-Jesteś
posrana.
-Ja?
Raczej ty- odpowiedziała robiąc tą swoją niby poważną minę.
Przecież od razu widać, że nie może się powstrzymać od śmiechu.
-Przypomnieć ci kto
wymyślił jakiś głupi zakład? -Przewróciłam się na
plecy patrząc co teraz zrobi.
-To był wspólny pomysł,
okej? - dobrze, że to tylko wideo rozmowa, inaczej już dawno bym
dostała. Moja kochana Clar tak jak i ja uczy się u siebie w domu.
Cóż tylko zrobiłyśmy sobie przerwę i z nudów zostało rzucone
hasło „zakład”. A co pod tym się kryje? Jak zwykle coś
niemoralnego. Zaproponowałam brak całowania, a ta od razu się
zgodziła co było dziwne. Zazwyczaj toczymy chwilowe rozmyślenia na
ten temat, aż w końcu i tak wychodzi na moje. Jednak był pewien
haczyk. Moja przyjaciółka wymyśliła karę dla mnie. Jeśli dam
się pocałować swojemu chłopakowi w usta to w ciągu pół roku
mam stracić dziewictwo z kimkolwiek. Jest jej to obojętne, bo nie
lubi Chris'a, więc byłaby szczęśliwa, gdyby był to ktoś inny.
Jednak ja dla niej takiej kary nie mogłam wymyślić, bo przecież
ona już ma to za sobą ze swoim chłopakiem.
-Niech Ci będzie kotku, a
teraz narka, bo ty mnie rozpraszasz i ten telewizor. Buziaki –
zakończyłam połączenie szukając pilota by pozbyć się
kolorowych obrazków, które zwracały moją uwagę. Kiedy już go
miałam w ręcę to zaciekawił mnie napis na pasku.
„Wywiad z gościem
specjalnym! Właściciel wielkiego przedsiębiorstwa u nas za minutę
na żywo! „
Lubię oglądać
wiadomości, dlatego pogłośniłam.
Jeszcze chwilka.
Pomyślałam
zamykając podręcznik od chemii. Teraz kończymy ponownie mydła.
Już mam dość powtarzania sobie tych wszystkich reakcji i ogólnie.
Mam tego dość od pierwszej klasy, a już kończę liceum. No cóż,
rozszerzenie z chemii i biologii to nic łatwego, jednak kocham te
dwa przedmioty. Nie wyobrażam sobie uczyć się czegoś zupełnie
innego i potem iść na inne studia, niż te wymarzone.
Medycyna
to jest moja przyszłość. Od dziecka mam to wpajane przez moich
domowych lekarzy (mama i tata). Za niecały rok będę w Los Angeles,
daleko od rodziców i będę żyła samodzielnie bez całodobowego
nadzoru.
-Dobry
wieczór, przepraszam za opóźnienia, ale Pan Malik nie mógł
wcześniej się zjawić – przestałam myśleć i popatrzyłam na
telewizor wiszący na wprost mojego łoża.
-Witam
Państwa – odezwał się siwy mężczyzna stojący obok
dziennikarza.
-Spotykamy
się z właścicielem jednej z najlepiej prosperujących firm w
rankingu Wielkiej Brytanii, jak i za niedługo całego świata.
-Bez
przesady, jeszcze parę miesięcy, zanim to się stanie prawdą.
-Jaki
Pan skromny, jednak nie dałby Pan sobie rady sam, czyż nie mam
racji? - właściciel tej firmy zastanowił się nad pytaniem i
odpowiedział z nadąsaną mina.
-Oczywiście
to zasługa mojej rodziny.
-A co
do tej rodziny. Czy to prawda o powrocie Pańskiego syna z Irlandii
po miesięcznej nieobecności? - tutaj zapadła niezręczna cisza,
którą można było obserwować przez parę sekund, które zapewne
są dużo warte w telewizji.
Pan
Malik nie odzywał się myśląc nad czymś.
-Nie
wiem co w tym dziwnego kiedy czyjeś dziecko wraca do domu po
nieobecności. Zasłużył na wypoczynek w gronie znajomych po udanej
transakcji.
