściłam telefonu. W ostatniej chwili go złapałam i spojrzałam na postać, którą staranowałam.
-Przepraszam – wydusił pierwszy ściągając z nosa czarne okulary. To wysoki Mulat z dużymi, ciemnymi oczami.
-Ja też, nie powinnam patrzeć w telefon – uśmiechnęłam się odwracając i kierując się do samochodu.
Marzę by położyć się do łóżka i pooglądać jakiś serial..
 
.............
HEJ I CZOŁEM!! ^^ 
Rozdział mi nie pasował więc całe opowiadanie zostaje zmienione.
Zaprasza tutaj (klik)!
Może nie całe opowiadanie zmienię, bo jednak wiem jak będzie ono wyglądać, ale napisane rozdziały do przodu jest ich 6 są do dupy i każdy piszę od nowa. Więc miłego czytanie ; >
BUZIAKI! < 3 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!! ; ** 
Każdy komentarz to kolejna motywacja dla mnie na dalszą pracę ; 3 
A i jak jakieś pytania to śmiało pytajcie odpowiem ; ** xoxo ..