-Rozumiemy,
ale czy ten wyjazd nie był spowodowany problemami u pana syna? - nie
chciałabym mieć nigdy takiego dociekliwego wywiadu. Przecież jak
ktoś nie chce mówić czegoś o rodzinie to raczej nie ma na to
ochoty. A ten facet dalej ciśnie, myśląc o odkrycie Bóg wie
czego.
-Nie
ma żadnych problemów – odpowiedział spokojnie łącząc swoje
ręce za sobą.
-Zdjęcia
znalezione w internecie mówią same za siebie..
-Nie
proszę Pana, mój syn po prostu żyje ostatkami młodzieńczości.
Ma już tyle lat, że ja nie mogę za niego odpowiadać. Da sobie
radę i na pewno nie ma żadnych problemów- wyjaśnił uśmiechając
się sztucznie do dziennikarza, który zmieszał się po jego
wypowiedzi.
-Dobrze,
więc my dziękujemy bardzo za ten wywiad. Życzymy sukcesów i mamy
nadzieję, że ponownie Pan u nas zawita po osiągnięciu rankingu
świata.
-Dziękuje,
dobranoc – pożegnali się uściskiem dłoni i Pan Malik zniknął
sprzed kamer.
Nie
sądziłam, że zainteresuje się takim mężczyzną. Uwielbiam
słuchać wywiadów z mądrymi ludźmi, którzy dużo osiągnęli, a
ten Pan dołączył do grona moich ulubionych.
Wyłączyłam
telewizor i wreszcie skupiłam się na nauce...
*
-Kochanie
dziś po szkole zobaczymy się w tej nowej restauracji. Kupiłam Ci
buty, które proszę, żebyś ubrała na obiad – odezwała się
mama kończąc swoje śniadanie.
-Oczywiście
– odpowiedziałam także kończąc. Jeszcze zostało mi kilka łyków
gorącej herbatki, która pomaga mi na stres przed szkołą. Jak
tylko skończyłam jeść odniosłam po sobie naczynia i wróciłam
do stołu jeszcze na chwilę. Dostałam wiadomość od swojego
chłopaka, że już czekam na mnie. Pożegnałam się z rodzicami i
wyszłam biorąc torebkę z kluczami i długopisem.
Chris
tak jak napisał już stał naprzeciw bramki wyjściowej z mojego
podwórka. Wsiadłam do jego czarnego BMW zapinając od razu pasy, bo
już dobrze wiem jak mój kochany wariat potrafi jeździć. A
chciałabym dożyć do przynajmniej 60.
-Hej,
pysiu – znowu to zdrobnienie. Na sam dźwięk tego słowa telepie
mną. Zaczynam się czuć jak dziewczyna w pewnej książce co
czytałam, kiedy słyszała jedno słowo na nią wypowiedziane. Wtedy
się czułą okropnie, tak jak ja teraz. Tylko moje dreszcze są
odnoście jego zachowania. Ponieważ mówi tak do mnie tylko wtedy
kiedy się kłócimy, a on się unosi i zaczyna całą agresję.
Tylko dlatego nienawidzę jak się tak do mnie ktokolwiek zwraca,
powiedziałabym mu to, ale kurde to może zaboleć, a ja nie chcę
nikogo ranić. Szczególnie nie chcę by osoba dla mnie bardzo ważna
poczuła się urażona w jakiś sposób.
-Hej –
ucałował mnie w policzek, bo nie pozwoliłam na usta. Zdziwił się,
ale odpalił papierosa i ruszyliśmy w stronę szkoły. Piękny
kwiecień, jeszcze tylko 2 miesiące i matury. A potem bal
pomaturalny i koniec z liceum! Nie mogę się doczekać. Moja szkoła
znajduje się jakieś 15 minut pieszo, dlatego czasem nie ma sensu
jechać samochodem.
Jednak
jak Christian się uprze, to musi tak być. Byliśmy już po 5
minutach (przez światła) na miejscu.
-Widzimy
się jutro? - spytał, a ja zapomniałam co jest jutro.- Impreza?
-Aaa,
wiesz zapomniałam się spytać rodziców. Dam ci znać wieczorem co
i jak.
-Evelyn,
błagam nie doprowadzaj do kłótni. Zawsze jak gdzieś chcę iść z
tobą to musisz pytać rodziców. Masz 19 lat! - uderzył
zdenerwowany ręką w kierownice.
No to naszą poranną
kłótnie czas zacząć...
-Nie
złość się na mnie. Oni są tacy jacy są i nie mogę tego
zmienić. Nie widzą, że nie jestem już małą dziewczynką –
bronie się jak tylko mogę, żeby to wyszło jakoś dyplomatycznie
bez użycia krzyków i niepotrzebnych słów.
-Powinni
już dawno to dostrzec – wyburczał niezadowolony.
-Dam
znać – ucałowałam go w policzek i wyszłam z samochodu idąc do
budynku. Tam od razu napadła mnie koleżanka z klasy krzycząc, że
za 3 minuty zaczynają i spóźnimy się jak nie zaczniemy biec w
tych obcasach! Miała rację już była 7:57, a my byłyśmy na
parterze. Pierwsza lekcja jest w 106 czyli trzeba wejść po
schodach. Biegłyśmy ja opętane mijając młodszych uczniów
dziwnie na nas spoglądających. Na schodach trochę się zrobił
korek. Równo z dzwonkiem zjawiłyśmy się pod klasą, gdzie Justin
zaczął się z nas śmiać na cały korytarz. Poprawiłam
roztrzepane włosy oraz koszulę i jako pierwsza weszłam do klasy
udając się do swojej ławki. Nauczyciel rozdał nam sprawdziany i
życzył powodzenia.
Przypomniałam
sobie wczorajsze uczenie i już znałam pierwszą odpowiedź.
Bułka z masłem!
Rozwiązałam wszystkie zamknięte w okamgnieniu przechodząc od razu do otwartych. Tam trochę się musiałam po zastanawiać, ale w końcu skończyłam chwilę przed czasem i wyszłam z klasy. Wszyscy dyskutowali o odpowiedziach co mnie drażniło. Po prostu tak nie lubię po teście mówić o tym teście i o odpowiedziach jakie kto miał, bo zaczynam się denerwować, że w końcu nic nie mam dobrze. Natomiast jak oddają sprawdziany to uspokajam się, bo miałam dobrze, a oni wprowadzali mnie w błąd.
Dlatego
wolałam iść kupić sobie kawę do maszyny i usiąść w holu niż
słuchać ich wywodów na ten temat. Przysiadłam się do jakiś
pierwszoklasistek, które rozmawiały o jakimś chłopaku z mojej
klasy. Pewnie chodzi o Justin'a, bo jest jedynym najprzystojniejszym
mężczyzną na biol-chemie w 3 klasie. Jednak ktoś zwrócił moją
uwagę. Z gabinetu Pani dyrektor wyszedł wysoki blondyn z kolczykiem
w wardze. Nie widziałam go tutaj nigdy wcześniej. Zapatrzony w
jakieś kartki kierował się do wyjścia. Wypiłam swój gorący
napój i dołączyłam do klasy, która czekała na zajęcia z
biologii. Weszliśmy i od razu nasza wychowawczyni przeszła do
tematu i długiej notatki. Dziś mamy dwie biologie czyli szalejemy.
-Eve,
idziemy na piwko po lekcjach idziesz z nami? - spytała Hol jak
kończyliśmy naszą drugą lekcje biolki. Dziś tylko 3 lekcje i do
domku. To jest piękne w piątki.
-Wiecie,
że nie jestem zwolenniczką alkoholu – odparłam krzywiąc się na
wspomnienie smaku piwa.
-Nie
daj się prosić – wyrwał się Jus słysząc naszą rozmowę.- Nie
musisz pić dużo, jedno małe za przyszłe matury – zaśmiał się
widząc jak nauczycielka przysłuchuje się naszej rozmowie. Nic nie
powiedziała tylko udała, że to nie miało wcale miejsca w jej
obecności.
-Okej,
jedno małe – zgodziłam się gestykulując palcem, a oni zaczęli
triumfować. Pokręciłam głową pakując swoje rzeczy.
-Jeszcze
jedno moja klaso. Od poniedziałku macie nowego kolegę, przyjmijcie
go dobrze na te 2 miesiące do matur – oznajmiła Pani pakując
swojego laptopa do torby – Miłego weekendu wam życzę –
wyszliśmy dziękując i rozmawiając kto może przenieść się do
innej szkoły tuż przed maturami i końcem roku szkolnego? Nie
mieści mi się to chwilowo w głowie, bo ja nie chciałabym zmieniać
środowiska na chwilę, a potem i tak bym wyjechała na studia.
Pewnie to musi być spowodowane pracą rodziców, albo przeprowadzką.
Może tym i tym. To jedyne wytłumaczenia takie, które teraz mi
przychodzą do głowy. Na szczęście mamy bardzo miłą klasę,
sądzę iż odnajdzie tu jakoś się i zaaklimatyzuje się jakoś.
Nim się obejrzała już siedzieliśmy w pobliskim barze pijąc
alkohol. Zeszliśmy na głupie tematy, takie jakie powinny mieć
nastolatki w naszym wieku. Bo nie rozumiem jak ktoś może iść do
baru ze znajomymi i rozmawiać na jakiś bardzo poważne tematy typu
operacje serca. No kurde, bez przesady. Znam takiego jednego
chłopaka, który jest mniej lubiany, ale właśnie potrafi takie
rzeczy mówić przy piwie.
Justin
jak zacznie gadać to może tak paplać do znudzenia. Oni tak szybko
pili to piwo, że ja jeszcze nie skończyłam swojego, a oni już
byli przy 3. Widać tą małą różnicę między nami. Jestem tą
osobą bardziej hmm rygorystycznie wychowaną. Po prostu rodzicie nie
preferują takich miejsc jak to i alkoholu by mi nigdy nie dali. Jak
już to kieliszek wytrawnego wina do obiadu lub kolacji. Jestem w
tych sprawach pilnowana, więc się im nie narażam. To tak jakby
mnie zobaczyli z papierosem. Dobrze, że nie palę, bo miałabym
przechlapane potem do końca życia.
Nie
wiem jak moi znajomi mogą tak o pić, palić, przeklinać. Mnie
najwidoczniej na to nie stać. Nie potrafię.
**
-Szybciej!
- krzyknęłam do samochodu jadącego przede mną. Jadę swoim
pojazdem na obiad z rodzicami i za 5 minuty będę spóźniona, a mój
tato nie jest zwolennikiem spóźnialskich. Jeszcze tylko ten głupi
zakręt i dojadę. No dalej!
Matko,
jakie te miasta są okropne w tych godzinach popołudniowych, bo to
ludzie wracają z pracy i zaczynają się nasze piękne orki uliczne.
Jak nie dojadę na czas to mogę się założyć, że tato przez cały
pobyt tam będzie mi wypominać spóźnienie, i to, że tak nie
powinno się robić. Skręciłam na parking i biegiem ruszyłam w
stronę nowo wybudowanej restauracji. Przywitał mnie młody kelner
zabierający mój płaszcz. Rozejrzałam się dookoła w celu
znalezienia moich bliskich. Dostrzegłam ich w koncie. Szybkim
krokiem przemieściłam się w tamtą stronę. W końcu dotarłam i
mogłam odetchnąć, bo jestem parę sekund przed czasem.
-Jak
zwykle, na ostatnią chwilę – upomniał mnie ojciec odsuwając
moja krzesło.
-Przepraszam,
ale napotkały mnie zakorkowane ulice – uśmiechnęłam się
przepraszająco. Podano mi menu bym sobie coś wybrała do jedzenia.
Zdecydowałam się po chwili na krem z brokuł na pierwsze danie, a
drugie to rybka z ziemniakami i surówkami. A do picia to co zwykle
czyli moja najpyszniejsza zielona herbata.
-Jak w
pracy? - spytałam i już po chwili usłyszałam super historie ze
szpitala u taty. Miał ważna operację i liczyła się każda
sekunda by ocalić czyjeś życie. Kocham słuchać jak moi rodzice
opowiadają o różnych operacjach, to logiczne, że nie mówią
imion i nazwisk, bo nie mogą. Lecz mogą mi zawsze powiedzieć jaka
to byłą operacja i mówią mi zazwyczaj szczegóły tego dotyczące,
które są najlepsze. Nasze dania zostały nam podane po kilkunastu
minutach. Zajęliśmy się jedzeniem i teraz ja opowiadałam o dniu w
szkole, pomijając mały wątek wyskoku na malutkie piwko i na
dodatek potem prowadziłam samochód. Spokojnie nie jestem pijana, i
nie mam tyle procentów we krwi, żeby mnie zatrzymać.
Rodzice
uważnie słuchali mojej wypowiedzi, a ja szczegółowo opowiedziałam
test i potem inne dwie lekcje. Po skończonym temacie zaczęliśmy
rozmawiać tak ogólnie jak na co dzień. Mama pytała o jakiś
koncert, tata zasugerował opere ale ja bym wolała jak już to
filharmonię. Toczyliśmy krótką walkę na co iść. Oni wybrali
operę, więc się wycofałam i postanowiłam zostać w domu.
Skończyliśmy
już jeść, aż nagle dobiegł nas krzyk mężczyzny rozmawiającego
przez telefon.
-Miałeś
tutaj do cholery być 15 minut temu! Kontrahenci już czekają i się
niecierpliwią! Nie interesuje mnie to, mas tu zaraz być –
spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam tego Pana co wczoraj
występował w telewizji.
-Jasper?
- spytał mój tato wstając do mężczyzny.
-Jack?
- wyciągnęli do siebie ręce.
-Dawno
się nie widzieliśmy od tego bankietu u Goldenberg'ów – zaśmiali
się na to wspomnienie. Wtedy nie jechałam z nimi, bo musiałam się
uczyć do testu z angielskiego. Chyba straciłam ciekawy bankiet.-
Choć usiądź z nami.
-Chętnie,
bo czekam na syna, który jak zwykle się spóźnia – powiedział
zdenerwowany idąc w stronę naszego stolika. Przywitał się z mamą,
a na końcu ze mną. Miło się uśmiechnęłam i przedstawiłam. Z
rozmowy mężczyzn można wywnioskować, że znają się dość
długo, a co najdziwniejsze wspominali coś o Bradford, czyli
musieliśmy mieszkać koło tego Pana. Nie słuchałam dalej ich
pogawędki tylko zajęłam się kończeniem herbaty. Podziękowałam
za obiad i pożegnałam się ze wszystkimi. Pan Malik przyglądał mi
się bardo dokładnie, a jak odeszłam musiał coś mówić na mój
temat mamie i tacie.
Dostałam
swój płaszcz przy wyjściu i już ubrana wyszłam na zewnątrz.
Zapatrzona w telefon szłam przed siebie i uderzyłam ramieniem w
kogoś obok. Przestraszona mało co nie upuściłam telefonu. W
ostatniej chwili go złapałam i spojrzałam na postać, którą
staranowałam.
-Przepraszam
– wydusił pierwszy ściągając z nosa czarne okulary. To wysoki
Mulat z dużymi, ciemnymi oczami.
-Ja
też, nie powinnam patrzeć w telefon – uśmiechnęłam się
odwracając i kierując się do samochodu.
Marzę
by położyć się do łóżka i pooglądać jakiś serial..
.............
HEJ I CZOŁEM!! ^^
Rozdział mi nie pasował więc całe opowiadanie zostaje zmienione.
Zaprasza tutaj (klik)!
Zaprasza tutaj (klik)!
Może nie całe opowiadanie zmienię, bo jednak wiem jak będzie ono wyglądać, ale napisane rozdziały do przodu jest ich 6 są do dupy i każdy piszę od nowa. Więc miłego czytanie ; >
BUZIAKI! < 3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!! ; **
Każdy komentarz to kolejna motywacja dla mnie na dalszą pracę ; 3
A i jak jakieś pytania to śmiało pytajcie odpowiem ; ** xoxo ..